„Pan tu nie stał” – recenzja i ocena gry planszowej

opublikowano: 2012-07-27 08:15
wolna licencja
poleć artykuł:
Patrząc na sukces ipeenowskiej „Kolejki” i dodatku do niej o wdzięcznej nazwie „Ogonek”, można było przypuszczać, że znajdą się inni producenci pragnący wykorzystać wzbudzoną przez tę grę falę planszowego zainteresowania PRL-em. Wydawnictwo Egmont podjęło to wyzwanie wypuszczając na rynek grę „Pan tu nie stał”. Ukazała się ona pod patronatem portalu Histmag.org.
REKLAMA
cena:
59,99 zł
Wydawca:
Egmont
Gatunek:
gry planszowe

„Kolejka” stworzyła pewnego rodzaju legendę. Była to pierwsza historyczna gra planszowa dotykająca problematyki życia codziennego w PRL, która przyciągnęła uwagę tysięcy ludzi. „Pan tu nie stał” porusza podobną tematykę, jednak mechanizm gry jest zupełnie inny, przez co gra skierowana jest do trochę innego grona odbiorców.

Co kryje się w pudełku?

„Pan tu nie stał” to adaptacja mechanizmu użytego po raz pierwszy w 2006 roku przy grze „Great Wall of China”. Całość mieści się w niewielkim, zgrabnym pudełku. Podstawową częścią są cztery plansze o wymiarach 10 x 10 cm. Każda z nich przedstawia jeden sklep. W nich możemy zdobyć „towary”, reprezentowane przez 36 kwadratowych żetonów (32 x 32 mm). Przedstawiono na nich różne poszukiwane kilkadziesiąt lat temu produkty – kawę Turek, gumę arabską czy papier toaletowy. Każdy z graczy otrzymuje 20 kart, pełniących funkcję „staczy” w kolejkach do sklepów jak i służących do ustalania, kto ma w niej największą siłę przebicia. Choć niektórym może brakować większej planszy, to przyjęty układ gwarantuje dużą mobilność tej gry. Można w nią grać w autobusie czy pociągu, ustawiając „sklepy” na kolanach czy na jakiekolwiek dostępnej przestrzeni. Żetony natomiast są na tyle duże, że ryzyko przypadkowego zaginięcia jest znikome.

Rozgrywka

Pierwszym etapem przystąpienia do gry jest zapoznanie się z instrukcją. Ta, niestety, niewiele wyjaśnia. Do niektórych rozwiązań przyjętych przez jej autorów można mieć niewielkie zastrzeżenia. Zakładają oni m.in. że człowiek po otrzymaniu towaru w sklepie, grzecznie wróci do tej samej kolejki w celu zakupu kolejnej potrzebnej mu rzeczy z tego samego sklepu. Podobnie dyskusyjnym założeniem jest rozchodzenie się kolejek po wyczerpaniu się zapasu towarów w danym sklepie. Są to jednak uwagi natury historycznej.

REKLAMA

Z praktycznego punktu widzenia, rozrywka jest dość skomplikowana. O kolejności zdobycia towarów decyduje suma punktów zebranych w danym rozdaniu przez graczy, wykorzystujących karty-kolejkowiczów, posiadających różną wartość punktową. Ta z kolei jest modyfikowana przez wartości przypisane do poszczególnych towarów. Zwycięża ten, kto uzbiera największą ilość punktów pochodzących z żetonów, czyli najsprawniejszy sklepowy kolejkowicz.

W porównaniu z „Kolejką”, rozgrywka jest mniej płynna i wymagająca od graczy więcej uwagi. Nie ofiaruje także tak szerokiej gamy rozwiązań czy interakcji między graczami. Nie mamy tu przepychanek kolejkowych, przesuwania towarów między sklepami czy blokowania dostępu do nich. Liczą się tylko punkty na kartach i żetonach. Wygląda na to, że system gry zastosowany w „Pan tu nie stał” nie do końca nadaje się do odzwierciedlenia kolejkowych przepychanek. Tym niemniej, niektórzy gracze mogą docenić większą szybkość rozgrywki – według informacji zawartej na pudełku, cała rozgrywka zajmuje do 30 minut.

Podsumowanie

„Pan tu nie stał” zasługuje niewątpliwie na uwagę jako kolejny element „zabawowego” podchodzenia do smutnych realiów życia codziennego w okresie PRL. Choć porusza tę samą tematykę co „Kolejka”, czyni to w zupełnie inny sposób, sięgając tym samym do innej grupy odbiorców. Szkoda tylko, że jej twórcy nie zdecydowali się na większe ubarwienie rozrywki, co pozwoliłoby graczom na lepsze wczucie się w klimat zakupów lat osiemdziesiątych.

Redakcja: Michał Przeperski

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Łukasz Męczykowski
Doktor nauk humanistycznych, specjalizacja historia najnowsza powszechna. Absolwent Instytutu Historii Uniwersytetu Gdańskiego. Miłośnik narzędzi do rozbijania czołgów i brytyjskiej Home Guard. Z zawodu i powołania dręczyciel młodzieży szkolnej na różnych poziomach edukacji. Obecnie poszukuje śladów Polaków służących w Home Guard.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone