Niezwykły dar dla Mieszka I

opublikowano: 2023-10-26 12:32
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
– Przywieźliśmy wyjątkowy dar, zwierzę, którego nigdy jeszcze nie widziano w kraju Polan. Zwie się wielbłąd i należało do samego cesarza Miklagrodu. Oto i ono!
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Pawła Wakuły „Bjorn. Noc wilków”.

Harald odszedł we śnie o świcie, trzeciego dnia po naszym spotkaniu. Niby wszyscy się tego spodziewali, ale jednak jego śmierć zrobiła olbrzymie wrażenie. Sinozęby panował przez tak wiele lat, że niektórzy z nas nie pamiętali czasów bez niego.

Wśród Jomswikingów powstał spór o to, co zrobić z ciałem króla. Część domagała się, aby na wzór przodków pochować go w długiej łodzi, z mieczem u boku, złotem, koniem i przynajmniej tuzinem niewolnych, w tym kilku młodych i ładnych kobiet, tak aby w zaświatach niczego mu nie zabrakło.

Inni patrzyli na to krzywo, w końcu Harald przeszedł na stronę Białego Chrystusa.

Ostatecznie zdecydowano, żeby zmarłego przewieźć do Roskilde, a tam niech już się Sven martwi, co zrobić z truchłem ojca.

My także opuściliśmy Jomsborg i ruszyliśmy w górę Odry, a towarzyszyła nam łódź Sigvalda.

Geira, która jako kobieta musiała spędzić kilka nocy w kupieckim domu poza murami Jomsborga, była wściekła na Olafa i głośno mu to wypominała. W końcu stwierdził, że od jej paplaniny zaraz łeb mu pęknie, po czym przesiadł się na Rödeorma.

Byłem zadowolony, bo wreszcie nadarzyła się okazja, żeby pogadać o tym, co od jakiegoś czasu nie dawało mi spokoju.

– Wciąż myślę, jakie to dziwne zrządzenie losu. Harald zostaje ciężko ranny, po czym każe wieźć się do Jomsborga… Mija jakiś czas i podczas uczty Fjølner pokazuje strzałę, która ugodziła króla…

– O czym ty mówisz? – syknął Olaf.

– Zastanawiam się, skąd ją wziął? Znalazł na miejscu zamachu?

– A niby gdzie? – burknął Olaf.

– Chyba nie myślisz, że naprawdę wpadła Sinozębemu w zadek i wyleciała gębą! – zirytowałem się. – Kto i w jaki sposób dostarczył ją na ucztę?

Olaf ciężko myślał. Widać było, że to zadanie ponad jego siły. Nagle na jego twarzy pojawił się wyraz zrozumienia.

– Sigvald!

– Otóż to. Specjalnie poróżnił Palnatokiego i Svena. Pozbył się starego, a teraz zamierza zająć jego miejsce.

– Palnatoki może jeszcze wrócić, a poza tym nowego jarla wybierają wszyscy Jomswikingowie…

REKLAMA

– Obiorą tego, kto zapewni im bezpieczeństwo. Dlatego Sigvald chce poparcia Mieszka… I pewnie je otrzyma.

– Masz głowę nie od parady – przyznał Olaf i znowu syknął z bólu. – Nie da się tego powiedzieć o mojej. Twoja gadanina zmęczyła mnie bardziej niż biadolenie Geiry…

– Połóż się na rufie – poradziłem. – Nakażę ludziom, żeby cię nie niepokoili.

Wdzięczny Olaf zanurkował pod ławkę i przykrył się niedźwiedzim futrem, a ja znowu zacząłem dumać. Skomplikowana intryga Sigvalda przypomniała mi innego gracza, mojego serdecznego przyjaciela Ibrahima ibn Jakuba. Nikt tak jak on nie poruszał się w gąszczu spisków i zdrad.

Teraz, gdy na całej Północy wrzało, poczułby się tu jak ryba w wodzie. Ale Ibrahim był daleko. Gdy się rozstawaliśmy, zmierzał do Rzymu.

Nieoczekiwanie poczułem, że tęsknię za tym przedziwnym człowiekiem. Nasze drogi wciąż się krzyżowały i nie było w tym przypadku. Dawno już doszedłem do wniosku, że tak chciały Norny… I mądry Żyd, a to, czego on sobie życzył, zazwyczaj spełniało się.

Takie rozmyślania towarzyszyły mi w drodze do Poznania. Odra wiła się jak olbrzymi wąż, a Bork siedział na dziobie łodzi i gapił się przed siebie, przekonany, że za następnym zakrętem rzeka musi się skończyć. Mnie po tym, jak ujrzałem Dniepr, nie wydawała się szczególnie wielka, i w tym także Ibrahim miał rację – mówił mi o tym, gdy jako dziecko po raz pierwszy opuszczałem rodzinne strony.

– Kiedy wreszcie będziemy na miejscu? – pytał Bork.

– Niebawem. Na pewno już tam na nas czekają.

– Wiedzą, że płyniemy? – zdziwił się chłopak.

Zamiast odpowiedzi wskazałem gęstą puszczę.

– Ten las ma oczy. Żaden statek nie przedostanie się do Poznania niepostrzeżenie.

– Ach tak…

Na noc przybijaliśmy do brzegu, rozbijaliśmy namioty z żagli i ustawialiśmy szałasy. Przy rozpalonych ogniskach spożywaliśmy posiłek, po czym kładliśmy się spać.

Ja przeważnie czuwałem do świtu, po głowie chodziły mi dziwne myśli.

Mieszko kruszy w swym państwie bałwany pogańskie

Wspominałem klątwę czarownicy Mo, która sprawiła, że wciąż błąkam się po świecie. Zastanawiałem się, czy pierwsza żona Mieszka nadal żyje i czy potrafi odczynić zły czar. Gdyby to dla mnie zrobiła, mógłbym wreszcie osiąść gdzieś na stałe, znaleźć kobietę, sprowadzić z Gardariki syna… Ale czy w wizji, którą pokazał mi Hrafn, było miejsce na te wszystkie rzeczy? I czy w ogóle warto było psuć głowę planami, skoro przyszłość i tak została ustalona przez Norny? Ta myśl przynosiła mi nieoczekiwaną ulgę.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Pawła Wakuły „Bjorn. Noc wilków” bezpośrednio pod tym linkiem!

Paweł Wakuła
„Bjorn. Noc wilków”
cena:
34,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literatura
Liczba stron:
392
Ilustracje:
Robert Konrad
ISBN:
978-83-8208-223-4
EAN:
9788382082234
REKLAMA

O brzasku obozowisko budziło się do życia. Olaf wychodził z namiotu cały potargany, Arne brzdąkał na lutni, a Saari piekł na rozpalonych kamieniach podpłomyki. Geira i jej służące przypominały sobie sny i zastanawiały się na głos, czy niosą ze sobą jakąś wróżbę.

Świat przestawał być groźny i pełen zagadek. Nasze łodzie odbijały od brzegu, a ja kładłem się na dziobie Rödeorma, żeby odespać noc. Słychać było jedynie plusk wioseł, czasem zatrzepotał skrzydłami spłoszony kormoran.

Wreszcie po kilkunastu dniach podróży ujrzeliśmy widok, który sprawił, że serce zatrzepotało mi w piersi: wały Poznania, górujący nad nimi książęcy zamek i wieżę kościoła Świętego Piotra. Łodzie dobiły do nabrzeża, a tam czekał już Mieszko.

Nasze przybycie nie było niespodzianką, więc książę Polan wystąpił, jak przystało na wielkiego władcę, w otoczeniu świty dostojników i zbrojnej drużyny. Towarzyszyła mu Oda, która od naszego ostatniego spotkania bardzo wypiękniała. Wciąż miała długie, rude włosy i bladą, naznaczoną piegami cerę, ale zaokrągliła się i nabrała dostojeństwa. Skraju jej sukni uczepili się dwaj malcy, trzeciego piastunka trzymała na rękach.

Byli też wojewodowie i komesi, których imion nie znałem, a także Rolf, Odylen i Przybywoj, wszyscy z drogocennymi łańcuchami zawieszonymi na piersiach. Nieco z boku zajął miejsce Bolko. Do jego ramienia przywarła drobna dziewczyna o brzydkiej szczurzej mordce. Mój brat skrzywił się i lekko ją odepchnął. Najwyraźniej nie w smak mu była ta zażyłość.

Olaf i Geira wyszli na brzeg, a pani na Kamieniu rzuciła się ojcu do stóp. Mieszko podniósł ją i przytulił do piersi.

– Witaj, córko… I ty, zięciu…

Olaf aż dotąd niepewny, jak zostanie przyjęty, uśmiechnął się triumfalnie.

REKLAMA

– Rad jestem, że znajduję cię w dobrym zdrowiu, teściu, i ciebie także, pani. Widzę, że bogowie pobłogosławili wam potomstwem. Oby dla nas okazali się równie łaskawi – skłonił się przed Odą, a ona odpowiedziała mu skinieniem.

Mieszko spojrzał z dumą na swoich małych synów, a Tryggvason mówił dalej:

– Przywieźliśmy wyjątkowy dar, zwierzę, którego nigdy jeszcze nie widziano w kraju Polan. Zwie się wielbłąd i należało do samego cesarza Miklagrodu. Oto i ono!

Złapałem Gunnkela za uzdę i zeszliśmy po trapie na ląd. Zwierz człapał za mną, kołysząc na boki kudłatymi garbami. Nasz widok wywołał wśród zebranych poruszenie. Olaf miał rację – jak świat światem w Poznaniu nie widziano takiego dziwa. Jeden z malców wycelował w wielbłąda palec.

– Mamo! Patrz, jaka wielka owca! Ktoś jej przetrącił grzbiet!

Wielbłądy na pustyni (mal. Charles-Théodore Frère, 1855)

Gunnkel jakby go usłyszał. Wyszczerzył zębiska i ryknął donośnie. Dla ludzi, którzy nigdy wcześniej nie słyszeli czegoś podobnego, było to niezwykłe doznanie. Głos zwierzęcia był doprawdy przerażający, ni to chrząkanie, ni to bulgotanie przechodzące w trąbienie bojowego rogu.

Najmłodszy z chłopców rozpłakał się i przywarł do piastunki.

– Mojmiro, zabierz stąd Lamberta, a ty, Świętku, nie ciągnij tak za rękaw, bo mi go urwiesz – syknęła Oda.

Trzeci z synów Mieszka, najwyżej pięcioletni, schował się za matką i patrzył na wielbłąda szeroko otwartymi oczami. Znałem je, takie same miał Bolko.

Podprowadziłem Gunnkela bliżej, a Olaf przezornie odsunął się na bok. Nie chciał, żeby w tak uroczystej chwili bydlak opluł go albo capnął zębami.

Kątem oka zobaczyłem zdziwienie na twarzy Bolka. Zdaje się, że on jeden mnie rozpoznał. Nie było w tym nic dziwnego, bo opuściłem rodzinne strony jako młokos, wysoki, ale wiotki jak trzcina. Teraz byłem postawnym mężem, a moją gębę skrywała broda. Poza tym wszyscy gapili się na wielbłąda, nikt nie zwracał uwagi na człowieka, który trzymał go na uwięzi.

– W istocie, niezwykłe zwierzę – przyznał Mieszko. – Jestem pewien, że nawet cesarz Otton nie posiada takiego.

Olaf pęczniał z dumy, ale książę nie patrzył na niego.

– Udajcie się teraz do swoich komnat i odpocznijcie po podróży – zarządził. – Wieczorem spotkamy się na uczcie, pogwarzymy, poweselimy się. Ty, Bjørnie, też przyjdź…

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Pawła Wakuły „Bjorn. Noc wilków” bezpośrednio pod tym linkiem!

Paweł Wakuła
„Bjorn. Noc wilków”
cena:
34,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literatura
Liczba stron:
392
Ilustracje:
Robert Konrad
ISBN:
978-83-8208-223-4
EAN:
9788382082234
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł Wakuła
Absolwent malarstwa i pedagogiki artystycznej. Uprawia niepoważny zawód rysownika-humorysty. Od lat związany jest z tygodnikiem „Angora” oraz popularnym dodatkiem dla dzieci (i nie tylko) – „Angorka”. w 2007 roku zbiór opowiadań Co w trawie piszczy został wyróżniony w Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren. W 2011 został nominowany do Nagrody Literackiej im. Kornela Makuszyńskiego za Kajtka i Yetika.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone