„Dwie twarze. Życie prywatne morderców z Auschwitz” - wywiad z autorką

opublikowano: 2020-06-23 06:45
wolna licencja
poleć artykuł:
„Każda książka o Auschwitz pozostawia w mojej duszy cień i sprawia, że nie śpię po nocach” - mówi Nina Majewska-Brown, której nowy tytuł „Dwie twarze. Życie prywatne morderców z Auschwitz” trafił właśnie na półki księgarni. Rozmawiamy o codzienności w obozie i wokół niego, żonach i dzieciach esesmanów oraz emocjonalnej stronie badań nad źródłami.
REKLAMA
Nina Majewska-Brown, autorka książki Dwie twarze. Życie prywatne morderców z Auschwitz .

Mateusz Balcerkiewicz: Dwie twarze. Życie prywatne morderców z Auschwitz to nie pierwsza Pani książka, której fabuła dotyczy zagadnień związanych z obozem koncentracyjnym. Co sprawiło, że wróciła Pani do tej tematyki?

Nina Majewska-Brown: Gdy zbierałam materiały do Tajemnicy z Auschwitz, po raz pierwszy zetknęłam się ze świadkami tamtych czasów, materiałami w IPN-ie i archiwum Muzeum Auschwitz-Birkenau. Przekopując się przez niezliczoną ilość dokumentów, z przerażaniem zrozumiałam, że za każdym wytatuowanym na ramieniu obozowym numerem kryje się niezwykle bolesna i dramatyczna historia więźnia, którą należałoby opowiedzieć ku przestrodze. Dziś z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że to miejsce mnie opętało. W dodatku pojawia się coraz więcej osób, które dzielą się ze mną historiami swoich rodzin, i mam świadomość, że powinnam ocalić te okruszki historii. Dać świadectwo.

M.B.: W Dwóch twarzach mocno zarysowany jest wątek codziennego życia niemieckiej rodziny z czasów II wojny światowej. Tego typu zagadnienia wymagają nieoczywistych, nieraz ciężko dostępnych, a z drugiej strony niezwykle ciekawych źródeł. Z jakich materiałów Pani korzystała?

N.M.-B.: Zazwyczaj gdy mówimy o obozach, patrzymy na nie z najbardziej bolesnej perspektywy – więźniów. Przez pryzmat ich cierpienia, gehenny i śmierci. Rzadko zastanawiamy się nad tym, jak żyli ich oprawcy i jak to możliwe, że człowiek może być kochającym i czułym ojcem i mężem, a jednocześnie bezwzględnym mordercą. Pretekstem do napisania książki stało się zdjęcie różanego ogrodu komendanta obozu Rudolfa Hössa, z bawiącymi się radośnie w sadzawce dziećmi, przylegał on bezpośrednio do budynku krematorium. To był najbardziej szokujący kontrast, który dzielił „płotem” dwa światy: w jednym rządziło odczłowieczenie, brak nadziei i śmierć, w drugim wiedziono luksusowe, wystawne życie. Jak zwykle sięgnęłam do archiwów, relacji świadków, rozmawiałam też z ludźmi, których ojcowie czy dziadkowie byli esesmanami. Sporo dokumentów udało mi się wylicytować na różnych aukcjach i mogą je Państwo znaleźć w książce. Ta warstwa dokumentalna i prawda historyczna są dla mnie niezwykle ważne. I choć opowiadam historię lżejszym piórem w konwencji powieści, są one osadzone w mentalności, realiach tamtych czasów, osnute na prawdziwych wydarzeniach. Wyszłam z założenia, że taka forma może przemówić do większej liczby osób, bo przecież nie każdy sięgnie po wielkie opracowania historyczne, a nie wszystkie dokumenty są powszechnie dostępne.

Załoga KL Auschwitz-Birkenau podczas wyjazdu integracyjnego, fot. ze zbiorów autorki.

M.B.: Żony esesmanów z Auschwitz tworzyły specyficzną grupę społeczną. Czy można mówić o pewnym podobieństwie ich zachowań w związku z więźniami i obozem? A może postawy tych kobiet wobec pracy ich mężów były różne?

N.M.-B.: Oczywiście, jak to bywa w każdej społeczności, zachowania mogły się różnić, ale miały wspólny mianownik, którym było korzystanie z szeroko pojętych dobrodziejstw, jakie oferował obóz. Od warzyw i owoców z obozowych plantacji, przez biżuterię, złoto, odzież, meble, słowem - wszystko to, co dało się stamtąd wynieść. Do tego stopnia, że tym kobietom nie przeszkadzało noszenie pięknej jedwabnej bielizny po Żydówkach. Marzyły o wspólnych wyjazdach do pobliskiej willi nad Sołą, czyli do ośrodka wypoczynkowego, w którym imprezowano, romansowano i znakomicie się bawiono, polując, obserwując ptaki i łowiąc ryby.

Każda miała rodzić dzieci i być posłuszna mężowi, a te, które na zbyt dużo sobie pozwalały, mogły zostać skarcone przez jego przełożonych. Żony esesmanów przyjaźniły się i spotykały na ploteczkach, uświadamiały się wzajemnie, czym jest obóz i jak się na nim dorobić. Wszystkie wiodły wygodne życie, a część z nich zarzekała się, jak żona komendanta, że to ich najlepsze lata i że jeszcze tu wrócą.

REKLAMA

M.B.: A co z dziećmi esesmanów, które, tak jak ich matki, żyły w cieniu obozu? Dziecięce lata spędzone w pobliżu Auschwitz wpłynęły na ich przyszłość?

N.M.-B.: Na część dzieci z pewnością, zwłaszcza tych, którym rodzice pozwalali na wyżywanie się na więźniach, strzelanie do nich i znęcanie się nad nimi. Nieliczne były zabierane przez ojców do obozu. Część, zwłaszcza młodszych, nie zdawała sobie sprawy, w jakim miejscu się znalazły. Dla wielu był to idylliczny czas, gdy podsuwano im zabawki wykonywane przez więźniów, miały swoją szkołę, plac zabaw i niewiele domowych obowiązków, bo przecież mieli je wyręczać więźniowie i dziewczęta z okolicy zmuszane do pracy w esesmańskich domach. Myślę, że po wojnie znakomita większość wyparła z pamięci to, że mieszkała tuż na granicy piekła. Należy tu nadmienić, że wnuk Rudolfa Hössa do dziś nie może się pogodzić z ze skalą zła, jakie wyrządził jego dziadek i wspiera ofiary. Większość dzieci po wojnie, za sprawą chociażby wyniesionego z obozu przez rodzinę majątku, wiodła spokojne i dostatnie życie, a niektóre, jak córki komendanta, brylowały na parkietach.

Tygodnik „Merkuryusz Polski Ordynaryiny” z 7 maja 1939 roku, fot. ze zbiorów autorki.

M.B.: Jak wyglądało codzienne życie więźniarek w Auschwitz? Czy los tych, które trafiały jako służące do domów esesmanów, można uznać za odrobinę lepszy?

N.M.-B.: Więźniarki w obozie żyły w poczuciu całkowitego odczłowieczenia, w wiecznym napięciu, strachu i głodzie, zmuszane do katorżniczej pracy, w przekonaniu, że każda godzina może być ich ostatnią.

Z pewnością los takich kobiet był rzeczywiście odrobinę lepszy, o czym świadczą relacje tych wybranych do służby u Niemców. Usiłowały przyjaciółkom z obozu załatwić pracę w domach, w których same pracowały. Co nie znaczy, że ta posada gwarantowała bezpieczeństwo. W esesmańskich domach pracowały trzy typy ludzi: dziewczęta z okolicy – od czternastego roku życia obowiązywał je nakaz pracy – głównie zajmowały się dziećmi, gotowały i sprzątały. Więźniowie dwóch, a w zasadzie trzech kategorii: świadkowie Jehowy, nazywani biblijnymi gąsienicami – najbardziej pożądana grupa pracownic, które mogły poruszać się swobodnie i nocowały w wyznaczonym budynku poza obozem (z uwagi na wyznawaną religię miano do nich największe zaufanie i mogły się czuć stosunkowo bezpiecznie); więźniarki pracujące w domach pod okiem strażników SS i więźniowie przeznaczeni do ciężkich prac, m.in. ogrodowych, którzy byli najpilniej strzeżeni.

Tym, co najbardziej mnie poruszyło, były przeplatające się relacje więźniów opowiadających o sobie nawzajem, z których część, jak się później okazało, została zamordowana.

M.B.: Czy ma już Pani plany co do kolejnej książki? A może prace nad nią trwają?

N.M.-B.: Każda książka o Auschwitz pozostawia w mojej duszy cień i sprawia, że nie śpię po nocach. Odreagowuję, spotykając się z psychologiem, bo dokumenty, zdjęcia i filmy, do których docieram, są tak brutalne, że nie sposób zapomnieć tych obrazów. Potem przychodzi czas na lżejsze klimaty i pisanie o współczesnych kobietach. Właśnie kończę pracę nad Świętym spokojem, opowieścią o naszej codzienności, problemach i marzeniach, ale też o przewrotności życia.

Nie ukrywam jednak, że zbieram już materiały do następnej książki o obozie, bazującej na niezwykłych, poruszających wspomnieniach świadka tamtych czasów. Poznaję także kolejne osoby, które proszą o spisanie ich wspomnień. Myślę, że się nad nimi pochylę, póki ma jeszcze kto je opowiadać. Z miesiąca na miesiąc jest przecież coraz mniej świadków tamtego piekła.

Chcesz poznać nieznane oblicze oprawców z Auschwitz oraz losy ich żon i dzieci? Zamów książkę „Dwie twarze. Życie prywatne morderców z Auschwitz”!

Nina Majewska-Brown
„Dwie twarze. Życie prywatne morderców z Auschwitz”
cena:
39,90 zł
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2020
Okładka:
miękka
Liczba stron:
352
Premiera:
03.06.2020
Format:
135x215 mm
ISBN:
978-83-1115-900-6
EAN:
9788311159006
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Mateusz Balcerkiewicz
Redaktor naczelny portalu Histmag.org, kustosz Archiwum Akt Nowych w Warszawie, absolwent historii na Uniwersytecie Warszawskim. Redaktor naukowy i współtwórca portalu 1920.gov.pl. Hobbystycznie członek grupy rekonstrukcyjnej Towarzystwo Historyczne "Rok 1920" oraz gitarzysta.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone