Józef Hermanowicz MIC – „Przeżyłem sowieckie łagry. Wspomnienia” – recenzja i ocena

opublikowano: 2012-12-07 10:54
wolna licencja
poleć artykuł:
Kolejna książka o łagrach? Po co wznawiać wspomnienia sprzed kilkudziesięciu lat, gdy zainteresowany tematem czytelnik bez problemu może znaleźć w księgarniach i bibliotekach Szałamowa, Herlinga, Czapskiego, Sołżenicyna oraz dziesiątki innych relacji i wspomnień o sowieckich obozach pracy? Taka była moja pierwsza myśl, gdy zobaczyłem wspomnienia księdza Hermanowicza.
REKLAMA
Józef Hermanowicz MIC
Przeżyłem sowieckie łagry. Wspomnienia
Wydawca:
Promic
Rok wydania:
2012
Okładka:
miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:
380
Format:
118 x 190 mm
ISBN:
978-83-7502-362-6

Lektura książki kazała uznać te pierwsze, czysto intuicyjne wątpliwości za bezzasadne. Po pierwsze, „Przeżyłem sowieckie łagry” naświetla tematykę z perspektywy, która nie była mi wcześniej znana. Po drugie, po chwili zastanowienia łatwo dojść do wniosku, że tragedia Gułagu to tego rodzaju temat, który domaga się możliwie jak największej ilości świadectw. Niemal każde z nich odkrywa bowiem jakieś nowe, niezauważane wcześniej wątki. Każde z nich jest zapisem indywidualnej tragedii wpisanej w szerszą, zbrodniczą praktykę komunistycznego totalitaryzmu. Lektura każdego z nich ma wymiar etyczny – ocala od zapomnienia kolejne ofiary.

Ale po kolei. Mam przed sobą wspomnienia zatytułowane „Przeżyłem sowieckie łagry”. Autorem książki jest Józef Hermanowicz (1890–1978) – Białorusin, ksiądz katolicki, marianin. Od roku 1932 pracował on w mariańskiej misji w Harbinie (Mandżuria), gdzie związany był z prowadzonym przez zakonników liceum. W roku 1948 misja została zlikwidowana przez komunistyczne władze chińskie, a aresztowanych zakonników przekazano władzom sowieckim. Hermanowicz został skazany na 25 lat łagrów, z których został zwolniony w 1954 r. ZSRR opuścił wiosną 1955 r., przez kilka lat przebywał w Polsce, by następnie w 1959 r. wyjechać do Rzymu. Przez resztę swojego życia pracował wśród wiernych z białoruskiej diaspory. Pierwodruk jego wspomnień (napisanych w języku białoruskim) ukazał się już w 1962 r., a polski przekład wydano w Londynie w roku 1966.

Jak widać, wspomnienia dzieli od pobytu w obozach zaledwie kilka lat (zakładam, że musiały powstawać przed ich publikacją w roku 1962). Stanowią więc zapis pamięci wciąż żywej, można domniemywać, że praca nad nimi była dla Hermanowicza formą uporządkowania i przepracowania bolesnych doświadczeń. Narracja dzieli się na trzy wyodrębnione przez autora części. Pierwsza z nich traktuje o rozbiciu harbińskiej misji, o przekazaniu grupy uwięzionych zakonników władzom sowieckim, o pobycie w więzieniu, oczekiwaniu (oczekiwanie to jedno ze słów-kluczy dla zrozumienia życia łagiernika) na początek śledztwa, o przebiegu śledztwa i procesu, wreszcie o czekaniu na przydział i transport do łagru. Druga to opis lat spędzonych w obozach: kolejnych łagrów, szpitali, etapów (etap to nazwa transportu więźniów z jednego punktu do drugiego), ale przede wszystkim spotykanych ludzi i historii ich życia. Trzecia część obejmuje okres od uznania autora za niezdolnego do wykonywania jakichkolwiek prac do odstawienia go na granicę polsko-sowiecką i do odprawienia pierwszej mszy świętej na wolności.

Można powiedzieć, że „Przeżyłem sowieckie łagry” to świadectwo podwójne. Jest oczywiście świadectwem z lat przeżytych na nieludzkiej ziemi, ale jest też świadectwem wielkiej wiary, która dawała autorowi nadzieję i pozwalała przetrwać. Najmocniej chyba widać tę chrześcijańską perspektywę w opisach spotykanych za drutami osób i prowadzonych z nimi rozmów. Hermanowicz, choć nie ucieka od ostrych, nazywających zło złem, sądów, z miłością patrzy zarówno na współwięźniów-inwalidów, jak i na błatnych oraz strażników. Stara się ich zrozumieć, szuka wytłumaczenia przyjmowanych przez nich postaw. Można nawet odnieść wrażenie, że niekiedy bardziej współczuje katom niż ofiarom – ci drudzy cierpią, ale cierpienie oczyszcza, ci pierwsi zaś zatracają własne dusze. Nie znam innej relacji z łagrów, która byłaby tak na wskroś chrześcijańska jak wspomnienia Hermanowicza. Łączy się też z tym podejmowana przez autora tematyka – ważne miejsce zajmują w książce wątki związane ze sprawowaniem posługi kapłańskiej w warunkach niewoli (w tym, arcyciekawa moim zdaniem, sprawa zdobywania produktów niezbędnych do odprawienia mszy świętej).

REKLAMA

Kolejna cecha wyróżniająca „Przeżyłem sowieckie łagry” spośród wielu innych podobnych relacji to specyficzny styl. Hermanowicz opisuje wiele tragicznych wydarzeń, pisze o śmierci, wyczerpaniu, chorobach i zniewoleniu. Mimo tego książka jest paradoksalnie w pewien sposób pogodna. Autor snuje swoją opowieść ze swadą, tworzy barwną gawędę, prezentuje się jako pisarz cechujący się niebanalnym poczuciem humoru.

Niezależnie od tego czy poetyka wspomnień jest efektem nastroju (perspektywa świeżo odzyskanej wolności), w którym książka powstała, czy też wynika ona po prostu z takiego, a nie innego temperamentu autora, niesie ze sobą konkretne skutki. Po pierwsze, mało we wspomnieniach patosu i heroizacji własnych doświadczeń. Perspektywa męczeńska narzuca się niejako sama przez się (ze względu na naturę opisywanych doświadczeń), ale autor robi wszystko, aby nie przesadzić, aby przedstawić ją w lekki sposób. Po drugie, Hermanowicz ujął mnie bezpretensjonalnością, dobrze pojętą prostotą, a także szczerością w opisie swoich chorób, chwil zwątpienia, załamań nerwowych. Jest to świadectwo wolne od jakiejkolwiek blagi i autokreacji. Gdybym miał wskazać najważniejszą cechę autora książki, powiedziałbym: „uczciwość”. Wobec własnej historii, wobec towarzyszy, wobec oprawców i wreszcie wobec czytelników.

Chciałbym wspomnieć o jeszcze jednej ważnej cesze pisarstwa Hermanowicza. Jest nią obrazowość. Autor z talentem, podając wiele ciekawych i istotnych szczegółów, kreśli portret życia w więzieniach, wagonach i łagrach. Ta w gruncie rzeczy prosta narracja ma ogromny potencjał wizualny.

Czy jest to książka genialna, bez której nie sposób myśleć o łagrach i łagiernikach? Chyba nie. Ale przecież nie każda książka musi wywracać nasze wyobrażenia o danych fragmencie dziejów o 180 stopni. „Przeżyłem sowieckie łagry” to ciekawe i ważne uzupełnienie, kapłański element wielkiej historii Gułagu. To i tak bardzo dużo.

Zobacz też:

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Krzysztof Niewiadomski
Absolwent Kolegium MISH UW (kierunki wiodące: historia i filologia polska), doktorant w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk, członek Collegium Invisibile, sekretarz redakcji "Magazynu Apokaliptycznego. 44 / Czterdzieści i Cztery". Interesuje się Drugą Rzeczpospolitą.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone