Oskar Schindler – historia prawdziwa

opublikowano: 2015-12-14 16:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Oskar Schindler i uratowani przez niego Żydzi zainspirowali książkę australijskiego powieściopisarza Thomasa Keneally'ego. Na jej podstawie Steven Spielberg wyreżyserował swój oscarowy film. Ile w nim prawdy?
REKLAMA

Oskar Schindler zasłynął dzięki tzw. liście Schindlera. Dowiedz się więcej o losie jej oryginału

Kiedy Thomas Keneally przeprowadzał swoje badania i wywiady, był sterowany przez Leopolda Page’a, który nie mógł w pełni akceptować historii Goldberga, ponieważ nie przystawała do jego wyidealizowanego obrazu Oskara. Page chciał chronić wizerunek osoby, z którą się czuł bardzo związany, i kierowały nim tylko takie motywacje. Pomimo jego wyważonego podejścia do historii Schindlera nie ulega wątpliwości, że na Thomasa Keneally’ego, który sam jest łagodnym człowiekiem, czołobitny stosunek Page’a do Schindlera wywarł pewien wpływ. Jest również możliwe, że „Żydzi Schindlera”, z którymi przeprowadzał wywiady, niewiele wiedzieli o Goldbergu i roli, jaką odegrał przy tworzeniu listy. Itzhak Stern, który to wszystko wiedział, już wtedy nie żył, a z Mietkiem Pemperem Keneally rozmawiał tylko przez kilka godzin na lotnisku w Monachium. Przeprowadził dłuższy wywiad z dr. Moshe Bejskim, który był wtedy uznany za „przywódcę” „Żydów Schindlera” w Izraelu. Sam spędziłem wiele czasu z Bejskim i Pemperem, wiem więc, że gdybym nie zadawał im szczegółowych pytań na temat Goldberga, pewnie sami by nie poruszyli tego tematu.

Oskar Schindler (fot. Yad Vashem; domena publiczna)

Kiedy zaczynałem prowadzić swoje badania, spytałem dr. Bejskiego, emerytowanego sędziego Sądu Najwyższego Izraela, oraz Mietka Pempera o Marcela Goldberga. Dr Bejski powiedział mi wprost: „Marcel Goldberg przygotował tę listę”. Dodał, że jeśli były tam wolne miejsca, to można było przekupić Goldberga, by się na nią dostać. Bardzo dużo rozmawiałem o Goldbergu z Mietkiem Pemperem podczas przeprowadzanych z nim wywiadów w 1999 i 2000 roku. Przyznał, że Goldberg „miał pełną swobodę wyboru ludzi do umieszczenia na liście”, a jego zwierzchnika, Franza Müllera, „nie obchodziło, co robił”. Itzhak Stern, który też był bezpośrednim świadkiem tych wydarzeń, nie umieścił nawet nazwiska Goldberga w sprawozdaniu dla Yad Vashem w 1956 roku. Natomiast dr Aleksander Bieberstein w swoich wspomnieniach przypisał autorstwo „listy Schindlera” Marcelowi Goldbergowi.

Większość Schindlerjuden, z którymi przeprowadzałem wywiady, wiedziała lub słyszała, że Marcel Goldberg był autorem listy, choć wielu z nich dobrze nie znało szczegółów.

REKLAMA

Jednak nie wszyscy mieli podobny stosunek do Goldberga. Podobnie jak Wilek Chilowicz, Marcel Goldberg posiadał swoich zwolenników, chociaż większość Żydów Schindlera wyrażała się o nim bardzo krytycznie. Niektórzy byli oburzeni tym, że próbował sprzedawać miejsca na liście, inni byli rozgoryczeni, gdyż nie umieścił ich na niej albo nagle skreślił. Rena Ferber Finder należała do osób, które bezpośrednio odczuły perfidię Goldberga. Jej ojciec Moniek (Moses) Ferber był w getcie odermanem i pomógł Goldbergowi dostać się do Żydowskiej Służby Porządkowej. Rodzina Reny mieszkała w getcie w jednym mieszkaniu z rodziną Goldbergów. 31 grudnia 1942 roku Moses Ferber i Marcel Goldberg zostali jednocześnie aresztowani. Następnie Marcela Goldberga zwolniono z aresztu, a Moses Ferber został wysłany do Auschwitz, gdzie go zamordowano. Rena dopiero po wojnie dowiedziała się o śmierci ojca.

Opowiedziała mi, że Goldberg zazdrościł jej ojcu, a ona nabrała podejrzeń – czemu trudno się dziwić – dlaczego jeden z dwóch żydowskich odermanów, zaaresztowanych w sylwestra 1942 roku, został wysłany do Auschwitz na śmierć; właśnie ten, a nie inny. Tutaj, jak mówiła, widać prawdziwe oblicze Goldberga. W kilka miesięcy po aresztowaniu i zniknięciu ojca Rena poszła do Goldberga, który pracował wtedy w Płaszowie dla Amona Götha, i prosiła go, żeby umieścił ją i jej matkę na liście transferowej do fabryki Schindlera. Mówiła, że już w 1943 roku wiedziała o ludziach przekupujących Goldberga, by mogli się dostać do Emalii. W końcu też dostała pracę w Emalii, przy tokarce.

Moshe Bejski twierdził, że Goldberga interesowały przede wszystkim brylanty, które przywiózł ze sobą do Brünnlitz. Natomiast Sol Urbach nie wyobraża sobie, żeby na tym etapie Holokaustu ktoś mógł posiadać jakiekolwiek kosztowności. Wspomina ścisłe kontrole osobiste, jakie stosowali esesmani przed wpuszczeniem do Płaszowa, a jedyni znani mu ludzie, którzy byli w stanie wnieść je do obozu, to ci, którzy wkładali swoje skarby do prezerwatyw i umieszczali je głęboko w odbytnicy. Jednak niektórym udało się ukryć kosztowności, kiedy wchodzili do Płaszowa. Matka Reny Ferber, Malia, miała dwa brylanty „wborowane w zęby” oraz inne kosztowności, dzięki którym udało im się przeżyć Holokaust.

REKLAMA

Chaskel Schlesinger przeszmuglował do Płaszowa i Brünnlitz kilka złotych pierścionków, a rodzina Poli Gerner Yogev wydała mnóstwo ukrytych pieniędzy, by utrzymać babcię przy życiu. „Każdy starał się utrzymać przy życiu siebie i swoją rodzinę. Jedni robili to «etycznie», inni «nieetycznie»”. Lola Feldman Orzech schowała 500 zł (156,25 dolara) w koku, a Roman Ferber przez cały czas miał przy sobie 100 dolarów. Moses Goldberg przemycił do Płaszowa 1000 zł (312,50 dolara), czym przekupił kapo, by nie posyłano go na akcję Kommando 1005, czyli ekshumację i palenie zwłok. Sam Wertheim, zanim został wysłany do Płaszowa, a potem do Mauthausen w sierpniu 1944 roku, zdążył sprzedać trochę kosztowności. Poprosił Leopolda Page’a, by przekazał te pieniądze jego żonie Edith, która z kolei miała dać je ojcu Sama. Page oddał jej wszystko „co do grosza”, a ona ukryła gotówkę w bochenku chleba.

Tekst jest fragmentem książki Davida Crowe'a „Oskar Schindler. Prawdziwa historia”:

David Crowe
„Oskar Schindler. Prawdziwa historia”
cena:
Tytuł oryginalny:
Oskar Schindler: The Untold Account of His Life, Wartime Activities, and the True Story Behind the List
Tłumaczenie:
Zofia Łomnicka
Okładka:
twarda
Liczba stron:
864
Format:
154 mm x 236 mm
ISBN:
978-83-8069-156-8

Kiedy wczesną jesienią 1944 roku Schindlerjude Sam Birenzweig (Zimich Birnzweig) został więźniem Płaszowa, obóz był prawie opustoszały. Działał tam prężny czarny rynek, zaopatrywany przez „sklep z okolicy, w którym nadal pojawiały się takie luksusowe produkty jak wódka i salami”. Według Sama ten sklep był „pokazówką”, ponieważ Niemcy chcieli „podtrzymywać iluzję, że wygrywają wojnę”. Te luksusowe produkty „były jak brylanty. Nie jadłem tak dobrego jedzenia od trzech czy czterech lat! Wniosłem je [sic!] do środka Płaszowa. Tam ludzie mieli pieniądze. To było niesamowite!”. Należy też pamiętać o spostrzeżeniach Hansa Staubera, którymi podzielił się w tym samym okresie z Heinrichem Himmlerem. Stauber, skarbnik Niemieckiej Poczty Wojskowej w Krakowie, na początku września 1944 roku pisał do reichsführera SS o czarnorynkowych interesach, jakie prowadzą w Płaszowie strażnicy z żydowskimi więźniami. W obozie było dość kosztowności, by móc prawie wszystko kupić, łącznie z ludzkim życiem. Jest jednak wątpliwe, czy poza garstką więźniów ktoś jeszcze miał coś do sprzedania. A jeśli tak, to kupowano chleb i inne artykuły żywnościowe, by uzupełnić skromną dietę.

REKLAMA

Chociaż niektórzy przekupywali Marcela Goldberga, by znaleźć się na „liście Schindlera”, większość nazwisk umieszczono tam z zupełnie innych powodów. Wiele miejsc było już z góry przewidzianych. Mietek Pemper powiedział mi, że choć Schindler miał niewiele wspólnego z tworzeniem listy, dał Franzowi Müllerowi kilka wytycznych odnośnie do tego, kogo chciałby na niej mieć. Po pierwsze, chciał zachować „moich ludzi”, to znaczy pozostałych jeszcze Żydów z Emalii, pracowników z listy Madritscha oraz dobrze wyszkolonych w obróbce metalu robotników. Poza tym Goldberg musiał dodać do listy robotników, którzy przyjechali z nowym komendantem Brünnlitz, Josefem Leipoldem, z fabryki części zamiennych do samolotów w Wieliczce. Żydzi, których wybrał Madritsch, a właściwie kierownik Titsch, byli najbardziej prominentnymi osobami w jego fabryce. To samo dotyczyło Żydów wybranych przez Leipolda.

Po wojnie Oskar miał za złe Madritschowi, że nie postarał się umieścić na liście większej liczby swoich żydowskich robotników. Nawiązał do tego faktu w sprawozdaniu finansowym z 1945 roku. Pisząc o transferze swojej produkcji zbrojeniowej z Emalii do Brünnlitz, zauważył, że Raimund Titsch mógł ocalić „przynajmniej część swoich Żydów przy mojej fabryce przeniesionej do Brünnlitz. To zadanie powinno być, według mnie, obowiązkiem pana Madritscha”. Dodał, że Titsch kilkakrotnie przyjeżdżał do Brünnlitz, żeby się upewnić, że jego Żydom „nie zagraża niebezpieczeństwo, żeby udzielić im poparcia i dostarczyć listy od zagranicznych przyjaciół”.

Fabryka Oskara Schindlera w Krakowie (fot. Jf1288; domena publiczna)

Oskar jeszcze ostrzej krytykował Madritscha w kilku listach, jakie pisał do dr. K.J. Ball-Kaduriego z Yad Vashem, który latem i jesienią 1956 roku prowadził śledztwo w sprawie Schindlera. 24 sierpnia 1956 roku dr Ball-Kaduri napisał do Itzhaka Sterna, który przebywał w Izraelu, z pytaniem o to, co przeżył w Polsce w dobie Holokaustu. Stern udostępnił ten list Oskarowi i zaproponował, żeby on także podzielił się swoimi doświadczeniami z dr. Ball-Kadurim. Rozpoczęła się wymiana korespondencji między Oskarem a dr. Ball-Kadurim na temat wojennych doświadczeń Oskara. W jednym z listów dr Ball-Kaduri spytał go, czy ma egzemplarz wojennych wspomnień Madritscha Menschen in Not! („Ludzie w potrzebie”). Oskar już wcześniej skarżył się dr. Ball-Kaduriemu na Madritscha, ale bez wymieniania nazwiska. W liście z 9 września 1956 roku pisał, że w ostatnich miesiącach działania Emalii nalegano, „by wyemigrował do Szwajcarii, żeby ocalić siebie i swoje pieniądze”. To jednak oznaczałoby, jak zauważył, że „zostawiłby wszystko łatwemu do przewidzenia losowi (eksterminacji)”. Przyznał także, że „powiedzieć «nie» wymagało sporo moralnej odwagi”. Następnie zaczął się zastanawiać: „Któż by się ośmielił mnie potępić, gdybym wyjechał do Szwajcarii po tym, jak zostałem uwięziony przez niebezpieczne Gestapo?”.

REKLAMA

W pięć i pół tygodnia później Oskar posłał dr. Ball-Kaduriemu egzemplarz wojennych wspomnień Madritscha, pisząc, że czuje się „trochę stronniczy, kiedy chodzi o sprawę Madritscha, ponieważ chciwość tego człowieka uniemożliwiła mi ocalenie 300 osób, głównie kobiet, z fabryki Madritscha”. Schindler dodał, że Madritscha interesowało jedynie „pięć wagonów rozklekotanych i zardzewiałych maszyn do szycia oraz wątpliwej jakości tekstylia”, które zostały przedtem wysłane do Bregencji nad Jeziorem Bodeńskim (które leży na granicy Szwajcarii, Niemiec i Austrii). Oskar twierdził, że Madritsch uważał swoje maszyny i tekstylia za ważniejszą sprawę niż „los powierzonych mu ludzi”. Titsch jeszcze ostrzej krytykował Madritscha, który, jak twierdził, „był zadowolony ze swojej bezpiecznej sytuacji i nie miał zamiaru narażać siebie, pieniędzy, jakie zgromadził, swojej pozycji oraz ogólnie rozumianego bezpieczeństwa przez powzięcie tak ryzykownego kroku”.

Oskar uważał, że prawdziwym bohaterem był Titsch, który jego zdaniem zasłużył na „Krzyż Żelazny za humanitaryzm”. Twierdził, że „jedynie Titsch był siłą napędową i to dzięki jego bezinteresownym, nieulękłym działaniom Żydzi otrzymywali pomoc w fabryce Madri­tscha”. Titsch miał podobną opinię o Schindlerze. Jak powiedział po wojnie: „Postrzegam Schindlera jako największego ryzykanta, jakiego kiedykolwiek znałem; najodważniejszego człowieka, jakiego kiedykolwiek spotkałem”. Oskar poinformował dr. Ball-Kaduriego, że na przyjęciu w willi Büschera rozmawiał z Madritschem na temat trzystu żydowskich robotników. Według relacji Schindlera, kiedy spytał Madritscha o umieszczenie niektórych jego Żydów na liście, ten nie wyraził zainteresowania. Oskar się nie poddawał i dalej ciągnął temat. W końcu Madritsch odrzekł: „Kochany Oskarze, daj już sobie spokój; to beznadziejna sprawa. Nie zainwestuję w nią już ani feniga”. Titsch, który był także obecny na przyjęciu, porozmawiał później z Oskarem i w pośpiechu utworzył listę z sześćdziesięcioma nazwiskami. Jak mówił, trudno było przypomnieć sobie tak wiele nazwisk podczas głośnej, pijackiej imprezy. Oskar twierdził, że udało mu się namówić Büschera, który był w dobrym nastroju, na podpisanie listy. Wytłumaczył mu, że wspomniani Żydzi będą „fabrycznymi krawcami”.

REKLAMA

Tekst jest fragmentem książki Davida Crowe'a „Oskar Schindler. Prawdziwa historia”:

David Crowe
„Oskar Schindler. Prawdziwa historia”
cena:
Tytuł oryginalny:
Oskar Schindler: The Untold Account of His Life, Wartime Activities, and the True Story Behind the List
Tłumaczenie:
Zofia Łomnicka
Okładka:
twarda
Liczba stron:
864
Format:
154 mm x 236 mm
ISBN:
978-83-8069-156-8

Jednak ów ręcznie spisany dokument, który Oskar dostał od Titscha na przyjęciu, nie był ostateczną listą Madritscha. Znalazłem go w dokumentach z Koffer Schindlera, który Chris Staehr odkrył w 1997 roku na strychu domu swojego ojca w Hildesheim, a później przekazał Yad Vashem. Bundesarchiv wykonało kopie tego obszernego zbioru dokumentów, na co nalegał Chris, zanim zostały odesłane do Izraela. Na napisanej na maszynie liście Madritscha, która nosi datę z października 1944 roku, znajdują się nazwiska czterdziestu mężczyzn i dwudziestu kobiet wraz z ich obozowymi numerami identyfikacyjnymi. Ręczny dopisek Titscha z pierwotnej listy brzmi: „Verzeichnis der von den to Schindler über unser besuchen über nommenen Leute unserer Betriebes”. Tak marny językowo tekst świadczy o tym, że notatka była pisana w wielkim pośpiechu. Można ją przetłumaczyć następująco: „jest to lista dla Schindlera w oparciu o naszą rozmowę o ludziach z naszych zamkniętych fabryk”. Przepisana na maszynie lista znalazła się na starym papierze firmowym z nadrukiem: Julius Madritsch, Krakauer Konfektion, Krakau-Podgorze, Ringplatz 3. Na dole widnieje podpis Marcela Goldberga. Martin Gosch i Howard Koch, którzy rozmawiali z Titschem w 1964 roku w związku z planowanym filmem, mówią, że „Julius Madritsch, który teraz mieszka w Wiedniu, zawsze nosi w kieszeni oryginalny egzemplarz tej listy”.

REKLAMA

Z samej listy, w połączeniu z rozmowami prowadzonymi przez Oskara z Madritschem i Titschem w październiku 1944 roku, można wyciągnąć wiele interesujących wniosków. Lista Schindlera powstała zaraz po tym, jak Inspektorat Uzbrojenia i SS zezwoliły mu na przeniesienie produkcji zbrojeniowej do Brünnlitz. Z wypowiedzi Oskara wiemy, że do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy mu się to uda. Natomiast od czasu kiedy Oskar otrzymał rozkaz zlikwidowania produkcji zbrojeniowej w Emalii, Göth oraz jego następca Büscher pozbywali się żydowskich więźniów z Płaszowa. Pod koniec lipca 1944 roku, po wysłaniu 4000 więźniów do obozu koncentracyjnego Stutthof, w Płaszowie pozostało ich jeszcze około 20 000. 6 sierpnia Göth wysłał 7500 Żydówek do Auschwitz, a w cztery dni później 4589 Żydów do Mauthausen, co zmniejszyło prawie o połowę liczbę więźniów w obozie. 10 sierpnia kolejny transport 1446 Żydówek wyjechał z Płaszowa do Auschwitz, a we wrześniu SS zamknęło polską część obozu. W Płaszowie zostało tylko około 7000 Żydów.

Grób Oskara Schindlera (fot. Acmthompson; domena publiczna)

W październiku planowano wysłać z Płaszowa dwa duże transporty, a w obozie miało pozostać sześciuset lub siedmiuset więźniów z załogą zredukowaną do czterdziestu esesmanów, którzy mieli dokończyć likwidację. 15 października do Gross-Rosen skierowano 4500 mężczyzn, a w tydzień później Büscher wysłał 2000 kobiet do Auschwitz. W transportach z 15 i 22 października znajdowało się siedmiuset mężczyzn i trzysta kobiet, którzy mieli ostatecznie trafić do Brünnlitz. Znamienna jest prośba Schindlera, z jaką zwrócił się w ostatniej chwili do Madritscha, by ten podał mu trzysta nazwisk, głównie kobiet, ponieważ, jak się wydaje, desperacko próbował znaleźć dla nich ratunek. Można byłoby przypuszczać, że kiedy Oskar mówił Franzowi Müllerowi, że priorytetem są „moi ludzie”, miał na myśli mężczyzn i kobiety, którzy pracowali dla niego w Emalii. Nie wiemy, ile kobiet zatrudniał w Emalii, jednak biorąc pod uwagę stosunek 700:300 na jego liście z 1944 roku, można się domyślić, ile ich było. Jeśli jednak Oskar prosił Madritscha o prawie całkowite zapełnienie na jego liście przydziału, jaki otrzymał dla kobiet, to oznaczałoby, że niewiele musiano zrobić do ochrony jego dawnych robotnic. Ta sytuacja prawdopodobnie w mniejszym stopniu rzutowała na kwestię troski Oskara o los swoich pracownic, a raczej miała związek z niemożnością otrzymania zezwolenia na przenosiny do Brünnlitz aż do przedostatniej fazy likwidacji Płaszowa. Jeśli sprawy tak się przedstawiały, to niewiele mógł zrobić, żeby wyłączyć swoich poszczególnych pracowników z opuszczających Płaszów transportów. Przykładem może być transport do Mauthausen z 10 sierpnia. Oskar mógł się jedynie postarać, żeby podróż jego dawnych żydowskich pracowników do Austrii była bardziej znośna. Ponieważ Madritschowi i Titschowi udało się w ostatniej chwili znaleźć tylko sześćdziesiąt nazwisk, Marcel Goldberg musiał uzupełnić nazwiska kobiet przeznaczonych do pracy w Brünnlitz. Natomiast Mietek Pemper powiedział mi, że trzysta kobiet wymienionych na liście Płaszów-Auschwitz-Brünnlitz „to przeważnie te, które pracowały dla Oskara Schindlera w Emalii”, co jeszcze bardziej skomplikowało sprawę. Goldberg znalazł się w transporcie z 15 października do Gross-Rosen, nie wiadomo więc, czy zmiany na liście kobiet dokonano tydzień później.

REKLAMA

Po wojnie Madritsch tłumaczył, dlaczego mogło się wydawać, że wahał się przed dołączeniem do Schindlera w Brünnlitz. Od pewnego czasu bowiem planował przeniesienie swojej działalności do Dolnej Austrii i otworzenie fabryki w Drosendorf. Ten plan zawiódł, ponieważ na polach, gdzie chciał zbudować baraki dla swoich żydowskich robotników, stało jeszcze zboże. W związku z tym lokalne władze odrzuciły jego prośbę. Ciekawe, czy odmawiając Madritschowi, miejscowe władze austriackie w rzeczywistości nie kierowały się podobnymi przesłankami jak władze Kraju Sudeckiego, odmawiając Schindlerowi prawa do przeniesienia tam swojej fabryki zbrojeniowej. W tej sytuacji, jak pisał Madritsch, zaakceptował ofertę Schindlera, by przenieść swoją szwalnię do Brünnlitz. Dostał na to zezwolenie od odpowiednich urzędników w Generalnym Gubernatorstwie oraz od HSSPF Ost, nie zgodził się zaś urząd D2 Maurera. Madritsch kilkakrotnie jeździł do Berlina, by załatwić tę sprawę, aż wreszcie usłyszał, że „mundury nie są niezbędnymi produktami dla gospodarki wojennej. Walczyć można także w cywilnych ubraniach. Żydowską siłę roboczą należy wykorzystywać wyłącznie do produkcji amunicji!”.

REKLAMA

W zasadzie Madritscha nie powinna dziwić odmowa ze strony D2. Już w tym samym roku miał wiele trudności z uzyskaniem zezwolenia na dalsze prowadzenie fabryki, a od urzędu Maurera otrzymał w lutym 1944 roku tylko sześciomiesięczny kontrakt na dalsze prowadzenie szwalni w Płaszowie. Odmowa urzędu D2 była jedynie konsekwencją tych wcześniejszych decyzji. Madritsch nie wiedział, że dużą część wielkiego kompleksu fabrycznego w Brünnlitz, gdzie Schindler miał otworzyć swoje małe przedsiębiorstwo zbrojeniowe, zajmowała już duża fabryka umundurowania SS. Tą informacją podzielił się ze mną Mietek Pemper podczas naszego drugiego wywiadu na początku 2000 roku. Miałem ze sobą plan fabryki, zidentyfikowany jako Brünnlitz przez archiwum Amerykańskiego Muzeum Pamięci Holokaustu, i byłem tym bardzo podekscytowany, lecz Pemper wytłumaczył mi, że był to plan szyjącej mundury fabryki SS, znajdującej się w dużym kompleksie, na którego terenie leżała również fabryka Schindlera. Nie był to plan fabryki Oskara. Urząd D2 Maurera dobrze o tym wiedział i był to prawdopodobnie jeden z powodów odrzucenia podania Madritscha. Ponadto ze względu na trudności, jakie miał Oskar z lokalnymi władzami w Kraju Sudeckim, starania Madritscha, by dołączyć do Schindlera wraz ze swoją liczną żydowską siłą roboczą, mogłyby z łatwością storpedować planowane przenosiny Schindlera.

Tekst jest fragmentem książki Davida Crowe'a „Oskar Schindler. Prawdziwa historia”:

David Crowe
„Oskar Schindler. Prawdziwa historia”
cena:
Tytuł oryginalny:
Oskar Schindler: The Untold Account of His Life, Wartime Activities, and the True Story Behind the List
Tłumaczenie:
Zofia Łomnicka
Okładka:
twarda
Liczba stron:
864
Format:
154 mm x 236 mm
ISBN:
978-83-8069-156-8

Jak twierdził Madritsch, już 6 sierpnia 1944 roku stracił nadzieję na przeniesienie swojej fabryki. Stopniowo wielu z 2000 jego robotników wysyłano do Auschwitz i Mauthausen. Pozwolono mu zatrzymać około trzystu mężczyzn i dwustu kobiet w celu zlikwidowania fabryki. Mieli się oni znaleźć w ostatnim październikowym transporcie do Gross-Rosen i Auschwitz. Madritsch powtarzał, że podał Oskarowi sto nazwisk do umieszczenia na liście oraz dał mu „kilkaset metrów tekstyliów ze swoich krakowskich zapasów”.

REKLAMA

Nie oznaczało to jeszcze końca kłopotów Madritscha. Na początku września pojechał do Wiednia, by odwiedzić rodzinę, i tam, jak wspomina, wraz z żoną „zostaliśmy żywcem pogrzebani w domu mojej matki po nalocie na Wiedeń”. Następnie, 3 listopada 1944 roku, został w Krakowie aresztowany przez SD i wtrącony do okrytego złą sławą więzienia Montelupich. Po trzech dniach przewieziono go do więzienia w Berlinie. Według SD znaleziono jego nazwisko na liście ruchu oporu w Polsce. „Rzekomo opowiadałem koszmarne historie o Płaszowie. I to wszystko?” Po dwunastu dniach Madritsch został zwolniony.

Dlaczego więc Oskar uważał, że Madritsch go zdradził? Nie ma powodu, by wątpić w przedstawioną przez Madritscha wersję tych wydarzeń. Żydzi, którzy dla niego pracowali, sądzili, że równie godziwie jak Schindler traktował swoich robotników. Zaraz po wojnie Irvin (Izak) i Phyllis (Feiga Wittenberg) Karp, należący do „Żydów Schindlera”, zeznawali w Wiedniu w sprawie działalności Madritscha i Titscha w dobie Holokaustu. Madritsch przejął ich firmę – Hogo – a Irvin pomagał mu w jej prowadzeniu. Celina Karp Biniaz, córka Irvina i Phyllis, mówiła, że Madritsch był „bardziej elegancki i miał większą klasę niż Schindler”. Ponadto „był dobrym człowiekiem z [wielkim] sercem”. Podobnie chwaliła Titscha, uważając go za „wspaniałego człowieka, który znalazł się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie”. Podczas wojny Jakub Feigenbaum dał Titschowi brylanty na przechowanie. Kiedy po wojnie pojechał do Wiednia, Titsch oddał mu wszystkie.

Julius Madritsch i Oskar Schindler bardzo się od siebie różnili. Madritsch miał dobre biznesowe relacje z Amonem Göthem, nie podzielał jednak upodobań komendanta do dzikich imprez i pijaństwa. Helen Sternlicht-Rosenzweig, jedna z dwóch służących Amona Götha, zauważyła, że w przeciwieństwie do Oskara Madritsch nie był kobieciarzem. Prawe postępowanie Madritscha oraz dobre traktowanie żydowskich robotników spowodowało, że wraz z Titschem został po wojnie głównym kandydatem do otrzymania w Izraelu tytułu Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Możliwe, że Oskar zazdrościł Madritschowi, któremu dobrze się po wojnie powodziło, choć nie tłumaczy to, dlaczego zaczął go krytykować natychmiast po zakończeniu wojny. Po ucieczce do Niemiec Oskar i Emilie utrzymywali bardzo bliskie stosunki z Żydami, których chronili w czasie Shoah. W tym środowisku niewątpliwie pojawiały się pytania, dlaczego niektóre osoby znalazły się na liście, a inne nie. Znając reputację Madritscha jako człowieka przyjaznego i pomocnego Żydom, niektórzy z Schindlerjuden na pewno się zastanawiali, dlaczego ich krewni i przyjaciele, którzy pracowali dla Madritscha, nie znaleźli się na liście. Biorąc pod uwagę brak konsekwencji przy układaniu listy przez Goldberga, kumoterstwo, szczęście, przekupstwo oraz wiele innych czynników, łatwiej było winić za brak niektórych nazwisk Madritscha niż Oskara Schindlera, który dla wielu swoich dawnych żydowskich robotników stawał się wręcz świętym.

Willa Oskara Schindlera, ul. Romanowicza 9, Zabłocie, Kraków (fot. Zygmunt Put Zetpe0202; Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

Nie ulega jednak wątpliwości, że kiedy w połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku Yad Vashem zainteresował się działalnością Madritscha i Schindlera, zazdrość zaczęła odgrywać swoją rolę. Oskarowi nie powiodło się w interesach w Argentynie, wojenna działalność w celu ratowania Żydów stała się więc istotną cechą jego tożsamości. Okazało się nagle, że musi dzielić ten honor z Juliusem Madritschem, człowiekiem sukcesu o pozornie nieposzlakowanym charakterze – i tego prawdopodobnie Oskar nie mógł znieść. Z punktu widzenia Schindlera Madritsch zawdzięczał swój powojenny sukces pieniądzom, które zarobił w czasie wojny, i ten fakt jeszcze zwiększył niechęć, jaką Schindler do niego odczuwał. Natomiast Raimund Titsch stanowił odrębną kwestię. Nie był właścicielem fabryki i nie zagrażał Schindlerowi tak bardzo jak Madritsch. Oskar czytał wspomnienia Madritscha Menschen in Not!, lecz ich nie komentował. Nigdy nie kwestionował rzetelności relacji Madritscha, pełnej opowieści o odważnych działaniach podejmowanych w celu pomocy Żydom. Możliwe, że Oskar, którego własne wspomnienia na temat ratowania Żydów zostały opublikowane w Niemczech w 1957 roku, nie miał ochoty dzielić się sławą z osobą przez niektórych Schindlerjuden traktowaną jako równorzędną wobec niego.

Pozostaje jeszcze wyjaśnienie, ilu Żydów było na liście Madritscha-Titscha. Madritsch pisał w Menschen in Not!, że podał Oskarowi sto nazwisk, natomiast na liście, którą Titsch przesłał Goldbergowi, było tylko sześćdziesiąt. Ponadto jedynie pięćdziesięciu trzech Żydów Madritscha z listy Titscha-Goldberga dotarło do Brünnlitz. Te zmiany można wytłumaczyć jedynie kaprysem Marcela Goldberga. Ludzie chcieli za wszelką cenę dostać się w ostatniej chwili na listę. Ciekawą rzeczą na obu „listach Schindlera” jest wiele zgrupowań rodzin. Jeśli ktoś nie miał znajomości, pieniędzy ani powiązań rodzinnych, mógł go zastąpić inny, kogo stać było na przekupienie Goldberga. W sytuacji kiedy Schindler, Madritsch i Titsch mieli niewielki wpływ na faktyczne tworzenie obu list, nikt nie miał gwarancji, że się na nich znajdzie, tylko dlatego, że jeden z fabrykantów podał takie nazwisko. Goldberg był sprytny i wiedział, że musi uwzględnić nazwiska osób, które były ważne dla Schindlera i Madritscha. Jak twierdziła Margot Schlesinger, Goldberg bał się Titscha, choć trudno do końca być pewnym, że ten strach bezwzględnie zapewniał komuś miejsce na sporządzonych przez Goldberga listach osób przeznaczonych do transportów Płaszów–Gross-Rosen–Brünnlitz oraz Płaszów–Auschwitz–Brünnlitz.

Lęk Goldberga przed Titschem miał prawdopodobnie swoje źródło w relacjach łączących Titscha z Göthem. Obaj byli zapalonymi szachistami. Pewnego dnia Göth zaproponował Titschowi rozegranie partii szachów, którą ten z łatwością wygrał. Komendant wpadł w szał, przewrócił stolik szachowy i „wypadł ze swojego biura z bronią przy pasie, gotów – jak twierdził Titsch – zabić każdego napotkanego Żyda”. Po tym wybuchu wściekłości, by uniknąć podobnych sytuacji, Titsch postanowił przegrywać, nie robiąc tego jednak zbyt ostentacyjnie. Po pewnym czasie, po wielu przegranych, udało mu się przekonać Götha, że jest wspaniałym szachistą. Ponadto Titsch ciągnął taką przegrywaną przez siebie partię przez trzy do czterech godzin, aby w tym czasie „cały obóz i Żydzi w nim mogli swobodnie oddychać”. Chociaż nie grał każdego dnia, starał się „wciągnąć Goetha do gry w szachy, kiedy to tylko było możliwe, ponieważ był to w pewien sposób jego chrześcijański obowiązek [Titsch był rzymskim katolikiem], by robić coś dla bliźnich”. Goldberg wiedział o „szachowych” relacjach Titscha z Göthem, jak również o ich wiedeńskich powiązaniach, i pewnie dlatego obawiał się Titscha.

Tekst jest fragmentem książki Davida Crowe'a „Oskar Schindler. Prawdziwa historia”:

David Crowe
„Oskar Schindler. Prawdziwa historia”
cena:
Tytuł oryginalny:
Oskar Schindler: The Untold Account of His Life, Wartime Activities, and the True Story Behind the List
Tłumaczenie:
Zofia Łomnicka
Okładka:
twarda
Liczba stron:
864
Format:
154 mm x 236 mm
ISBN:
978-83-8069-156-8
REKLAMA
Komentarze

O autorze
David M. Crowe
Honorowy przewodniczący Association for the Study of Nationalities na Columbia University, członek Komitetu ds. Edukacji Amerykańskiego Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie oraz pisarz. Współpracuje z Centrum Slawistyki, Euroazjatyckim i Wschodnioeuropejskim na University of North Carolina, wykłada na Elon University.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone