Kącik tłumacza

opublikowano: 2006-04-10 16:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Jak doprowadzić tłumacza do rozpaczy? Podsunąć mu intrygujący wiersz awangardowy, oparty na misternej grze formą albo na głębokim znaczeniu, kunsztownie ukrytym w zwięzłej formie. W tej odsłonie kącika tłumacza - forma jako wyzwanie translatorskie, czyli cztery próby przekładu dwóch wierszy angielskich na polski - „n” e.e. cummingsa oraz „Fire and Ice” Roberta Frosta.
REKLAMA

Pisany małymi literami e.e. cummings był dwudziestowiecznym poetą awangardowym, w swoich wierszach często łamiącym konwencje. Co jednak poniższy wiersz udowodni - jego twórczość nie była frywolną dadaistyczną zabawą ani brudnym palcem, wetkniętym w oko dobremu smakowi. Choć struktura wiersza pt. „n” na pierwszy rzut oka zdaje się sugerować coś innego:

e.e.cummings

„n”

n

OthI

n

g can

s

urPas

s

the m

y

SteR

y

of

s

tilLnes

s

Wystarczy przeczytać ten wiersz kilka razy, a można zauważyć kunszt, z jakim został on sklecony - zdanie w postaci aforyzmu wetknięte w cztery zwrotki, włączając okalające litery, a między strofami strzępy pozostałych wyrazów. W tym wierszu nie ma miejsca na zbędne litery czy słowa - jest to stuprocentowe wykorzystanie formy. Zarazem stanowi szczególne wyzwanie dla tłumacza. Na jakich zasadach powinno się więc przetłumaczyć „n”? Streszczając Barańczakowskie założenia z książki „Ocalone w tłumaczeniu”: należy wymyślić polskie zdanie, które będzie miało taki sam sens, jak zdanie cummingsa (wypadałoby zachować oryginalne znaczenie słowa „stilness”) i które da się włożyć w nieugięte ramy konstrukcyjne oryginału. Najpierw spójrzmy jak poradził sobie z tym zadaniem sam Barańczak:

e.e.cummings

„n”

n

OthI

n

g can

s

urPas

s

the m

y

SteR

y

of

s

tilLnes

s

Stanisław Barańczak

„b”

b

EzrucH

b

ywa

m

ilcZący

m

ale

n

IezróW

n

anym

m

istEriu

m

Do czego można mieć w tej wersji obiekcje? Słowo „stillness” jest oczywiście niejednoznaczne. Może oznaczać zarówno „bezruch”, jak i „ciszę”, „milczenie”, „spokój”, czy „bezwład.” Więc samo użycie słowa „bezruch” przez Barańczaka jest uzasadnione, ale w kontekście całego zdania jego wydźwięk jest trochę koślawy - niejasne jest dlaczego bezruch jest milczący, niekoniecznie taki musi być. Czy chodzi tu o zjawisko synestezji, czyli przenoszenia jednych wrażeń zmysłowych na inny zmysł? Tego nie ma w oryginale. Pod względem formalnym też nie jest idealnie. Przyjrzyjmy się bliżej jak analogicznie wyglądają wersy między tymi „okalanymi” (tzn. „g can”, „the m”, „of”) w tłumaczeniu Barańczaka. Co prawda nie jest to karygodny błąd, ale można spróbować zachować te wersy dokładniej (co poniżej postaram się udowodnić). Podobnie wygląda rozłożenie wyrazów - nie zgadzają się miejsca, w których się zaczynają, a w których kończą. Idziemy dalej - biorąc pod uwagę aspekt czysto pragmatyczny - tytuł u Barańczaka jest inny niż w oryginale, co jest niewygodne przy szukaniu tego wiersza w antologiach. Wszystkich powyższych translatorskich błędów starałem się uniknąć w mojej wersji. Co nie znaczy, że udało mi się wyjść z niego w pełni obronną ręką:

REKLAMA

e.e.cummings

„n”

n

OthI

n

g can

s

urPas

s

the m

y

SteR

y

of

s

tilLnes

s

Nestor Kaszycki:

„n”

n

IeprzenikniO

n

ym z

w

ymIaró

w

jest t

a

JemniC

a

zwana

m

ilczEnie

m

Przeanalizujmy zarzucane Barańczakowi niedociągnięcia w mojej wersji - tytuł ten sam, wyrazy kończą się i zaczynają tak samo (!) jak w oryginale, a wersy między „okalanymi” graficznie prezentują się lepiej niż u Barańczaka. Jeśli chodzi o znaczenie - wg mnie dostatecznie wiernie oddaje treść oryginału, forma aforyzmu jest zachowana, nawet ładnie brzmi. Czytelnik oczywiście wyrobi sobie na tę najważniejszą kwestię własny pogląd. W każdym razie, już myślałem, że chwyciłem p. Barańczaka za nogi. Okazało się jednak, że jeśli chodzi o formę - moja wersja niestety podupada w dwóch aspektach formalnych, które zauważyłem dopiero po zrobieniu tego tłumaczenia. Pierwszy -spójrzmy na strukturę liczby liter w oryginale (zwrotki „okalane”):

1-4-1 (...) 1-5-1 (...) 1-4-1(...) 1-7-1

Czyli: parzyste przeplatają się z nieparzystymi, tak, żeby w przypadku parzystych kapitaliki okalały wers, a w przypadku nieparzystych - żeby kapitalik znajdował się w środku wersu. Jak widać, wiersz cummingsa jest jeszcze bardziej złożony niż by się mogło wydawać... Moje tłumaczenie tego kryterium nie spełnia. Barańczaka tak.

Drugi aspekt - użycie tej samej litery („s”) w drugiej i czwartej zwrotce, jako litery okalającej. Nie wiem czy to cummingsowi wyszło przypadkiem, czy nie - w każdym razie Barańczak zachował to w tłumaczeniu. Osobiście nie uważam tego szczegółu za istotny, bo nie wnosi nic do ze wszystkich stron misternie paralelnej struktury tego wiersza. Zachowywanie w tłumaczeniu „s” w postaci tej samej litery okalającej jest dla mnie lekką nadinterpretacją. Mimo wszystko, ta rewelacja podziałała na moją ambicję i zabrałem się do ponownej próby tłumaczenia. W drugiej wersji zachowałem i ten szczegół (schemat: „parzystość-nieparzystość” liczby liter również).

REKLAMA

e.e.cummings

„n”

n

OthI

n

g can

s

urPas

s

the m

y

SteR

y

of

s

tilLnes

s

Nestor Kaszycki (2)

„n”

n

IespóJ

n

ą mgłą

i

ntegrAlnośc

i

jest t

a

JemN

a

natura

i

neRcj

i

Niestety, o ile ze znaczenia pierwszej wersji mogę być zadowolony, to w drugiej zabrakło mi zdolności, aby ująć je równie trafnie, pomimo wywiązania się ze wszystkich aspektów formalnych (1-6-1, 1-11-1, 1-4-1, 1-5-1; rozłożenie miejsc początkowych i końcowych wyrazów; tytuł). Idealnym wyjściem byłoby połączyć jakoś obie wersje...

Co jest nie do przyjęcia? Najbardziej kole w oczy ta nieszczęsna „inercja”, która zdecydowanie nie jest fortunnym wyjściem. Jednak żeby zachować schemat, polegający na tym, że litery okalające w drugiej i czwartej zwrotce są takie same, ostatni wyraz wiersza w tłumaczeniu musiał się zaczynać i kończyć na literę „i”. Jak na translatorską złość, w języku polskim wszystkie wyrazy, które zaczynają się na „i” oraz które w dopełniaczu również kończą się na „i”, przejawiają denerwującą tendencję do posiadania parzystej ilości liter, co się z kolei kłóci się ze schematem: „parzystość-nieparzystość”:

idei, iluzji, indukcji, impresji, inteligencji, indolencji, informacji, idylli, izolacji, immanentności (wyjątek), impas-u (naciągając znaczenie nawet pasowałoby, ale to -u...)

Więcej takich słów w języku polskim nie ma. Sprawdzałem. Wszystkie, prócz „inercji”, zupełnie nie pasują. A jakie znaczenie niesie ze sobą „inercja”? Otóż jest to „bierne poddawanie się czemuś, niechęć do czynu, bierność, bezwład”. Albo: „1. postawa odznaczająca się biernością, niechęcią do działania; poddawanie się losowi, biegowi wypadków; bierność, bezwład; 2. fiz., to samo co bezwładność w zn. 2.”. Lub też: „(łac. inertia ‘bezczynność, lenistwo’) 1. bierność, marazm. 2. fiz. niezmienność ruchu ciała materialnego; bezwładność.”

REKLAMA

Zatem - lekka nadinterpretacja czy rozszerzenie znaczenia? Pierwsza wersja czy druga? A może czepiam się i Barańczakowska wersja wcale nie jest taka zła?

Fire and Ice

Po zaprezentowaniu ułomności tłumaczenia wobec kunsztu oryginału, ośmielę się udowodnić, że tłumaczenie mimo wszystko może w 100% oddać treść wiersza, nawet w lepszej formie od Stanisława Barańczaka. Najpierw zaprezentuję tłumaczenie wiersza „Fire and Ice”, autorstwa Roberta Frosta, pisarza również dwudziestowiecznego (od razu zaznaczam rymy i liczbę sylab).

Some say the world will end in fire, 9

Some say in ice. 4

From what I've tasted of desire 9

I hold with those who favor fire. 9

But if it had to perish twice, 8

I think I know enough of hate 8

To say that for destruction ice 8

Is also great 4

And would suffice. 4

Stanisław Barańczak w książce „Ocalone w tłumaczeniu” bardzo dokładnie opisuje, jakie jest znaczenie tego wiersza, o co w nim chodzi i jak - według niego - należałoby go przetłumaczyć. Streszczając - zachować opozycję biblijno-ekologicznej przepowiedni zagłady naszego świata, ujętej w lapidarnej treści „fire-ice” („ogień-lód”), zarazem zachować kolejność rymów, które są w tym wypadku odzwierciedleniem zawiłej treści zawartej w prostej - zdawałoby się być - formie, a jednak kunsztownej; zachować również miejsce i znaczenie słowa „hate” („nienawiść”); zachować żelazną logikę utworu, widoczną jak na dłoni, a do tego ironiczne zakończenie, zawarte w dwóch ostatnich wersach („great" jako zarówno „ogromny, potężny”, jak i ironicznie „świetny” oraz to, że „go wystarczy”).

Niewykonalne? Zobaczmy jak dawali sobie radę poprzedni tłumacze tej językowej perełki (komentarze w nawiasach kwadratowych - z którymi trudno się nie zgodzić - autorstwa Stanisława Barańczaka):

Mówią, że zginie świat w płomieniach; 9

Mówią też, że od lodu. 7

Sądząc z łaknienia [? - St. B.] i pragnienia, 9

Wnosiłbym raczej - że w płomieniach. 9

REKLAMA

Lecz jeśli mógłbym wnosić z głodu [?!- St. B.] 9

Wiedząc, że dość nas przecie warczy, [??!!- St. B.] 8

Rzekłbym, że świetną do niszczenia 9

Jest również lodu 5

Garść [? - St. B.]; że starczy. 4

(Jerzy S. Sito)

Jedni mówią, że świat zniszczy ogień. 10

Inni, że lód. 4

Iż poznałem pożądania srogie, 10

Jestem z tymi, którzy mówią: ogień. 10

Gdyby świat zaś dwakroć ginąć mógł [?? - St. B.], 9

Myślę, że wiem o nienawiści 9

Dość, by rzec: równie dobry lód 8

Jest, aby niszczyć, 5

I jest go w bród. 4

(Ludmiła Marjańska)

Tłumaczenie Sity woła o pomstę do nieba. Rozdmuchanie znaczenia „to taste” do „łaknienia” i „pragnienia” oraz odniesienie do „głodu” i „warczenia” są zbyt daleko posuniętą nadinterpretacją. Co gorsza - niezrozumiałą. Marjańska radzi sobie już znacznie lepiej, ale w piątej zwrotce używa niefortunnie słowa „mógł”, które nasuwa przypuszczenie, że podmiot liryczny planuje lub chociaż marzy o tym, żeby świat został unicestwiony. Jak pisze Barańczak - „tak daleko katastrofizm Frosta nie sięga”.

A teraz przyjrzyjmy się wersji Barańczaka:

Jedni twierdzą, że świat nasz zginie w morzu ognia. 13

Inni - że pod pokrywą lodu. 9

Temperatura żądzy nie jest zbyt łagodna - 13

Wiem coś o tym, więc trzymam z prorokami ognia. 13

Lecz gdyby świat miał zginąć z jakiegoś powodu 13

Dwa razy - znam też na tyle nienawiść, 11

Aby rzec, że zagłada za pomocą lodu 13

Również nie może nam sprawić 8

Zawodu. 3

(Stanisław Barańczak)

Przychodzi kolej na moje trzy eurocenty. Cóż... łatwo tłumaczy się wiersze w swojej książce, ze swoimi, podanymi na tacy, założeniami. Ja mam jednak pewne obiekcje do tej wersji. Z nieukrywanym szacunkiem i podziwem dla wyników pracy Tłumacza przez duże „T”, zauważam w tym przypadku pewien „szczegół” oryginału, który mimo wszystko (przypadkiem?) umknął uwadze Barańczaka. Zwięzłość.

Jeśli chodzi o znaczenie, trudno cokolwiek zarzucić jego wersji - rozszerzone znaczenie do „morza ognia” i „pokrywy lodu” tylko uplastyczniają obraz, nie wystając poza ramy znaczeniowe, a „niesprawienie zawodu”, powstałe z połączenia dwóch ostatnich wersów oryginału tylko skłaniają do pochlebnej oceny. Ale - zwięzłość!

REKLAMA

Jest to cecha, która - według mnie - w tym wierszu szczególnie uwydatnia prostotę mówienia o skomplikowanych rzeczach językiem dosadnym i niebanalnym w kunsztownej formie (jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmiało - tak jest). I to Barańczak zatracił poprzez logiczne - zdawałoby się być - powiększenie liczby sylab w wersie przy tłumaczeniu z angielskiego na polski. Można krócej. Nie mówiąc o zgubieniu proporcji ilości sylab między wersami. O ile w uniknięciu dysonansu w środkowych wersach Sito, Marjańska i Barańczak prawie wychodzą obronną ręką, to wersy czterosylabiczne nie znajdują odbicia w żadnym z do dziś dostępnych tłumaczeń polskich.

A gdyby dałoby się tak samo, jak w oryginale? Zachować tę samą liczbę sylab, bez utraty cienia znaczenia? W moim przekonaniu da się i się udało:

Mówią, że świat pochłonie ogień 9

Mówią, że lód 4

Znając smak pożądania mogę 9

Zgodzić się, że to będzie ogień 9

Lecz gdyby świat miał zginąć znów, 8

Wiem też dość o nienawiści 8

By rzec, że równie dobry lód 8

Aby niszczyć, 4

Bo jest go w bród. 4

(Nestor Kaszycki)

Od razu mówię, że tłumaczyłem bez patrzenia na wersje poprzedników. Zerknąłem na nie dopiero po skończeniu tłumaczenia (i u mnie, i u Marjańskiej wystepuje „w bród”, widać w podobny sposób myśleliśmy).

Żeby jednak skłonić Czytelnika do jeszcze głębszej analizy zaprezentuję... alternatywną wersję wiersza. Postanowiłem uwydatnić dwuznaczny wydźwięk dwóch ostatnich wersów: „ice/is also great/and would suffice”. Proszę zwrócić uwagę co zmieniłem w znaczeniu (kryteria formalne są spełnione) i jak zwykle - zapraszam do wypowiedzenia się na forum jak Wam się obie wersje podobają. Według mnie ta druga jest trochę „ostrzejsza” i „zadziorna”.

Mówią, że świat pochłonie ogień 9

Mówią, że lód. 4

Znam upadek przez żądzę, mogę 9

Więc zgodzić się - to będzie ogień 9

Lecz gdyby świat miał zginąć znów, 8

Wiem też dość o nienawiści 8

By rzec, że równie dobry lód 8

Bo jest śliski, 4

I jest go w bród. 4

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Nestor Kaszycki
Student lingwistyki na Uniwersytecie Warszawskim.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone