Loda Halama - pierwsza dama warszawskiego kabaretu

opublikowano: 2017-04-30 10:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Loda Halama – błyskotliwa tancerka, do której wzdychali mężczyźni całej Warszawy. Choć jej kariera trwała krótko, to na trwałe zapisała się w dziejach polskiej kultury popularnej.
REKLAMA

Krótka, bo zaledwie trzynastoletnia, kariera Lody (licząc od 1926 roku do wybuchu wojny) ma w sobie coś z bajki. „Najpierw rewia, długie lata rewii” pisał Henryk Liński. Był jednym ze świadków rozwoju artystki.

Loda Halama, 1939

To on namawiał dyrekcję teatrzyku Perskie Oko, by dla sióstr Zizi i Lody ułożono choreografię w stylu modnych w Paryżu, ale też filmowanych przez amerykańskie kino Dolly Sisters. Po raz pierwszy jako ulubienice Paryża Loda i Zizi wystąpiły w 1927 roku w styczniu w głośnej: „Szopce nad szopkami!”.

„Szopka nad szopkami”

Ho, ho… a więc sławne szopki dwudziestolecia powinny nam się kojarzyć nie tylko ze skamandryckimi szopkami Pikadora i Cyrulika Warszawskiego. „Szopka nad szopkami” przygotowana przez Perskie Oko ma premierę pół roku po przewrocie majowym. Odbywa się w środę — 26 stycznia 1927 roku.

To czas, kiedy Perskie Oko, nie będące jeszcze wielką rewią, a posiadające świetnych artystów, ma ambicje konkurowania z Qui Pro Quo w szermowaniu żądłem satyry. „Szopka nad szopkami”, sądząc po opisach i reakcji prasy, była pod tym względem przedstawieniem bardzo udanym. Dla Henryka Lińskiego najważniejszy był jednak występ sióstr Halama w nowej roli.

Jego recenzja w „Epoce” ukazała się najwcześniej, bo jako wszędobylski miał przywilej uczestniczenia w próbach generalnych.

Ponieważ prawdziwy talent zawsze i wszędzie zwycięża, więc i tym razem największym powodzeniem będą się cieszyły występy sióstr Halama. Jako Dolly Sisters panny Zizi i Loda nie ustępowały swemu słynnemu pierwowzorowi. Znakomicie uchwyciły zwłaszcza charakterystyczny dla Dolly Sisters ruch ramion. Ponadto Loda Halama odtańczyła z Koszutskim mazura z żywiołową brawurą. Jest to pierwszy występ tej artystki w mazurze, lecz wydaje się, że w dziedzinie tańca żadne trudności dla niej nie istnieją.

Taki rodzaj wypowiedzi jak „Szopka nad szopkami” jest w okresie pomajowym bardzo oczekiwanym wydarzeniem. Spróbujmy częściowo ją odtworzyć na podstawie ówczesnej prasy, bowiem już w czwartek rano posypały się recenzje i interpretacje.

„Nasz Przegląd” informuje:

W szopce Perskiego Oka występują zamiast kukiełek — żywi ludzie, tylko maski mają kukiełkowe. W ten sposób można figury szopki ustawić na tle zespołu ślicznych tancerek, zaś żywe marionetki mogą tańczyć modne tańce, czego by nie potrafiły lalki. Więc godzimy się na tę modyfikację tradycyjnego charakteru szopki, skoro dzięki tej reformie możemy podziwiać fenomenalne wprost tańce sióstr Halama — szczególnie p. Lody Halama, której lekkość i zwinność jest nieporównana. Właściwa „szopka” stanowi satyrę na popularne figury i figurynki świata, i światka Warszawy. Świetna jest maska „władcy”, Starego Dziuka (p. Marian Rentgen), pięknie symbolizują „stolice świata” Koszutsky-Girls, występujące w barwnych kostiumach. P. Sawicka z wdziękiem parodiuje popularną rekordzistkę, Konopacką, p. Lawiński na pół drwiąco na pół serio opowiada o przygodach detektywa „Kurnikowskiego”. Świat żydowski reprezentują żywe kukiełki posłów: Rozmaryna i Myślickiego — przy czym Myślicki godnie, z zapałem (jak w życiu!) broni „Naszego Przeglądu”. Popularnego p. Boya doskonale udaje P. Rentgen, zaś właścicielka pensjonatu zakopiańskiego dostała za swoje od p. Betcherowej. Gogusia warszawskiego wykpił na swój sposób p. Tom. Gwiazdy Operetki Warszawskiej kapitalnie parodiują p. p. Burska i Nobisówna.
REKLAMA
Pola Negri (domena publiczna)

W podpisie recenzji widnieje „(A.)”, czyli Jakub Appenszlak.

Omawiane maski wykonali studenci Szkoły Sztuk Plastycznych w Warszawie, wśród których jest przyszła świetna scenografka — Irena Lorentowicz. Dwie diwy operetkowe to Kazimiera Niewiarowska oraz Lucyna Messal. Pierwsza z nich to właścicielka teatru przy ulicy Jasnej, gdzie występowali latem artyści Perskiego Oka, która poza pięknym głosem wsławiła się też tym, że nie ukrywała szczegółów swojej budowy — na scenie operetkowej odważyła się być jedną z pierwszych w Warszawie nudystek. Z kolei Lucyna Messal pierwsza na warszawskiej scenie wykonała z Józefem Redo tango w układzie Edwarda Kuryły, którego zdjęcie w parze z Polą Negri figurowało na pierwszym zeszycie popularyzującym nuty tego tańca.

Prasę prorządową reprezentuje „Polska Zbrojna”. Nie krytykuje Perskiego Oka za satyrę. Jej bohaterów nazywa po prostu osobami wybitnymi.

Wielka, satyryczno-aktualna „szopka nad szopkami”, jaką nam dał ostatnio na karnawał teatrzyk z ul. Marszałkowskiej, znajdzie niewątpliwie licznych i szczerych zwolenników, śród tych zwłaszcza, którzy lubią ujrzeć na scenie postacie znane i takie, które wybitną w polityce grają rolę. Będą więc niewątpliwie zbierali oklaski i „Stary Dziuk”, „Brat-Łataj”, „Moracjo” i „Zabój-Spadkowski” wespół z astrologiem „Pyffeljusem”. Ale autorzy szopki nie poprzestali na polityce. Chcąc być aktualnymi, jak sami o sobie mówią, sięgnęli również po wzorki do swych satyrek aż na Bielańską, skąd sprowadzili „dwie Ajaksowe”: Lucy i Kazię (odtwórczyniom ich pp. Ninie Burskiej i Br. Nobisównie, a zwłaszcza pierwszej z nich, należą się rzęsiste oklaski, których też widownia nie szczędzi). Mniejsze już robią wrażenie typy zaczerpnięte z literatury (Wacio Herubiński, lift-boy) lub ze świata policyjnego (Kurnikowski, detektyw), a widownia rozgrzewa się silniej dopiero pod koniec, na widok swoich ulubienic, sióstr Halama.
REKLAMA
Tadeusz Boy-Żeleński

Stary Dziuk — to Marszałek Józef Piłsudski, który od 2 października 1926 roku piastuje również funkcję premiera. Zabój Spadkowski — Felicjan Sławoj-Składkowski, wtedy już minister spraw wewnętrznych. Astrolog Pyffeljus — to sława parapsychologii Stefan Ossowiecki. Dwie Ajaksowe z Bielańskiej — już wiemy: gwiazdy operetkowego Teatru Nowości — Lucyna Messal i Kazimiera Niewiarowska. Brat Łataj — Maciej Rataj. Przezwany tak może dlatego, że zgodnie z konstytucją jako marszałek sejmu przez dwa tygodnie „łatał w maju dziurę” na wakującym urzędzie prezydenta? Moracjo — minister Jędrzej Moraczewski — współorganizator proklamowanego przez PPS w maju 1926 roku strajku kolejarzy, który zablokował posiłki spieszące na pomoc rządowi Wincentego Witosa. Lift-Boy Herubiński, czyli windziarz Herubiński, ten, który jednego podrzuca wzwyż na piąte, a drugiego zwozi do podziemi — to Tadeusz Żeleński-Boy. Windziarz europejski, chciałoby się rzec. Nie wszyscy współcześni byli zakochani w Boyu. Profesor Bohdan Korzeniewski opowiadał, jak to Boy zazwyczaj spóźniał się na spektakle teatralne, które miał recenzować, a potem, kłaniając się publiczności, przeciskał się pomiędzy rzędami na swoje miejsce… A chodzą słuchy, że prasa i krytyka zajmowały wtedy rząd pierwszy. Nie był to zatem gest pełen szacunku dla tych, którzy znajdowali się na scenie, a jednak był Boy najpopularniejszym krytykiem dwudziestolecia międzywojennego. Jego popularności nie udało się dorównać nawet następnemu bohaterowi „Szopki nad szopkami” Wacławowi Grubińskiemu, któremu w przedstawieniu nadano imię Grubasiński.

Wacław Grubiński (domena publiczna)

Wacław Grubiński, który od października redagował dział teatralny w gazecie „ABC” (do której podkupiony został z „Kuriera”) to dżentelmen ze wszech miar wytworny. Jak twierdził Ludwik Fiszer, Grubiński zawsze płacił za siebie rachunki, nie pił i nie palił, gdyż — jak twierdził — przeszkadzałoby mu to uwodzić kobiety. Był klasycznym przedstawicielem dramaturgii bulwarowej. W 1921 napisał groteskę polityczną „Lenin”, a opowiedzenie o totalizmie językiem ironii okazało się celne do tego stopnia, że w przyszłości stało się powodem osobistej tragedii pisarza. W 1940 roku został aresztowany przez NKWD i skazany na karę śmierci. Karę tę zamieniono po kilkudziesięciu dniach w celi na dziesięć lat łagrów. Z gułagu został wypuszczony po układzie Sikorski-Majski i osobistej interwencji dowództwa Armii Polskiej. Z Lodą spotkają się w powojennym Londynie.

Tekst jest fragmentem książki Anny Lisieckiej „Loda Halama. Pierwsze Nogi Drugiej Rzeczpospolitej”:

Anna Lisiecka
„Loda Halama. Pierwsze Nogi Drugiej Rzeczpospolitej”
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Fronda
Okładka:
twarda
Liczba stron:
520
EAN:
9788394613181

Recenzję „Szopki” w „ABC” podpisał już inny dziennikarz — Ignacy Kołłupajło. Czy tylko dlatego, że nie wypada pisać o sobie? A może Wacław Grubiński jest już „po słowie” z wydawcą Bolesławem Karniszynem? Może pracują już nad pierwszym numerem ekskluzywnego miesięcznika „Teatr i Życie Wytworne”?

REKLAMA
Loda Halama w Teatrze Wielkim w Warszawie

Ten ukaże się w październiku 1927. Na jego stronach pojawiać się będą najpiękniejsze polskie aktorki — często w służbie reklamy. Nie zabraknie Lody i Zizi — reklamujących szampana! Wśród autorów pisujących do magazynu znajdzie się Kornel Makuszyński, ale też Marian Hemar. Pismo oddziałujące na snobizmy, piękne w formie, wydawane na kredowym papierze w poręcznym formacie A-4 będzie przemycało wiedzę o sprawach bardziej skomplikowanych — o znaczeniu światła w teatrze, o teatrach innych kultur, a w artykułach o modzie lansować będzie rodzimy przemysł tekstylny. Ignacy Kołłupajło, pisząc relacje z rajdów samochodowych, będzie zabiegał o budowę polskich szos. O tym, że magazyn chwycił, świadczy nakład: ponad dziesięć tysięcy egzemplarzy.

Ignacy Kołłupajło w przyszłości będzie drugim sekretarzem Ignacego Jana Paderewskiego. Jako znakomity kierowca we wrześniu 1940 roku weźmie udział w misji wywiezienia artysty i męża stanu ze Szwajcarii do Lizbony, skąd mistrz odpłynie do Ameryki, aby — jak w czasie pierwszej wojny światowej — działać na rzecz sprawy polskiej. Piękne kobiety za kierownicą zawsze będą robiły na dziennikarzu wrażenie — będzie więc pisał o Lodzie za kółkiem, a w jednym z rajdów Polski zostanie pilotem Zofii Zajączkowskiej, odtwórczyni roli Zosi w sławnej ekranizacji „Pana Tadeusza” z 1928 roku.

27 stycznia 1927 Ignacy Kołłupajło pisze w „ABC” w dziale „Z Teatrów”:

Po mocno wątpliwym sukcesie artystycznym ostatnich kilku programów teatr Perskie Oko nie dał za wygraną. Porzucił rutynę sprośnych „szmoncesów” oraz zapożyczanych z zagranicy skeczów, a nawet,

rzecz dziwna, wyzbył się w znacznym stopniu jednostronności w swej satyrze politycznej. Nie posłużyło widocznie teatrowi służalcze kłanianie się w lewą stronę, niech się pocieszy — ma licznych towarzyszy niedoli. „Szopkę” Perskie Oko zrobiło w sposób dotąd niepraktykowany. Monumentalne dekoracje wylazły aż na widownię, zaś kukiełki zostały zastąpione artystami w maskach. […] Zarówno gmach „Szopki”, kostiumy, jak i maski są bardzo dobrze pomyślane, pełne dowcipu i dobrego smaku. Tekst szopki jest bardzo obszerny i poza postaciami w każdej szopce nieuniknionymi obejmuje szereg postaci do zespołu szopki nowoprzyjętych. Satyra jest ostra, czasem odsłania tajemnice skrzętnie ukrywane, przyznać jednak należy, że dowcipem jest zaprawiona obficie. […] Siostry Halama stanowiące zawsze clou programu tym razem wystąpiły jako Dolly Sisters — ulubienice Paryża. Cokolwiek demagogicznie jest pomyślany balet giełdowy. Dzięki niemu jednak widzieliśmy mazura w wykonaniu p. Lody Halama. Mazur ten przewyższa wszystko, co nam pokazała dotychczas ta młoda utalentowana artystka.

REKLAMA
Wnętrze Małej Ziemiańskiej (aut. Józef Rapacki, ok. 1926 r.).

W „balecie giełdowym” Koszutski-Girls zaprezentowały się jako złotówki. „Gdyby mennica państwowa emitowała tego rodzaju monety, kurs złotego niewątpliwie wzrósłby na całym świecie” — pisze Liński. Balet giełdowy określił Kołłupajło jako „cokolwiek demagogicznie pomyślany” być może dlatego, że hossa na giełdzie była w dużej mierze efektem reform Grabskiego z 1924 roku. Wzrost gospodarczy będzie trwał przez następne trzy lata.

A na jakie postaci szopki zwraca uwagę inne opozycyjne pismo: „Gazeta Warszawska Poranna” — od 1910 roku organ Narodowej Demokracji?

Najlepsza jest sylwetka „Bolcia” Wieniawy — powinno się ją schować do muzeum osobliwości jako dokument historyczny wraz z panem Olszą, który kapitalnie naśladuje ruchy swego pierwowzoru. Rentgen świetnie parodiuje Boya; dowcipne są piosenki Starego Dziuka (Rentgen) opowiadającego bajkę do radia, Rataja (Ostrowski), Moraczewskiego (Rentgen), astrologa Pyfella (Tom), policjanta Kurnikowskiego (Lawiński), „Sokolińskiego” (Olsza). Siostry Halama tańczą tak świetnie, że aż strach bierze, że skradnie nam je zagranica, bo już dziś mogłyby zbierać laury w music-hallach Paryża i Londynu. Szopka jest zabawna i warta obejrzenia, niestety, „lojalność” teatrzyku nie pozwoliła mu wyzyskać wszystkich tematów, jakie humorysta znalazłby w obozie sanacji.

Co ciekawe właśnie centrowy „Przegląd Wieczorny” sugeruje, że w tekście przedstawienia maczała ręce cenzura, której nie spodobała się piosenka Wieniawy!

Maska Bolcia-Rycerza świetna! Jednak piosenka tegoż Bolcia zginęła podobno z ręki srogiej cenzury. Reszta polityki stanowiącej, rzecz prosta, rdzeń szopki ocalała.
Kazimierz Bartel (1882-1941).

Stary Dziuk opowiadający bajkę dla radia? Ano tak, radio rejestrowało wtedy głosy wybitnych postaci. Marszałek nagrał wtedy swoim niskim głosem minutowy komentarz, że aż strach bierze, iż za sto lat dzięki tej maszynie, którą ma przed sobą, ludzie będą mogli słuchać jego głosu. Z innych osób wymienia „Nasz Przegląd” premiera Bartka. A Bartek to premier Kazimierz Bartel.

Poniżej fragment opisu z „Rzeczpospolitej”:

Przesuwają się korowodem, na tle sali zamku królewskiego, Morskiego Oka i placu Teatralnego: Pan Marszałek — Brataj Łataj, poseł Moraczewski, Wieniawa Długoszowski i Bartel, co go „kasztanka wierzgnęła kopytem, więc na baczność stanął przy tem”... i w kwadrans gabinet musiał utworzyć. A dalej użala się kpt. Orliński, śmieje się rekordzistka Konopacka, wychwala swe zalety imć pan Wacław Grubiński, hymn o sobie śpiewa sam Boy-Żeleński... a „cicho, na paluszkach” skrada się mistrz co Sherlocka Holmesa zakasował — pan Kurnatowski.
REKLAMA

„W kwadrans gabinet musiał utworzyć…” Kazimierz Bartel od 15 maja do 30 września powołał aż trzy gabinety rządowe. Wreszcie w rządzie Piłsudskiego został wicepremierem oraz ministrem oświecenia i wyznań religijnych. Ludwik Marian Kurnatowski to detektyw i pisarz. Po wojnie nadkomisarz i zastępca Naczelnika Urzędu Śledczego w Warszawie. Jeszcze przed Wielką Wojną głośne było jego śledztwo w sprawie Bohdana Jaksy Ronikiera. W 1927 roku skandal wywoła jego ucieczka przed procesem, w którym miał zeznawać w sprawie podwładnego.

Tekst jest fragmentem książki Anny Lisieckiej „Loda Halama. Pierwsze Nogi Drugiej Rzeczpospolitej”:

Anna Lisiecka
„Loda Halama. Pierwsze Nogi Drugiej Rzeczpospolitej”
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Fronda
Okładka:
twarda
Liczba stron:
520
EAN:
9788394613181
Bolesław Orliński (domena publiczna)

Sokoliński-Orliński? To kapitan Bolesław Orliński, który w minionym 1926 roku od 27 sierpnia do 25 września dokonał kilkuetapowego przelotu na trasie Warszawa—Tokio. Podniebny ten heros był wtedy na ustach wszystkich. Od października „ABC” codziennie zamieszczało jego pamiętniki. Wzbudził zainteresowanie kina, które, choć nieme, przeżywa świetny okres. Operatorzy niczym kaskaderzy w dwóch filmach zrealizowanych w roku 1927 pokażą, że zdjęcia plenerowe wykonywane z pokładu pędzącej lub unoszącej się w powietrzu maszyny są nie do podrobienia w studiu i że czas atrap się skończył. Te dwa filmy to „Orlę”, w którym lotnika zagra kpt. Bolesław Orliński i „Zew morza”. Reżyserem pierwszego będzie Wiktor Biegański, a zdjęć podejmie się mocne trio: Antoni Wawrzyniak, Albert Wywerka, Gustaw Kryński; twórcą drugiego jest Henryk Szaro, a operatorem — Seweryn Steinwurzel.

Rewia ostatkowa

Pod koniec karnawału, przed ostatkami, pojawia się jeszcze na afiszach składanka „Adju Fruziu”, ale cała para skierowana jest już na przygotowanie rewii ostatkowej. We wtorek przed środą popielcową na scenę wchodzi rewia zatytułowana: „Osiem grzechów głównych”, która również okaże się przebojem, choć wywoła liczne kontrowersje.

Aby oddać kulturalno-rozrywkowy pejzaż stolicy, nazywanej wtedy „Paryżem północy”, dodać należy, że ostatniego dnia karnawału w szranki stają: teatr Ćwiklińskiej i Fertnera, Qui Pro Quo i Perskie Oko. Można powiedzieć, że wtedy w Warszawie odbywają się prawdziwe wyścigi humoru. Dziennikarz „Robotnika” konkluduje:

Prawie grozi parcelacja recenzenta. A gdy aż „Osiem grzechów głównych” jest w Perskim, to „Byczo jest...” w Qui Pro Quo. A więc — szybko: najpierw Perskie... Dobry, bardzo dobry program. Pan Boroński z pysznym monologiem o grzechach; melodyjna Syrena — pani Kamińska: dowcipni i z całym zacięciem demonstrujący walkę płci państwo Macherscy („Duch czasu”); zbiorowa cięta parodia na zalew moskiewszczyzny w Warszawie (istotnie — ósmy grzech stolicy); pani Zula — zjawiskowo... nieubrana, w czymś niedużym, złotym, stroskana, że ktoś widział ją nago. A w innym obrazku klnąca dosłownie po mistrzowsku! Wreszcie wirtuozeria tańca i poematy nóżek sióstr Halama. […] Całość — pierwsza klasa. Rekordowy program, gwarantujący pełne, trwałe powodzenie. Zwłaszcza, że ubrany w ładne dekoracje i otulony czarem pieszczoty muzycznej p. Wiehlera.
REKLAMA

Jakiż mógł być niedokładnie opisany kostium Zuli? W przeciwieństwie do Ordonki nigdy nie była nagistką, ale kostiumy miewała odważne i fantazyjne. W „Klejnotach Warszawy” wystąpi w czymś niedużym, złotym i w gigantycznym wachlarzu ze strusich piór. W cokolwiek jest odziana zapewne śpiewa piosenkę Petersburskiego, Golda i Własta: „Ja nie mam, co na siebie włożyć”. Wśród autorów tekstów są: Konrad Tom, Andrzej Włast, Stanisław Kotwicz. Autorzy muzyki to: Zygmunt Wiehler, Jerzy Petersburski, Artur Gold. Dekoracje, podobnie jak do wcześniejszych spektakli, przygotowali: Borys von Zinserling i Wanda Jewniewiczowa.

Jerzy Petersburski, 1926 (domena publiczna)

O czym jest ten program? O modach i tendencjach obyczajowych Warszawy: lożach masońskich, sektach parapsychologów, o różnych „typach nowoczesnych”: nowoczesny pan, nowoczesna pani, nowoczesne małżeństwo — charakterystyczni dla tej „epoki hipokryzji”, jak bywają określane lata dwudzieste, lata trzydzieste. Wielu mężów stanu i wielu artystów grać będzie w tym teatrze, zmieniając wyznanie, by móc zawrzeć kolejny związek… Nie ominie to Lody ani jej mężów.

Grzech ósmy… — rusofilstwo?

Co na ten temat pisze dziennikarz syjonistycznego „Naszego Przeglądu”?

Zula Pogorzelska (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe sygn. 1-K-8851-1)
Salade à la russe, parodiuje „Niebieskiego ptaka” i inne rosyjskie atrakcje sceniczne. Nie zgadzam się z autorami, że jest to grzech, bo nie jest grzechem upodobanie w rzeczach naprawdę pięknych. A że mam słuszność, o tym świadczy fakt, że zamierzona parodia stała się apologią... Pod względem malarskim numer ten może się równać z najlepszymi kreacjami rosyjskimi. Jeden pan Tom dowcipnie z gryzącą ironią parodiuje Wielkiego Księcia w roli „conferenciera”, nie schodząc z pozycji satyry. Świetnie imituje Perwersińskiego (czyli Wertyńskiego) pan Olsza, jako Kniaginiuszka pani Pogorzelska tworzy typ rasowy, choć punktem wyjścia jest parodia. Czarująca jest też pani Pogorzelska — wtedy, gdy... klnie („Ja umiem kląć”...). „Balet rosyjski” fenomenalnych sióstr Halama nie ustępuje w niczym najlepszym zespołom rosyjskim. (Pewnie dlatego, że one pobierały tam nauki z pierwszej ręki!) Choreografia sióstr Halama — to źrenica w Perskim Oku, „Walc Kreislera” w wykonaniu dwóch sióstr — odznacza się wysokim artyzmem. Panią Lodę Halama uważam za najlepszą tancerkę w Warszawie.
REKLAMA

Grzechy grzechami, ale pod każdym względem udana rewia kończy się refleksją praktycznej filozofii:

Grunt to forsa! Tym stoi cały świat!

Grunt to forsa od niepamiętnych lat!

Gdy pieniądze masz, to kupisz, co sam chcesz...

(A.) (Jakub Appenszlak)

Boy przeciwnie — uważa „East modus” i finał zatytułowany „Grunt to forsa” za jedne z gorszych chwil przedstawienia, choć nad podziw dobrze tańczony przez Olszę. Dodaje też:

Dowcipnie pomyślana satyra na rosyjskie słabostki ma jako atuty wybornego Toma w roli konferansjera rosyjskiego kabaretu, świetną Zulę Pogorzelską (Kniaginiużka), doskonałego Olszę jako Wertyńskiego. Balet rosyjskich sióstr Halama, zwłaszcza taniec Lody Halamówny, to zjawisko, fenomen temperamentu, młodości i furii tanecznej. To samo trzeba powtórzyć o węgierskim tańcu Lody Halamy. Za każdym razem, gdy się pokaże — widownia wybucha żywiołowymi oklaskami. Podobny entuzjazm jest udziałem Zuli Pogorzelskiej.

Świat jest bardzo mały. Jak pamiętamy pana Wertyńskiego poznali państwo Halamowie jeszcze w niebezpiecznych czasach w „puchnącym” Kijowie. Śpiewał tam w teatrze Liliowyj Negr.

Gdy głębiej poszperać, to okazuje się, że antyrusofilskie obrazki to nie tylko krytyka upodobań warszawiaków. To także, pod jej maską, pojedynek z konkurencją. Pojedynek niemal osobisty. Kim jest bowiem na przykład Kniaginiuszka, którą parodiuje Pogorzelska? Odpowiedzi udzieli nam Wacław Grubiński w „ABC”:

P. Pogorzelska znalazła w postaci „Kniaginiuszki” okazję do spłacenia Ordonce długu za „Rypencję”. Smętny manekin Wertyński w oryginale wcale nie jest lepszy od surogatu Olszy. Świetne uzupełnienie „grzechu” stanowi balet rosyjski, który rzeczywiście jest wart grzechu. Rodzina Halama doznała powiększenia — tańczy również najstarsza siostra, zdradzająca bardzo wielką rutynę sceniczną.
Loda Halama

Tak, tak — cytowaliśmy już ten fragment. „Starsza siostra” to mama Halama.

Karnawał to także bale. Na jednym z wielu obiektyw aparatu fotograficznego utrwalił sylwetki artystów. Podpis wyjaśnia: „Niewyczerpanym źródłem dowcipnej wesołości są urocze siostry Halama. Dzielnie sekundują im Hnydziński z Rolandem”. Tak jak mówiła Loda: „[over the night] zrobiłyśmy nazwisko”. W pół roku stały się popularnymi artystkami sceny warszawskiej, a trochę też celebrytkami.

Baletmistrz Koszutski tuż przed końcem karnawału odejdzie z Perskiego Oka. Jego dziewczyny nie wystąpią już w rewii ostatkowej. Artyści szli tam, gdzie dostawali lepsze honoraria. Bodo odszedł do Qui Pro Quo po programie „Pije Kuba do Jakuba”. Nie brał już więc udziału w „Szopce nad szopkami”. Ale drogi Lody, Bodo i Koszuta przetną się jeszcze wiele razy. W najbliższym czasie — w filmie.

Tekst jest fragmentem książki Anny Lisieckiej „Loda Halama. Pierwsze Nogi Drugiej Rzeczpospolitej”:

Anna Lisiecka
„Loda Halama. Pierwsze Nogi Drugiej Rzeczpospolitej”
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Fronda
Okładka:
twarda
Liczba stron:
520
EAN:
9788394613181
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Anna Lisiecka
Komentator w redakcji literackiej Programu 2 Polskiego Radia. Autorka scenariusza i wyboru materiałów archiwalnych do dokumentalnego albumu "Katyń 1940" wydanego na płytach przez Polskie Radio w 2008 roku, a jej reportaż "Kainowa zbrodnia" w 2010 roku otrzymał Główną Nagrodę Wolności Słowa przyznawaną przez SDP. W 2011 roku wyróżniona przez SDP za cykl audycji "Droga do Soplicowa" "za jedyny w swoim rodzaju znakomity przewodnik po miejscach mickiewiczowskich i konfrontację literatury z istniejącymi reliktami opisywanej przeszłości". Również w 2011 roku Polskie Radio wydało album "Wołyń 1943" według jej scenariusza, zawierający w dużej części materiały przygotowane przez autorkę w 2008 roku.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone