Art Spiegelman — „Maus” – recenzja i ocena komiksu

opublikowano: 2006-11-14 22:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Nie zdarza się, by komiks przechodził do kanonu literatury. Jednak jeśli jakikolwiek album na to zasługuje, to jest to wydany w 1992 roku „Maus: Historia ocalałego”.
REKLAMA

_||Maus: Mój ojciec krwawi historią

Maus II: I tu się zaczęły moje kłopoty

Autor: Art Spiegelman

Tłumaczenie: Piotr Bikont

Wydawca polski: Post (2001 r.)

Wydawca oryginalny: Pantheon Books (1992 r.)

Liczba stron: 160 (I) i 140 (II)

Cena: 22 zł. (I) i 21 zł. (II)|

To spisana na niemal 300 stronicach historia wojennych przeżyć Władysława Spiegelmana, polskiego Żyda, który jako jeden z nielicznych przeżył tragedię Holokaustu. Art Spiegelman na spisanie i zilustrowanie wspomnień swojego ojca poświęcił 13 lat.

Pomimo wielkiego sukcesu komercyjnego (wysokie miejsca na liście bestsellerów „New York Timesa”) i artystycznego (Nagroda Pulitzera), musieliśmy czekać aż dziewięć lat na rodzimą edycję tego dzieła. W 2001 roku odważyło się na ten krok debiutujące na rynku wydawnictwo Post. Od razu komiks spotkał się z gorącymi protestami prawicowych organizacji, które oskarżyły autora o antypolskość.

Okładka II części komiksu % Skąd ten zarzut? Otóż w swoim komiksie Spiegelman przedstawił ludzi pod postacią zwierząt. Drapieżnikami są Niemcy, przedstawieni jako koty. Żydzi, czyli myszy, to ich ofiary. Polacy byli nazywani przez faszystów świniami i tak też przedstawił ich Spiegelman. Wzbudziło to w Polsce sporo kontrowersji. W toku dyskusji na temat tego zabiegu artystycznego zapomniano o tym, co w książce najważniejsze, czyli o jej treści.

Pętla się zaciska

Tuż przed wybuchem wojny Władek Spiegelman mieszka wraz ze swoją żoną Andzią i jej rodziną w Sosnowcu. Są młodzi, bardzo zamożni i przez najbliższe lata będą to ich wielkie atuty w walce o przetrwanie. O to by jak najdłużej ustrzec się przed Auschwitz, a następnie by przeżyć nawet w obozie śmierci.

Władek trudne chwile przeżywa już na początku wojny, gdy trafia do niemieckiej niewoli. Żydowscy jeńcy są głodzeni i zimą 1939 roku zamarzają w zwykłych namiotach. Na szczęście, przy pierwszej nadarzającej się okazji, Spiegelman wraca do rodziny do Sosnowca. Początkowo żyją jeszcze w przedwojennych luksusach. Potem jest coraz ciężej, ale kłopoty ujawniają nieprzeciętną zaradność Władka. Potrafi zapewnić swojej rodzinie pieniądze i załatwić świadectwa pracy, a co za tym idzie – przetrwanie.

REKLAMA

Sytuacja staje się dramatyczna, gdy coraz większe transporty Żydów odjeżdżają w nieznanym kierunku, a ci którzy pozostają, są stłoczeni w sosnowieckim gettcie. Nie mają żadnych wieści o bliskich, ale domyślają się, że padli oni ofiarą eksterminacji. Los ten spotyka kolejnych krewnych Andzi i Władka. Dlatego, oczekując na ostateczną likwidację getta, Żydzi przygotowują sobie zmyślne kryjówki. Aż do końca wojny dla bohaterów „Mausa” każdy dzień będzie walką o życie. Wygrywają tę walkę dzięki wielu niezwykłym zbiegom okoliczności, jak również licznym talentom Władka.

Jak malowany ptak

Ważny wpływ na losy Spiegelmanów mają napotykani Polacy. To w zdecydowanej większości ludzie wrogo nastawieni do Źydów. Jeśli im pomagają, to z chęci zysku. Polskie kobiety straszą Żydami swoje dzieci, Żyd nie może wsiąść do polskiego przedziału w tramwaju, bo natychmiast zostanie rozpoznany – lepiej już jechać wśród Niemców. W całym komiksie tylko jednego Polaka można uznać za postać jednoznacznie pozytywną – napotkanego w Auschwitz księdza.

I to właśnie na tym poziomie powinna przyjść refleksja nad antypolskością „Mausa”. Nie posądzałbym jednak Spiegelmana o wrogość do Polaków. To raczej efekt tego, w jaki sposób jego ojciec zapamiętał naszych rodaków. Ta relacja nie jest niczym wyjątkowym. Wystarczy wspomnieć „Malowanego ptaka” Jerzego Kosińskiego czy opisywanego tu przed miesiącem „Josela”. Żydzi zapamiętali Polaków jako nację nastawioną do nich niechętnie i jest to historyczny fakt, a nie objaw antypolskości.

Tymczasem, równocześnie z opisem tamtych dramatycznych dni, czytelnik ma okazję obserwować współczesne relacje między snującym swoje wspomnienia Władkiem i wypytującym o nie Artem. Są one nie mniej ważne niż wątek historyczny. Ta perspektywa ukazuje piętno, jakie Holokaust wywarł na ocalałym. Niegdyś osoba o ponadprzeciętnej bystrości i wielkiej woli przetrwania, a po latach antypatyczny, pełen śmieszności i dziwactw cień dawnego człowieka.

„Maus” odniósł olbrzymi sukces. Pokazał Holokaust z dbałością o fakty i bez uproszczeń. Z wielką siłą wbija się w świadomość czytelnika, nie pozwalając mu łatwo o sobie zapomnieć. Przy okazji udowadnia, że komiks jest równie dobrym nośnikiem dla poważnych treści, jak książka czy film.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Marcin Badora
Absolwent politologii na Uniwersytecie Śląskim.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone