Grzyby z Napoleona

opublikowano: 2007-01-19 19:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Napoleon fascynował i fascynuje nie tylko historyków, stał się legendą za życia. Francja jest oczywiście miejscem, gdzie te fascynacje są wyjątkowo silne i widoczne. Artysta zaś patrzy na świat swoimi oczami i czasem okazuje się, że wielcy ludzie nie muszą być obecni na równie wielkich formatach.
REKLAMA

Paul Marmottan (1856–1932), kolekcjoner dzieł sztuki zafascynowany czasami konsulatu i pierwszego imperium, twórca biblioteki nazwanej jego imieniem na pewno nie spodziewałby się, że można mieć wizję Bonapartego i jego życia taką jak Gilles Bachelet.

Ale po kolei, wypada zacząć od samej Biblioteki Marmottan. Stworzona na początku XX wieku, usytuowana na obrzeżach Paryża w Boulogne-Billancourt, jest miejscem szczególnym. Przechowywane są tam dzieła z ulubionego okresu Paula Marmottana, zbierane przez niego w całej Europie — nie tylko książki, ale również obrazy. Nawet jej wystrój i architektura nawiązują do czasów napoleońskich. Jest miejscem, gdzie odbywają się konferencje naukowe, ekspozycje czasowe i koncerty. Obecny dyrektor biblioteki zaprosił Gilles`a Bacheleta do stworzenia wystawy na podstawie jego albumu Champignon Bonaparte (dosłownie Grzyb Bonaparte), który ukazał się w roku 2005.

Kim jest autor wystawy? Bachelet to rysownik i ilustrator od 25 lat pracujący dla prasy i publikujący albumy z rysunkami dla dzieci. Prowadzi również zajęcia z ilustracji w szkole sztuk pięknych w Cambrai. Zapytany o to, jak narodziła się idea przedstawienia Napoleona jako grzyba, odpowiada, że lubi rysować grzyby ze względu na ich kształty, bogactwo kolorów i form. A nakrycie głowy Bonapartego przypomina mu właśnie kapelusz grzyba. Żeby lepiej zrozumieć ekspozycję, w audytorium biblioteki obejrzeć można krótki film zrealizowany na potrzeby biblioteki: „Gilles Bachelet. Portret grzybiarza” prezentujący sylwetkę rysownika, ideę wystawy i proces jej powstawania.

Grzybi życiorys

Wystawa, podobnie jak album, jest swoistą kroniką życia Bonapartego — począwszy od czasów szkolnych, poprzez zwycięskie bitwy, aż do zesłania na Wyspę Świętej Heleny. Widzimy tam na przykład Bonapartego (grzyba oczywiście, a konkretnie borowika) kłócącego się z dziećmi w szkolnej ławce, a na końcu odprowadzanego przez dwóch wysokich oficerów (rodzaj muchomorów) na statek wiozący go na zesłanie.

Ale Bachelet nie tylko opowiada. Także polemizuje z innymi dziełami, a właściwie ich autorami, przedstawiając swoją wizję wydarzeń, jaką podyktowała mu wyobraźnia i historia.

Mały Napoleon jest oprowadzany przez matkę po muzeum. Zachwycony wskazuje ręką na obraz przedstawiający kotłowaninę słoni i grzybów w złotych zbrojach u podnóża gór. Jakże przypomina on dzieło François Louisa Josepha Watteau pod tytułem „Przegrana Porosa z Aleksandrem”. Aleksandrem, którego Napoleon uważał za swojego duchowego ojca.

Nie mogło oczywiście zabraknąć bitwy pod Piramidami. Louis Lejeune przedstawia na pierwszym planie przede wszystkim równo ustawione oddziały żołnierzy, które w dalszej perspektywie zlewają się w jedną masę lub rozpierzchają na boki. W wersji Bacheleta na obrazie widoczny jest oczywiście Napoleon oglądający całą tę scenę przez lunetę, a obok niego stoi, jak gdyby nigdy nic, stolik z imbryczkiem. Nieopodal jakaś dziewczyna opiekuje się rannymi żołnierzami, rozlewając im wino, a ekipa archeologów dokonuje odkryć, jak możemy się domyślać, z czasów starożytnego Egiptu. Pokaleczony oficer czyta list miłosny, inny jest niesiony na noszach, a przyrodnik opisuje skorpiona. Nie mogło oczywiście zabraknąć nadwornego malarza Bonapartego — Jacques’a Louisa Davida uwieczniającego dla potomnych całą batalię, choć należy przypuszczać, że go tam nie było. A poza tym, jak to w czasie bitwy, jeden wielki chaos.

REKLAMA
„Le Sacre”

Dzieło „Le Sacre” Davida jest bardzo wiernie odwzorowane. Z tą różnicą oczywiście, że odziani w piękne stroje świadkowie koronacji żony Napoleona, Józefiny nie są ludźmi, lecz grzybami. Bachelet stara się dodać scenie więcej dynamizmu niż ma ona w wykonaniu jego wielkiego poprzednika, które uważa zresztą za niezwykle teatralne. Można nawet zauważyć, kto plotkuje, kto jest zachwycony, bo być może oczekuje splendorów władzy, a kto zafrasowany jak papież, który najpierw podpisał konkordat z Napoleonem, a potem nałożył na niego ekskomunikę.

Kolejny znany obraz — „Apoteoza wojny” Vassilya Veretchaguine’a, przedstawiający piramidę z ludzkich czaszek, również był inspiracją dla Gilles`a Bacheleta. Trochę ironicznie, a trochę na poważnie narysował piramidę ze szczątków uzbrojenia, ekwipunku i samych grzybów, na którą cień rzuca postać w charakterystycznym kapeluszu na głowie… Postać, która niesie zniszczenie.

„Apoteoza wojny”

W pracowni artysty

Jest jednak na wystawie coś, czego nie znajdziemy w albumie. Mam na myśli fresk stworzony specjalnie na potrzeby tej ekspozycji, znajdujący się na jednej ze ścian i otoczony przez reprodukcje obrazów, do których nawiązuje. Bachelet zaskoczony dużą, jak na jego rysunki o niewielkim formacie, przestrzenią ofiarowaną przez muzeum, postanowił opowiedzieć historię, która mogła być w pewnych momentach prawdziwa, chociaż nie do końca. Napoleon przychodzi do Davida zobaczyć, jak postępują prace nad „Le Sacre”. David w swoim atelier, nieco zmieszany, pokazuje mu fragment swojego dzieła.

„W atelier Davida”

Tym razem to nie Bonaparte, ale sam malarz jest tematem fresku zainspirowanego mało znanym dziełem „W atelier Davida” Jeana-Henriego Clessa oraz wielkimi obrazami Davida, któremu Bachelet składa w ten sposób hołd. Zrobił on rzecz niesamowitą, inteligentną, a przede wszystkim okraszoną humorem: wkomponował w swój obraz malunki nadwornego artysty Napoleona. Jest tam więc i „Madame Recamier”, i „Śmierć Marata”, a także „Porwanie Sabinek” oraz „Napoleon przekraczający Alpy”. Niektóre dopiero w trakcie tworzenia, inne dawno namalowane stoją na półkach. Są i takie, po których pozostały tylko rekwizyty, jak miecze do „Przysięgi Horacjuszy”, z pewnością szkicowane przed przystąpieniem do właściwej pracy. Autor zamieścił na fresku zarys postaci Napoleona koronującego samego siebie. Co ciekawe, Napoleon na skończonym obrazie pozostał w formie szkicu, a sam cesarz najprawdopodobniej nigdy go nie widział. Oglądając fresk, można poczuć się naprawdę jak w atelier sławnego artysty. Zdumiewająca jest liczba uczniów i ogrom pracy, jaką wykonują, bawią Napoleon i Madame Recamier, znudzona pozowaniem i zła na malarza, że poświęca swój czas nie jej, lecz nielubianemu przez nią cesarzowi. Zastanawiają znane obrazy Davida, cały jego warsztat i proces powstawania dzieła, ze wszystkimi przymiarkami, próbnymi szkicami i rekwizytami.

Czy dla wielkich ludzi zarezerwowane są tylko wielkie formaty? Czy do historii można się uśmiechnąć, zapominając na chwilę, że magistra vitae est ? Czy można na nią spojrzeć z przymrużeniem oka, potraktować jak panią, która zabierze nas w świat nieco fantastyczny — trochę dla dorosłych, a trochę dla dzieci? Ten, kto uśmiechnie się do Napoleona-borowika, będzie wiedział, że tak. Sam fakt umieszczenia tak nietypowej wystawy w miejscu stworzonym po to, by podtrzymywać legendę Napoleona pokazuje, że historię można przedstawiać na różne sposoby. Im ciekawsza jest forma prezentacji, tym dotrze do większej liczby osób…

Wystawę można oglądać w Bibliotece Marmottan, w Boulogne-Billancourt pod Paryżem, od 15 listopada 2006 r. do 17 lutego 2007 r.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Magdalena Heruday-Kiełczewska
Doktor nauk humanistycznych, absolwentka Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i Paris IV – La Sorbonne, stypendystka rządu francuskiego (Bourse de la cotutelle de these), archiwistka, tłumaczka, poetka. Zajmuje się historią Francji, stosunkami polsko-francuskimi, historią emigracji, oral history oraz dziejami uniwersytetu poznańskiego. Współpracuje z Instytutem Pamięci Narodowej. W wolnych chwilach podróżuje, chodzi po muzeach i odtwarza dawne przepisy kulinarne.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone