Kilroy – widmo, które było wszędzie

opublikowano: 2014-09-11 16:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Amerykańscy żołnierze natykali się na niego wszędzie. W każdym miejscu, gdzie toczyli walki podczas II wojny światowej, od forsowania Renu po podwodne patrole na Pacyfiku, wszędzie natrafiali na ślady Kilroya. Kim była ta enigmatyczna postać?
REKLAMA

Kilroy – napis, który można było znaleźć wszędzie

Kilroy was here (domena publiczna)

Kilroy was here. Ten napis można było znaleźć wszędzie. Na murach budynków, kadłubach statków, silnikach, pylonach platform wiertniczych, czołgach, łodziach i w wielu innych miejscach. Za każdym razem prócz napisu widać było również charakterystyczną twarz z długim nosem, zerkającą ukradkiem znad krawędzi. Swego czasu napisy w różnych miejscach widziały dziesiątki tysięcy osób, wojskowych i cywilów, widywano je zresztą również po zakończeniu wojny, choć z czasem coraz rzadziej. Mimo to, wciąż jeszcze zdarza się w krajach anglosaskich znaleźć te napisy. Kim była zagadkowa zjawa, nawiedzająca setki miejsc na całym globie?

Hipotez były dziesiątki, mniej lub bardziej nieprawdopodobnych, dość szybko wszakże ustalono, że zagadkowe napisy są wytworem rąk samych żołnierzy. Długo jednak nie można było odkryć, skąd wzięli ten pomysł. Każdy, kogo zapytano, mówił, że już ten napis gdzieś widział, obojętnie, czy pytano spadochroniarza w Normandii, Marine na Guadalcanalu czy pancerniaka na przełęczy Kasserine. Początków fenomenu Kilroya szukano w dziesiątkach miejsc. Od absurdalnych, wywodzących termin z irlandzkich zaklęć i wierzeń magicznych, po romantyczne, według których zwyczaj umieszczania napisu zaczął się od starań młodego żołnierza nazwiskiem Kilroy, który zaznaczał w ten sposób miejsca swojej bytności, by ułatwić poczcie polowej dostarczanie listów od narzeczonej.

Kim naprawdę był Kilroy?

Mimo upływu lat, Kilroy ma się nieźle. Tutaj jako Pfutz, zdjęcie wnętrza maszyny do pinballu z 1996 roku (fot. Pbk911, udostępniono na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

Kim jednak naprawdę był Kilroy? Choć nie da się tego stwierdzić ze stuprocentową pewnością, zapewne chodzi o Jamesa Kilroya, co potwierdza zarówno on sam, jak i dostępne o nim informacje. James Kilroy był mianowicie inspektorem w stoczni Fore River Shipyard, największym dostawcy okrętów dla US Navy w okresie II wojny światowej. Produkowano tam, prócz okrętów wojennych, również transportowce, których kadłuby były nitowane. Nitowaczom płacono wtedy od ilości wbitych nitów, które na koniec zmiany podliczali inspektorzy. Zaznaczali oni niewielkim kredowym znakiem miejsce, gdzie skończono nitowanie, by wiedzieć, skąd na koniec następnej zmiany zacząć liczenie, robotnicy jednak szybko wpadli na pomysł, jak zarobić więcej. Ścierali mianowicie znaczki inspektorów i stawiali je nieco wcześniej, w ten sposób zaczynali pracę, mając na koncie pewną ilość już „wbitych” nitów. James Kilroy, kiedy zorientował się w tym procederze, zmienił taktykę. Zamiast łatwych do starcia znaczków kredą zaczął pisać Kilroy was here wielkimi literami i dodawać rysunek zerkającego znad jakiejś krawędzi człowieczka. Jego twórczość bardzo często nie była zamalowywana ani ścierana, na wodę schodziły więc kolejne statki, poznaczone większą ilością napisów Kilroy was here. Odkrywający je marynarze i żołnierze zaczęli w ramach żartu rysować je na innych powierzchniach i w ten sposób, stopniowo, Kilroy zaczął wędrować po świecie.

Tego typów napisów jest więcej, obecne są one również w Polsce. Przykładem może być, nierzadko znajdywane również poza granicami kraju, grafitti Józef Tkaczuk. Byłem tu lub znany speleologom napis Byłem tu M. Pulina, znajdywany nawet w miejscach, gdzie legendarny polski grotołaz, profesor Marian Pulina, raczej nigdy nie był. „Kilroy” jednak był pierwszy, zawędrował najdalej i, w odróżnieniu od Tkaczuka i Puliny, wciąż nie ma niepodważalnej pewności, kim był.

Źródła

War History Online

World Wide Words

Polecamy e-book: „Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”

Łukasz Męczykowski
„Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
123
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-9-1
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Przemysław Mrówka
Absolwent Instytut Historycznego UW, były członek zarządu Koła Naukowego Historyków Wojskowości. Zajmuje się głównie historią wojskowości i drugiej połowy XX wieku, publikował, m. in. w „Gońcu Wolności”, „Uważam Rze Historia” i „Teologii Politycznej”. Były redaktor naczelny portalu Histmag.org. Miłośnik niezdrowego trybu życia.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone