Filip Springer – „Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL-u” – recenzja i ocena

opublikowano: 2012-11-05 16:40
wolna licencja
poleć artykuł:
Architektura PRL – szara i brzydka - czy może być fascynująca? Czy może budzić podziw i wywoływać emocje? Okazuje się, że tak, a Filip Springer przedstawił ją w bardzo przystępny i zachęcający do sięgnięcia po książkę sposób.
REKLAMA
Filip Springer
Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL-u
cena:
74 zł
Wydawca:
Karakter
Okładka:
twarda
Liczba stron:
272
ISBN:
978-83-62376-12-4

Filip Springer to reportażysta i fotograf, jego prace wystawiane były m.in. w Poznaniu, Warszawie, Łodzi, Gdyni i Lublinie. Publikował w „Polityce”, „Rzeczpospolitej”, „Przekroju” czy „Newsweeku”. Jego debiutem literackim był reportaż „Miedzianka. Historia znikania”.

Książka Springera nie jest ani albumem o architekturze, ani pracą naukową. Jest zbiorem arcyciekawych reportaży o powstawaniu najbardziej rozpoznawalnych budynków czy założeń architektonicznych doby polskiego socrealizmu. Autor ukazuje „perły” architektury – perły w cudzysłowie, gdyż wiele z tych budynków było lub jest krytykowanych za swój wygląd lub charakter, niepasujący do XXI wieku. Takim przykładem może być choćby nieistniejący już budynek dworca w Katowicach, nazywany „Brutalem”, będący unikatem ze względu na specyficzną kielichową budowę. Jak pisał Leon Krier, luksemburski architekt cytowany przez Springera:

Budynki modernistyczne napotykają podstawową przeszkodę egzystencjalną: czas potrzebny na to, aby ludzie przyzwyczaili się do nich, z reguły przekracza długość ich funkcjonowania.

Niestety słowa te sprawdziły się w wielu przypadkach w polskiej rzeczywistości.

Pierwsze skojarzenie, jakie nasuwa się na myśl o architekturze socrealizmu w Polsce, to monumentalność i nieraz przesadzona patetyczność – z dzisiejszego punktu widzenia architektura ta może wywoływać delikatny uśmiech. W publikacji ukazane są współczesne losy „peerelowskich koszmarków”, walka o ich zachowanie i kontrowersje, jakie wywołują. Reportaże w barwny sposób przedstawiają też cały kontekst powstawania projektów i atmosferę, jaka panowała w znanych biurach projektowych. Springer przedstawia tu nie tylko autorów projektów architektonicznych, ale też ukazuje nam zarys psychologiczny niektórych postaci, ich filozofie, motywy działań, inspiracje. Ukazuje także świat polskich architektów, liczne powiązania, znajomości, animozje, działania i rezygnacje z projektów. W swoich reportażach Springer chciał także unaocznić, przed jakim trudnym zadaniem stanęli polscy architekci tuż po wojnie – gdy w miastach piętrzyły się ruiny, a jedynym „słusznym” stylem był socrealizm.

REKLAMA

Autor zafundował czytelnikom podróż po Warszawie, Katowicach, Poznaniu. Pokazał, jak można patrzeć na architekturę tamtych czasów – bo architekci, o których pisze, mieli szerokie horyzonty, niektórzy z nich projektowali też dla innych krajów, jednak realia Polski Ludowej nie pozwalały na rozwinięcie skrzydeł. Stąd tytuł książki – „źle urodzone” – w większości budynki, które powstały w pracowniach architektów, choć nowoczesne jak na tamte czasy, były niedoceniane przez późniejsze pokolenia, po prostu urodzone w złej epoce. Autor nie krytykuje polskiej powojennej moderny, nie oskarża o uległość socjalizmowi, nie ocenia.

Książka jest wydana bardzo estetycznie: twarda oprawa, format poręczny, choć nietypowy, grafika, można powiedzieć, wręcz smakowita (cytrusowe żywe kolory). Język publikacji jest bardzo lekki, mimo iż zagadnienia z dziedziny architektury mogą należeć do nie najłatwiejszych. Chciałoby się powiedzieć, że książka jest wręcz perfekcyjna – łączy zgrabność treści ze świetnymi fotografiami, nie męczy czytelnika zbyt dużą ilością szczegółów. Brakuje w niej jednak jednej rzeczy – lepiej skomponowanego spisu treści, dzięki któremu czytelnik mógłby odnaleźć interesujące go miasto (obecnie spis zawiera tylko tytuły rozdziałów, bez zaznaczenia, do czego się one odnoszą). Zaporowa może okazać się także cena – 74 zł.

Wyjątkową zaletą pracy są natomiast fotografie. Odzwierciedlają one skutki zapomnienia i odrzucenia powojennej modernistycznej architektury. Nie ma tu upiększeń – pokazane są fasady odrapane z farby, szare bloki, puste podwórka. Są także nowoczesne, jak na owe czasy, projekty, jak choćby obserwatorium na Śnieżce, przywodzące na myśl statek kosmiczny. Zdjęcie na okładce przedstawia ten właśnie motyw. Ma zachęcać swoją niezwykłością do tego, by sięgnąć po książkę i zacząć spacer po powojennej Polsce. Można powiedzieć, że jest to swoisty przewodnik dla bardziej wymagających, chcących poznać mniej znane miejsca (lub te znane, ale odkrywane na nowo).

Zobacz też:

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Alicja Młyńska
Magister historii oraz absolwentka studiów kulturoznawczych I stopnia. Interesuje się historią lokalną, lotnictwem, sztuką sepulkralną i symboliką nagrobną.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone