Wojciech Śliwerski – „Różne oblicza harcerstwa” – recenzja i ocena
Autor przez 20 lat był dziennikarzem prasy harcerskiej (kolejno „Motywów”, „Drużyny” i „Harcerza Rzeczpospolitej”), a jeszcze dłużej związany był ze Związkiem Harcerstwa Polskiego, gdzie pełnił funkcje instruktorskie. W końcu lat 80. współtworzył też Harcerską Oficynę Wydawniczą w Krakowie. Bez wątpienia dobrze znał harcerską codzienność, miał kontakt z szeregowymi harcerzami, instruktorami i przedstawicielami związkowej administracji. A swoje obserwacje chętnie prezentował na łamach harcerskiej prasy.
Dziś w ręce czytelnika trafia ponad 600-stronicowa książka, będąca wyborem publikacji autora z lat 1970-1990. W większości są to reportaże, ale także felietony i artykuły problemowe, interwencje i polemiki. Słowem, przekrój działalności aktywnego dziennikarza.
O czym pisze Śliwerski? W większości są to opisy sytuacji problemowych, niekiedy wręcz patologicznych, wewnątrz organizacji. Są tu ambitni młodzi instruktorzy hamowani przez zetatyzowanych pracowników szczepów i hufców (podstawowych jednostek organizacyjnych zrzeszających pewną ilość drużyn). Są też nienadający się do swoich funkcji drużynowi, którzy mimo nieumiejętności prowadzenia drużyn pełnią swoje stanowiska, bo żyją w dobrych kontaktach z „górą”. Jest rutyna, nuda i brak pomysłu na pracę z młodzieżą. Są wreszcie konflikty personalne, wynikające bądź to z działalności w Związku, bądź to z powodów pozazawodowych. Reporter najczęściej stoi tu w roli obserwatora, patrzącego na ręce lokalnym władzom harcerskim i instruktorom. Czasem opisywane historie potrafią wstrząsnąć czytelnikiem, jak ta o dwójce wybitnych harcmistrzów, tak zaangażowanych w swoją pracę, że nie potrafili dać swojej córce rodzinnego ciepła i zrozumienia, unieszczęśliwiając ją wciąganiem do harcerstwa na siłę.
Recenzowana książka rzeczywiście pokazuje różne oblicza harcerstwa. Przede wszystkim jedno – masowej organizacji, w której autentyczny zapał, ideały i chęć pracy z młodzieżą ścierają się z rutyną i biurokracją. Harcerstwo jawi się postronnym obserwatorom jako dziecinna, ale wspaniała organizacja, wychowująca młodzież na dobrych ludzi, kochających przyrodę i Polskę. Ogniska, piosenki, podchody... To oczywiście obraz prawdziwy, ale tylko w części. To przede wszystkim przyjaźnie i ogromne zaangażowanie, które nieraz przegrywają w starciu z szarą rzeczywistością organizacji. Problem wypalania się instruktorów był obecny w harcerstwie zawsze, dziś również jest bolączką ZHP.
Tłem publikacji prasowych przedrukowanych w opisywanych zbiorze jest wielki przełom w harcerstwie, jakim były lata 80. Z jednej strony to czas powstania ruchów niezależnych, z drugiej zaś próba odnowy programowej i ideowej Związku, powrotu do „harcerstwa prawdziwego”. Echo tych polemik bardzo dobrze odczuwalne jest w publikacjach Śliwerskiego. Szkoda, że we wstępie do książki nie zawarto chociaż skrótowego zarysu historii ruchu, który przybliżyłby niezaznajomionemu czytelnikowi tę tematykę.
Na koniec pochwalić należy szatę edytorską publikacji. Uwagę zwracają rysunkowe ilustracje, w dużej części komentujące poszczególne artykuły. Uwagę zwracają zwłaszcza ironiczne karykatury z serii Piotra Olszówki „Parada Opornych”. Sama książka wydana jest starannie i solidnie. Na końcu zamieszczono aneks z informacjami na temat autora.
Jeśli kiedyś powstanie pełna monografia historii harcerstwa w PRL, to jej autor bez wątpienia powinien sięgnąć do recenzowanego zbioru. Znajdzie tu wiele materiałów, które wzbogacą jego obraz historii Związku Harcerstwa Polskiego. Książkę polecam też aktywnym i nieaktywnym harcerzom – odnajdą oni tu zarówno to, co w harcerstwie piękne (zapał, pracę z młodzieżą, przyjaźń), ale także przypomni im się to, co stanowi problem organizacji. Bez wątpienia, harcerstwo ma bardzo różne oblicza.
Redakcja: Michał Przeperski