Nowoczesność po krzyżacku

opublikowano: 2015-07-11 13:22
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Krzyżacy na nadanych im, a potem podbitych terenach wznosili grody i zamki. Były one ośrodkami sprawowania władzy w państwie zakonnym.
REKLAMA

GRODY PRUSKIE. Gall i Kadłubek w swoich kronikach napisali, że Prusowie nie znali grodów, co zdaniem mediewisty prof. Henryka Łowmiańskiego nie odpowiadało prawdzie. Żyjący na przełomie XIII i XIV w. krzyżacki kronikarz Piotr z Duisburga (kapelan wielkiego mistrza zakonu) w „Kronice ziemi pruskiej” odnotował, że prawie każde plemię posiadało liczne i silne grody. Archeolodzy doliczyli się ich ok. 500, z różnych co prawda epok, ale spora część istniała też w chwili pojawienia się krzyżaków.

Grody pruskie, podobnie jak inne w tej części Europy, budowano zazwyczaj na naturalnym wzniesieniu, otoczonym – na ile tylko się dało – wodą lub mokradłami. Ich obronny charakter wzmacniano kopiąc rowy i przekopy oraz sypiąc wały. Właściwa twierdza, z umocnioną bramą i wieżą, otoczona palisadą, mieściła się na szczycie wzniesienia. Poniżej było podgrodzie, miejsce tymczasowego schronienia okolicznej ludności, która tuż przed nadejściem wroga uciekała do właściwego grodu. Ten w okresach spokoju, poza małą załogą, nie miał stałych mieszkańców.

Zdaniem prof. Łowmiańskiego, Prusowie wzywając do pospolitego ruszenia mogli wystawić ok. 30 tys. wojowników, z których ledwie co dziesiąty (zazwyczaj przedstawiciel plemiennej arystokracji) służył konno. Stąd: „czerń pruska nie mogła się mierzyć z krzyżakami w otwartym polu i tym się tłumaczy, dlaczego poganie woleli uprawiać partyzantkę, nękać nieprzyjaciela niespodziewanymi napadami i zasadzać się nań po puszczach i moczarach”. Prof. Gerard Labuda potencjał wojskowy Prus ocenia na 15 700 wojów zdolnych do boju poza obrębem swej ziemi.

Śmierć św. Wojciecha z rąk Prusów, fragment Drzwi Gnieźnieńskich (fot. Albertus teolog, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa–na tych samych warunkach 3.0).

PIERWSZE SIEDZIBY ZAKONNE. Według Piotra z Duisburga, pierwsza siedziba zakonu powstała na lewym brzegu Wisły, na wzgórzu leżącym naprzeciw obecnego Torunia. Wzniesiony tu drewniano-ziemny gród krzyżacy nazwali Vogelsang (ptasi śpiew). To stąd w 1231 r. pierwszy mistrz krajowy pruskiej gałęzi zakonu ze współbraćmi przeprawił się przez Wisłę i w tzw. Starym Toruniu wybudował na dębie strażnicę z blankami, otoczoną zasiekami, w której straż pełniło siedmiu zakonnych braci. W tej krzyżackiej legendzie, pisanej zapewne ku pokrzepieniu serc, może być jądro prawdy – uważa prof. Andrzej Nowakowski, historyk średniowiecznej wojskowości. Nie można bowiem wykluczyć, że na podwórcu nowej fortalicji pozostawiono dąb, który pełnił rolę punktu obserwacyjnego. Prof. Marian Arszyński, specjalista od krzyżackiego warownego budownictwa, podkreśla, że w tej akurat dziedzinie krzyżacy początkowo całkowicie byli zależni od księcia Konrada Mazowieckiego i to on zbudował im Vogelsang i umocnienia w Małej Nieszawie po lewej stronie Wisły oraz pomógł ufortyfikować bazę wypadową w Starym Toruniu, na prawym brzegu rzeki.

REKLAMA

GRODY KRZYŻACKIE. Wojska krzyżackie składały się z własnych oddziałów zakonnych i świeckiego rycerstwa krzyżowego, zainteresowanego udziałem w ogłaszanej przez papieży pruskiej krucjacie, nie tak długiej i uciążliwej jak bliskowschodnia. „Pełne odpuszczenie grzechów można było uzyskać raptem w kilka tygodni” – podkreśla Eric Christiansen, historyk z Oksfordu, autor książki „Krucjaty północne”. Świeckie rycerstwo (krzyżowcy), zdecydowanie liczniejsze od zakonnego, rozbijało Prusów i wracało do siebie, natomiast ciężar utrzymania podbitej krainy spoczywał już na krzyżakach i ich pomocniczych oddziałach. Te ostatnie rekrutowano głównie w Niemczech. Później zasilali je już rycerze osadzeni na podbitej ziemi i nawrócona pruska ludność, zobowiązana do wojskowych powinności.

Taktyka krzyżackich podbojów polegała na stopniowym opanowywaniu ziem wzdłuż dużych szlaków wodnych. Operując wzdłuż Wisły, Nogatu, Mierzei Wiślanej i Kurońskiej, krzyżacy i ich sojusznicy do 1256 r. opanowali ziemie Pomezanów, Pogezanów, Warmów, Natangów i Sambów. Podbite tereny zabezpieczali budując lub rozbudowując, często z udziałem towarzyszących im krzyżowców, zastane pruskie grody. Krzyżowcom, podobnie jak podczas krucjat w Ziemi Świętej, za budowę umocnień w Prusach także przysługiwały odpusty, a budowa prymitywnych (choć o dużych walorach obronnych) drewniano-ziemnych umocnień nie wymagała wysokich kwalifikacji. Budulec, drewno i ziemia były na miejscu. Jedna z relacji mówi o budowie grodu w osiem dni i nocy, co wymusiła taktyczna sytuacja. Nie było cieśli ani odpowiednich narzędzi, stąd wał sypano, a fosę kopano naczyniami kuchennymi i tarczami.

Niemieckie państwa zakonne nad Bałtykiem ok. 1260 r. (aut. S. Bollmann, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa–na tych samych warunkach 3.0).

Ale były też planowane działania. Piotr z Duisburga odnotował: „mistrz i bracia, przygotowawszy sobie wszystko, co do budowy grodów było konieczne, potajemnie popłynęli do kępy kwidzyńskiej (...) i zbudowali na tym wzniesieniu gród”. Krzyżacy w 1233 r. do budowy pierwszego w Kwidzynie grodu użyli wcześniej przygotowanych elementów z drewna, spławionych Wisłą w dół. Metodę szybkiego stawiania umocnień na ledwie co zdobytym terenie z „prefabrykatów” znano dużo wcześniej. Zastosował ją w 1066 r. m.in. Wilhelm Zdobywca, budując na angielskiej ziemi pierwsze umocnienia z elementów konstrukcyjnych przywiezionych przez jego flotę z Normandii. Z przygotowanych elementów krzyżacy zbudowali też gród Dzierzgoń, a do pierwszej fazy budowy zamku w Gniewie wykorzystali elementy (także kamień) spławione tratwami Wisłą z rozebranej strażnicy Potterberg, strzegącej dostępu do Chełmna.

REKLAMA

WAROWNIE. Zdaniem prof. Mariana Arszyńskiego, udział krzyżaków w krucjatach w Ziemi Świętej nie dał im większych doświadczeń budowlanych ani wojskowych. Zamki, którymi władali w baliwatach środkowoeuropejskich, też nie były ich dziełem. Otrzymywali je w drodze darowizny bądź dziedziczenia. Pewne doświadczenia mogli zebrać obejmując w 1211 r. nadaną im przez króla Andrzeja II ziemię Borsa, z zadaniem obrony wschodniego pogranicza królestwa węgierskiego przed pogańskimi Kumanami. Postawili tam co najmniej pięć zamków, tyle że o konstrukcji drewniano-ziemnej. Prawo wznoszenia zamków murowanych król nadał im dopiero w 1222 r. i historycy wątpią, czy zdołali z niego zrobić użytek, albowiem trzy lata później musieli już Węgry opuścić.

Swe wyprawy przeciwko Prusom krzyżacy wspierali i osłaniali wznoszonymi już podczas ich trwania drewniano-ziemnymi warowniami. Wykorzystywali je potem do obrony zdobytego terytorium jako miejsce postoju i zaplecze gospodarcze dla lokalnego garnizonu oraz do prowadzenia akcji misyjnej (mogli się w nich schronić już ochrzczeni Prusowie, zaciekle zwalczani przez pogańskich pobratymców). Takie warownie na wschodnich rubieżach swego państwa stawiali jeszcze w XV w., kiedy to nad Wisłą i Bałtykiem w ich budownictwie królowały już cegła i gotyk.

Tekst jest fragmentem Pomocnika Historycznego POLITYKI: „1410 Grunwald. Ostatnia wielka bitwa rycerskiej Europy.”

cena:
19,99 zł
Wydawca:
Polityka
Okładka:
klejona
Liczba stron:
132
Tannhäuser, średniowieczny niemiecki poeta, w płaszczu Zakonu Krzyżackiego, ilustracja z Codex Manesse , ok. 1300 r.

ZAMKI. Po cegłę i kamień sięgnięto w połowie XIII w. Techniką murarską początkowo budowano szczególnie wrażliwe partie umocnień: bramy i wieże, a murowane zamki zaczęto wznosić po rozbiciu wielkiego pruskiego powstania w latach 70. XIII w., które omal nie zagroziło istnieniu zakonu.

W 1257 r. odnotowano, że w Królewcu zgromadzono zapas polnych kamieni na budowę zamkowych murów. W przebudowywanych warowniach drewniano-ziemnych mury z kamienia, a potem i cegły wznoszono na zrębach wcześniejszych konstrukcji, wykorzystując je jako elementy stabilizujące grunt pod fundamenty. Stąd przebieg murów w znacznej części pokrywał się z przebiegiem dawnego drewniano-ziemnego wału obwodowego.

REKLAMA

Zdaniem prof. Arszyńskiego wskazuje to, że zakon początkowo nie miał wyobrażenia o modelu architektonicznym swych siedzib. Ten wykształcił się dopiero w ostatniej ćwierci XIII w., a dojrzałą formę uzyskał przy budowie siedzib krzyżackich konwentów, zwanych zamkami konwentualnymi, domami konwentu bądź zamkami komtura. Warowne obiekty dla urzędników niższego szczebla (prokuratorów, wójtów, komorników, urzędników leśnych czy rybackich) tak rozbudowanej architektonicznie formy już nie miały.

ZAMKI KOMTURÓW. Główny człon zamku komtura tworzyła ceglana budowla o połączonych pod kątem prostym czterech skrzydłach, wyznaczających wewnętrzny, zazwyczaj kwadratowy, dziedziniec. Te najwcześniejsze, z końca XIII w., często miały jeszcze trzy skrzydła i wówczas czwarty bok dziedzińca zamykał wolno stojący mur obronny. Dopiero z czasem dobudowano czwarte skrzydło. Każde z nich od sąsiednich rozgraniczały wewnętrzne ściany, co utrudniało zdobycie zamku, mimo wdarcia się wroga do któregoś ze skrzydeł. W zamku był jeden przejazd bramny, poprowadzony przez oś środkowego skrzydła, łączący go z ufortyfikowanym podzamczem bądź z ich zespołem. Zwartą bryłę zamkowej budowli uzupełniały narożne wieżyczki wysunięte nieco przed lico murów obwodowych jej skrzydeł, natomiast wyraźnie rozbijała ją potężna wieża główna, stawiana na ogół w jednym z naroży, o kształcie cylindrycznym (Grudziądz, Świecie), prostokątnym i kwadratowym (Malbork, Działdowo, Nidzica) bądź ośmiokątnym (Brodnica, Gniew, Radzyń).

Dla niektórych zakonów – jak pisze dr Adam Chęć – wieże (jak biblijna wieża Babel) były symbolem pychy. Dominikanie, franciszkanie czy cystersi, zakony przywiązujące wagę do ubóstwa, rezygnowały z ich wznoszenia. Krzyżacy byli jednak zakonem rycerskim i doceniali jej walory militarne. Wieża górująca nad zamkiem podkreślała potęgę zakonu, zarówno wobec tych, co chcieli najechać krzyżackie państwo, jak i wobec jego gości – uczestników wypraw na Prusów. Na szczytach wież umieszczano nawet herbowe tarcze (zrekonstruowane można i dziś obejrzeć na wieżach w Brodnicy i Człuchowie). Z czasem wieże dla miejscowych stały się też symbolem znienawidzonego zakonnego władztwa i gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja (wojna 13-letnia), to mieszczanie z Gdańska, Elbląga i Torunia burzyli je razem z zamkami.

REKLAMA

Wieże miały fundamenty z dużych narzutowych głazów, co zabezpieczało je przed podkopami. Mury w dolnej partii sięgały 4 m grubości. Wejście, zazwyczaj jedyne, lokowano wysoko nad poziomem zamkowego dziedzińca (np. w Grudziądzu – 14 m, w Człuchowie – 15 m, w Brodnicy – 20 m). Było ono połączone z gankiem obronnym zamku drewnianym pomostem, który łatwo można było zniszczyć lub podciągnąć w górę. Wejścia do wież z poziomu dziedzińca przebito dopiero w XIX w., by turystom ułatwić ich zwiedzanie, m.in. w Brodnicy.

Na górze wieży były pomieszczenia dla załogi, kuchnie, latryny, zapasy żywności, broni i wody, a na dole lochy. Wewnątrz poruszano się schodami, wybudowanymi w grubości muru, albo po drabinach. Wieże, zwane teżbergfried, były miejscem ostatniej obrony i służyły do obserwacji okolicy. Najwyższą postawiono w Brodnicy – 50 m, co tłumaczy się tym, że miasto leży w dolinie Drwęcy. W Człuchowie wieża ma 41 m, w Malborku 44,5 m, a w Nidzicy – 23 m, co wystarczało, bo tam zamek stoi na wzgórzu.

Przywilej chełmiński, wystawiony w 1251 roku na miejsce pierwotnego, zniszczonego w pożarze.

Między wieżami sąsiadujących zamków istniał kontakt wzrokowy i służyły one do przekazywania sygnałów. Jeżeli odległość między nimi była zbyt duża, to korzystano z wież kościołów i specjalnie stawianych wież „przekaźnikowych”. Wiadomości można było przekazywać od Torunia do Gdańska, przez Starogród, Chełmno, Świecie, Grudziądz, Nowe, Kwidzyn i Gniew, a z Grudziądza przez Pokrzywno do Radzynia.

MURARZE I PROJEKTANCI. Budowa murowanych zamków wymagała zupełnie innej organizacji pracy niż budowa grodów. Te ostatnie budować (a także burzyć) oraz modernizować można było przy pomocy okolicznej ludności zobowiązanej do prac przy fortyfikacjach. Mówią o tym dokumenty lokacyjne i akty nadania, jak choćby z 23 marca 1351 r., nadający Mikołajowi Bartensteinowi wieś Brusy. Komtur tucholski Konrad Vullekop napisał w nim: „Chcemy także, by tenże Mikołaj razem ze swoimi chłopami wiernie pomagali stare warownie naprawiać lub burzyć, nowe zaś budować tak często, kiedykolwiek i gdziekolwiek będą do tego przez nas lub przez naszych braci wezwani”. Z czasem, kiedy ekspansja krzyżacka sięgnęła daleko na wschód, obowiązek pracy przy budowie fortyfikacji egzekwowano w skali ponadregionalnej. Nosił on nazwę baude, a ogłaszany był przez wielkiego mistrza na okres ok. 13 tygodni, na wniosek ubiegającego się o taką pomoc miejscowego komtura.

REKLAMA

Zamki projektowali nie zakonni, a świeccy (miejscy) architekci, zwani wtedy budowniczymi. Takim miejskim budowniczym był Mikołaj Fellenstein, najbardziej znany architekt w służbie zakonu, który nadał ostateczny kształt głównej siedzibie zakonu w Malborku i wielu innym zamkom. Opłacany był rocznym ryczałtem (20 grzywien, ubranie i wyżywienie podczas delegowania do innej miejscowości) oraz osobno za zlecone już prace.

Tekst jest fragmentem Pomocnika Historycznego POLITYKI: „1410 Grunwald. Ostatnia wielka bitwa rycerskiej Europy.”

cena:
19,99 zł
Wydawca:
Polityka
Okładka:
klejona
Liczba stron:
132

Mało wiemy o samym projektowaniu zamku. Prof. Arszyński uważa, że zakon jako inwestor formułował wobec budowniczego jedynie ogólnikowe życzenia odnośnie do formy i funkcji zamku. Stąd dość znamienna korespondencja z 16 czerwca 1418 r., w której podskarbi krzyżacki zwraca się do wielkiego mistrza: „Fellenstein zapytał nas, jaka jest Waszej Łaskawości wola odnośnie do wysokości wieży przy murze. Przedłożył nam przy tym, że wedle jego uznania wieżę należałoby wznieść na wysokość trzech kondygnacji, a wyżej dodać jeszcze jedną kondygnację obronną, tak by stała się ona czwartą kondygnacją. Sądzi on, że w ten sposób wieża osiągnęłaby dostateczną wysokość”. Budowniczy pytał, ale zarazem podpowiadał rozwiązania. On miał też wpływ na wybór kolorystyki obiektów i zapewne na zdobienie krzyżackich murów charakterystycznymi geometrycznymi wzorami, poprzez używanie przy ich budowie cegły zendrowanej (o zeszkliwionej, ciemniejszej powierzchni), jak choćby na zamku w Radzyniu.

Budowa zamków wymagała licznych grup wyspecjalizowanych rzemieślników. W Prusach nie wytworzyły się znane z zachodu Europy strzechy budowlane, czyli niezależne od cechów organizacje skupiające rzemieślników różnych specjalności w celu zbudowania np. katedry, zamku czy klasztoru. Na ogół z rzemieślnikiem i jego pomocnikami zawierano kontrakt na wykonanie ściśle określonego wycinka budowy czy też wyposażenie zamku za ustaloną na zasadzie obopólnej zgody cenę.

Widok Starego Miasta w Toruniu. (fot. Pko, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution 3.0 Unported).

FUNKCJE ZAMKÓW. Krzyżackie zamki spełniały kilka funkcji. Nie były one, w przeciwieństwie do zamków rycerskich, prywatnymi siedzibami ich właścicieli. Były, co podkreśla prof. Arszyński, siedzibą zespołu ludzkiego, poddanego rygorom wojskowej i zakonnej dyscypliny. Zarazem pełniły rolę ekspozytury władzy państwowej i państwowych struktur gospodarczych.

REKLAMA

Istotne były ich walory militarne. Obwód warowny tworzyły już nie wolno stojące mury, ale masywne zewnętrzne ściany wielkiej budowli, które o wiele trudniej było obalić czy przebić za pomocą oblężniczych machin, a nawet i przy użyciu ówczesnej artylerii. Korona obwodu obronnego nie miała odkrytego ganku, a nakryta była dachem. Wyłom w zewnętrznym murze zamku umożliwiał zdobycie tylko jednego jego skrzydła – nie pozwalał na wdarcie się na zamkowy dziedziniec (jak w przypadku wolno stojącego muru) i atak we wszystkich kierunkach. Każde zamkowe skrzydło mogło się bronić samodzielnie, a dodatkowo nad całością pieczę mieli obrońcy ulokowani w wieży głównej.

Dużą rolę w obronie krzyżackiego zamku odgrywał też tzw. pachram, kilkumetrowej szerokości pas ziemi oddzielający podnóże zewnętrznych ścian zamku od fosy czy naturalnej wodnej przeszkody. Napastnicy niczym na patelni wystawieni byli tam na ostrzał z kusz, a później i z broni palnej.

Ważne było i to, że w krzyżackich zamkach-konwentach podstawowe pomieszczenia, służące funkcjom klasztornym (kaplica, kapitularz czy refektarz), lokowano nie na parterze, ale na poziomie pierwszego piętra. I tym samym ze strefy największego zagrożenia usunięto duże okienne otwory.

Krzyżackie zamki były siedzibami lokalnej administracji i punktami etapowymi sieci pocztowej. Lokowano w nich (oraz na podzamczach) stajnie, magazyny broni (zwłaszcza Malbork i Królewiec), żywności, zboża na handel, młyny, browary, różne warsztaty (m.in. kuszarnie, siodlarnie, kuźnie, stolarnie), a w późniejszym okresie i prochownie. W pobliżu zamku pojawiały się cegielnie i wapienniki, do których kamień wapienny płynął aż z Gotlandii.

ORGANIZACJA ŻYCIA ZAMKOWEGO. Członkowie zakonów rycerskich byli jednocześnie rycerzami i mnichami. W ich zamkach, także krzyżackich, trzeba było godzić obie te funkcje. Nie było tu miejsca, a zapewne i czasu, na medytacje w klasztornym wirydarzu (ogrodzie), lokowanym np. u cystersów na wewnętrznym dziedzińcu klasztornych zabudowań. Nie studiowano tu i nie przepisywano ksiąg, stąd nie trzeba było pomieszczeń na scriptoria i biblioteki. Krzyżacy nie prowadzili przyklasztornych szkół i nie mieli konwersów (braci do prac fizycznych), dla których np. cystersi budowali odrębne refektarze, dormitoria i szpitale.

REKLAMA

Ta znacznie ograniczona funkcja klasztorna krzyżackiego zamku pozwalała umieścić związane z nią pomieszczenia na pierwszej kondygnacji i nadać jej reprezentacyjny charakter. Do tych pomieszczeń należała zamkowa kaplica. Zgodnie z regułą tego zakonu krzyżaccy mnisi zbierali się w niej na modlitwę co trzy godziny (osiem razy na dobę). O świcie odprawiano dłuższą mszę. Część ołtarzowa kaplicy była kierowana na wschód. Do zamkowych kaplic przylegają małe pomieszczenia z przebitymi w murze otworami skierowanymi na prezbiterium (m.in. w Gniewie), uważane za cele pokutne. Skazany tam na pobyt za naruszenie reguły zakonnik mógł przez otwory obserwować kapłana i uczestniczyć w nabożeństwie.

Krzyżacy maszerują przez starówkę. Rekonstrukcja z 2010 r. (fot. Dariusz Glinkau, Centrum Kultury Zamek Krzyżacki)

Obok kaplicy zazwyczaj był kapitularz, gdzie odbywano zebrania dyscyplinujące członków konwentu i przydzielano im zadania do wykonania. Kolejnym pomieszczeniem był refektarz, gdzie posiłki spożywali wszyscy mieszkańcy zamku, a właściwą ich hierarchię ustanawiały trzy stoły: dla zakonników, dla półbraci i osób zatrudnionych przez zakon na stanowiskach średniego szczebla oraz stół dla zamkowej czeladzi. Zazwyczaj obok refektarza lokowano kuchnię i magazyny żywności.

W zamku było też wspólne dla wszystkich członków konwentu dormitorium – także nocą oświetlona sala sypialna, z posłaniami oddzielonymi lekkimi przepierzeniami. Zazwyczaj lokowano ją w pobliżu kaplicy, by mnichom bliżej było na obowiązkowe nocne modlitwy. Ale są też uczeni, którzy dormitorium lokują bliżej danskeru, czyli wieży ustępowej. Krzyżacy określali się jako zakon szpitalny, stąd w zamku była infirmeria, rozumiana nie tylko jako szpital, ale i przytułek dla niedołężnych już zakonników. Miała ona z reguły osobną kuchnię, a czasem kaplicę i łaźnię.

Z ponad stu krzyżackich warowni do dziś w niezłym stanie pozostało kilkanaście, a po kilkunastu fragmenty (wieże, bramy, baszty, odcinki murów). Na ich upadek wpływ miała słabnąca pozycja ekonomiczna zakonu u jego schyłku, wojny z Polską, z własnymi poddanymi i ze Szwedami. Potem złe w nich gospodarowanie, zarówno w czasach, kiedy obsadzali je polscy, a potem już pruscy starostowie. Bardzo im zaszkodziły planowe rozbiórki w pruskich czasach, kiedy to z zamkowych gotyckich cegieł budowano twierdzę w Grudziądzu czy po wielkim pożarze odbudowywano Człuchów. W XIX w. zainteresowano się nimi jako obiektami historycznymi i niektóre (z Malborkiem na czele) zaczęto – nie zawsze umiejętnie – rekonstruować. Wielu zniszczeń zamki te doznały jeszcze wiosną 1945 r. Ponownie odbudowywane, nie zawsze znalazły dobrych gospodarzy w latach PRL. Dziś coraz więcej z nich trafia w prywatne ręce, co też nie zawsze wychodzi im na dobre. Niewątpliwie powinny stać się przedmiotem szczególnej ochrony jako świadkowie europejskiej historii i przykład wspaniałej gotyckiej architektury.

Tekst jest fragmentem Pomocnika Historycznego POLITYKI: „1410 Grunwald. Ostatnia wielka bitwa rycerskiej Europy.”

cena:
19,99 zł
Wydawca:
Polityka
Okładka:
klejona
Liczba stron:
132
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Marek Henzler
Publicysta „Polityki”.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone