Michał Przeperski, Daniel Wicenty (red.) – „Transformacja ustrojowa w Polsce. Nowe perspektywy” – recenzja i ocena

opublikowano: 2023-07-17 09:29
wolna licencja
poleć artykuł:
Dyskusja na temat transformacji ustrojowej w Polsce najczęściej sprowadzana jest do reform gospodarczych i politycznych. To duży błąd, bowiem przemiany obejmowały praktycznie wszystkie sfery życia.
REKLAMA

Michał Przeperski, Daniel Wicenty (red.) – „Transformacja ustrojowa w Polsce. Nowe perspektywy” – recenzja i ocena

red. Michał Przeperski, Daniel Wicenty
Transformacja ustrojowa w Polsce. Nowe perspektywy”
nasza ocena:
8/10
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
440
ISBN:
978-83-8229-626-6
EAN:
9788382296266

Problematyka transformacji ustrojowej jest rozległa i trzeba na nią patrzeć zdecydowanie z szerszej perspektywy. W recenzowanej publikacji przygotowanej pod redakcją Michała Przeperskiego i Daniela Wicentego znajdziemy kilkanaście artykułów podejmujących temat w ujęciu historycznym, socjologicznym i prawnym. Poświęcone są między innymi aparatowi bezpieczeństwa PRL, opozycji radykalnej, upadkowi PZPR, relacjom polsko-amerykańskim, gospodarce, kwestiom rozliczenia komunistycznej przeszłości.

Na początek prof. Krzysztof Brzechczyn przedstawia koncepcje polityczne środowisk przeciwstawiających się zawarciu kompromisu z władzami. Każda z tych grup (Grupa Robocza Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, Liberalno-Demokratyczna Partia „Niepodległość”, Ruch Społeczeństwa Alternatywnego, Solidarność Walcząca, Konfederacja Polski Niepodległej) opowiadała się za przeprowadzeniem dekomunizacji, lustracji, domagała się wycofania wojsk sowieckich z Polski oraz bojkotu wyborów kontraktów – z wyjątkiem KPN-u, który ostatecznie wystawił swoich kandydatów. Uważano, że Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie to uzurpacja i samo-mianowanie. Andrzej Gwiazda, lider Grupy Roboczej, uważał, że przy Okrągłym Stole zasiedli przyjaciele, gdyż prawdziwi przeciwnicy powinni negocjować przy prostokątnym meblu. Sprzeciwiano się ponownej legalizacji „Solidarności”. Uważano, że opozycja boi się walki, ale nie ze względu na represje, a ze strachu przed rewolucją społeczną – podkreślał Jarosław Dubiel z RSA. Zaś Witold Gadomski, który reprezentował Liberalno-Demokratyczną Partię „Niepodległość” mówił, że wszystko byłoby w porządku – gdyby tylko porozumienie okrągłostołowe ograniczyło się do dwóch kwestii – zalegalizowania „Solidarności”, Niezależnego Zrzeszenie Studentów i innych organizacji oraz dokonania nowego otwarcia w postaci zdemokratyzowanych wyborów: tak się jednak nie stało – obie strony, z różnych zresztą powodów, postanowiły stół rozszerzyć i napisały scenariusz dramatyzujący obrady. Kornel Morawiecki z Solidarności Walczącej tłumaczył, iż ugoda z komunistami to stracona szansa i marnotrawstwo społecznej energii oraz czasu.

KPN stał na stanowisku, że opozycja jako całość nie potrafi wykorzystać pojawiającej się wielkiej szansy – co miało wynikać z niedostatku wyobraźni politycznej większości działaczy i doradców „Solidarności” skupionych wokół Lecha Wałęsy. Po wyborach czerwcowych praktycznie wszystkie ugrupowania opozycji radykalnej dość przesadnie nawoływały do bojkotu wyborów. Ostatecznie jedenaście milionów Polaków nie poszło do urn, choć wpływ tych środowisk na postawy wyborcze był ograniczony. Brzechczyn przyznaje, że zdecydowana większość spostrzeżeń opozycji była nietrafiona. Na przykład Ludwik Dorn na łamach periodyku „Wiadomości” pisał, że rząd Mazowieckiego to niekompletność, fasadowość i brak programu gospodarczego. I dodawał: Pesymiści dają nowemu rządowi trzy miesiące, optymiści – pół roku. Natomiast Kornel Morawiecki tłumaczył swoje stanowisko w taki sposób: Ewolucja systemu – zgoda. Ale zmierzająca do jego likwidacji, a nie sanacji i utrwalania. (…) Komunizm nie ustąpi ot tak, sam z siebie. Wstrząsy przyjdą niezależnie, czy system się zasklepi, czy będzie [się] otwierać. W pierwszym wypadku będą to bunty tłumionej rozpaczy, w drugim – wybuchy rozbudzonej nadziei. Ogólnie rzecz biorąc, opozycja radykalna była słaba, a brak porozumienia między głównymi przeciwnikami okrągłostołowymi spowodował, że ich głos sprzeciwu nie dotarł szerzej do opinii publicznej – podkreśla profesor Brzechczyn.

REKLAMA

Interesujące teksty dotyczą PZPR. Artykuł dr. Bogusława Tracza jest zarazem postulatem opracowania pełnej monografii partii. Historyk przybliża procesy zachodzące wewnątrz PZPR u schyłku istnienia PRL – liczącej w 1989 roku ponad dwa miliony członków. Z jednej strony partia określała się jako reprezentant robotników, ale z drugiej strony większość osób posiadających legitymację partyjną stanowiła inteligencja. Z opublikowanych statystyk wynika, że partia bardzo szybko się starzała. W 1978 roku średni wiek jej członków wynosił 40 lat. Na początku 1989 roku było jeszcze gorzej, gdyż średnia wieku podniosła się o ponad 6 lat. Aby odmłodzić starzejące się kadry, postawiono na programy typu „otwartych drzwi”. Polegało to na tym, że w szkołach ponadpodstawowych odbywały się wizyty sekretarzy różnych szczebli, aby przyciągnąć młodzież do tak zwanych „klubów myśli politycznej”. W siedzibach partii organizowano turnieje wiedzy o tematyce politycznej, społecznej, ekonomicznej. W celu ocieplenia wizerunku partii pomieszczenia budynków partyjnych były udostępniane młodzieżowym zespołom muzycznym na próby koncertowe. Chętni mogli obejrzeć film z kasety VHS czy zagrać w „Tetrisa” na komputerze osobistym – ale naiwnością byłoby sądzić, że skompromitowana politycznie i moralnie partia, która doprowadziła kraj do ruiny gospodarczej, przyciągnie młode pokolenie – zaznacza pracownik historyk.

I podkreśla, że PZPR w 1989 roku była organizacją ludzi sfrustrowanych, zgorzkniałych i zdezorientowanych. Często odwoływano plenarne posiedzenia Komitetów Wojewódzkich z powodu braku kworum. Na niższych szczeblach zebrania w ogóle nie dochodziły do skutku. Zdarzało się, że wysłano samochody po nieobecnych towarzyszy. Sytuacja polityczna, która wykrystalizowała się w drugiej połowie 1988 roku, spowodowała podziały wśród członków partii. Uważano, że zmiany zachodzą zbyt szybko. U starszych działaczy dominował pogląd, że proponowane kierunki zmian grożą naruszeniem pryncypiów socjalizmu. Aż do wyborów czerwcowych nie wyobrażali sobie, że można oddać władzę – skoro mieli zakodowane w głowach hasło – władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy. Aktywista z Malborka w liście do KC pisał – Relegalizowanie „Solidarności” […] to samobójstwo dla naszej partii. „Solidarność” to przecież nie jest żaden związek zawodowy, to kontrrewolucja. Jestem pełen troski o socjalizm i PZPR w Polsce. Wraz z transformacją ustrojową ludzie partii wchodzili w świat, którego nie znali. Zmiany gospodarcze wymusiły na partii, aby zarabiała na swoje utrzymanie. Pomieszczania należące do PZPR wydzierżawiano wielobranżowym przedsiębiorstwom usługowym. Otwierano w nich sklepy, firmy, banki, restauracje, hotele. Świadczono usługi kserograficzne, organizowano kursy na prawo jazdy, wypożyczano samochody czy sprzęt radiowo-telewizyjny. Do końca 1989 roku KC i wojewódzkie komitety partyjne powołały lub zainwestowały w co najmniej sześćdziesiąt podmiotów gospodarczych. Jednym słowem, działalność ekonomiczna była poligonem doświadczalnym dla funkcjonariuszy partyjnych, spośród których wielu zostało beneficjentami transformacji gospodarczej – pisze Tracz. 

REKLAMA

Kolejnym artykułem uchylającym tajemnicy pezetpeerowskiej władzy, jest tekst dra Michała Przeperskiego o zespole gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Do najbliższego centrum decyzyjnego w latach osiemdziesiątych należało dosłownie kilka osób – gen. Czesław Kiszczak, gen. Florian Siwicki, gen. Michał Janiszewski. Oczywiście do zarządzania całym państwem było potrzebne liczniejsze grono i w zależności od kaprysu Jaruzelskiego – większe lub mniejsze znaczenie miały takie osobistości jak: Stefan Olszowski, gen. Mirosław Milewski, Janusz Obodowski, Kazimierz Barcikowski, Jerzy Urban, Mieczysław Rakowski, Stanisław Ciosek. W zespole tym głównymi zasadami były więzi osobiste, poczucie zagrożenia oraz ogromne zaufanie do przywódcy. Co charakterystyczne, to najwęższy krąg generałów nigdy nie spotykał się prywatnie, a ich relacja oparta była na pewnej dyscyplinie wojskowej – Nie mówimy sobie po imieniu. […] Nadal, gdy dzwonię do niego, to się melduję – wspominał gen. Janiszewski, zapytany w latach dziewięćdziesiątych, czy przyjaźni się z gen Jaruzelskim. Natomiast ostatni I sekretarz PZPR Mieczysław Rakowski odwiedził Jaruzelskiego w 1991 roku. Tekst Przeperskiego nie tylko pokazuje jak do końca istnienia PRL wyglądał swoisty „dyrektoriat” Jaruzelskiego, ale przede wszystkim zachęca do zapoznania się z wieloma wspomnieniowymi publikacjami prominentnych polityków z czasów PRL, które stanowią dość bogate źródło zakulisowych anegdot. 

REKLAMA

W książce zbiorze musiały znaleźć się artykuły ukazujące wpływ transformacji ustrojowej na społeczeństwo. Prof. Agnieszka Kolasa-Nowak przypomina, że socjologowie w pierwszych latach skupili swoją uwagę na utrudnieniach w realizacji zachodzących zmian i występowali w roli „agentów przemian”. Jednak swoista maniera obrony transformacji nie trwała długo i badacze – z obywatelską troską upowszechniali diagnozy socjologiczne postkomunizmu, dotyczące rosnących nierówności społecznych, nowych podziałów wykluczania, biedy, dysfunkcji, patologii systemu politycznego oraz gospodarczego. W zainteresowaniu socjologów znalazły się kategorie społeczne PRL: robotnicy, którzy z wielkiego aktora zbiorowego przemian, stali się głównymi przegranymi transformacji. Natomiast na samym końcu transformacyjnego przewodu pokarmowego byli chłopi, którzy w nowych realiach stawali się zbędni i coraz bardziej „niewidzialni” dla państwa. Z tym tekstem dobrze koresponduje prof. Izabelli Bukarby-Rylskiej o podmiotowym traktowaniu mieszkańców wsi. Autorka wskazuje, że stosowanie charakterystycznych określeń wobec chłopów – że są kulą u polskiej nogi, obywatelami specjalnej troski, świadectwem zacofania kraju, klasą ludzi zbędnych – było typową retoryką mowy nienawiści. W książce przeczytamy również o kwestiach wykorzystania kapitału inteligenckiego w początkowych latach dziewięćdziesiątych oraz to, jak młode pokolenie opozycji antypeerlowskiej poradziło sobie po 1989 roku.

Dość zaskakujący, ale poszerzający perspektywę transformacji jest artykuł poświęcony przemianie subkultury więziennej. Dr Kamil Miszewski przypomina, że więziennictwo w tym okresie przeszło dogłębną reformę. Praktycznie 40 procent funkcjonariuszy Służby Więziennej zostało zwolnionych nie tylko z powodu niespełniania oczekiwań modernizującej się instytucji, ale wielu z nich nie było w stanie zaakceptować zwracania się do więźniów per „pan”. Po 1989 roku w placówkach penitencjarnych wydłużono spacery, zaczęto stosować przepustki, zwiększono dostęp do rozrywek, a nawet powstawały pokoje intymne dla małżeństw. Oprócz zmian systemowych, w polskim więziennictwie spory przewrót nastąpił wewnątrz subkultury więziennej, której sposoby działania wyznaczał charakterystyczny kodeks zasad oraz podział na grypsujących, frajerów i cweli. Świat, który kapitalnie opisuje socjolog i dość dobrze został pokazany w filmie „Symetria” przez Konrada Niewolskiego – już w zasadzie nie istnieje. Przed 1989 rokiem aż 80 procent więźniów było grypsującymi. Natomiast te proporcje zaczęły zmieniać się wraz z nową rzeczywistością i dzisiaj 90 procent stanowią frajerzy. Wynika to z tego, że reguły grypsujących nie przetrwały próby czasu i zwyczajnie stały się uciążliwe w odbywaniu kary. Wiele zmieniło pojawienie się także nowej kategorii więziennej, czyli kryminalistów należących do zorganizowanych grup przestępczych. 

REKLAMA

W mojej opinii jednym z najważniejszych artykułów w recenzowanej pracy zbiorowej jest tekst o Służbie Bezpieczeństwa. Dr hab. Daniel Wicenty przypomina o dwóch uproszczeniach, które krążą wokół komunistycznych służb – roli KGB w odgórnym procesie sterowania zmianami społeczno-politycznymi oraz kwestii uwłaszczenia nomenklatury. Socjolog wskazuje, że polskie środowisko nauk społecznych na wszelkie hipotezy o „czynniku SB” w okresie transformacji ustrojowej reagowało ignorancją albo przyklejało tej kwestii łatkę „spiskowa teoria dziejów”. Autor wskazuje ponadto, że działania funkcjonariuszy peerelowskich służb specjalnych nadal nie doczekały się pogłębionej oraz wyczerpującej analizy. Z tekstu nasuwa się pytanie, dlaczego tak wielu ludzi z resortowego środowiska odnalazło się w sektorze bankowości, ubezpieczeń, handlu międzynarodowym, dyplomacji – skoro komuniści w ramach podjętych przez siebie działań pod koniec lat osiemdziesiątych, nie zamierzali do takiej transformacji politycznej i gospodarczej, jaką powszechnie znamy. Temat bezpieki uzupełnia artykuł Andrása Minka z Uniwersytetu Loránda Eötvösa w Budapeszcie. Badacz pisze o węgierskich służbach bezpieczeństwa podczas przemian ustrojowych. Szokującą informacją jest, że jeszcze w 2010 roku 65 procent dawnych oficerów komunistycznych oraz 100 procent ich szefostwa pracowało w służbach bezpieczeństwa Węgier. Można żałować, że w zbiorze nie znalazło się więcej tekstów służących porównaniu specyfiki polskiej z innymi krajami byłego bloku wschodniego, które w tym samym czasie wkroczyły na drogę transformacji.

Ważnym aspektem tamtego okresu było nawiązanie dwustronnych relacji wywiadowczych Polski ze Stanami Zjednoczonymi. Dr Witold Bagieński podkreśla, że pod koniec 1989 roku amerykańska administracja nie podjęła decyzji, jak traktować organy wywiadowcze byłych krajów komunistycznych. Pierwsze sygnały o nawiązaniu przez CIA dialogu z Polakami, datuje się na 10 stycznia 1990 roku. Ale rzeczywisty początek bezpośrednich kontaktów z CIA nastąpił w maju 1990 roku – kiedy delegacja Departamentu I MSW spotkała się oficjalnie z przedstawicielami CIA w luksusowym Hotelu Tivoli Lisboa w stolicy Portugalii. W artykule została przedstawiona rozmowa ówczesnego szefa MSW z kongresmenami w kwietniu 1990 r. Podczas tej rozmowy gen. Czesław Kiszczak jawił się jako reformator i podkreślał, że nadzorowany przez niego wywiad będzie działał na nowych zasadach – ze znaczącym wzrostem suwerenności polskiej służby wywiadowczej. Wprawdzie wypowiedź Kiszczaka była skrojona pod oczekiwania rozmówców, to jednak była ona ważna i pozytywnie odebrana przez Amerykanów – zaznacza historyk z warszawskiego IPN. Swoją drogą, to w artykule nie mogło zabraknąć informacji o wystawieniu polskich paszportów i przerzuceniu z Bagdadu do Warszawy oficerów amerykańskiego wywiadu przez Polaków. Jak łatwo się domyślić, chodzi tu o „Operację Samum”, która w rzeczywistości nie była tak określana, a najważniejsze materiały na jej temat nadal pozostają tajne – pisze autor.

REKLAMA

O reformie gospodarczej prof. Leszka Balcerowicza, powiedziano już wiele. W momencie objęcia sterów rządowych przez Tadeusza Mazowieckiego, stan gospodarki kraju był katastrofalny. Reforma Balcerowicza nie spowodowała bezrobocia, inflacji, upadku zakładów pracy – one tylko uwidoczniły, jak niewydolnym państwem był PRL. Dr Tomasz Kozłowski opisuje dość znaną historię, jak to nie było chętnych do objęcia ministra finansów wśród osób wywodzących się z opozycji antypeerelowskej. W końcu padło na Leszka Balcerowicza, którego związki z „Solidarnością” były tak naprawdę żadne. Historyk stanowczo podkreśla , że „Solidarność” nie miała programu finansowego, gdyż w ogóle nie była przygotowana do rządzenia. Jedyną alternatywną wobec balcerowiczowskich reform mógł stać się program opracowany przez zespół prof. Zdzisława Beksiaka, który rozpoczął pracę 28 sierpnia 1989 roku, a skończył zaledwie miesiąc później. Punkty naprawy gospodarki wypracowane pod przewodnictwem Beksiaka, nigdy nie zostały wykorzystane przez stronę solidarnościową. Wynikało to z faktu, że szef OKP, Bronisław Geremek, nawet nie zamierzał przedstawiać projektu rządowi, ani swojemu klubowi parlamentarnemu. Po prostu wiedział, że Mazowiecki i Balcerowicz będą realizowali swoją politykę bez oglądania się na OKP – co wyczerpująco przedstawia dr Tomasz Kozłowski. 

Zbiór zamyka artykuł dr Tomasza Lachowskiego, który pisze o modelach rozliczenia z komunistyczną przeszłością w świetle prawa międzynarodowego, praw człowieka oraz zasad demokratycznego państwa prawa. Nie trzeba tłumaczyć, że prawo karne nie jest najlepszym środkiem urzeczywistnienia sprawiedliwości historycznej – potwierdza badacz z Uniwersytetu Łódzkiego. Z ogólnego kontekstu wynika, że w Polsce zabrakło jasnej i kompleksowej strategii rozrachunku z przeszłością, a stosowane środki w ramach wymiaru sprawiedliwości były zbyt rozproszone.

Obraz jaki wyłania się z publikacji pokazuje, że temat transformacji ustrojowej nadal jest niewyczerpany. Ogromną zaletą recenzowanej pracy jest brak zero-jedynkowego ujęcia, tak typowego dla prac podejmujących tę problematykę. Każdy, kto interesuje się zmianami jakie nastąpiły pod koniec lat osiemdziesiątych, powinien obowiązkowo zajrzeć do książki jaka powstała pod redakcją Michała Przeperskiego i Daniela Wicentego.

Zainteresowała Cię nasza recenzja? Zamów książkę „Transformacja ustrojowa w Polsce. Nowe perspektywy” pod red. Michała Przeperskiego i Daniela Wicentego bezpośrednio pod tym linkiem, dzięki czemu w największym stopniu wesprzesz działalność wydawcy lub w wybranych księgarniach internetowych:

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Maciej Gach
Politolog, współpracownik Radia Gdańsk. Jego zainteresowania koncentrują się wokół funkcjonowania systemów politycznych i partyjnych w Europie oraz zagadnień związanych z najnowszą historią Polski po 1945 roku. Zapalony miłośnik biegania.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone