Maryna Mniszchówna – Polka na tronie w Moskwie

opublikowano: 2013-02-12 08:50
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Gdy Maryna Mniszchówna na przełomie XVI i XVII stulecia zasiadła na tronie w Moskwie Rzeczpospolita Obojga Narodów osiągnęła szczyt swojej świetności. Jej wojska gromiły wielokrotnie silniejszego wroga, a chwała królestwa niosła się po całej Europie. Goryczy porażki zaznała nawet dumna stolica carów...
REKLAMA

Maryna Mniszchówna i jej droga na moskiewski tron

Na początku maja 1606 r. przybyła do Moskwy Marianna Mniszech, już nazywana Maryną. W tej zruszczonej formie zaczęto się do niej zwracać po przekroczeniu granicy rosyjskiej. Wraz z Marianną-Maryną do stolicy Rosji przybyło dwa tysiące trzystu Polaków i Litwinów. Maryna jechała w wielkiej karecie, ozdobionej carskimi herbami i zaprzęgniętej w dwanaście białych koni. Była ubrana w strój francuski — suknię z białego atłasu ozdobioną brylantami i gorset usztywniony nieznanymi w Moskwie fiszbinami. Włosy miała wysoko upięte pod diademem, a nie splecione w warkocze, jakie nosiły żony moskiewskich dygnitarzy. Pojazd budził sensację, a jeszcze większą osoba w nim jadąca. Dziwiono się, że jest tak małego wzrostu, szeptano, że przybył podrostek. Nie była pięknością, ale miała wiele uroku, twarz pociągłą i duże brązowe oczy. Na drodze triumfalnego przejazdu ustawiły się szpalery polskich rot, niemieckich halabardników, strzelców, Kozaków i dworian. Moskiewscy poddani polskiej szlachcianki składali jej hołdy należne carowej. Marynie towarzyszyli ojciec, oddział husarii i dwie roty jej brata, starosty sanockiego Stanisława Bonifacego. Dwór carowej składał się z kilkuset osób, głównie wywodzących się z województwa ruskiego. Byli to przeważnie krewni Maryny, znajomi ojca i jej matki. Liczba osób, które powędrowały do Moskwy na własną rękę, jest nieznana.

Maryna Mniszchówna

Niemal jednocześnie z Maryną do Moskwy przybyło poselstwo królewskie na uroczystość ślubną. Kierowali nim Aleksander Korwin Gosiewski i kasztelan małogoski Mikołaj Oleśnicki. Moskwa zaroiła się od cudzoziemców, zjechali się kupcy z Europy. Ponieważ handel, podobnie jak religię, traktowano jako narzędzie władzy i wpływów, wykorzystano szansę, jaka pojawiła się w stolicy wielkiego państwa. Marszałek nadworny Mikołaj Wolski wysłał do Moskwy swego pośrednika, mediolańskiego kupca Ambrożego Celarego, który zawiózł gobeliny, by sprzedać je carowi. Podskarbi nadworny i pisarz Maciej Wojna posłał do Moskwy towary poszukiwane na tamtejszym rynku. Jubiler królewski ze Lwowa Mikołaj Siemiradzki, kupiec Szymon Menczyk, lwowski aptekarz Stanisław Kołaczkowicz oraz kilku kupców żydowskich udali się „szlakiem Maryny” w poszukiwaniu intratnych interesów. Wśród przybyszów było wielu ludzi żądnych sławy, zaszczytów, pieniędzy, którzy spodziewali się zdobyć wysokie stanowiska dzięki swej obrotności i ostentacyjnemu poszanowaniu wszelkiej władzy.

Była to już druga fala Polaków, która napłynęła do Moskwy (poprzednia przybyła wraz z Dymitrem). Kolonia polska w Moskwie uległa znacznemu wzmocnieniu. Djak urzędu poselskiego Iwan Tarasjewicz Gramotin (Iwan Kurbatow), witając delegację Rzeczypospolitej, przedstawił intencje Dymitra: „Nasz prawosławny gosudar’ cesarz miłuje króla pana waszego i chce z nim w przyjaźni dobrej mieszkać”. Małżeństwo z Maryną pojmowano jako sojusz z królem i polsko-litewskim państwem. Wjazd Maryny na Kreml nabierał znaczenia niemalże symbolicznego: Rosja u jej stóp. Wielki triumf Polski!

REKLAMA

Zjazd szlachecki wywołał ogromne poruszenie w stolicy. Dotychczas nie widziano tylu wspaniałych strojów, sztandarów, artystów, śpiewaków, orkiestr i nieznanej zbroi. Pyszne widowisko wywoływało lęk przed obcymi wzorami. „Co się stanie z Moskwą? Całe miasto zajęte przez Polaków” — podawano z ust do ust. W Moskwie ulica nie mówiła jednym głosem. Rozchodziły się niedorzeczne wieści, że Polacy będą siłą nawracać moskwian na obcą religię. Pogłoskę uwiarygodniało to, że jezuici przywieźli portret Dymitra z napisem łacińskim: „Dymitr imperator moskiewski, jego żona Maryna Mniszchówna, rodzona córka Jerzego wojewody sandomierskiego”.

Pod egidą najpotężniejszych książąt i części patriarchatu mobilizowała swe siły moskiewska „kontrreformacja”. W miarę jak rozchodziły się wieści o katolickim zagrożeniu, zewsząd ściągali ludzie, tłocząc się przed jezuicką kaplicą na Kremlu, obserwując nabożeństwa, przez niektórych nazywane „praktykami heretyckimi”. Istnienie kaplicy wywołało niepokój, niekiedy wybuchy gniewu. Uliczne zbiegowiska pomrukującego tłumu stawały się iskrą zapalną do gwałtownych wystąpień. Pogłoski o rewindykacjach i odwecie na prawosławnych nie ustawały. Dymitr, ufny we własną siłę i wierność gwardii, lekceważył sygnały ostrzegawcze. Cudzoziemcy podziwiali, jak za oszczercze zarzuty herezji odpłacał łagodnością. Największe niebezpieczeństwo czaiło się w najbliższym otoczeniu cara. Uchodząca za stronnictwo propolskie grupa ambitnych bojarów przygotowywała misterną intrygę. Udział w uroczystym powitaniu Maryny i poselstwa królewskiego służył za kamuflaż nowego spisku. U jego podłoża leżały sprawy polityczne. Opozycja za zagrożenie uznała rosnące polskie wpływy w Rosji i pozyskanie w Rzeczypospolitej potężnego sojusznika, przeciwnicy carskiej polityki orientowali się zatem na sojusz z protestancką Szwecją. Nielojalność wobec Dymitra wzięła się także ze sprzeciwu wobec jego polityki dynastycznej. Dymitr odczuwał brak dziedzica tronu. Pragnął mieć syna, któremu mógłby przekazać koronę carską. Poprzez małżeństwo z Maryną i przyszłego potomka zamykał drogę do tronu innym pretendentom. Gorszące zachowanie Polaków, okazywanie swojej wyższości moskwianom, wchodzenie do cerkwi w pełnym uzbrojeniu, naśmiewanie się z miejscowych obyczajów — dla opozycji były to w istocie sprawy drugorzędne, jednak te różnice kulturowo-obyczajowe eksponowano w walce propagandowej wspomagającej walkę polityczną. Przybycie Polaków do Moskwy paradoksalnie sprzyjało zamierzeniom opozycjonistów, których głównym celem było doprowadzenie do upadku Dymitra. Teraz łatwiej było podburzyć warstwy ciemne, prymitywne, z nieufnością traktujące obcych. W ciągu kilku kolejnych miesięcy z nieporównaną zręcznością przeciwnicy cara urabiali ludzkie umysły.

REKLAMA
Dymitr Samozwaniec przysięga Zygmuntowi III Wazie wprowadznie w Rosji katolicyzmu

Polacy zachowywali się w zdobytej bez walki Moskwie jak w państwie podbitym, w którym mają swojego króla-cara i swoją carową. Największym zagrożeniem dla Polaków byli sami Polacy. Wśród przybyszów było wielu awanturników, a nawet pospolitych przestępców, którzy uciekli z Polski przed wymiarem sprawiedliwości. To oni dopuszczali się nadużyć, kompromitowali Rzeczpospolitą, a odium nienawiści spadało na wszystkich Polaków i Litwinów. Jeżeli nawet za niektórymi przewinieniami stali inni cudzoziemcy, którzy także przybyli z dużymi świtami, przypisywano je Polakom, prości moskwianie nie odróżniali bowiem poszczególnych nacji i wszystkich nazywali Lachami. Źródłem stałych niepokojów byli jednak Polacy. Hajducy i służba znaczniejszych przybyszów często wywoływali bójki z moskwianami. Pijani wytoczyli na ulicę kolasę i stratowali żonę bojara. Tłum stanął w obronie kobiety. Dzwony uderzyły na alarm. Bojarzy wręczyli carowi skargę na Polaków, ten jednak odrzucił zażalenie i zabronił przyjmowania doniesień na rycerzy. Incydenty zapowiadały groźniejsze wystąpienie.

Podczas audiencji udzielonej królewskiemu poselstwu Dymitr występował z pozycji szczerego przyjaciela Polski i w istocie nim był. Zachęcał do aliansu, który stworzyłby mocną zaporę przeciwko Turcji, zapowiadał zawiązanie sojuszu antyszwedzkiego, ale też wyraźnie dawał do zrozumienia, że pragnie prowadzić niezależną politykę. Oczekiwania Moskwy wobec Polski przedstawił w jasnej deklaracji Afanasij Własjew: „Nie trzeba nam szeroko o tym mówić z obu stron i przekładać, jako miłość między ludźmi chrześcijańskimi i zgoda braterska jest Panu Bogu naszemu miła i przyjemna. (...) Gdzie zaś niezgoda, rozterki i nienawiść między ludźmi panują, a zwłaszcza między hospodarami wielkimi chrześcijańskimi, tam wiara chrześcijańska i chwała Boga ginie i niszczeje”. Pod religijną retoryką kryła się wola polityczna dobrego ułożenia stosunków z Polską. Drobny incydent z pominięciem carskiego tytułu Dymitra w liście Zygmunta nie wpłynął na przebieg rozmów i ich wynik. Członek orszaku Maryny Marcin Stadnicki, witając Dymitra, wyraził radość, że car „spowinowacił się z narodem mało różnym w mowie, obyczajach, równym w sile, w sercu, w chęci do boju, w męstwie od wieków sławnym. (...) Już wspólne siły obojga narodów błogosławieństwem Bożym szczęśliwie przeciw poganom obracać będziemy, czego nie tylko my, ale i wszystko chrześcijaństwo z wielkim pożądaniem oczekiwa”. Wypowiedzi gości i gospodarzy wskazywały na przełom, jaki się dokonał w stosunkach polsko-rosyjskich. Polska nie miała żadnych interwencyjnych planów. Król Zygmunt żywił pokojowe zamiary wobec wschodniego sąsiada. Wystarczyło mu zapewnienie Dymitra, że nie będzie stwarzał przeszkód w planowanym przemarszu wojska królewskiego przez terytorium Rosji do Szwecji.

REKLAMA
Dymitr Samozwaniec I

Różnice interesów nie mogły przesłaniać wielkiego atutu, jaki Moskwa uzyskała w nowej konfiguracji polityczno-cywilizacyjnej. Przeciwnicy polityczni króla i cara zmuszali obie strony do wielkiej ostrożności, do stosowania przemyślanej taktyki, wyzyskiwania drobnych sukcesów, przeciwstawiania się oponentom za pomocą wszelkich instrumentów, jakie dawała im posiadana władza, także siły. Małżeństwo Dymitra z Maryną także miało gwarantować trwałość sojuszu polsko-rosyjskiego. W trakcie wstępnych uroczystości ślubno-koronacyjnych djak Grigorij Iwanowicz Mikulin dziękował królowi za zezwolenie na ślub i przysłanie poselstwa. W soborze Błagowieszczenskim przeprowadzono akt zaślubin i koronacji Maryny (8/18 maja 1606). Na uroczystość dopuszczono poza Polakami tylko wybranych przedstawicieli spośród cudzoziemców i osobiście wskazanych przez Dymitra reprezentantów jego dworu i Cerkwi. Prostych mieszkańców stolicy nie wpuszczono na Kreml.

Nie widziano dotąd na Kremlu koronacji kobiety ani kombinowanej katolicko-prawosławnej ceremonii ślubnej i chrztu. Niektórzy hierarchowie odmówili udziału w tej części uroczystości, w której Maryna przyjęła chrzest (Swiatyje Tainy). Ze względu na formę część hierarchów uznała ten akt za świętokradztwo. Wymuszony polityczną potrzebą skandal religijny stał się źródłem wielu nieszczęść. Proklamowano tytuł i imię władczyni: Wielikaja Gosudarynia Cesariewna Marija Jurjewna. Patriarcha włożył na jej szyję łańcuch Monomacha, namaścił ją olejem świętym i udzielił jej komunii pod postacią chleba i wina. Cesarzowa Maria złożyła wyznanie wiary, pomijając śluby przystąpienia do prawosławia. W znaczeniu kanonicznym pozostała katoliczką. Malarze uwiecznili niecodzienną scenę, by po wsze czasy budziła szczery podziw. Europa i Zygmunt, nie uznając cesarskiego tytułu Dymitra, nie mogli uznać tytulatury Marianny-Maryny-Marii. Jezuici jednak zapewniali, że upragniony tytuł cesarski przywiezie papieski wysłannik. Doświadczony w sprawach polityki światowej Watykan był skłonny zaspokoić ambicje moskiewskiego cesarza i cesarzowej, aby mieć w nich rzeczników na Kremlu.

REKLAMA

Na uczcie weselnej Maryna i Dymitr wystąpili w polskich strojach. Przygrywała złożona z sześćdziesięciu ośmiu osób orkiestra przybyła wraz z carską małżonką. Wiwatom i wzajemnym zapewnieniom o wiecznej przyjaźni nie było końca. Upojeni alkoholem goście pozwalali sobie na swobodę dopuszczalną jedynie wśród najbliższych członków carskiego dworu. Naoczny świadek pisał: „Nalali sobie do pełna, aż głowy potracili i sami sobą rządzić nie podołali już”. Po wyjściu na ulice obrażali moskwian i wszczynali awantury. W sporządzonym dla królewskiej kancelarii sprawozdaniu zwracano uwagę na niezwykle gościnne przyjęcie w Moskwie i na pomyślny bieg spraw.

Trzy dni trwały huczne, tłumne biesiady i bale z udziałem orkiestry — w Moskwie absolutna nowość. Podobnych „zachodnich” uroczystości nigdy wcześniej w Rosji nie widziano. Miały się one zakończyć dopiero 30 maja (9 czerwca). Przygotowany z takim przepychem „fest ucieszny” trwał osiem dni, pisany mu był jednak koniec tragiczny. Naruszenie odwiecznych prawosławnych zwyczajów i obyczajów wywołało wielkie niezadowolenie duchowieństwa i moskiewskiej ulicy. Rozeszła się pogłoska, że patriarcha udzielił ślubu katoliczce i katolikowi.

Maryna Mniszchówna z ojcem na wygnianiu w Jarosławiu

Ślub Maryny był wielkim dniem w jej życiu, w życiu jej ojca i całej rodziny Mniszchów, która spokrewniła się z Rurykowiczami. Nade wszystko był sukcesem polityki polskiej. Polka została cesarzową Rosji, Polak — teściem cesarza Wszechrusi. Nigdy potem nie powtórzył się podobny mariaż. Szesnastoletnia cesarzowa, półprawosławna katoliczka stała się przyczyną niezgody, a w przyszłości miała przeżywać osobisty dramat. Nikt nie mógł przewidzieć, jakie jarzmo przyjdzie jej dźwigać, jak tragiczny będzie jej koniec.

Moskiewska uroczystość dla obu państw otwierała nowe możliwości. Dymitr wniósł do polityki rosyjskiej nie tylko swoje niepowszednie zalety, lecz także coś jeszcze donioślejszego: jednoznacznie opowiedział się za modernizacją Rosji w stylu europejskim. Stał się katalizatorem ewolucyjnych zmian, które miały zapobiec niekontrolowanym buntom społecznym. Nowe myślenie polegało na przetwarzaniu obcych rozwiązań i przystosowaniu ich do rosyjskiej kultury.

REKLAMA

Program polityczny i społeczny Dymitra wykraczał poza dotychczasowe deklaracje i decyzje. Skazanie Wasyla Szujskiego było zapowiedzią rozbicia potężnych klanów bojarskich i swoistej „rewolucji antybiurokratycznej”. Czy miał szansę na jej przeprowadzenie? Pozostajemy w sferze domysłów. Jedno jest pewne — Dymitr stał się zagrożeniem dla bojarskich oligarchów, którzy mieli powody do obaw o swoją przyszłość. Klany Szujskich, Mstisławskich, Golicynów i Kurakinów, wspierane przez część oligarchów cerkiewnych, podjęły skrytą walkę z carem. Szło nie tylko o utrzymanie własnego stanu posiadania, lecz o rozstrzygnięcie losów — tak jak oni je rozumieli — monarchii carskiej.

Społeczeństwo rosyjskie początków XVII w. nie dojrzało do pluralizmu religijnego ani do gwałtownej zmiany systemu społecznego i politycznego, który był mocno zabarwiony duchem tataro-mongolskim. Dymitr nie chciał pogłębiać antagonizmów społecznych. Jego „rewolucja” w pierwszej fazie ograniczyła się do zastąpienia jednej bojarskiej grupy rządzącej drugą. Jednakże wiele jego zapowiedzi, podobnie jak i jego „polskie ukształtowanie”, nie pozostawiało wątpliwości, że jest gotów wziąć na siebie ciężar przeprowadzenia szerokiej modernizacji i włączenia Rosji do kultury europejskiej.

Dymitr był przeświadczony, że sukces wewnętrzny jest możliwy przy wydatnym poparciu Rzeczypospolitej. Traktat z 1601 r. dał mu nowy impuls do działania. Zapowiadano utworzenie „wiecznej unii” między Rosją a Rzecząpospolitą. Elity stojące najbliżej carskiego tronu opowiedziały się za zbliżeniem do elit polskich i litewskich. Krokiem w tym kierunku miała być deklarowana zgoda Kremla na osiedlanie się szlachty polskiej w Rosji oraz zajmowanie przez nią urzędów cywilnych i wojskowych. Porozumienie elit prędzej czy później musiałoby objąć szersze warstwy społeczeństw obu krajów.

Na dworze królewskim rodziły się nowe plany wykorzystania sprzyjającej sytuacji w Rosji. I nie chodziło tylko o rozpowszechnienie na Wschodzie ideałów wolności. Polityka wschodnia Zygmunta mogła się teraz oprzeć na kremlowskim sojuszniku i na przebywających w Moskwie Polakach. Król odniósł polityczny sukces na arenie międzynarodowej. Zachód w swoich kontaktach z Rosją nie mógł pominąć Krakowa. Powstała bezprecedensowa oś Kraków–Moskwa. Po latach wojen i dramatycznych sporów zarysowała się możliwość trwalszej koegzystencji pokojowej, skutecznego współdziałania i nieingerencji. Powodzenie geostrategicznych planów zależało od tego, czy Dymitr pozostanie u władzy, od pobytu cesarzowej Marii na Kremlu, od tego, czy umocni się polskie lobby w Moskwie.

Powyższy tekst pochodzi z książki Andrzeja Andrusiewicza pt. „Krwawa dekada”:

Andrzej Andrusiewicz
„Krwawa dekada”
cena:
59,90 zł
Wydawca:
Literackie
Okładka:
twarda
Liczba stron:
560
Data i miejsce wydania:
I
Premiera:
styczeń 2013
Format:
165x240 mm
ISBN:
978-83-08-04886-3
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Andrzej Andrusiewicz
Historyk, politolog, znawca dziejów Rosji oraz krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Autor ponad dwudziestu publikacji dotyczących historii Rosji, szczególnie okresu Wielkiej Smuty oraz biografii Piotra Wielkiego i Katarzyny II.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone