Dlaczego dominikanie pojawili się w Polsce?

opublikowano: 2013-08-12 08:28
wolna licencja
poleć artykuł:
W 1220 roku w Rzymie, doszło do spotkania biskupa krakowskiego Iwo Odrowąża, ze św. Dominikiem Guzmanem. Uwagę twórcy Zakonu Kaznodziejskiego przykuło dwóch duchownych, którzy towarzyszyli polskiemu hierarsze. Byli to św. Jacek Odrowąż i bł. Czesław. Niebawem młodzieńcy zostali uczniami Dominika, aby po kilku latach przenieść idee dominikańską nad Wisłę, a później także na Ruś i nad Wełtawę.
REKLAMA
Św. Dominik Guzman

Na przełomie XII i XIII wieku wygasać zaczął konflikt pomiędzy papiestwem i cesarstwem o dominację nad światem chrześcijańskim. Choć wydawało się, że Kościół wyszedł z tego sporu zwycięsko, to problemy wewnątrz jego struktury nie pozwalały na poczucie pełnego tryumfu. W Europie co pewien czas rodziły się nowe grupy heretyckie, które zwracały uwagę na nadmierne zeświecczenie Kościoła i szukały form religijności, które miały być odpowiedzią na mniej lub bardziej słuszne zarzuty wobec duchowieństwa katolickiego. Choć papiestwo starało się zwalczać te wspólnoty z pełną bezwzględnością, nie oznaczało to, że nie dostrzega problemów przez nie podnoszonych, zwłaszcza, że w życiu Kościoła pojawiły się postacie, które nie kwestionując autorytetu papieża, często zgadzały się z krytycznymi diagnozami. Wśród nich zwłaszcza dwie wprowadziły działalność Kościoła rzymskiego na zupełnie nowe tory.

Duch reform

W roku 1208, wstrząśnięty słowami Ewangelii nawołującymi do ubogiego życia, swoją misję rozpoczął św. Franciszek z Asyżu. Kilka lat wcześniej, po podróży po ogarniętym rewoltą katarską terenie południowej Francji, w głowie hiszpańskiego prezbitera Dominika Guzmana, narodziła się idea stworzenia wspólnoty zakonnej, której głównym działaniem miałoby być głoszenie Słowa Bożego i jego zgłębianie. O ile pierwszy z wymienionych świętych zwracał uwagę na nadmierne bogactwo Kościoła, które czynić miało z niego strukturę głęboko świecką i oddalać od celów dla których został powołany, o tyle drugi dostrzegał słabość intelektualną duchowieństwa. Uważał to zresztą za główną przyczynę atrakcyjności grup heretyckich, które zazwyczaj doskonale znały Pismo i łatwo porywały tłumy efektownym kaznodziejstwem. Tych dwóch miało wkrótce zrewolucjonizować Kościół dając mu dwie wspólnoty – franciszkańską i dominikańską – które do dziś dnia kształtują świadomość religijną wielu milionów katolików. Dante Alighieri pisał po latach:

Dwóch wojowników, co czynem i słowySkupili znowu lud zbłąkany z drogi.

Franciszek z Dominikiem spotkali się podobno raz, w 1215 roku w czasie Soboru Laterańskiego IV. Legenda mówi, że wymienić się mieli prezentami. Dominik otrzymać miał od Franciszka sznur od habitu, Franciszek zaś od Dominika różaniec. Mityczna przyjaźń pomiędzy zakonnikami podkreślana jest we współczesnej tradycji głoszenia przez franciszkanów kazań w kościołach dominikańskich w dniu św. Dominika, ojców Zakonu Kaznodziejskiego w kościołach franciszkańskich we wspomnienie św. Franciszka. W momencie spotkania Franciszek miał już swoją wspólnotę zakonną, której reguła zatwierdzona została w 1209 roku. Dominik czekał zaś na decyzję Rzymu, który choć jego działalność wspierał, to wobec oporów ze strony biskupów diecezjalnych wstrzymywał decyzję o powołaniu nowego zakonu.

REKLAMA

Świeży powiew znad Wisły

Św. Dominik w czasie modlitwy

Być może świadkami tego spotkania byli także polscy biskupi, którzy przybyli na wspomniany sobór. Z Polski na spotkanie wzgórzu laterańskim wyruszyła szeroka delegacja na czele z arcybiskupem gnieźnieńskim Henrykiem Kietliczem i biskupem krakowskim mistrzem Wincentym zwanym Kadłubkiem. Kadłubkowi towarzyszył kanclerz księcia Leszka Białego, Iwo Odrowąż. Rodzimy episkopat reprezentowały więc postacie nietuzinkowe, wpisujące się w reformatorski model jaki Kościołowi narzucał papież Innocenty III. Szczególnie silne związki łączyły biskupa Rzymu z prymasem Polski. Nikt nie krył poparcia jakie papież udzielał Kietliczowi w sporach z książętami piastowskimi i w walce o niezależność Kościoła. Arcybiskup odwdzięczał się papieżowi konsekwentnym wprowadzaniem radykalnych jak na tamte czasy reform – wprowadzeniem celibatu dla niższego i wyższego duchowieństwa, niezależnym od władzy świeckiej wyborem biskupów przez kapituły, czy wyjęciem duchownych spod władzy świeckiej. Za czasów Kietlicza episkopat uzurpował sobie również prawo do bycia swoistym spoiwem łączącym polskie ziemie trawione rozbiciem dzielnicowym. W związku z tym rosła rola władzy duchownej, co także wpisywało się w nurt reprezentowany przez Innocentego III. Linia Kietlicza wiązała się z procesem zbliżania się polskiego episkopatu do Stolicy Apostolskiej, czego konsekwencją były nie tylko reformy wewnątrzkościelne, ale przede wszystkim poparcie dla polityki prowadzonej przez Rzym.

Polecamy e-book Marcina Sałańskiego „Wyprawy krzyżowe. Zderzenie dwóch światów”:

Marcin Sałański
„Wyprawy krzyżowe. Zderzenie dwóch światów”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
76
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-5-3

Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!

Prawdopodobnie z inicjatywy Kietlicza, biskupem krakowskim został mistrz Wincenty zwany Kadłubkiem. Wielki polski duchowny i historyk, wyróżniał się na tle ówczesnej polskiej elity wykształceniem i ogładą. Zamiłowanie do pióra, łączył z pasją przekazywania wiedzy i rozpowszechnianiem zachodnich wzorców kulturowych, tak bardzo widocznych w jego twórczości i historiografii. Z pewnością za jego pośrednictwem dochodziły do Polski wiadomości o przemianach w myśleniu o Kościele i jego misji, a zwłaszcza o coraz silniejszej modzie na życie zakonne uchodzące za źródło odrodzenia duchowego. Sam Wincenty pod koniec życia przeniósł się zresztą do klasztoru cysterskiego w Jędrzejowie, uciekając od świata pełnego intryg i fałszu. Tymi fascynacjami mistrz Wincenty zarażał swoich uczniów i współpracowników. Wśród nich znalazł się także Iwo Odrowąż, kanclerz Leszka Białego, który choć nie nosił tytułu magistra, nie ustępował zapewne Wincentemu szeroką wiedzą i kulturą umysłową. Jego skuteczność działalność dyplomatyczna, prowadzona zarówno w imieniu księcia krakowskiego, jak i polskiego Kościoła, świadczyć może o głębokich wpływach Iwa w zachodnioeuropejskich kręgach kościelnych i politycznych. Znajomości te mógł zdobyć jeszcze w czasie podróży edukacyjnej, w czasie której odwiedził Rzym, Vicenzę i Paryż, uchodzące w tym okresie nie tylko za stolice nauki, ale także główne ośrodki nowoczesnej myśli religijnej. Historycy piszą o Iwie, jako o osobie znanej ze stanowczości. Podejmował decyzje konkretne i bez zbędnej zwłoki. Różniło go to niewątpliwie od delikatnego i raczej refleksyjnego charakteru mistrza Wincentego.

REKLAMA

Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy polska delegacja miała szansę spotkać się osobiście ze św. Dominikiem i Franciszkiem. Z pewnością była ku temu szansa. Pośrednikiem w takim spotkaniu mógł być kard. Hugolin z Segni (późniejszy papież Grzegorz IX), bliski znajomy Iwa Odrowąża, a także przyjaciel i protektor zarówno Franciszka jak i Dominika. Być może to on przedstawił Polakom tych dwóch „rewolucjonistów”, którzy trzęśli posadami Kościoła.

Jeśli jednak Polacy nie spotkali w Rzymie osobiście św. Dominika i św. Franciszka, to na pewno musieli słyszeć o ich działalności. Duch reform był już silny, a problem walki z herezjami i naprawy Kościoła należały do głównych zadań spotkania biskupów. Siłą rzeczy nurty myślowe reprezentowane przez Guzmana i „Biedaczynę z Asyżu” pojawiały się w dyskusjach soborowych, zwłaszcza, że pokaźna część obrad dotyczyła powstawania nowych zakonów, w tym projektu św. Dominika. Być może już wtedy pomysł ten zaciekawił Iwo Odrowąża, o czym świadczyć będą mogły przyszłe wydarzenia.

Marzenie Iwa Odrowąża

W rok po zakończeniu Soboru zmarł papież Innocenty III. Jego następcą został kard. Camerario, który przyjął imię Honoriusz. Zmiana na tronie piotrowym nie zakłóciła jednak starań Dominika o zatwierdzenie Zakonu Kaznodziejskiego. Pewnym problemem był uchwalony na Soborze zakaz tworzenia nowych reguł zakonnych. Św. Dominik postanowił więc stworzyć nową rodzinę zakonną wokół istniejącej już Reguły św. Augustyna. 22 grudnia 1216 roku papież Honoriusz III zatwierdził zakon dominikański, a dwa lata później, w specjalnej bulli rozesłanej do biskupów świata, zachęcał do jego wspierania.

Pieczęć Iwo Odrowąża

Papieskie błogosławieństwo dla wspólnoty św. Dominika nie było jednak niezbędne, aby jej idee spodobały się nad Wisłą. Już w 1216 o powstaniu zakonu dowiedział się zapewne Iwo Odrowąż, który wraz z polską delegacją, udał się do Rzymu, aby złożyć akt posłuszeństwa i wierności nowemu następcy św. Piotra. Prosto z Rzymu Iwo wyruszył do Francji, po drodze widząc jak dominikańska rodzina rozwija się i kwitnie. Być może wtedy narodziła się w jego głowie myśl, aby braci kaznodziei sprowadzić na polskie ziemie. Fascynacja intelektualnym rytem nowego zakonu, który ponad wszystko stawiał głoszenie Ewangelii, była u Iwa aż nadto wyraźna. Nie można się temu dziwić. Charyzmat dominikański musiał być szalenie bliski atmosferze panującej w środowisku duchowieństwa krakowskiego, kierowanemu przez mistrza Wincentego.

REKLAMA

Czas Kadłubka na biskupim tronie jednak mijał. Zmęczony pełnieniem powierzonej mu godności, w 1217 roku złożył rezygnację i udał się do cysterskiego klasztoru w Jędrzejowie gdzie zmarł w 1223. Naturalnym następcą Wincentego stał się Iwo Odrowąż. Dla kanclerza Leszka Białego objęcie administracji diecezją krakowską było nie tylko wyróżnieniem, ale także dawało szerokie możliwości realizacji wizji Kościoła, jaka narodziła się w jego głowie w czasie rozlicznych podróży. Jej sednem było wprowadzanie do polskiej rzeczywistości zachodnich idei i pomysłów reformatorskich. Sprowadzenie Zakonu Kaznodziejskiego było jednym z elementów, które zdaniem Iwa przybliżał lokalną wspólnotę do zachodniego ideału.

Na kolejny wyjazd do Rzymu nowy biskup krakowski nie musiał długo czekać. W marcu 1219 roku zmarł arcybiskup gnieźnieński Henryk Kietlicz. Iwo stał się bardzo poważnym kandydatem do objęcia godności prymasowskiej. Jego kandydatura cieszyła się szczególnym poparciem Stolicy Apostolskiej. Duchowny znany w Rzymie ze swojego szerokiego wykształcenia, zaznajomiony z rzymskimi elitami i gorąco wspierający obóz reformatorski wydawał się być idealny do objęcia sterów w polskim Kościele. Inaczej patrzył na to Iwo, dla którego archidiecezja gnieźnieńska była obca zarówno pod kątem duszpasterskim jak i politycznym. Dużo pewniej czuł się w środowisku krakowskim, gdzie cieszył się niekłamanym autorytetem. W Gnieźnie spodziewał się problemów z porozumieniem z konfliktowym Władysławem Laskonogim i braku przychylności wielkopolskiego możnowładztwa. Nie były to obawy nieuzasadnione. Dlatego też Odrowąż nie zwlekał. Postanowił wyjechać do Rzymu, aby tam osobiście błagać papieża o pozostawienie go w Krakowie.

POLECAMY

Jesteśmy darmowym portalem, którego utrzymanie dużo kosztuje. Jako medium niezależne pozyskujemy środki na nasze utrzymanie od reklamodawców lub Czytelników. Nie prosimy o wiele - gdyby każda czytająca nas Osoba podarowała nam 10 zł, to starczyłoby to nam na rok bardzo wytężonej działalności i nowych inicjatyw. Okazuje się jednak, że do tej pory wsparło nas zaledwie 0,0002% naszych Czytelników. Dowiedz się, jak możesz nam pomóc!

Cud i powołanie

Nad Tybrem Iwo Odrowąż pojawił się najpewniej na początku roku 1220. Pierwsze kroki skierował do wspomnianego już kard. Hugolina. Obok sprawy potencjalnego objęcia arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, wyjawił przyjacielowi jeszcze jedno pragnienie: chęć sprowadzenia do Krakowa Zakonu Kaznodziejskiego. W tym samym czasie w Rzymie przebywał św. Dominik. Była to doskonała okazja, aby poprosić go o rozszerzenie misji na tereny Europy Środkowo-Wschodniej.

REKLAMA

Do spotkania doszło w Środę Popielcową, podczas przejmowania przez zgromadzenie żeńskie zakonu dominikanów klasztoru wraz z kościołem św. Sykstusa. Iwo udał się na to spotkanie wraz z dwoma towarzyszącymi mu młodzieńcami – Jackiem i Czesławem. Pierwszy był kanonikiem kapituły krakowskiej, drugi kanonikiem i kustoszem kolegiaty sandomierskiej. Obydwoje związani byli z biskupem krakowskim więzami rodzinnymi, pochodząc ze znanego na Śląsku rodu Odrowążów. Być może dzięki poparciu Iwa, zdobyli doskonałe wykształcenie studiując we Włoszech i Francji. Niebawem mieli być przez swego krewniaka postawieni przed zupełnie nowym wyzwaniem.

Św. Jacek Odrowąż

Jak mówi legenda w czasie uroczystej Mszy w kościele św. Sykstusa odprawianej przez św. Dominika – której świadkami była delegacja na czele z Iwem – Guzman dokonać miał niezwykłego cudu – wskrzeszenia nastoletniego chłopca, który zmarł w wyniku upadku z konia. Jak pisze lektor Stanisław – twórca żywota św. Jacka – czyn ten tak zachwycić miał towarzyszy Iwa Odrowąża, że natychmiast zapragnęli przystąpić do braci kaznodziejów. Choć cudownego powołania nie można wykluczyć, to równie bliska może być nieco bardziej przyziemna interpretacja. Prawdopodobnie biskup krakowski zabrał ze sobą Jacka i Czesława, aby włączyć ich do grona uczniów św. Dominika, a następnie za ich pośrednictwem sprowadzić dominikanów na polskie ziemie. Zgadzało się to zresztą z wizją samego Guzmana, który na tereny misyjne wysłał ludzi dobrze znających lokalne obyczaje i język. Domniemywać można, że założyciel zakonu osobiście poprosił Iwa o duchownych, których mógłby przygotować do roli wędrownych kaznodziejów. Jacek i Czesław nadawali się do tego doskonale. Świetnie wykształceni, związani z bogatym rodem możnowładczym i mający kontakty w Małopolsce i na Śląsku idealnie mogli wywiązać się z misji krzewienia idei dominikańskiej w krajach słowiańskich. Marzenia biskupa krakowskiego współgrały zresztą z pragnieniami św. Dominika. Nie ukrywał on, że rozszerzenie misji dominikańskiej na tereny graniczące z pogańskimi Prusami, Litwą, czy prawosławną Rusią, było dopełnieniem celów dla jakich powstawał zakon i znacznym poszerzeniem jego działalności. Dla Polaków była to szansa przeszczepienia nad Wisłę jednej z najbardziej nowatorskich inicjatyw w Kościele, a tym samym podkreślenie swojego poparcia dla reform laterańskich i przemian po okresie walki o „Dominium Mundi”. Nie można też wykluczyć, że chęć sprowadzenia dominikanów wynikała także z chęci podkreślenia związków z Rzymem i miała charakter nie tylko religijny, ale polityczny.

REKLAMA

Czesław i Jacek prawdopodobnie zostali obłóczeni jeszcze w 1220, albo na początku 1221 roku. Najpewniej odbyli studia na półrocznym nowicjacie, a następnie udali się do klasztoru św. Mikołaja w Bolonii, gdzie pogłębiali swoją wiedzę i uczyli się dominikańskiego życia. Nie przebywali tam jednak długo. Już pod koniec 1221 roku, albo na początku 1222, Czesław wraz z Jackiem ruszyli do Polski, aby tam rozpocząć swoją misję. Nad Wisłę powrócił tylko Jacek. Czesław zatrzymał się w Pradze, gdzie z poparciem miejscowego biskupa Andrzeja zaczął tworzyć wspólnotę braci kaznodziejów.

1 listopada 1222 roku Jacek, wraz ze skromnym orszakiem, dotarł do bram Krakowa. Jak zostanie zanotowane w Katalogu biskupów krakowskich:

Przyjął ich tenże Iwo, z wielkim szacunkiem i radością i pomieścił we własnej kurii biskupiej, poczem dał im i ich zakonowi kościół drewniany św. Trójcy.

Tak rozpoczęła się historia Zakonu Kaznodziejskiego na polskich ziemiach. Niebawem „psy pańskie” zawędrują znad Wisły na Pomorze, Ruś, Litwę, a także do Czech i na Węgry. Pod koniec XIII wieku na ziemiach polskich ufundowane zostaną aż 33 klasztory dominikańskie. Iwo Odrowąż, po śmierci w 1229 roku, pochowany zostanie w kościele św. Trójcy i przez długi czas czczony przez mieszkańców Krakowa jako błogosławiony (pomimo braku formalnej beatyfikacji). Błogosławionym zostanie Czesław Odrowąż, a jego kult rozwijać się będzie głównie na terenie Śląska i Czech. Do grona świętych włączony zaś zostanie Jacek. 400 lat po jego śmierci Bernini umieści jego kamienną figurę na kolumnadzie okalającej Plac św. Piotra w Rzymie. Św. Jacek włączony zostanie tym samym do grona 140 największych świętych Kościoła.

POLECAMY

Zapisz się za darmo do naszego cotygodniowego newslettera!

Wybrana bibliografia:

  • Marian Kanior OSB, Jacek. Święty dominikanin, Oficyna Artystyczna Astraia, Kraków 2007;
  • Jerzy Kłoczowski, Polska Prowincja Dominikańska w średniowieczu i Rzeczpospolitej Obojga (Wielu) Narodów. Studia nad historią dominikanów w Polsce, t. V, W drodze, Poznań 2008;
  • Tenże, Św. Jacek, [w:] Hagiografia polska, red. R. Gustaw, Poznań 1971, s. 432-448;
  • Tenże, Bł. Czesław, [w:] Hagiografia polska, red. R. Gustaw, Poznań 1971, s. 282-287;
  • Jacek Woroniecki OP, Św. Jacek Odrowąż i sprowadzenie Zakonu Kaznodziejskiego do Polski, Wydawnictwo Esprit, Kraków-Katowice 2007;
  • Marie-Henri Vicaire OP, Dominik i jego bracia kaznodzieje, W drodze, Poznań 1985;
  • Zofia Kozłowska, Założenie klasztoru OO. Dominikanów w Krakowie, „Rocznik krakowski”, t. XX, Kraków 1926;
  • Święty Jacek Odrowąż. Studia i źródła, red. Maciej Zdanek, Wydawnictwo Esprit, Kraków 2007.
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Sebastian Adamkiewicz
Publicysta portalu „Histmag.org”, doktor nauk humanistycznych, asystent w dziale historycznym Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, współpracownik Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Nauk Humanistycznych. Zajmuje się badaniem dziejów staropolskiego parlamentaryzmu oraz kultury i życia elit politycznych w XVI wieku. Interesuje się również zagadnieniami związanymi z dydaktyką historii, miejscem „przeszłości” w życiu społecznym, kulturze i polityce oraz dziejami propagandy. Miłośnik literatury faktu, podróży i dobrego dominikańskiego kaznodziejstwa. Współpracuje - lub współpracował - z portalem onet.pl, czasdzieci.pl, novinka.pl, miesięcznikiem "Uważam Rze Historia".

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone