Krzysztof Karpiński – „Był jazz. Krzyk jazz-bandu w międzywojennej Polsce” – recenzja i ocena

opublikowano: 2014-10-29 20:50
wolna licencja
poleć artykuł:
Dla wielu był „zarazą” i „amerykańskim błazeństwem” importowanym zza oceanu; karykaturalnym naśladownictwem „murzyńskiej muzyki”, którą grały „barbarzyńskie jazzbandy”. Kiedy w dwudziestoleciu międzywojennym śmiało wkroczył na muzyczną scenę, skończył się na zawsze czas muzyki klasycznej spod znaku Chopina – z resztą nawet on nie zdołał się uratować przed szaleństwami jazzujących polskich „białych murzynów”.
REKLAMA
Krzysztof Karpiński
Był jazz. Krzyk jazz-bandu w międzywojennej Polsce
nasza ocena:
10/10
cena:
46 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania:
2014
Okładka:
miękka
Liczba stron:
794
Format:
165x240 mm
ISBN:
978-83-08-05413-0

Przeczytaj fragment tej książki

Jaki był jazz lat 20.? Jak pisała na jego temat prasa, wypowiadały się autorytety? Kto tworzył muzykę jazzową w Polsce międzywojennej? Na te pytania odpowiada w przepięknie wydanej monografii Był jazz. Krzyk jazzbandu w przedwojennej Polsce Krzysztof Karpiński. Ten prawnik (co może niektórych zadziwić), pianista, entuzjasta jazzu i badacz jego historii, niektórym dobrze znany z prowadzenia audycji „W jazzowym tonie” i współpracy z magazynem „Jazz Forum”, przez osiem lat badał, poszukiwał, zbierał i dokumentował materiały – począwszy od opracowań, poprzez artykuły prasowe, na wierszach i piosenkach skończywszy. Dało to niesamowity efekt, który docenią zarówno historycy zajmujący się dziejami jazzu w Polsce, jak i entuzjaści muzyki jazzowej. Był jazz to bodaj pierwsza tak szczegółowa dokumentacja historii przedwojennej muzyki jazzowej.

W swej książce, liczącej niemal osiemset stron, opatrzonej licznymi, mającymi ogromną wartość dokumentalną ilustracjami i fotografiami, autor barwnie opisuje klimat międzywojennej Polski: pierwsze lata po odzyskaniu niepodległości, powolne odbudowywanie państwowości, ale nade wszystko nadrabianie zaległości w kulturze i rozrywce. Wraz z nim odbywamy podróż po kabaretach i rewiach, warszawskich klubach, restauracjach i nocnych lokalach rozrywkowych, które jak „pompy ssąco-tłoczące” wchłaniały i wyrzucały ludzi szukających rozrywki po całym dniu pracy na ulicach Krakowa, warszawskim Nowym Świecie czy wypoczywających w kurortach Zakopanego, Krynicy i Truskawca. A nade wszystko poznajemy początki jazzu, reakcje, jakie wywoływał wśród ludzi, losy artystów, którzy byli w jakiś sposób z nim związani.

Krzysztof Karpiński ze swadą, poczuciem humoru i przede wszystkim z ogromną czułością opisuje, jak to jednych jazz przerażał głośnością, „barbarzyńskimi” instrumentami, których dźwięki smagały, a rytm deptał uszy słuchaczy, drugich zaś wprawiał w autentyczny zachwyt: na przykład poetkę Marię Pawlikowską-Jasnorzewską, której wiersze, jak choćby Krzyk jazzbandu, Karpiński chętnie przywołuje:

mówisz, że jazz-band jest dziki

że płacze jak wicher w kominie

i że cię przeraża

to minie

nuty życia czyż nie są dzikie

życie jest zamętem i krzykiem

przecież przyszliśmy na świat wśród takiej muzyki

Śledząc uważnie lekturę, możemy dowiedzieć się m.in. o tym, że ważną cezurą dla polskiego jazzu jest rok 1929. To właśnie wtedy w Polsce zaczynają koncertować jazzbandy z Francji, Belgii i Stanów Zjednoczonych. Rok wcześniej Zygmunt Karasiński, podczas Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu, daje pierwszy koncert i gra jazz „do słuchania”, a nie „do tańczenia” (s. 55). Krzysztof Karpiński dużo miejsca poświęca sylwetce tego nietuzinkowego, bardzo zdolnego muzyka, który odcisnął piętno na przedwojennej, polskiej scenie jazzowej. W tym miejscu warto zaznaczyć, że duże brawa należą się autorowi za osobny rozdział Kto jest kim w jazzie międzywojennym, który stanowi zbiór biografii muzyków, kompozytorów, zespołów i prawdziwych osobistości związanych z jazzem – dość wymienić Jerzego Petersburskiego czy Henryka i Artura Goldów – i który w sposób przejrzysty porządkuje nazwiska pojawiające na kartach książki. A dodajmy, że jest ich niemało.

REKLAMA

Wraz z Karpińskim z prawdziwą przyjemnością śledzimy przedwojenną prasę, podróżujemy z Warszawy do Wilna, Krakowa i Lwowa, bywamy w kawiarniach i nocnych lokalach, a nade wszystko dajemy się porwać dzikiej, tanecznej, jazzowej muzyce, która towarzyszy nam w lekturze dzięki załączonej do książki płycie. I tutaj kolejne brawa ­– tym razem dla wydawcy. Unikatowe nagrania, pochodzące z lat 1934–1940, są prawdziwą perełką i niewątpliwie uatrakcyjniają, ale nade wszystko uzupełniają lekturę tej wyjątkowej książki, stanowią jej nieodłączny element.

Zobacz też:

Najistotniejsze jednak pytanie, które postawił w swej monografii Krzysztof Karpiński, brzmi: czy w Polsce międzywojennej mieliśmy do czynienia z muzykami faktycznie grającymi jazz, czy też może jednak bardziej jazzującymi? Warto nadmienić, że książka nawiązuje do słynnego filmu Feliksa Falka pod tym samym tytułem, który z kolei przybliżał „początki” polskiego jazzu lat 40. i 50. XX wieku i ugruntował mit, że jazz zaczął się od „katakumbowych” jam sessions w stalinowskiej Polsce. Krzysztof Karpiński zrywa jednak z tym mitem i udowadnia, że to właśnie dwudziestolecie międzywojenne było kluczowe dla rozwoju polskiej muzyki jazzowej, która mogłaby się dalej swobodnie rozwijać, gdyby nie wybuch II wojny światowej. Autor podkreśla, że jazz pojawił się w Polsce jako muzyka taneczna i w przeciwieństwie do swojego amerykańskiego odpowiednika była raczej muzyką bogatej elity, a nie biednych. Ale to przecież w latach 20. i 30. funkcjonowało Stowarzyszenie Jazz; o jazzie pisała prasa; działały zespoły nie tylko Karasińskiego czy Kataszka, ale i Franciszka Witkowskiego oraz Ady’ego Rosnera, którymi zachwycali się sami prekursorzy z Ameryki (s. 439).

Był jazz. Krzyk jazzbandu w przedwojennej Polsce to bogato ilustrowana panorama dwudziestolecia międzywojennego, oglądana i – co najważniejsze – słuchana z perspektywy jazzbandów. Czy tylko dla prawdziwych miłośników jazzu i dwudziestolecia międzywojennego? Niekoniecznie. Jeśli jesiennie długie wieczory i ponura aura za oknem dają się coraz bardziej we znaki, warto zaparzyć sobie dobrą, mocną herbatę, sięgnąć po najnowszą książkę Krzysztofa Karpińskiego i w towarzystwie orkiestr Ady’ego Rosnera, Jerzego Gerta i Henryka Warsa zanurzyć się w klimat polskiego jazzu. Był jazz to zaproszenie do czytania, słuchania i… tańczenia. Tak jak tańczono na przedwojennym dancingu.

Redakcja i korekta: Agnieszka Leszkowicz

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Justyna Skalska
Studentka filologii polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Interesuje się historią i teorią literatury, kulturą i obyczajami II RP, historią kobiet, a także dziejami swojego rodzinnego miasta – Krakowa. Prywatnie miłośniczka książek i jazzu. Publikuje również w czasopiśmie i portalu studenckim „Drugi Obieg”.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone