Albrecht Wacker - „Snajper na froncie wschodnim” – recenzja i ocena

opublikowano: 2010-08-09 22:34
wolna licencja
poleć artykuł:
- _Książka skierowana jest, moim zdaniem, przede wszystkim do czytelnika, który ma już pewne wyrobienie historyczne i zna zachowania żołnierzy walczących po obu stronach. Sadzę też, że badacze zajmujący się stroną społeczną II wojny światowej w książce Wackera znajdą dobry materiał do badań nad zachowaniami i życiem codziennym niemieckich żołnierzy podczas wojny_ - ponad rok temu o tej książce pisał na naszych łamach Dariusz Wierzchoś oceniając ją na 8,0. Dziś do publikacji Albrechta Wackera wraca Leszek Molendowski. - _To książka godna polecenia, każdemu kto interesuje się historią wojskowości i II wojną światową. To lektura dla każdego, kto szczyci się mocnymi nerwami_ - pisze nasz recenzent przyznając omawianej książce wysokie 9,5. Czy ma rację?
REKLAMA
Albrecht Wacker
Snajper na froncie wschodnim
cena:
90 zł
Wydawca:
Libron
Okładka:
miękka
Liczba stron:
265
ISBN:
978-83-7396-671-0

Jako słowem wstępnym do recenzji tejże pozycji posłużę się fragmentem ze wstępu do tej książki pióra Piotra Zaremby, który odnośnie losu snajpera pisze tak: „żołnierze od niepamiętnych czasów byli paleni żywcem, miażdżeni pod gruzami fortec, tratowani kopytami kawalerii, nadziewani na piki czy topieni w rzekach. Ale to była rzeczywistość wojny. […] Na tle rozmaitych bezeceństw, skutków działania artylerii, miażdżeni przez gąsienice wrogich czołgów czy też palenia przez miotacze ognia, śmierć od karabinowej kuli jawi się jako cicha, spokojna i litościwa. Dlaczego więc żołnierze z taka nienawiścią odnosili się do snajperów?”. Mocne? Myślę, że tak, ale cała książka jest taka. Publikacja Albrechta Wackera stara się zresztą odpowiedzieć na tak postawione pytanie i robi w to w jasny i klarowny sposób. Snajperzy byli tak bardzo nienawidzeni, ponieważ zadawali śmierć świadomie - pilot, czołgista, marynarz mogli działać za zasłoną bezdusznej maszyny. Zwykły żołnierz mógł działać po omacku, nawet ten, który obsługiwał ciężki karabin maszynowy - nigdy nie miał pewności, czy na pewno to on zabił tego a nie innego przeciwnika. Snajper takiego „komfortu” nie miał: świadomie naciskał spust.

Książka Albrechta Wackera pod tytułem „Snajper na froncie wschodnim” to spisane przez autora wspomnienia strzelca wyborowego Josefa Allerbergera, który walczył na froncie wschodnim w latach 1943 – 45 jako CKM-ista, potem snajper 3. Dywizji Górskiej. Książka został wydana w miękkiej okładce nakładem wydawnictwa LIBRON z Krakowa. Cieszy ogromna ilość świetnie dobranych zdjęć z kolekcji samego autora oraz bardzo dobrze wykonanych map. Ciekawe są również zamieszczone zeskanowane dokumenty wojskowe strzelca wyborowego. Omawiana pozycja została podzielona na szesnaście rozdziałów, nie licząc wstępu do wydania polskiego autorstwa, cytowanego już przez mnie, Piotra Zaremby.

REKLAMA

Nie oceniam tej książki tak wysoko tylko dlatego, że jest to ciekawa lektura wspomnień frontowego żołnierza (czy nawet snajpera) - a takich wspomnień nie jest wiele. Czyta się ją z zapartym tchem i trudno się od niej oderwać, choć osobiście niekiedy musiałem. Autor przedstawia losy żołnierza: historię szkolenia, szuby koszarowej oraz frontowej. Pisze także jak z CKM-isty (strzelca MG 42) stał się strzelcem wyborowym. Opisuje zawiłe annały szkolenia snajperskiego oraz charakterystykę broni strzeleckiej wykorzystywanej przez snajperów obu stron - zarysowując plusy i minusy oraz sposób wykorzystania każdego modelu karabinu. Co ciekawe, czytelnik dowie się, że zostać asem snajperskim nie było tak łatwo, ponieważ nie każdy trafny strzał był od razu zaliczany do ogólnej puli zwycięstw. Tak jak piloci, snajperzy – przynajmniej niemieccy - musieli mieć świadków, no i zwycięstwo nie mogło zostać odniesione w ferworze masowej walki.

Autor w sposób naprawdę obrazowy pokazuje najważniejsze zagadnienia służby snajpera na froncie oraz zalety i zagrożenia takiej służby. Do najciekawszych fragmentów wspomnień należą momenty opisu relacji niemieckich żołnierzy z sojusznikami. Niestety autor nie uniknął tu błędów. Opisując walki na Węgrzech na przełomie 1944 i 1945 roku pisze, że całe pułki, bataliony i dywizje węgierskie przechodziły na stronę sowietów, tak jak w Rumunii. To błąd. W Rumunii naprawdę większość armii była wierna rządowi, który przeszedł na stronę ZSRR i porzucił niemieckiego sojusznika, ale na Węgrzech było odwrotnie. Ogromna większość armii węgierskiej została wierna swemu sojusznikowi, tylko nieliczni żołnierze przeszli na stronę Armii Czerwonej (udało się sformować zaledwie pułk wykorzystywany głównie do celów propagandowych).

Najbardziej szokującymi częściami książki, przy których musiałem często przerwać lekturę, były fragmenty, w których autor - bez ogródek - wspomina jakim piekłem był front i sama wojna. Opisuje nie tylko akty gwałtu i rzezi na ludności cywilnej, ale także popełniane przez czerwonoarmiejców akty kanibalizmu i znęcanie się nad jeńcami.

To książka godna polecenia, każdemu kto interesuje się historią wojskowości i II wojną światową. To lektura dla każdego, kto szczyci się mocnymi nerwami.

Czytaj też:

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Leszek Molendowski
Doktorant, absolwent Instytutu Historii Uniwersytetu Gdańskiego. Poza historią wojskowości zajmuje się również historią Niemiec XIX i XX wieku oraz historią Pomorza Gdańskiego. W 2008 roku obronił pracę magisterską pt: „Dzieje Gimnazjum i Liceum Ojców Jezuitów w Gdyni”, teraz przygotowuje rozprawę doktorską na temat „Dzieje zakonów męskich na Pomorzu Gdańskim w XX wieku”.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone