Przemysław Urbańczyk – „...myśli o średniowieczu” – recenzja i ocena

opublikowano: 2014-11-16 16:59
wolna licencja
poleć artykuł:
_Cogito ergo sum_, zdaje się sugerować tytuł książki. Przemysław Urbańczyk o średniowieczu myśli dużo, bardzo dużo, a niniejsza pozycja ma za zadanie pokazać zagadnienia, jakie badacz poruszał w swojej karierze naukowej.
REKLAMA
Przemysław Urbańczyk
...myśli o średniowieczu
nasza ocena:
7/10
cena:
49,99 zł
Wydawca:
Templum
Rok wydania:
2013
Okładka:
miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:
391
ISBN:
978-83-63651-04-6

Przeczytaj też nasz wywiad z Przemysławem Urbańczykiem

Chyba nie ma w polskim światku historycznym osoby, która nie kojarzyłaby nazwiska Przemysława Urbańczyka. Mało który badacz dawnych dziejów potrafi wzbudzać takie emocje i kontrowersje wśród miłośników historii. Z okazji czterdziestolecia jego pracy naukowej (tak, to już czterdzieści lat!) wydano antologię najważniejszych i najbardziej reprezentatywnych tekstów Urbańczyka, profesora w Instytucie Archeologii UKSW i Instytucie Archeologii i Etnologii PAN.

Na całość składają się trzydzieści trzy teksty, jakie zostały przez Przemysława Urbańczyka napisane na przestrzeni trzydziestu lat – najstarszy z nich pochodzi z 1978 roku. Jeden z tekstów umieszczony został jako pierwszy rozdział w wydanej w 2000 roku książce Władza i polityka we wczesnym średniowieczu, reszta zaś pochodzi z różnego rodzaju prac zbiorowych i czasopism naukowych (m.in. z „Kwartalnika Historycznego” czy „Kwartalnika Historii i Kultury Materialnej”). Wszystkie teksty podzielono na następujące grupy tematyczne: „Nowe metody”, „Na północy”, „Nad Bałtykiem”, „O Słowianach”, „O miastach”, „Archeolog-antropolog”, „Archeolog-historyk”, „Wątpliwości”. W każdej z tych ośmiu grup zamieszczono po cztery teksty, najważniejsze z punktu widzenia wydawców w dorobku Przemysława Urbańczyka i najlepiej wpisujące się w dane zagadnienie. Całość poprzedza wstęp autorstwa Stanisława Moździocha oraz wspomniany już pierwszy rozdział jednej z poprzednich książek Urbańczyka.

Podział i dobór tekstów jest „programowy”. Rozumiem przez to wspomniany już wyżej fakt reprezentatywności tekstów zamieszczonych w tomie. Osoby znające książkową twórczość autora zauważą tu wiele pomysłów interpretacyjno-analitycznych, które przedstawia w Trudnych początkach Polski czy Mieszku Pierwszym Tajemniczym. Teksty wybrane przez wydawców podzieliłbym na dwie grupy. Pierwszą stanowią przede wszystkim te z zakresu metodyki archeologii („Nowe metody”), rozwiązywania czy też uzasadnionego materiałem porównawczym obalania pewnych teorii („Wątpliwości”, ze szczególnym uwzględnieniem tekstu [Czy istnieją archeologiczne ślady masowych chrztów ludności wczesnopolskiej?]) czy badań nad historią Skandynawii. Zostałem przekonany przez Przemysława Urbańczyka i wierzę (bo czyż w akceptowaniu kolejnych teorii czy hipotez nie ma czegoś z wiary?) mu, gdy pisze o Vågan ([Vågan – zaginione miasto Arktyki]) czy o tym, czym naprawdę były tzw. „baptysteria” (wspomniany już tekst [Czy istnieją archeologiczne ślady...]).

REKLAMA

Trochę inaczej wygląda jednak sytuacja z resztą tekstów, które zaliczam do grupy drugiej. Czasem odnosi się wrażenie, że przynajmniej część z koncepcji proponowanych przez Urbańczyka jest przez niego na siłę lansowana jako „alternatywna”. Swoistym manifestem jest pierwszy tekst W pogoni za przeszłością. Trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że zamykanie się w starych, spopularyzowanych i na zasadzie autorytetu uznawanych teoriach dotyczących najwcześniejszego okresu nie tylko polskiej państwowości (bo przecież tym okresem autor się zajmuje) powoduje zastój w badaniach i potrafi zniekształcić odbiór i postrzeganie przeszłości. Tak samo oddziaływały i oddziałują pewne założenia nie tylko metodologiczne, ale i światopoglądowe, którymi kierowali się dawniej historycy w badaniach wczesnodziejowych. Nie da się jednak nie zauważyć, że sam Urbańczyk stał się zakładnikiem swoich przekonań. Koncepcje dekonstrukcji ugruntowanych teorii, wspomagane powtarzającym się w każdym tekście założeniem interdyscyplinarności, wyłamania się archeologów spod presji historyków oraz korzystaniem ze zdobyczy socjologicznych i (przede wszystkim) antropologicznych wpływają na kierunki rozważań Urbańczyka. Zarówno sposób koegzystencji archeologów z historykami, jak i metody wykorzystywania antropologicznych wniosków dla celów analizy historycznej są tematami gorącej nieraz dyskusji. Nie twierdzę bynajmniej, że nie należy podejmować prób i metod, które mogłoby w jakiś sposób rzucić nowe światło na pewne poglądy i wpuścić nieco świeżego powietrza. Pytanie tylko, czy z tego przewietrzenia z czasem nie zrobi się przeciąg? Problem polega też na tym, że Przemysław Urbańczyk bardzo rzadko dystansuje się od ustaleń np. antropologów, co wpływa na jego sposób odczytywania źródeł ([„Zamach stanu” w tradycji piastowskiej Anonima Galla]). Przenosi też mimowolnie pewne obecnie popularne czy znane pojęcia w przełom X i XI wieku – czy można bowiem mówić o Europejczykach w tym okresie?

REKLAMA

Urbańczykowi nie można zarzucić, że się nie stara – stara się, czasem aż za bardzo. Co prawda islandzkie sagi i mitologie genetyczne nie są mi znane, ale czy rzeczywiście nikt wcześniej nie wpadł na pomysł, że pierwszym Islandczykiem był nie ten, którego na ogół za takiego się podaje ([Na tropie pierwszego Islandczyka])? Czy rzeczywiście aż tak ważne jest, czy św. Wojciech szedł drogą, którą proponuje autor ([Hipoteza „pomezańska” misji św. Wojciecha do Prusów]) albo czy rzeczywiście istniał jakiś Wulfstan ([Czy Wulfstan był w Truso?])? Nie uważam, że należy zrezygnować z prób odpowiedzi na te kwestie. Chodzi tu o głębsze pytanie, do jakiego stopnia można i powinno się rekonstruować rzeczywistość sprzed tysiąca lat.

Przeczytaj też:

REKLAMA

Czasem brakuje w tekstach lepszego zniuansowania wywodów, które to zniuansowanie uprawdopodobnić mogłoby hipotezy, jakie stawia autor, i działałoby tylko na jego korzyść. Wydaje się również, że Urbańczyk zbyt często ufa pozycjom zagranicznym. Nie chciałbym zostać uznany za kogoś, kto stroni od obcojęzycznej literatury naukowej – nie o to chodzi. Można zauważyć, że autor z podziwu godną gorliwością stara się przenieść na grunt polski pomysły przede wszystkim anglosaskich naukowców. Jeśli zaś chodzi o cytowanie rodzimych historyków, to dochodzi czasem do kuriozalnej niekiedy sytuacji, że w przypisach odnosi się albo do swoich własnych pozycji (choć nikt przecież tego nie zabrania), albo do tych dzieł, które sam redagował lub w których sam zamieszczał swoje teksty. Skłamię pisząc, że tak jest zawsze. Brakuje jednak wspomnianego wyżej niuansowania czy, mówiąc dokładniej, omówienia możliwie jak największej ilości hipotez czy dyskusji. Pisząc o dawnej Islandii czy Norwegii, nie sposób nie powoływać się na islandzkich czy norweskich naukowców. Dlaczego zatem, pisząc o sprawach związanych z polską historią, badacz tak rzadko odnosi się do prac polskich historyków? Jego wykształcenie powoduje, że operuje on wieloma językami, jednak można zauważyć, że najbliżej mu do literatury anglosaskiej, zaś z niemieckich opracowań, które lepiej chyba dotykają środkowoeuropejskich realiów, korzysta tylko wtedy, gdy nie znajdzie nic w odpowiedniej literaturze w innych językach.

Styl prawie wszystkich artykułów Przemysława Urbańczyka powoduje, że całą książkę czyta się sprawnie. Poza kilkoma wyjątkami, autor używa przystępnego dla zwykłego odbiorcy języka – co nie oznacza oczywiście, że jest to język prosty. Badacz potrafi tak „ubrać” w zdania swoje myśli, że wywód jest klarowny pomimo posługiwania się terminologią naukową. Może niekiedy jesgo styl robi się zbyt publicystyczny (takie wrażenie miałem, czytając tekst [Kiedy był rok 1000?]), jednak na ogół nie powinno to przeszkadzać odbiorcy. Pochwalić należy również wydawnictwo Templum za formę, w jakiej ukazała się praca. Błędy korektorskie policzyć można właściwie na palcach jednej ręki.

Nie da się ukryć, że recenzja ta pełna jest wątpliwości. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że zwolennicy metod badawczych Przemysława Urbańczyka nie zawiodą się, adherenci zaś nie zostaną przekonani. Mimo tego sądzę, że warto się z tymi tekstami zapoznać, by przynajmniej zobaczyć, że można podjąć pewne – wydawałoby się – nie rokujące nowych interpretacji zagadnienia badawcze. Po lekturze tej interesującej i intrygującej książki można odnieść wrażenie, że Przemysław Urbańczyk jest wrzuconym w XXI wiek (i nieźle się w możliwościach tego wieku orientującym) pozytywistą rodem z XIX stulecia. Z pomocą metod badawczych mniej lub bardziej różniących się od metody historycznej stara się odtworzyć rzeczywistość sprzed tysiąca lat. Czy jest to jednak aż tak wyjątkowe i powinno być tak absolutyzowane, jak chce tego autor? Każdy powinien odpowiedzieć sobie na to pytanie sam, a lektura tej książki powinna takie pytania rodzić. W tym też dostrzegam jedną z wartości tej pozycji.

Redakcja i korekta: Agnieszka Leszkowicz

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Michał Słomski
Absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, obecnie doktorant w Zakładzie Atlasu Historycznego Instytutu Historii im. Tadeusza Manteuffla PAN. Zainteresowania: społeczne dzieje i materialne podstawy funkcjonowania Kościoła w Polsce późnego średniowiecza i wczesnych czasów nowożytnych (XIV-XVI w.), problematyka zamków biskupich (choć nie tylko biskupich), ich znaczenia, funkcji i obsady oraz dzieje Mazowsza i ziemi łęczyckiej na przełomie średniowiecza i nowożytności, dyplomatyka średniowieczna i wczesnonowożytna. Pozahistorycznie standardowa triada: muzyka, literatura, sport.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone