Martin van Creveld - „Wehrmacht kontra US Army 1939–1945” – recenzja i ocena

opublikowano: 2012-03-06 23:15
wolna licencja
poleć artykuł:
Jak to się dzieje, że dana armia, mimo że mniej liczna, wygrywa bitwę lub wojnę? Zapewne takie pytanie trapiło również Martina van Crevelda, holenderskiego naukowca zajmującego się historią strategii i wojskowości, wykładowcę najlepszych zachodnioeuropejskich wyższych uczelni cywilnych i wojskowych oraz autora ponad dwudziestu książek.
REKLAMA
Martin van Creveld
Wehrmacht kontra US Army 1939–1945. Porównanie siły bojowej
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Tetragon, Instytut Wydawniczy Erica
Tłumaczenie:
Juliusz Tomczak
Okładka:
miękka
Liczba stron:
272
Format:
160 × 230 mm

Recenzowana książka ukazała się pod koniec 2011 roku nakładem Instytutu Wydawniczego Erica oraz młodego, aczkolwiek prężnie działającego Wydawnictwa Tetragon. Książka została starannie wydana, z załączonym skorowidzem i indeksem nazwisk, na dobrej jakości papierze. Lekturę ułatwia duża czcionka, a dodatkowo uprzyjemniają ją: spora ilość czytelnych tabel, wykresów oraz bardzo ciekawe i dobrze dobrane zdjęcia. Van Creveld podzielił swoją pracę na dwanaście rozdziałów, z których każdy zawiera kilka podrozdziałów oraz załączników, w których skład wchodzą: uwagi metodologiczne, tabela z wykazem ważniejszych bitew, które stoczyły obie armie oraz wykaz terminów niemieckich.

Autor porównuje w książce liczne aspekty funkcjonowania Wehrmachtu i Armii Lądowej Stanów Zjednoczonych w celu określenia i wskazania różnic między tymi siłami zbrojnymi. Interesuje go, skąd bierze się różnica w sile bojowej i sposobie prowadzenia wojny przez żołnierzy i dowódców obu wrogich armii. W poszczególnych rozdziałach van Creveld zaznajamia czytelnika z takimi kwestiami, jak zasady dowodzenia, struktury, zarządzanie personelem (sprawa uzupełnień), funkcjonowanie służb medycznych, motywacja żołnierzy (nagrody i kary), urlopy, odznaczenia i wiele innych. Stara się również nakreślić oblicze obu armii, skupiając się na charakterze narodowym oraz dociekaniu, która z narodowości jest bardziej bojowo nastawiona.

Ogromną zaletą recenzowanej pozycji jest jej wartość poznawcza i merytoryczna – nawet dla tych, którzy siedzą w tej tematyce długo. Autor na podstawie publikacji historycznych, analizy rozkazów, podręczników wojskowych i regulaminów ukazuje punkt po punkcie najbardziej znaczące różnice w dowodzeniu, podejściu do walki i poświęcenia, traktowaniu uzupełnień czy nawet w programach szkolenia i formowania jednostek. W Rzeszy każda dywizja miała charakter lokalny i była przypisana do danego regionu ze względu na różnice kulturowe, religijne i językowe poszczególnych części kraju oraz przywiązanie regionu do określonej dywizji lub pułku. Armia amerykańska szybko odstąpiła od próby stworzenia tzw. dywizji braci w czasie I wojny światowej, ponieważ powodowało to wybicie całych lokalnych społeczności.

Autor skupia się nie tylko na sprawach wielokrotnie omawianych, ale i na tych mniej obecnych w literaturze, jak: ilość i długość urlopów, nagrody i kary, uposażenie żołnierzy i oficerów, rotacja żołnierzy na pierwszej linii frontu czy wykorzystywanie w boju jednostek tyłowych. To ostatnie w armii USA było rzadkością, natomiast w Wehrmachcie często się zdarzało – jednostka tyłowa (np. wartownicza) bardzo szybko stawała się jednostką szturmowo-bojową. Również ciekawe, choć nie zaskakujące, jest podejście oficerów i kadry dowódczej do podkomendnych, i odwrotnie. W armii amerykańskiej oficer poprzez swoją częstą nieobecność był obcy dla większości żołnierzy, podczas gdy w Wehrmachcie, jeśli osobiście nie szkolił on rekrutów, na pewno znał ich i wiedział, czego może od nich wymagać. Przy analizie tego aspektu działania obu armii zabrakło mi nieco większej liczby wspomnień – ich fragmenty są, co prawda, tu i ówdzie obecne, ale w opisie różnic w walce i relacji między żołnierzami aż prosi się o jak najszersze ich wykorzystanie. W armii niemieckiej nie było niczym dziwnym, że major czy pułkownik osobiście prowadził swych żołnierzy do ataku i był blisko pierwszej linii walki. W armii amerykańskiej lub brytyjskiej byłoby to nie do pomyślenia.

REKLAMA

Jednym z najciekawszych fragmentów książki (choć dla niektórych może nieco nudnym) jest ten poświęcony przedstawieniu dokładnej liczebności dywizji. I nie chodzi tu bynajmniej o określenie, ilu ludzi według regulaminu powinna liczyć dywizja piechoty lub pancerna, ale o podanie ich rzeczywistej liczby w konkretnym okresie wojny. Ponadto autor opisuje, jaki procent jednostki stanowił każdy oddział i każda ze służb. Porównuje także skuteczność około osiemdziesięciu dywizji amerykańskich i niemieckich w różnego rodzaju akcjach bojowych.

Trzeba przyznać, że książka stanowi bardzo ciekawą lekturę. Dobrze napisana, z solidną kompozycją, nie jest jednak pozbawiona wad. Jak już wcześniej napisałem, autor w zbyt małym zakresie wykorzystuje materiał pamiętnikarski i wspomnieniowy, aczkolwiek każdy zdaje sobie sprawę z niedoskonałości pamięci ludzkiej oraz jej przewrotności. Odnoszę wrażenie, że niektóre podrozdziały van Creveld chciał jak najszybciej zakończyć. Skąd to przypuszczenie? Tak ciekawy i frapujący temat o charakterze narodowym obu armii zajmuje tu zaledwie 10 stron. Podobnie jest z rozdziałem poświęconym stosunkowi społeczeństwa do armii, żołnierzy i kadry oficerskiej. Wiem, że na te tematy można by było napisać osobne książki, ale w tym wypadku, zanim się na dobre rozczytałem, było już po wszystkim i czułem ogromny niedosyt wiedzy. Autor również za bardzo polega na statystyce oraz przesadnie upraszcza wiele spraw. Na przykład rozważając, który z narodów był bardziej skory do wojaczki, porównuje udział armii obu państw w wojnach od początku ich istnienia. W tym wypadku wygrywają Amerykanie, ale autor zapomina najwyraźniej, że zjednoczone państwo niemieckie powstało w 1871 roku, niemal 100 lat po Stanach Zjednoczonych. Z tym, że w młodym niemieckim państwie żywa była pamięć o starożytnych plemionach germańskich, rycerstwie cesarstwa, armiach z czasów wojen religijnych, powstań, wojny trzydziestoletniej oraz armii pruskiej, jak również o wojnach napoleońskich.

Niemniej jednak gorąco polecam recenzowaną pozycję każdemu zainteresowanemu tą tematyką.

Redakcja: Michał Przeperski

Korekta: Dagmara Jagiełło

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Leszek Molendowski
Doktorant, absolwent Instytutu Historii Uniwersytetu Gdańskiego. Poza historią wojskowości zajmuje się również historią Niemiec XIX i XX wieku oraz historią Pomorza Gdańskiego. W 2008 roku obronił pracę magisterską pt: „Dzieje Gimnazjum i Liceum Ojców Jezuitów w Gdyni”, teraz przygotowuje rozprawę doktorską na temat „Dzieje zakonów męskich na Pomorzu Gdańskim w XX wieku”.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone