Henryk Nicpoń - „Polowanie na Generała. Piłsudski kontra Rozwadowski” - recenzja i ocena

opublikowano: 2018-03-12 09:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Dwie silne osobowości – Józef Piłsudskiego i Tadeusz Rozwadowski. Jak opisać ich relacje, oczyścić je z niedomówień i mitów?
REKLAMA
Henryk Nicpoń
„Polowanie na Generała. Piłsudski kontra Rozwadowski”
nasza ocena:
2/10
cena:
39,90 zł
Wydawca:
Fabuła Fraza
Rok wydania:
2017
Okładka:
Twarda
Liczba stron:
432
Format:
165 x 235 mm
ISBN:
978-83-654-1107-5

Przeczytaj też recenzję tej książki autorstwa Marka Chrzanowskiego

W ostatnich latach pojawiło się na rynku księgarskim sporo publikacji, dotyczących dziejów Polski, które wyszły spod piór dziennikarzy i publicystów. Prym w tej materii wiedzie Piotr Zychowicz, którego twórczość wywołuje mniej lub bardziej poważne dyskusje. Za publicystykę historyczną zabrał się także red. Rafał Ziemkiewicz. W ostatnim czasie do grona wyżej wymienionych autorów dołączył inny dziennikarz – Henryk Nicpoń ze swoją książką pt. „Polowanie na generała. Piłsudski kontra Rozwadowski”.

Z pewnością można pochwalić techniczną stronę książki, o co zadbało wydawnictwo Fabuła Fraza. Solidna, twarda oprawa i dobra robota korektorska, dzięki której książkę czyta się niezwykle szybko są jednak – na dobrą sprawę – jedynymi pozytywami. Niemal wszystko inne zasługuje na surową krytykę.

We wstępie autor zastrzegł, że jego książka „nie pretenduje do bycia podręcznikiem historii”. Taka deklaracja jest ważna, ale w żaden sposób nie powinna zwalniać od trzymania przyzwoitego poziomu. Niestety, lustrując bibliografię „Polowania na generała”, można dość szybko odnieść wrażenie, że była ona dobierana pod tezę. Wszystkie niewygodne źródła i opracowania Nicpoń odrzucił, dzięki czemu mógł obronić swoje teorie, tak skrupulatnie budowane przezeń na kartach książki.

Doskonałym przykładem takiego działania był sposób przedstawienia wieloletniego sporu o autorstwo planu bitwy warszawskiej. Autor sięgnął po źródło ważne, jakim były wydane przez Mariana Kukiela „Dokumenty do historii planu bitwy warszawskiej”. Jednak one w żadnym wypadku nie rozstrzygały tej problematycznej kwestii. Aby rozwiązać ów historyczny węzeł gordyjski należałoby sięgnąć po kilka innych źródeł oraz opracowań, w tym np. do książki Grzegorza Nowika pt. „Zanim złamano «Enigmę»...”. W niej Nicpoń znalazłby zupełnie inny obraz wydarzeń z sierpnia 1920 r., niż te jakie opisał w swojej książce. Nowik w swoim ogromnym, świetnie napisanym dziele przytoczył jeden z meldunków przesłanych przez Tadeusza Rozwadowskiego do Józefa Piłsudskiego, w trakcie trwania warszawskiej batalii. Ten pierwszy przyznaje w nim, że: Cała akcja rozwija się korzystnie […] co do czasu mamy korzystne warunki, tak jak je Pan Komendant przewidział.

REKLAMA

Zresztą, dokumentów, na które powołuje się autor jest niewiele. Nicpoń prawdopodobnie nie dotarł do żadnego archiwum i nie przeprowadził żadnej kwerendy, choć w jednym z fragmentów książki napisał: Coraz więcej archiwalnych materiałów potwierdza, że Wielka Brytania oraz, najprawdopodobniej, Niemcy sfinansowały zamach [stanu w 1926 r. - P.Sz.]. Zastanawiam się, o jakich dokumentach pisze autor książki, skoro nie wymienił ich w bibliografii. Zamykając ten wątek pragnę jeszcze nadmienić, że w bibliografii omawianej książki próżno szukać opracowań wybitnych historyków, zajmujących się dziejami II RP: Arkadiusza Adamczyka, Janusza Ciska, Krzysztofa Kloca, Marka Kornata, Piotra Staweckiego, Włodzimierza Sulei czy Mariusza Wołosa.

Nie najlepiej wygląda także merytoryczna strona „Polowania na generała...”. Przede wszystkim od pierwszych stron widać ogromne sympatie Nicponia do wszystkiego co antysanacyjne i ogromną antypatię do Piłsudskiego oraz jego najbliższych współpracowników. Autor w niemal każdym fragmencie książki za wszelką cenę stara się gloryfikować Rozwadowskiego oraz blisko współpracującego z nim w polskim Sztabie Generalnym gen. Włodzimierza Zagórskiego. O Piłsudskim natomiast Nicpoń pisze, iż był „ambicjonerem z rozbudowanym do granic nieprzyzwoitości ego”. Edwarda Rydza-Śmigłego ocenił następująco: „nie było specjalnie tajemnicą, że Śmigły, dla osiągnięcia wyznaczonych celów i zrealizowania własnych ambicji gotów jest złamać każdą przysięgę”. Co więcej, autor w kilku fragmentach dość wyraźnie sugerował, że Piłsudski działał na rzecz państwa niemieckiego.

Cała narracja ma bronić tezy, że Piłsudski, a za nim Sanacja, wręcz nienawidzili Rozwadowskiego i od pewnego momentu chcieli go zniszczyć. Z tego też powodu autor naruszył podstawową zasadę warsztatu historycznego: sine ira et studio. Kolejne błędy dość łatwo można odnaleźć w treści książki. Brakuje w niej bowiem wielu znanych i udowodnionych faktów. Aby omówić wszystkie, potrzebna byłaby – jak sądzę – książka polemiczna. Niemniej wymienię kilka z nich.

REKLAMA

Według autora jednym z inspiratorów powstania Rządu Ludowego Republiki Polskiej był Piłsudski. Jest to oczywista, udowodniona naukowo nieprawda. Piłsudski był przeciwnikiem tego rządu, czemu dał wyraz już po swoim powrocie z Magdeburga, w słynnym stwierdzeniu: Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić. Autor przytacza ten cytat na s. 66. Jednak jego interpretacja jest wręcz kuriozalna. Wedle Nicponia, który powtarza rzekome opinie Zagórskiego, Piłsudski wykrzyknął wspomniane powyżej słowa w momencie, gdy dowiedział, że przedstawiciele Rządu Ludowego nie zdołali aresztować Rozwadowskiego. Marszałek, który miał rzekomo zlecić jego zatrzymanie, miał w taki sposób wyrażać oburzenie. Z tego powodu zbeształ Rydza-Śmigłego. Co więcej, autor zastanawia się czy przyczyny takiego stanu rzeczy nie należałoby szukać w zawiści marszałka, który obawiał się, że chwała za wywalczenie wolności dla Polski może przypaść komuś innemu niż takim patriotom jak oni [Rydz-Śmigły i Piłsudski - P.Sz.] ?

Inną ciekawą informację, dotyczącą Rządu Ludowego autor podał na stronie 41. Napisał tam, że Wincenty Witos nie wszedł do tego gabinetu, bowiem obawiał się niemieckiej inspiracji przy powstawaniu kolejnego już rządu polskiego, tym razem jednak rozbijającego i antagonizującego obozy patriotyczne walczące o niepodległość. Witos nie zasilił szeregów ekipy Daszyńskiego, ponieważ uważał, że brakowało w nim polityków z różnych ugrupowań politycznych, a tym nie wszystkie warstwy społeczne nie były w nim reprezentowane.

Na stronach 58-59 Nicpoń przedstawił rzekome słowa Zagórskiego (moje wątpliwości biorą się z faktu, że fragment ten nie jest oznaczony cudzysłowem) o gwarancji, jaką Piłsudski miał złożyć niemieckim przedstawicielom podczas swojego internowania w 1918 r. Dotyczyła ona nienaruszalności granic zaborcy po jego klęsce w I wojnie światowej. W rzeczywistości próba zmuszenia Piłsudskiego do jakichkolwiek deklaracji w stosunku do Niemiec zakończyła się niepowodzeniem. Pisali o tym nieraz biografowie marszałka.

REKLAMA

Na stronie 63. Nicpoń napisał: Niedawny więzień Magdeburga [Piłsudski - P.Sz.] nie przyjął zaproszenia do powozu konnego komendanta warszawskiego okręgu POW, Adama Koca. Wybrał przejazd książęcym samochodem do warszawskiej rezydencji Lubomirskich przy ulicy Frascati. Z powyższego opisu bije rzekoma małostkowość marszałka. Wolał wybrać luksusowe auto niż zwykłą, konną bryczkę. Nicpoń zapomniał jednak dodać, lub po prostu tego nie wiedział, że Koc pojechał do Lubomirskich wspólnie z Piłsudskim... Można zresztą dodać, że w tym fragmencie jest jeszcze jeden błąd. 10 listopada 1918 r. Koc był już Komendantem Komendy Naczelnej nr 1 w Warszawie, a nie jak napisał autor: komendantem warszawskiego okręgu POW.

W opracowaniu znajduje się cała masa podobnych błędów i nietrafionych interpretacji. Pomijam już sposób, w jaki autor rozprawia o przyczynach zamachu majowego, o powodach dymisji Rozwadowskiego z funkcji Szefa Sztabu Generalnego i szeregu innych kwestii. Przedstawione powyżej przypadki są tylko pewną namiastką tego, co może spotkać czytelnika, który sięgnie po Polowanie na generała....

W mojej ocenie autor książki nie ma odpowiednich kompetencji, aby opisać niezwykle trudny i złożony temat, jakim były relacje dwóch silnych osobowości – Piłsudskiego i Rozwadowskiego. Żeby to zrobić należało sięgnąć po całą masę dokumentów przechowywanych w różnych archiwach, po ogromne ilości diariuszy, dzienników, relacji, wspomnień a także po cały stos literatury. Dopiero po przeanalizowaniu tego materiału można by wyciągać wnioski, budować tezy, snuć hipotezy i teorie. Nicpoń wybrał inną drogę. Czy jednak skorzystają na tym czytelnicy jego książki? Szczerzę w to wątpię.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł Sztama
Doktorant UMCS w Lublinie, pracownik Biura Badań Historycznych IPN w Warszawie. Interesuje się historią organów bezpieczeństwa krajów Bloku Wschodniego i historią wojskową. Autor biografii gen. Augusta Emila Fieldorfa "Nila". Miłośnik biegania, gór, Gruzji, literatury, piłki nożnej oraz podróży.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone