„Atlas wojen pancernych” – red. Stephen Hart – recenzja i ocena

opublikowano: 2018-03-28 08:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Historia wojskowości, gdy zajmuje się działaniami zbrojnymi, nie może obejść się bez map. „Atlas wojen pancernych” jest przykładem coraz częściej publikowanych pozycji, w których obok map znajdują się też opisy i komentarze do przedstawionych na nich wydarzeń.
REKLAMA
Stephen Hart
„Atlas wojen pancernych Od 1916 roku Do chwili obecnej”
nasza ocena:
4/10
cena:
89,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Vesper
Rok wydania:
2017
Okładka:
miękka
Liczba stron:
224
ISBN:
978-83-7731-247-6

Atlas, zgodnie ze swoim tytułem, przedstawia najważniejsze działania zbrojne, w których brały udział czołgi, począwszy od ich pierwszego użycia w bitwie nad Sommą w 1916 roku, aż po zdobycie Bagdadu w 2003 roku oraz późniejsze działania stabilizacyjne w Iraku i Afganistanie. Największa część publikacji dotyczy – oczywiście – I i II wojny światowej. Znajdziemy w niej też strony poświęcone między innymi rozwojowi doktryny w okresie międzywojennym, wojnie domowej w Hiszpanii, wojnom izraelsko-arabskim oraz w Korei i Wietnamie. Obok 101 map i ponad 20 różnego rodzaju schematów, atlas zawiera też liczne, bardzo ciekawe zdjęcia.

Zagorzały miłośnik historii wojskowości ostatnich stu lat, z pewnością miał już okazję widzieć wiele z zawartych w atlasie map w innych publikacjach tłumaczonych z języka angielskiego. Ale samo ich zgromadzenie w jednym miejscu oraz wzbogacenie o schematy dotyczące między innymi taktyki walki czołgów stanowi o wartości omawianej pozycji. Jej przydatność dodatkowo zwiększyłyby opisy najważniejszych bitew i kampanii z udziałem broni pancernej, gdyby – począwszy od strony 65 – nie były one pełne błędów, o czym szerzej napiszę w dalszej części recenzji. Natomiast początkowe rozdziały, dotyczące I wojny światowej, a także w pewnym stopniu końcowe, opisujące wojny po 1945 roku, będą szczególnie interesujące dla czytelnika, który nie jest jeszcze hobbystą-ekspertem w dziedzinie historii czołgów. Jednakże myślę, że i „stary wyjadacz” znajdzie dla siebie coś nowego.

Niestety, obowiązkiem recenzenta jest zwrócenie uwagi na wady omawianej publikacji. W tym konkretnym przypadku należy zacząć od jej tytułu! W wersji angielskiej brzmiał on: Atlas of Tank Warfare from 1916 to the Present Day. Jego początek powinien zostać przetłumaczony jako Atlas walk pancernych a nie wojen – ponieważ w historii świata nie było jeszcze żadnej wojny pancernej, ani tym bardziej wielu. Tłumacz dał się prawdopodobnie zmylić analogii z np. trench warfare – wojną okopową, czy economic warfare – wojną ekonomiczną, gdzie jednak nadal słowo warfare, zgodnie z angielskim sensem, oznacza metodę prowadzenia walki. Dodajmy zresztą, że zawarte w atlasie mapy przedstawiają jedynie elementy licznych wojen (głównie bitwy, rzadziej kampanie), w których znaczącą rolę odegrały czołgi, pomijając szerszy obraz opisywanych wydarzeń. Kwestia tłumaczenia tytułu to jednakże dopiero wierzchołek góry lodowej moich zarzutów wobec omawianej pozycji.

REKLAMA

Jestem niestety zmuszony zalecać ostrożność przy jej lekturze i bardzo krytyczne podejście do informacji zawartych w tekście. Na jej kartach bardzo widoczne jest skupienie autora na brytyjskim punkcie widzenia – i o ile opis działań brytyjskiej broni pancernej wydaje się pozbawiony znaczących błędów, to im dalej „na wschód” tym więcej potknięć. Wydaje się, że autor jest specjalistą od historii brytyjskiej broni pancernej, mającym jednak w przypadku dziejów armii niemieckiej i rosyjskiej/radzieckiej wiedzę pochodzącą tylko z ogólnych opracowań. Powoduje to, że o ile uogólnieniom, niezbędnym w publikacji tego rodzaju, dotyczącym mocarstw zachodnich nie można nic zarzucić, to już uproszczenia dotyczące broni pancernej innych państw prowadzą do błędów.

Część błędów czy niedociągnięć (niestety nie wszystkich), można zrzucić na karb nadmiernych uproszczeń. I tak np. na mapie na stronie 23 zupełne pominięcie walk na południowym odcinku frontu wschodniego przed grudniem 1914 roku. Należy też zwrócić uwagę, że jest ona znacznie bardziej schematyczna i uproszczona niż jej odpowiedniki dla frontu zachodniego. Inny przykład można znaleźć na stronie 39. Opisując projektowany przez Niemców pod koniec I wojny światowej czołg K-Wagen, jakoby zbliżony do brytyjskiego Mark IV, autor zupełnie pomija najważniejszą informację, czyli planowaną wagę tej konstrukcji, wynoszącą aż 150 ton, co w rzeczywistości przekreślało zupełnie jej użyteczność.

Błędy zdarzają się też na samych mapach, gdzie umknęły tłumaczowi niekiedy takie terminy jak np. crown prince – oznaczający na stronie 21 dowódcę niemieckiej 5. Armii, czyli następcę tronu Prus i Niemiec, czy między innymi na stronach 31 i 47, gdzie błędnie przetłumaczono nazwy korpusów, które zamiast „odwodowymi” powinny być „rezerwowymi” (co ciekawe na pierwszej z tych map pruski następca tronu nazwany jest już po niemiecku Kronprinz Wilhelm). Na niektórych innych mapach pozostały też nieprzetłumaczone terminy lub błędne oznaczenia związków operacyjnych czy taktycznych. Ponadto na stronie 48 pomylono miejsca położenia miast umieszczając Brukselę w miejscu Dinant, Gandawę – Brukseli, Ypres – Gandawy.

REKLAMA

Inną wadą jest stosunkowo częsty brak rozwinięcia czy wyjaśnienia nazw niektórych jednostek oznaczonych na mapach, które choć zrozumiałe dla angielskiego czytelnika, nie będą takimi dla Polaka (przykładowo na stronie 102: RTR, DLI), czy – co gorsza – brak przetłumaczenia skrótu „elts.” oznaczającego po prostu „część” (jak na stronie 103, gdzie też, pod Laon, francuską prawdopodobnie 8. Brygadę błędnie oznaczono jako 8. Dywizję Pancerną, podczas gdy taki związek taktyczny nie istniał).

W atlasie pojawiają się też drobne literówki, którym nie warto jednak poświęcać bliższej uwagi. Warto jednak wskazać parę braków w tłumaczeniu, które utrudniają zrozumienie tekstu. Między innymi w jednym miejscu tekst urywa się – w ramce na stronie 19 po słowach „żołnierzy innych stopniowo” wyraźnie brakuje ciągu dalszego. Na tym samym schemacie błędnie są też oznaczone wielkości jednostek, batalion oznaczony jest jako pułk, kompania jako batalion. Razi to tym bardziej, że właściwe oznaczenia, powszechnie stosowane na całym świecie, podane są w tabelce na stronie 220. Na stronie 42, brak słowa „Do” na początku zdania „18 lipca udało im się wbić duży klin…”, wypacza nie tylko jego znaczenie, ale powoduje wręcz, że stoi ono w sprzeczności z resztą rozdziału.

Niestety, w treści atlasu pojawiają się też poważniejsze błędy. Polegają one zarówno na podaniu zupełnie nieprawdziwych informacji, jak i powtarzaniu utartych opinii, których błędność wykazano już stosunkowo dawno. Poniżej przytoczę jedynie najważniejsze pomyłki odnalezione niemal wyłącznie na stronach 68–102. Wcześniejsze rozdziały, dotyczące I wojny światowej, moim zdaniem nie zawierały błędów tego „kalibru”.

REKLAMA

Na stronie 68 pojawia się wywód, nie mający zupełnie pokrycia w rzeczywistości, jakoby to „utworzenie dużych sił wyposażonych w samochody pancerne pozwoliło niemieckim wojskowym zdobywać doświadczenie w prowadzeniu operacji pancernych…”. Tymczasem w latach dwudziestych armii niemieckiej zezwolono na posiadanie 105 takich pojazdów, a w rzeczywistości dysponowała ona jedynie 45-50 bardzo niedoskonałymi wozami, rozproszonymi w siedmiu batalionach samochodowych. Równie błędne jest stwierdzenie (strona 71) jakoby doświadczenia z wojny domowej w Hiszpanii (1936–1939) wykazały skuteczność niemieckich czołgów Panzerkampfwagen I, uzbrojonych tylko w karabiny maszynowe, w walce sowieckimi czołgami wyposażonymi w działa.

W rzeczywistości było zupełnie odwrotnie. Te doświadczenia nie mogły też doprowadzić do skonstruowania czołgów Panzerkampfwagen II, uzbrojonych w działka 20 mm, ponieważ ich projektowanie rozpoczęto już w 1934 roku! W przypadku pierwszego, ogólnego opisu dokonań Armii Czerwonej na polu mechanizacji wkradł się też co najmniej jeden błąd – na stronie 81 błędnie zatytułowano drugą ramkę, która przedstawia organizację sowieckiej armii pancernej z 1943 roku, a nie korpusu.

Najliczniejsze są jednak błędy w części dotyczącej rozwoju niemieckiej doktryny użycia broni pancernej w okresie międzywojennym oraz jej działań podczas II wojny światowej. Rozdział poświęcony pierwszemu z tych tematów (strony 82–85) aż roi się od przeinaczeń, co niestety zmusza do wskazania jedynie najpoważniejszych. Stephen Hart niestety powiela liczne utarte błędne opinie dotyczące na przykład rzekomego opracowania przed wojną założeń teoretycznych doktryny blitzkriegu. Autor atlasu bezkrytycznie wierzy też pamiętnikom Guderiana w kwestiach takich jak np. negatywny stosunek generała Otto von Stülpnagela do rozwoju czołgów. Wyliczając czołgi wykorzystywane przez Niemców w tajnym ośrodku szkoleniowym w ZSRS pomija najważniejsze – czyli niemieckie konstrukcje, dodając za to francuskie, co do których nie ma nawet najmniejszego śladu, by zostały tam wykorzystane.

REKLAMA

Ostatnie zdanie na stronie 82 jest natomiast prawdziwym „potworkiem”. Przytoczę je w całości: „Pod koniec lat 30. XX wieku pierwsze czołgi wyprodukowane w Niemczech zostały zorganizowane w siedem batalionów, eufemistycznie nazwanych transportowymi”. Otóż owe bataliony istniały od początku lat dwudziestych i rzeczywiście zajmowały się zadaniami transportowymi, przy okazji szkoląc też, przy użyciu atrap, kadry dla przyszłych oddziałów zmotoryzowanych, zmechanizowanych i przeciwpancernych. Pierwsze czołgi wyprodukowano w Niemczech oczywiście już pod koniec lat dwudziestych, a nie trzydziestych, lecz zostały one wysłane w komplecie do ośrodka szkoleniowego w ZSRS. Jedynie w roku 1934 na krótki czas, poprzedzający utworzenie doświadczalnej dywizji pancernej, pewne czołgi Panzerkampfwagen I mogły trafić z fabryk na chwilę do batalionów samochodowych. Na stronie 84 natomiast podana jest zupełnie fałszywa informacja o tym jakoby w 1938 r. niemieckie dywizje miały mieć w swoim składzie trzybatalionowe pułki czołgów (pierwsze takie pułki pojawiły się, i to na krótko, dopiero w 1941 roku).

Nie lepiej wygląda opis kampanii polskiej 1939 r. Oszczędzę wyliczania błędów dotyczących armii II Rzeczpospolitej, które polski czytelnik być może sam wychwyci. Zamiast tego skupię się znów na armii niemieckiej. Na stronie 94 błędnie podano (zresztą w sprzeczności z informacją podaną dwie strony dalej), że jedna dywizja pancerna Wehrmachtu, będąca w trakcie organizacji, nie wzięła udziału w kampanii. Tymczasem 10. Dywizja Pancerna, bo o niej tu mowa, walczyła w 1939 r. i między innymi przełamała polską obronę pod Wizną.

W kolejnym akapicie pojawia się kuriozalne i zupełnie błędne stwierdzenie, że „Chociaż oficjalnie klasyfikowano te 15 dywizji jako zmechanizowane, były one nadal w różnym stopniu uzależnione od transportu konnego”! Na stronie 96 natomiast podano skład XIX Korpusu Armijnego (zmotoryzowanego) Guderiana, błędnie nazwanego Pancernym, z 1940 roku, a nie z kampanii polskiej (nawiasem mówiąc niezgodnie z prawdą powiększając pułk piechoty „Grossdeutschland” do rozmiarów brygady).

REKLAMA

W opisie kampanii francuskiej 1940 r. z kolei autorstwo planu niemieckiego uderzenia przypisano Guderianowi (strony 98-99), który w rzeczywistości jedynie poparł projekt opracowany przez Ericha von Mansteina. Jest to o tyle dziwne, że nie spotkałem się z takim stwierdzeniem w żadnej, nawet najgorszej, pracy na ten temat. Jest też wiele drobniejszych błędów jak np. na stronie 102, podanie, że w składzie niemieckiej Grupy Armii „A” było 10 dywizji pancernych, a nie jak w rzeczywistości 9. Niestety, pojawiają się również takie jak np. przypisanie niemieckiej 7. Dywizji Pancernej dotarcia jako pierwszej do wybrzeża Kanału La Manche pod Abbeville, podczas gdy dokonała tego 2. Dywizja Pancerna.

Zamiast kontynuować długą litanię podobnych bezdyskusyjnych błędów merytorycznych (a powyższe stanowią wybór najważniejszych z zaledwie 35 stron!), mogę jedynie zapewnić czytelnika, że w dalszej części nie jest lepiej. Z pewnością umknęły mi też jakieś błędy na skutek zmęczenia i, nie ma co ukrywać, wzburzenia tak absurdalnymi pomysłami autora jak informacja (zawarta na stronie 145), że niemieckim wojskami kapitulującymi 12 maja 1943 r. w dzisiejszej Tunezji dowodził Wilhelm von Thoma. W rzeczywistości oficer ten od pół roku był w brytyjskiej niewoli i jest to informacja dostępna nawet na polskiej Wikipedii! Wpadki tego rodzaju wskazują niestety na bardzo słabą wiedzę autora w danym obszarze i zupełny brak staranności przy pisaniu omawianej tu publikacji.

Wydaje się, że bardzo dobry pomysł wydania atlasu przedstawiającego w zwięzłej formie historię broni pancernej został zniszczony niedbałością autora. Autor bardzo dobrze wykonał część dotyczącą I wojny światowej, by później niestarannie dokonać kompilacji jakichś popularnych, nienajlepszych opracowań – co gorsza nie panując nad wykorzystywanym materiałem, czego dowodem mogą podawane niekiedy na przestrzeni paru stron sprzeczne informacje. Ta dalsza cześć obejmująca około dwóch trzecich objętości publikacji zasługuje co najwyżej na ocenę mierną z małym plusem za w miarę przyzwoite ostatnie rozdziały.

Pewna ilość błędów w tłumaczeniu, przekręconych zdań czy opuszczonych słów w polskim wydaniu, choć uciążliwa i wprawiająca nieraz czytelnika w osłupienie, stanowi dla omawianej pozycji już znacznie mniejszy problem. Książki nie można więc polecić osobom pragnącym poszerzyć swoją wiedzę na temat działań zbrojnych z udziałem broni pancernej.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Krzysztof Fudalej
Doktorant Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Absolwent Szkoły Nauk Ścisłych przy Instytutach PAN (licencjat z komputerowego modelowania zjawisk; kierunek studiów: matematyka, fizyka, chemia), Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego (magister fizyki) oraz Uniwersytetu Warszawskiego (magister historii). Obecnie pracuje w Wojskowym Biurze Badań Historycznych Wojskowego Centrum Edukacji Obywatelskiej. Główne zainteresowania badawcze to historia wojskowości i gospodarcza 1914–1945, a w szczególności doktryny wojskowe w Polsce i w Niemczech 1921–1939 oraz bombardowania strategiczne III Rzeszy.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone