[Polityka historyczna] Polityka historyczna i podmiotowość

opublikowano: 2015-08-03 19:36
wolna licencja
poleć artykuł:
Polityka historyczna – to słowa, które dla wielu uszu brzmią niepokojąco, zazwyczaj ze względu na zakładaną sprzeczność między historią, królestwem faktów, a polityką, czyli domeną bieżących rozwiązań, interesów i instrumentalizacji. Ten pozorny problem semantyczny potęguje niezrozumienie samego pojęcia.
REKLAMA

Zobacz wszystkie głosy opublikowane w dyskusji nt. polskiej polityki historycznej

Niewątpliwie widać różnicę między „polityką historyczną” a „historyczną polityką” czy „polityczną historią”, a jednak częstokroć każda próba analizy innej niż powierzchowna rozbija się przez zderzenie prosto pojętej: obiektywnej historii i relatywizującej polityki. Zgadzam się z głosem Pawła Rzewuskiego, który stwierdza, że polityka historyczna powinna być nastawiona na teraźniejszość, nie zgadzam się jednak z twierdzeniem, że w obecnej dyskusji dominuje nastawienie na historyczność. To niemożliwe, a problem jest inny. W definiowanym pojęciu rodzajem jest „polityka”, zaś „historyczna” – różnicą gatunkową. Żadna polityka historyczna nie może być nastawiona na historyczność. Przecież budowanie pozytywnego obrazu przeszłości nie wynika z jakiejś obsesyjnej miłości do nauki historii, a jest po prostu odnalezieniem swojego miejsca na mapie, na podstawie przebytej drogi. To jest zresztą najpoważniejsza funkcja polityki historycznej – nadawanie tożsamości. Jest ona więc ze swojej istoty działaniem osadzonym w teraźniejszości, nie ma wręcz wielkiego ryzyka w stwierdzeniu, że ukierunkowanym na przyszłość, na uzasadnienie przyszłych zachowań. Narracja historyczna bowiem zawsze stawia przed wspólnotą pewne zadanie, nawet jeśli jest ono głęboko nieuświadomione.

Czy główną funkcję polityki historycznej jest nadawanie tożsamości? Na zdjęciu: uroczysta polowa msza św. przy pomniku powstania warszawskiego na Placu Krasińskich, 2010 r. (fot. B. Międzybrodzki).

Każda próba manipulacji historią w celu prowadzenia tej polityki jest patologią, wartą nazwania raczej polityką niehistoryczną. Właściwa polityka historyczna, jak każda polityka wchodząca w bliski mariaż z nauką, oparta na kontrnaukowych i fałszywych założeniach jest więcej niż nieudolna, jest po prostu obiektywnie nieprawidłowa – nie mam przez to na myśli, że nie może zostać wykorzystana do realizowania partykularnych interesów. Polityka niehistoryczna jest niepożądana nie tylko ze względów etycznych, ale i czysto pragmatycznych, wiąże się bowiem z wysokim ryzykiem. Stosunkowo mała manipulacja historyczna może przyczynić się nie tylko do zniweczenia zysków całej narracji, ale może wyrządzić niepowetowane straty i utratę wiarygodności. Oczywiście historia jest nauką plastyczną, podatną na narratywność, ale cytując Jana Sowę i Fantomowe Ciało Króla : „Realne zawsze wraca na swoje miejsce”. Uczulonym na lacanowski język można powiedzieć, że są pewne historycznie uwarunkowane procesy i zjawiska, które przebiją się nawet przez najlepiej poprowadzoną narrację.

REKLAMA
Claus Schenk Graf von Stauffenberg (domena publiczna).

Polityka historyczna odbywa się zawsze, bo stawką tej gry jest tożsamość grup i jednostek, a co za tym idzie ich podmiotowość i sprawczość. To narzędzie narracji, która służy do wskazania miejsca i znaczenia danej grupy. Nie można wyobrazić sobie tożsamości zbiorowej bez pewnej historii lub celu. Ten drugi nie jest jednak wystarczającym spoiwem – pozostawia wspólnotę w stanie podatnym na rozpad. W liberalnym społeczeństwie, gdzie wektor zachowań ludzkich jest wyznaczony przez interesy, łatwo porzucać jedne zbiorowości na rzecz drugich. Problem z tożsamością historyczną bierze się z żywego liberalnego przekonania, że tożsamość ta jest rodzajem przemocy symbolicznej oraz że wystarczą silne instytucje państwowe, które swoją formą zastąpią bardziej pierwotną tożsamość zbiorową, na przykład narodową. Nawet jeśli to prawda i historyczna tożsamość to rodzaj ograniczenia dla jednostki, nie rozstrzyga to sprawy. Silniejsza tożsamość to również silniejsza sprawczość. Dlatego sam cel, instytucje i liberalna polityka antyhistoryczna – abstrahująca od historii, zbyt konkretnej w realiach płynnej nowoczesności – zazwyczaj nie wystarczają. Widać to wyraźnie w przestrzeni międzynarodowej, gdzie państwa o silnej tożsamości łatwo majoryzują te peryferyjne. I nie chodzi tu o putinowską Rosję. Silną tożsamość, nierozerwalnie połączoną z celebracją swojej historii, mają choćby Stany Zjednoczone, Francja czy Izrael, a można chyba bez większych kontrowersji powiedzieć, że aktywne budowanie tożsamości poprzez politykę historyczną i poszukiwanie nowych wzorców – Claus von Stauffenberg – prowadzą Niemcy. Polityka historyczna jest więc konieczna wszędzie tam gdzie jest tożsamość, a więc i podmiotowość. Pytanie brzmi tylko czy polityka historyczna będzie działa się chaotycznie i będzie wynikiem zderzenia interesów grup wewnątrz państwa i różnych narodów czy jej twórcą będzie polskie państwo prowadzące ją w sposób zorganizowany i przemyślany.

Jak w końcu ma działać polityka historyczna? Po pierwsze, powinna ona identyfikować problemy tożsamościowe wspólnoty politycznej. Po drugie, powinna dokonać pewnej selekcji i wybierać te najważniejsze. Ostatecznie polityka historyczna powinna pracować nad ich rozwiązaniem. O ile pierwsze dwa zagadnienia są dobrze opracowane przez historyków, filozofów i innych intelektualistów wszelakiej maści i potencjalny kreator świadomej, państwowej polityki historycznej ma cały przekrój narracji do wyboru. Są one drugorzędne, ale tylko w tym sensie, że mogą z poszanowaniem prawdy historycznej, być wymieniane do stawiania przed wspólnotą zadań i rozwiązywania problemów jak najbardziej współczesnych. Żywe są w Polsce naukowe i popularnonaukowe debaty na temat znaczenia I RP, powstań narodowych, II RP, postawy Polaków w czasie wojny i po wojnie, ale na pewno nie można powiedzieć, że państwo konsekwentnie mówi o historii i co ważniejsze, stawia przed Polakami przemyślane, rozwojowe wzorce historyczne. Kończąc ten głos w sposób dość niespodziewany – z jednej strony nieautonomiczność Polski na arenie międzynarodowej, brak wiary we własną podmiotowość i miejsce w Europie, a z drugiej niski kapitał społeczny, ogromna antagonizacja różnych warstw, alienacja całych grup ludności, pogarda skierowana przeciw innym obywatelom, a nawet ksenofobia jako wyraz skrajnego nacjonalizmu, który jest przyjęciem najbardziej niewymagającej i rodzącej się spontanicznie narracji historycznej, to problemy przy których rozwiązywaniu potrzebna jest mądra polityka historyczna.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

Akcja: „Jaka powinna być polska polityka historyczna?”

6 sierpnia zostanie zaprzysiężony nowy Prezydent RP – Andrzej Duda. W związku z tym, że to Prezydent jest jednym z głównych prowadzących polską politykę historyczną, otwieramy dyskusję nad tym, jak powinna ona wyglądać. Jakie metody stosować? Jakie wątki i postacie podkreślać? Będziemy o to pytać ekspertów, zaś naszych Czytelników zapraszamy do nadsyłania własnych opinii i głosów na adres [email protected] (temat maila: „Polska polityka historyczna”).Polecamy lekturę tekstów opublikowanych w ramach dyskusji .
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Stanisław Starnawski
Członek redakcji kwartalnika „Pressje”, wiceprezes Klubu Jagiellońskiego – Warszawa. Studiował prawo i filozofię na Uniwersytecie Warszawskim.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone