Wolnej, choć podtrutej nikotyną, woli pochwała.

opublikowano: 2006-12-17 22:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Przyznam się bez bicia i w dodatku z wielką ochotą. Jestem nałogowym palaczem. Niemodne to i głupie, w końcu człowiek sam się truje. Napisy na paczkach znam na pamięć, dym stał się nieodłącznym towarzyszem niedoli. I co? I nic! Dobrze mi z tym.
REKLAMA

Papieros jest mi przyjacielem, popielniczka kochanką. Truję się codziennie z wielką pasją i ochotą. Za nic mam dobre rady ministra zdrowia i opieki społecznej. Chcę tworzyć z tytoniem związek wolny, twórczy i dozgonny. I nic Ci do tego, modny kolego wolny od dymka! Dopóki nie zmuszam Cię do wdychania świństwa razem ze mną, dopóki nie zapalę w Twoim towarzystwie bez Twojej zgody.

Jestem kowalem swojego losu, żyję w wolnym kraju, papierosy kupuję w kiosku, a nie za wschodnią granicą. Dlatego denerwuje mnie coraz bardziej dyskryminacja mniejszości palącej, przez postępową większość ludzi wolnych od tytoniu. Jeszcze trochę, a będę musiał zamykać się w piwnicy, by spokojnie sobie zakurzyć. Balkon powoli odpada, bo przecież mogę podtruć sąsiada z góry. Ale jak sąsiad z przeciwległej działki pali na wiosnę liście, spowijając dymem całe osiedle, to już wszystko jest w normie. Jak chcę sobie zapalić w pociągu - w przedziale dla palących! - to wszyscy patrzą na mnie jak na kryminalistę. Z kolei jak zwrócę komuś uwagę, że przeszkadza mi głośne gadanie dwóch pań w przedziale, to wychodzę na chama bez kultury i ogłady. Piwo z fajką, do tej pory dla mnie nierozdzielne, teraz mogą stać się kombinacją zakazaną – w knajpach też palić nie będzie można. To ja się pytam: dlaczego? Przecież to jest paranoja, pomroczność ciemna, jasna cholera! To na ten przykład jak mi się nie podoba, gdy ktoś w mojej obecności pije alkohol lub raczy się kawą, to też mam mu zrobić awanturę? Co komu przeszkadzają strefy dla palących i niepalących? I tak od jakiegoś czasu palacze upychani są w jakiś kątach, brudnych pomieszczeniach bez tynku i wentylacji. Co wam jeszcze potrzeba, ludzie wolni od nałogów, by nas upokorzyć? Co jeszcze chcecie nam zaserwować? Czy mamy zejść do podziemia i tam, z zapalniczką w ręku, toczyć walkę z tą jawną dyskryminacją?

Powtórzę jeszcze raz. Dopóki nikomu moim tytoniowym romansem nie przeszkadzam, dopóki palę w miejscu dla mnie dozwolonym (a o zachowanie takich miejsc wszędzie, gdzie to potrzebne, będę walczył do końca), to wara wam od mojego papierosa! Dlaczego żyjąc w XXI wieku godzimy się na powrót do średniowiecza? Dlaczego pozwalamy zniewalać się na każdym kroku w imię niewyraźnych idei, granych do taktu przez populistycznych moralizatorów? Czy rzeczywiście wolność jednostki kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka? Czy może tą granicę już dawno przesunięto nam pod czoło, a my wciąż patrzymy daleko przed siebie, nie zważając na to, że po kolana stoimy w fekaliach?

Tak naprawdę nałóg tytoniowy to tylko jeden z przykładów (może nie najważniejszy, ale na pewno najjaskrawszy) na to, że gubimy gdzieś własny rozum, pozwalając, by za nas myśleli inni. Naszym życiem sterują media, bzdurne mody oraz pięciominutowe autorytety. Oddaliśmy wolną wolę kapitalistycznym hochsztaplerom. Czas najwyższy wziąć sprawy w swoje własne ręce, bo pewnie o to Panu Bogu chodziło, gdy nam je stworzył, nieodłącznie wiążąc je z rozumem.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Antoni Wierzbowski
Autor nie nadesłał informacji na swój temat.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone