Pierścień wokół Sewastopola się zaciska

opublikowano: 2023-05-02 16:07
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Jesienią 1941 roku wojska niemiecko-rumuńskie dotarły do Krymu. I szybko zajęły większość półwyspu.
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Roberta Forczyka „Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże. Krym 1941-1944”.

Maszt zatopionej „Czerwonej Ukrainy” w Sewastopolu w 1942 roku (fot. Bundesarchiv, N 1603 Bild-129 / Horst Grund / CC-BY-SA 3.0)

9 listopada Pietrow rozumiał już, że Niemcy stracili najlepszą okazję na zdobycie Sewastopola, nim radziecka obrona dostatecznie się umocni. Armia Nadmorska, choć mocno pokiereszowana, dotarła do pozycji obronnych miasta i dołączyła do zbieraniny jednostek marynarki, dosłownie rzuconych do obrony bazy. Radziecka obrona Sewastopola zaczęła tężeć, a Stawka rozumiała, że Pietrow jest najlepszym człowiekiem na miejscu, więc mianowała go dowódcą wszystkich sił lądowych i artylerii nadbrzeżnej w Sewastopolskim Rejonie Umocnionym1. Dowodzenie siłami morskimi było bardziej skomplikowane – Oktiabrski dowodził flotą, Żukow bazą morską, Morgunow artylerią nadbrzeżną, a generał major Nikołaj Ostriakow lotnictwem Floty Czarnomorskiej. Ostriakow zasłynął jako pilot bombowca, który podczas wojny domowej w Hiszpanii w maju 1937 roku omyłkowo zbombardował niemiecki pancernik kieszonkowy Deutschland.

W lutym 1941 roku generał major Morgunow nakreślił obwód obrony Sewastopola w odległości pięciu–ośmiu kilometrów od miasta, ale budowa umocnień rozpoczęła się dopiero w początkach lipca. Do budowy wewnętrznej linii umocnień ledwie trzy kilometry od miasta ruszyły dwa bataliony budowlane marynarki, wspierane przez 2 tysiące ochotników cywilnych. Pozycje te miały być obsadzane wyłącznie przez miejscową piechotę morską, a obrona miasta pozostawała wyłączną domeną Floty Czarnomorskiej. Jednakże dopiero w połowie września 1941 roku, gdy Niemcy zaczęli atak na radziecką obronę Perekopu, decydenci sewastopolscy na poważnie wzięli się do rozbudowy pozycji obronnych miasta. Nowy plan zakładał wybudowanie trzech linii obronnych; najdalszą zamierzano umieścić 12–15 kilometrów od portu, by uniemożliwić ostrzeliwanie go przez niemiecką artylerię. Wymagało to oczywiście zaangażowania dużo większej siły roboczej oraz więcej wojska, niż mogła zapewnić Flota Czarnomorska. Co zadziwiające, robotnicy zdołali do początku listopada wybudować trzy linie obronne z ponad 300 schronami, 9600 minami oraz licznymi przeszkodami z drutu kolczastego2. Żadna z pozycji obronnych nie została ukończona, nim LIV Korpus Armijny Hansena zbliżył się do miasta, ale wyczerpani żołnierze radzieccy mieli pewne oparcie na przygotowanych pozycjach.

Pietrow podzielił Sewastopolski Rejon Umocniony na cztery odcinki; zgodnie z ruchem wskazówek zegara pierwszy był Sektor IV w dolinie rzeki Belbek, potem Sektor III w rejonie gór Mekenzijewych, Sektor II w dolinie rzeki Czornej i wzgórz Fieduchinych i wreszcie Sektor I w pasie nadmorskim koło Bałakławy. Radziecki dowódca przewidywał, że Niemcy najpewniej skierują główny atak przeciwko Sektorom III i IV, więc umieścił na nich swoje najlepsze oddziały i najlepszych dowódców. Sektor IV otrzymał generał major Wasilij Worobiew, dowódca 95. Dywizji Strzelców. Oprócz własnej dywizji pod jego dowództwem znalazły się 8. Brygada Piechoty Morskiej Wiłszanskiego, 13 batalionów improwizowanych i dwa pułki artylerii. Sektor III objął generał major Kołomiec, dowódca 25. Dywizji Strzelców; otrzymał też 7. Brygadę Piechoty Morskiej Żydiłowa, 3. pułk piechoty morskiej 1. perekopski pułk piechoty morskiej i 10 improwizowanych batalionów. Łącznie Worobiew dowodził ponad jedną trzecią wojsk, Kołomiec zaś jedną czwartą; pozostałe dwa sektory bronione były tylko przez słabe siły osłonowe. Żukow dokonał niezwykłego dzieła, formując 30 improwizowanych batalionów w oparciu o dostępne zasoby ludzkie, w tym sześć batalionów piechoty morskiej, batalion NKWD oraz zbieraninę jednostek złożonych z obsług naziemnych lotnictwa oraz personelu szkół marynarki w Sewastopolu. Jednak poza 25. i 95. Dywizją Strzelców Pietrowa i dwiema brygadami piechoty morskiej żaden z oddziałów nie był zwartą jednostką z odpowiednim dowództwem. Nie było wiadomo, czy oddziały te są w stanie oprzeć się nadmiernie rozciągniętej, ale lepiej dowodzonej i wyposażonej 11. Armii Mansteina.

REKLAMA

Pietrow miał jednak kilka asów w rękawie. Choć niektóre jednostki lotnicze wycofały się na Kaukaz, Ostriakow tchnął nową energię w pozostałe jednostki lotnictwa Floty Czarnomorskiej, skutecznie uniemożliwiając IV Korpusowi Lotniczemu pełne wykorzystanie zdobytej bazy Sarabus na północ od Symferopola. Na początku listopada Niemcy zdołali przerzucić tam jedynie dwie eskadry Bf-109F z III/JG 77 i jedną eskadrę Ju-87 Stuka z III/StG 77, lecz nieustannie musieli odpierać nękające naloty lotnictwa radzieckiego. Choć niemieccy piloci myśliwscy często górowali doświadczeniem i wyszkoleniem, lotnicy Floty Czarnomorskiej byli coraz lepsi. W pierwszym tygodniu listopada zestrzelili trzy bombowce Ju-88, dowodząc, że Luftwaffe nie mogła bezkarnie operować nad Sewastopolem. 7 listopada 1941 roku 62. Brygada Myśliwców miała 61 sprawnych myśliwców w trzech pułkach, z których najsilniejszy był 9. pułk myśliwski, liczący 10 myśliwców Jak-1 i 11 MiG-3. W Sewastopolu była też niewielka liczba samolotów Ił-2 Szturmowik oraz 16 łodzi latających MBR-23. Tymczasem IV Korpus Lotniczy w listopadzie miał nad Krymem tylko od sześciu do 12 Bf-109, od 10 do 15 Ju-88 i od ośmiu do 10 Ju-87. Pozostałe siły wspierały uderzenie Kleista na Rostów.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Roberta Forczyka „Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże. Krym 1941-1944” bezpośrednio pod tym linkiem!

Marek Teler
„Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże. Krym 1941-1944”
cena:
65,00 zł
Tytuł oryginalny:
Where the Iron Crosses Grow
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Tłumaczenie:
Jan Szkudliński
Rok wydania:
2023
Okładka:
całopapierowa
Liczba stron:
368
Seria:
Historia
Premiera:
25.04.2023 r.
Format:
150x225 mm
ISBN:
978-83-8338-004-9
EAN:
9788383380049
REKLAMA
Piechota niemiecka w górach Jajła pod Sewastopolem, grudzień 1941 roku (fot. NAC)

Innym atutem Pietrowa było wsparcie artylerii okrętowej. Choć najcięższe okręty Floty Czarnomorskiej wycofały się do portów kaukaskich, flota sformowała Morską Grupę Wsparcia Ogniowego, złożoną ze starych lekkich krążowników Krasnyj Krym i Czerwona Ukraina oraz trzech niszczycieli. Ponieważ w czasie odwrotu Pietrow utracił większość artylerii, wsparcie okrętów było dla niego niezbędne. Flota dostarczyła też jeden pociąg pancerny o nazwie „Żelezniakow” w miejsce dwóch utraconych pod Iszuniem. „Żelezniakow” uzbrojony był w pięć armat morskich kalibru 100 mm, osiem moździerzy kalibru 82 mm i 15 ciężkich karabinów maszynowych. Z racji wrażliwości pociągów pancernych na ataki Stukasów „Żelezniakow” bazował w tunelu Trójcy Świętej po północnej stronie Zatoki Północnej.

Pietrow zdawał sobie sprawę, że jego głównym zadaniem jest powstrzymanie pierwszego uderzenia Mansteina na tyle długo, by Stawka zdążyła przysłać mu posiłki z Północnokaukaskiego Okręgu Wojskowego. Zima nadchodziła szybkimi krokami i choć na Krymie nie była tak surowa jak w środkowej Rosji, pogoda stanowiła o wiele większą przeszkodę dla atakujących niż dla obrońców. Choć Pietrow do obsadzenia frontu o długości 45 kilometrów dysponował zbieraniną 27 tysięcy żołnierzy, zamierzał kazać słono zapłacić Mansteinowi za próbę szturmu.

Co zadziwiające, Manstein w swych wspomnieniach nie zawarł nawet wzmianki o pierwszym szturmie na Sewastopol; często zdarzało mu się pomijać wydarzenia stawiające go w niekorzystnym świetle. Gdy pościg Hansena został zatrzymany na pierścieniu obrony Sewastopola, Manstein zrozumiał, że musi przygotować się do oblężenia lub próbować zdobyć miasto szturmem. W charakterystyczny dla siebie sposób wybrał szturm dający szansę na decydujący rezultat. 11. Armia jednakże w połowie listopada nie była w stanie przeprowadzić zmasowanego uderzenia. Od czasu sforsowania Dniepru dwa miesiące wcześniej utraciła 26 tysięcy żołnierzy (w tym 5400 zabitych i rannych) spośród posiadanych 295 tysięcy i stoczyła trzy duże bitwy. Po walkach na Przesmyku Perekopskim amunicja artyleryjska była na wyczerpaniu; na uzupełnienie zapasów przez konwoje ciężarówek jadących znad Dniepru trzeba było wielu tygodni. 132. Dywizja Piechoty, znajdująca się najbliżej Sewastopola, posiadała w dniu 8 listopada jedynie połowę jednostki ognia dla haubic l.FH 18 kalibru 105 mm i cztery piąte jednostki ognia dla haubic s.FH 18 kalibru 150 mm – czyli ilość ledwie wystarczającą na dwa dni działań ofensywnych4. Do tego 11. Armia była rozproszona po Krymie, a cztery z jej siedmiu niemieckich dywizji wciąż prowadziły działania pod Kerczem. Hansen mógł więc w najlepszym wypadku rozpocząć uderzenie siłami swego LIV Korpusu Armijnego (50. i 132. Dywizja Piechoty), wzmocnionego po kilku dniach XXX Korpusem Armijnym Salmutha z 22. i 72. Dywizją Piechoty. Manstein zakładał, że przed końcem listopada zdoła wprowadzić do walk o Sewastopol co najmniej dwie dywizje z XLII Korpusu, pozostawiając oczyszczanie reszty Krymu dywizjom rumuńskim.

REKLAMA

Jednakże założenia Mansteina okazały się zbyt optymistyczne, jako że walki o Kercz się przeciągnęły, a Grupa Armii „Południe” postanowiła skierować dwie z trzech dywizji Sponecka do wsparcia uderzenia Klesta, zamiast do szturmu na Sewastopol. 11 listopada po przegrupowaniu dwóch dywizji Hansen rozpoczął serię zwiadów bojem na styk II i III sektora obrony Sewastopola. Była to próba rozpoznania i likwidacji wysuniętych ubezpieczeń Kołomieca. 12 listopada 132. Dywizja Piechoty przeprowadziła większy atak siłami czterech batalionów piechoty na posterunek na wzgórzu broniony przez radziecki 31. pułk strzelców. Atak, pozbawiony większego wsparcia artylerii, zakończył się niepowodzeniem. Nazajutrz nadeszła kolej na 50. Dywizję Piechoty, która uderzyła siłami kilku batalionów, ale również nie zdołała przełamać radzieckiej wysuniętej linii ubezpieczeń. Pietrow był zaskoczony słabością uderzeń piechoty Hansena, której bataliony liczyły połowę stanów. Dostrzegł okazję na wytrącenie 11. Armii z równowagi. Temperatura spadała już do –12°C, co jeszcze bardziej zmniejszało zapał wyczerpanych piechurów Hansena. Rankiem 14 stycznia Pietrow wyprowadził przeciwko LIV Korpusowi Armijnemu zmasowaną, lecz źle skoordynowaną kontrofensywę.

Sowieccy jeńcy wojenni na Krymie, 6 listopada 1941 roku

Główne siły stanowiły 7. i 8. Brygada Piechoty Morskiej, wspierane przez trzy pułki piechoty morskiej i dwa pułki strzelców Armii Czerwonej – była więc to ofensywa prowadzona głównie siłami marynarki wojennej. Szczególnie silnie naciskana była niemiecka 132. Dywizja Piechoty, która musiała cofnąć się nieco, atakowana falami radzieckiej piechoty morskiej. Choć kontrofensywa Pietrowa nie przyniosła większych zysków terenowych, zmusiła korpus Hansena do przejścia do obrony aż do końca listopada. Jedynym sukcesem LIV Korpusu Armijnego było opanowanie kilkudziesięciu schronów, które miały się przydać jako schronienie dla niemieckich piechurów podczas zimowego oblężenia. Jednak poza intensywnym patrolowaniem i niedużymi wypadami 22. Dywizji Piechoty, która dotarła wreszcie na front na północ od Duwankoj, pierwsza ofensywa Hansena dobiegła końca.

Jedynym dużym sukcesem niemieckim w pierwszych dniach ofensywy była seria nalotów Luftwaffe na Sewastopol, podczas których zaskoczono Morską Grupę Wsparcia Ogniowego na kotwicy. Jedną ze słabości radzieckiej taktyki wsparcia ogniowego było to, że okręty najczęściej prowadziły ogień, stojąc przy nabrzeżach portowych, dzięki czemu możliwe było utrzymywanie wygodnej łączności z obserwatorami artyleryjskimi za pomocą telefonów. Sprawiało to jednak, że Niemcy doskonale wiedzieli, gdzie znajdują się prowadzące ogień okręty. 8–11 listopada lekkie krążowniki Krasnyj Krym i Czerwona Ukraina wystrzeliły na niemieckie pozycje wokół Sewastopola 500 pocisków kalibru 130 mm, prowokując szereg odwetowych nalotów Luftwaffe, ale te zostały odparte przez radziecką osłonę myśliwską Sewastopola, zwykle złożoną z dwóch do czterech samolotów.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Roberta Forczyka „Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże. Krym 1941-1944” bezpośrednio pod tym linkiem!

Marek Teler
„Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże. Krym 1941-1944”
cena:
65,00 zł
Tytuł oryginalny:
Where the Iron Crosses Grow
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Tłumaczenie:
Jan Szkudliński
Rok wydania:
2023
Okładka:
całopapierowa
Liczba stron:
368
Seria:
Historia
Premiera:
25.04.2023 r.
Format:
150x225 mm
ISBN:
978-83-8338-004-9
EAN:
9788383380049
REKLAMA

Po ponawianych prośbach Hansena o zmuszenie radzieckiej artylerii okrętowej do milczenia IV Korpus Lotniczy zebrał wreszcie wszystkie samoloty do silnego nalotu na Sewastopol, przeprowadzonego rankiem 12 września. Dowódca krążownika Krasnyj Krym rozsądnie wyszedł z portu przed świtem, natomiast Czerwona Ukraina wciąż znajdowała się przy nabrzeżu Grafskim w Zatoce Południowej i prowadziła spokojny ostrzał niemieckich pozycji. Około 9.00 ogłoszono alarm przeciwlotniczy, ale już chwilę później trzy Stukasy z II/StG 77 ­zanurkowały na Czerwonoj Ukrainu i trafiły ją dwiema bombami o wadze 250 kilogramów; jedna z nich zdetonowała głowice torped na okręcie. Ogarnięty pożarem krążownik stracił 140 zabitych i rannych marynarzy i osiadł na dnie portu. Choć jego działa 130 mm zostały później wydobyte, sam okręt został zatopiony. Nim patrole lotnictwa Floty Czarnomorskiej zdążyły zareagować, nad port nadleciała na niskim pułapie grupa dziewięciu bombowców He-111 z I/KG 27 i 11 Ju-88 z KG 51 i zrzuciła bomby na baseny portowe.

Świeżo oddany do służby niszczyciel typu 7U Sowierszennyj, już uszkodzony przez niemieckie miny zrzucane z samolotów, został trafiony i nigdy nie opuścił portu. Poważnie uszkodzony został niszczyciel typu 7 Biezposzczadnyj, ale udało się go odholować na remont do Poti. Choć jeden z myśliwców MiG-3 Ostriakowa zdołał zestrzelić wracającego z lotu He-111, IV Korpus Lotniczy odniósł poważne zwycięstwo nad Flotą Czarnomorską. Mimo tego sukcesu niemieckie lotnictwo musiało realizować zbyt wiele zadań, by móc uniemożliwić radzieckim jednostkom dostęp do Sewastopola. 17 listopada z Noworosyjska przybył stary frachtowiec Kursk z pierwszą dostawą amunicji dla żołnierzy Pietrowa.

Niemiecki żołnierz w porcie w Sewastopolu obok zatopionego sowieckiego niszczyciela (fot. Bundesarchiv, N 1603 Bild-262 / Horst Grund / CC-BY-SA 3.0)

Co dziwne, niemiecka ofensywa na Sewastopol przyniosła jedyny sukces w miejscu, gdzie Manstein zaplanował tylko uderzenie pomocnicze – w sektorze I wzdłuż wybrzeża pod Bałakławą. Rankiem 11 listopada 72. Dywizja Piechoty była rozciągnięta od Bajdarskich Wrót po Jałtę. Dwa bataliony 266. pułku piechoty przeprowadziły bez wsparcia natarcie na Bałakławę. Na ich drodze stały tylko resztki 40. i 42. Dywizji Kawalerii. Po przedarciu się przez improwizowaną zaporę drogową porucznika Terleckiego w Bajdarskich Wrotach 266. pułk piechoty spychał radziecką kawalerię ku Bałakławie i napotkał radziecką piechotę dopiero 13 listopada. Półtora kilometra na południowy wschód od miejscowości Kamary pułkownik Michaił Szemruk rozmieścił część swego 383. pułku strzelców na wyniosłym grzbiecie dominującym nad szosą nadmorską prowadzącą do Bałakławy. Po wykryciu stanowisk żołnierzy Szemruka 266. pułk piechoty zatrzymał się w oczekiwaniu na dwa bataliony 105. pułku piechoty i 2. batalion 124. pułku piechoty oraz kilka dział pancernych. 13 listopada pięć niemieckich batalionów uderzyło na grzbiet obsadzony przez piechurów Szemruka i resztki kawalerzystów. Obrońcy walczyli zaciekle, ale Szemruk został zabity, Niemcy zaś opanowali grzbiet i dotarli do wzniesienia nad Kamarami. 105. pułk piechoty podpułkownika Friedricha-Wilhelma Müllera zajął wzgórze 386,6, położone nieco ponad dwa kilometry od portu w Bałakławie.

REKLAMA

W ciągu następnego tygodnia żołnierze 72. Dywizji Piechoty stoczyli serię zaciętych starć o trzy strome wzniesienia tuż na wschód od Bałakławy. Mimo szybkiej utraty tego ważnego punktu Sowieci umocnili się w miejscowości Kamary i kołchozie Błagodat. 14 i 15 listopada, po przybyciu 514. i 1330. pułku strzelców na pomoc zużytemu 383. pułkowi, wyprowadzili z tych pozycji kontratak i na krótko odzyskali większość wzniesień. Gdy radzieckie uderzenie wytraciło impet, 105. pułk piechoty Müllera przeprowadził wszystkimi siłami atak na kluczowy punkt w tej okolicy – dominujące nad portem, strome i rzadko porośnięte wzgórze 212, na którym znajdował się stary fort północny Bałakławy. Po dwóch dniach intensywnych walk 17 listopada żołnierzom Müllera udało się opanować jedynie niewielki skrawek wzniesienia, który utracili po nocnym kontrataku radzieckiego batalionu. Sowieci odparli też wszystkie ataki 266. pułku piechoty na kołchoz Błagodat. W ostatnim wysiłku 105. pułk piechoty Müllera, wzmocniony dwoma batalionami pionierów, przeprowadził 21 listopada zmasowany atak i opanował wreszcie wzgórze 212.

Jednakże dalsze niemieckie postępy zahamował ogień pancernika Pariżskaja Kommuna i dwóch lekkich krążowników wprowadzonych nareszcie do boju przez Flotę Czarnomorską. 72. Dywizja Piechoty była już całkowicie zużyta w walkach, w jej jednostkach piechoty pozostało 20 procent stanów. Musiała przejść do obrony, co oznaczało kres pierwszego uderzenia niemieckiego na Sewastopol. Na froncie w sektorze I rozpoczęły się walki pozycyjne przypominające I wojnę światową, które trwały przez najbliższe sześć miesięcy.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Roberta Forczyka „Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże. Krym 1941-1944” bezpośrednio pod tym linkiem!

Marek Teler
„Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże. Krym 1941-1944”
cena:
65,00 zł
Tytuł oryginalny:
Where the Iron Crosses Grow
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Tłumaczenie:
Jan Szkudliński
Rok wydania:
2023
Okładka:
całopapierowa
Liczba stron:
368
Seria:
Historia
Premiera:
25.04.2023 r.
Format:
150x225 mm
ISBN:
978-83-8338-004-9
EAN:
9788383380049
REKLAMA

W ataku na Sewastopol Manstein popełnił dwa błędy, dość charakterystyczne dla jego stylu dowodzenia. Po pierwsze, nie docenił przeciwnika. Uważał Armię Nadmorską Pietrowa za rozbitą i nie wziął pod uwagę zdolności Floty Czarnomorskiej do sformowania improwizowanych jednostek marynarzy. W czasie listopadowych walk Pietrow dostał z różnych źródeł 9 tysięcy uzupełnień, Manstein zaś nie otrzymał nic5. Łącznie w pierwszej próbie zdobycia Sewastopola 11. Armia utraciła około 3 tysięcy żołnierzy, co jeszcze bardziej ograniczyło sprawność bojową jej dywizji piechoty. Manstein nie docenił też artylerii nadbrzeżnej Morgunowa i dział okrętów Floty Czarnomorskiej, które zasypywały jego grupy uderzeniowe silnym ogniem. Drugim błędem Mansteina było niewykorzystanie do uderzenia rumuńskiej piechoty górskiej (vanatori de munte), która zamiast tego zajmowała się działaniami oczyszczającymi wzdłuż wybrzeży Morza Czarnego pod Ałusztą i w Górach Krymskich. Rumuńska 1. Brygada Górska była jedyną świeżą jednostką w składzie 11. Armii, i to bardzo liczną – ponad 10 tysięcy żołnierzy w sześciu batalionach piechoty górskiej, dwa dywizjony artylerii i batalion saperów. Gdyby tę jednostkę dołączono do 72. Dywizji Piechoty, Manstein zyskałby wyraźną przewagę nad słabą obsadą sektora I i niemal na pewno udałoby mu się zdobyć Bałakławę. Manstein jednak nie chciał uwzględniać jednostek rumuńskich w planach ofensywy, ponieważ lekceważył ich możliwości bojowe i nie chciał dzielić się sukcesami. Tego rodzaju postawa miała często szkodzić współpracy między sojusznikami Osi na Krymie w latach 1941–1942.

Erich von Manstein i gen. Erich Brandenberger, czerwiec 1941 roku (fot. Bundesarchiv, Bild 101I-209-0086-12 / Koch / CC-BY-SA 3.0)

Po odparciu pierwszego uderzenia Mansteina na zewnętrzny pierścień obrony Sewastopola, co kosztowało Niemców i Sowietów ponad 2 tysiące zabitych i rannych, na froncie zapanował chwilowy spokój. Obie strony były wyczerpane i potrzebowały wielu tygodni na uzupełnienie strat i zaopatrzenia przed kolejną rundą walk. Ofensywa niemiecka zaległa niemal na całym froncie, od Leningradu, przez Moskwę, do Rostowa, Man­stein jednak zamierzał zdobyć Sewastopol przed nadejściem nowego roku. Rozumiał, że naprędce zorganizowany atak osłabionymi oddziałami nie może się udać, więc zajął się planowaniem kolejnego szturmu, którego początek zakładał w połowie grudnia. Żołnierze na froncie tymczasem prowadzili działania pozycyjne, z ogniem nękającym artylerii, nalotami i ostrzałem strzelców wyborowych. W ciągu miesiąca pauzy pomiędzy dwoma uderzeniami 11. Armia utraciła około 3 tysięcy żołnierzy, czyli codziennie odpowiednik osłabionej kompanii piechoty.

Pietrow wykorzystał pauzę operacyjną do wznowienia rozbudowy wszystkich trzech linii obrony Sewastopola. Pracami kierował generał major Arkadij Chrienow, jeden z najlepszych saperów w Armii Czerwonej. Chrienow miał wielkie przedwojenne doświadczenie w budowie umocnień, a za opracowanie sposobu przełamania linii Mannerheima podczas wojny fińsko-radzieckiej otrzymał tytuł Bohatera Związku Radzieckiego. Budowane początkowo umocnienia złożone były z okopów, rowów przeciwczołgowych i drewniano-ziemnych schronów, Chrienow jednakże zwiększył jakość radzieckich umocnień, nakazując drążenie tuneli w skałach i wykorzystanie urobku do budowy solidniejszych schronów dla dział. Przyznano priorytet dla dostaw sprzętu saperskiego z Noworosyjska, a Chrienow uruchomił w warsztatach marynarki w Sewastopolu produkcję drewnianych min przeciwpiechotnych. Skupił się na wzmocnieniu tyłowej i głównej linii obrony, nie zaś pierwszej, pozostającej pod bezpośrednią obserwacją nieprzyjaciela. Podczas trwającej miesiąc pauzy jego saperzy położyli 45 tysięcy min, w tym znienawidzone przez Niemcy zakopane miotacze ognia, oraz ponad 30 kilometrów przeszkód z drutu kolczastego6. Ponadto Chrienow zdołał lepiej powiązać ze sobą stanowiska z czterech sektorów, dzięki czemu Niemcom trudniej było wykorzystywać wrażliwe rozgraniczenia pomiędzy sektorami.

REKLAMA

Oczywiście należało również zadbać o to, żeby trzy linie obrony Sewastopola obsadzała odpowiednia liczba obrońców. Stawka zdołała skierować coraz większą liczbę uzupełnień do oblężonego portu. Początkowo Północnokaukaski Okręg Wojskowy zdołał dostarczyć 18 listopada do Sewastopola 3 tysiące nieuzbrojonych żołnierzy; karabiny dostarczono później7. W nocy z 7 na 8 grudnia do Portu Południowego Sewastopola zawinęło pięć statków eskortowanych przez krążowniki Krasnyj Kawkaz i Krasnyj Krym. Przewiozły one 388. Dywizję Strzelców pułkownika Aleksandra Owsiejenki. Była to jedna z dywizji pospiesznie sformowanych na rozkaz Stalina jesienią 1941 roku, silna liczebnie – 11 197 wypoczętych żołnierzy i dysponująca silną artylerią (18 dział górskich kalibru 76 mm, 16 dział górskich kalibru 76 mm, i osiem haubic kalibru 122 mm), moździerzami, działami przeciwpancernymi i przeciwlotniczymi.

Poza dywizją Owsiejenki Pietrow otrzymał też uzupełnienia i sprzęt, dzięki czemu udało mu się częściowo odtworzyć wartość bojową Armii Nadmorskiej. W połowie grudnia 1941 roku Pietrow miał 46 tysięcy żołnierzy, w Sewastopolu zaś pozostawało 16 tysięcy personelu niebojowego oraz 51 tysięcy cywilów. Pietrow po raz pierwszy poczuł się na tyle pewnie, że wydzielił centralny odwód złożony z 388. Dywizji Owsiejenki, 7. Dywizji Piechoty Morskiej Żydiłowa, 40. Dywizji Kawalerii i jednego pułku 95. Dywizji Strzelców. W ciągu zaledwie miesiąca obrona Sewastopola została poważnie wzmocniona.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Roberta Forczyka „Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże. Krym 1941-1944” bezpośrednio pod tym linkiem!

Marek Teler
„Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże. Krym 1941-1944”
cena:
65,00 zł
Tytuł oryginalny:
Where the Iron Crosses Grow
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Tłumaczenie:
Jan Szkudliński
Rok wydania:
2023
Okładka:
całopapierowa
Liczba stron:
368
Seria:
Historia
Premiera:
25.04.2023 r.
Format:
150x225 mm
ISBN:
978-83-8338-004-9
EAN:
9788383380049
REKLAMA
Zniszczona sowiecka bateria morska „Maksym Gorki” (fot. Bundesarchiv, N 1603 Bild-117 / Horst Grund / CC-BY-SA 3.0)

Stawka postanowiła również, że po odparciu niemieckiego szturmu trzeba uprościć skomplikowaną hierarchię dowodzenia w Sewastopolu. Nieskuteczny Lewczenko, który nie odegrał żadnej roli w listopadowych walkach, został 19 listopada bez rozgłosu zdymisjonowany, a następnie aresztowany pod zarzutem wzbudzania paniki swymi planami ewakuacji miasta8. Oktiabrski pozostał komendantem Sewastopolskiego Rejonu Umocnionego, ale dominującą postacią w obronie miasta wciąż był Pietrow, sam admirał zaś skupiał się na wysyłaniu zaopatrzenia i uzupełnień z Noworosyjska. W praktyce wszystkie decyzje podejmowane były przez Radę Wojenną Floty Czarnomorskiej, której skład tworzyli Pietrow, Oktiabrski, Morgunow i Ostriakow.

Tymczasem sytuacja 11. Armii Mansteina w tym czasie raczej się pogarszała. Wynikało to z załamania się systemu logistycznego Grupy Armii „Południe”. Sowieci wysadzili wszystkie mosty kolejowe na Dnieprze – które odbudowano dopiero w roku 1943 – przez co pociągi z paliwem nie mogły dotrzeć dalej niż do rzeki. Zaopatrzenie trzeba było przewozić barkami przez Dniepr z węzła kolejowego w Chersoniu, po czym załadować na nieliczny tabor zdobyty na Sowietach lub przewozić nielicznymi sprawnymi ciężarówkami, jakie pozostały jeszcze w jednostkach zaopatrzeniowych 11. Armii. Intensywne deszcze, które zaczęły padać w końcu listopada, zmieniły drogi w trudno przejezdny teren, co jeszcze spotęgowało problem. Priorytet przyznano amunicji, dzięki czemu do połowy grudnia pierwszoliniowe dywizje 11. Armii zgromadziły ponad 1600 ton amunicji artyleryjskiej.

Żołnierze na pozycjach wciąż mieli letnie mundury i poza chłodem musieli znosić też ograniczone racje żywnościowe. Gottlob Bidermann wspominał, że dostarczane jedzenie było kiepskie i że on i jego kanonierzy musieli obdzierać z płaszczy ciała zabitych radzieckich marynarzy leżące na przedpolu9. Morale niemieckich żołnierzy pogarszało się z każdym dniem, a mrozy miały wkrótce pozbawić jego osłabione dywizje resztek wartości bojowej. W takich warunkach Manstein zapewne wolałby blokować Sewastopol i odbudowywać siły swojej armii do nowej ofensywy wiosną. W początkach grudnia jednakże Sowieci przeszli do kontrofensywy, Hitler coraz mocniej domagał się, by 11. Armia skończyła jak najszybciej z Sewastopolem i zwolniła swoje dywizje do innych działań. Zmuszony więc rozwojem wydarzeń na innych odcinkach frontu Manstein postanowił zaryzykować i przeprowadzić kolejny szturm na Sewastopol przed Bożym Narodzeniem.

Kilka atutów zwiększało szanse 11. Armii na sukces. Od czasu przybycia pod Sewastopol w końcu listopada 24. Dywizji Piechoty i 170. Dywizji w połowie grudnia Manstein mógł liczyć na atak siłami sześciu dywizji niemieckich, a nie niecałych trzech, jak podczas pierwszego szturmu. Ponadto na front dotarła znaczna część użytej wcześniej pod Iszuniem artylerii oblężniczej, niedostępnej w listopadzie. Najcięższą artylerię Zuckertorta tworzyły teraz jedna haubica M1 kalibru 355 mm, cztery moździerze kalibru 305 mm, osiem haubic Model 39 kalibru 240 mm i 36 haubic s.FH 37(t) kalibru 149 mm. Poza haubicą M1 skonstruowaną przez zakłady Rheinmetall wszystkie pozostałe zostały przejęte po armii czechosłowackiej w 1939 roku. Większość najcięższych dział miała jednak niewielki zasięg i niską szybkostrzelność i nadawała się do rażenia dużych celów.

REKLAMA
Żołnierze z niemieckich oddziałów zaopatrzeniowych ukrywają się wśród skał w pobliżu Sewastopola, listopad 1941 roku (fot. NAC)

Miały one uzupełnić, ale nie zastąpić, dywizyjne baterie kalibru 105 i 150 mm. Niedostatkiem artylerii Zuckertorta, który dał się odczuć podczas bitwy o Perekop, był brak dalekosiężnej artylerii do prowadzenia ognia kontrbateryjnego. By to wyrównać, 11. Armia otrzymała dwa dywizjony (II/54. pułku artylerii i II/818. pułku artylerii) z 16 armatami s.K 18 kalibru 105 mm oraz 6. baterię 2. szkolnego pułku artylerii z czterema armatami K18 kalibru 150 mm. Działa te mogły razić stanowiska artylerii przeciwnika na dystansie 20–25 kilometrów i pomóc zniwelować przewagę, jaką dawały Sowietom ciężkie baterie nadbrzeżne Morgunowa. Na Krym dotarł też drugi batalion dział szturmowych, podwajając ich liczbę w korpusie Hansena z 21 do 4210.

Ponieważ niemieckie działania ofensywne ustały na całym froncie, IV Korpus Lotniczy mógł wesprzeć 11. Armię dodatkową grupą bombową oraz większą liczbą Stukasów i myśliwców. Ponieważ jednak nawet to mogło nie wystarczyć, Manstein postanowił osłabić siły na froncie na spokojniejszych odcinkach, by skupić możliwie wiele oddziałów 11. Armii w Schwerpunkt, decydującym punkcie, i w ten sposób przełamać obronę Sewastopola. Ryzykował, osłabiając broniący Półwyspu Kerczeńskiego XLII Korpus Armijny Sponecka do ledwie 46. Dywizji Piechoty oraz dwóch brygad rumuńskich i zakładając, że pokonana 51. Armia nie przeprowadzi zimą żadnej próby desantu przez Cieśninę Kerczeńską. Postanowił też włączyć do działań ofensywnych rumuńską 1. Brygadę Górską, by jeszcze bardziej zwiększyć liczebność sił uderzeniowych.

Niemieccy żołnierze 11. Armii zbliżają się do płonącego Sewastopola w czerwcu 1942 roku

Plan Mansteina zakładał rozpoczęcie od „taktyki salami”, zniszczenia i osłabienia najważniejszych punktów zewnętrznej linii umocnień Pietrowa za pomocą uderzeń w sile batalionu z silnym wsparciem ogniowym, a następnie natarcie na chwiejących się obrońców siłami dywizji. Po raz kolejny główny atak przypadł LIV Korpusowi Armijnemu Hansena. Manstein dostrzegł, że zewnętrzna linia obrony Pietrowa była nazbyt rozciągnięta w sektorze IV, gdzie 95. Dywizja Strzelców i 8. Brygada Piechoty Morskiej Żydiłowa próbowały utrzymać teren wokół baterii nadbrzeżnej nr 10. Flota Czarnomorska domagała się utrzymania baterii, mimo że wymagało to niebezpiecznego rozciągnięcia frontu w sektorze IV. Oczywistym słabym punktem było rozgraniczenie pomiędzy III a IV sektorem w dolinie rzeki Belbek, i to właśnie tam Manstein postanowił umieścić swój Schwerpunkt. Był mniej pewien siły umocnień Pietrowa w sektorach II i III, ale planował tam intensywne rozpoznanie bojem. Nie zamierzał natomiast wznowić uderzenia siłami XXX Korpusu Armijnego na Bałakławę, gdzie, jak wiedział, obrona została poważnie wzmocniona. Planował zaskoczyć Pietrowa, przesuwając oś głównego uderzenia z lewego na prawe skrzydło.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Roberta Forczyka „Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże. Krym 1941-1944” bezpośrednio pod tym linkiem!

Marek Teler
„Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże. Krym 1941-1944”
cena:
65,00 zł
Tytuł oryginalny:
Where the Iron Crosses Grow
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Tłumaczenie:
Jan Szkudliński
Rok wydania:
2023
Okładka:
całopapierowa
Liczba stron:
368
Seria:
Historia
Premiera:
25.04.2023 r.
Format:
150x225 mm
ISBN:
978-83-8338-004-9
EAN:
9788383380049
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Robert Forczyk
Uznany autorytet w kwestiach historii militarnej, II wojny światowej, broni pancernej. Autor kilkudziesięciu książek, m.in. dwutomowego opracowania Wojna pancerna na froncie wschodnim. Przez 18 lat pełnił służbę w siłach lądowych USA jako czołgista i oficer zwiadu, zakończył ją w stopniu podpułkownika. Uzyskał doktorat w zakresie stosunków międzynarodowych i bezpieczeństwa narodowego. Obecnie jest konsultantem w Waszyngtonie.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone