Robert Zaręba, Zygmunt Similak – „Smert Lachom” – recenzja i ocena

opublikowano: 2014-06-30 20:44
wolna licencja
poleć artykuł:
Ludobójstwo dokonane przez Ukraińców na polskiej ludności południowo-wschodnich województw II Rzeczypospolitej pozostaje wciąż nieuregulowaną kwestią w relacjach obu sąsiadujących nacji. Mało tego! Ukraińscy patrioci nie mają oporów przed traktowaniem przedstawicieli UPA jak bohaterów narodowych. „Smert' Lachom” to pierwsza produkcja komiksowa podejmująca ów wyjątkowo trudny temat.
REKLAMA
Smert' Lachom
nasza ocena:
10/10
cena:
40,00 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Roberta Zaręby
Rok wydania:
2014
Okładka:
miękka
Liczba stron:
128
Format:
210 mm x 290 mm
ISBN:
978-83-86383-55-9
Scenariusz:
Robert Zaręba

Nocą z 11 na 12 lipca 1943 roku polscy mieszkańcy niemal stu wołyńskich wsi padli ofiarą skoordynowanej akcji przeprowadzonej m.in. przez przedstawicieli Ukraińskiej Powstańczej Armii. W tych dramatycznych wydarzeniach (nawiasem mówiąc, wykazujących wszystkie znamiona zaplanowanej czystki etnicznej) znaczny udział miała również niezrzeszona w tej organizacji ukraińska ludność. Nierzadko mordowali oni własnych sąsiadów z którymi na co dzień zwykle nie miewali większych zatargów. Tym samym funkcjonująca od setek lat koegzystencja Polaków, Ukraińców i Żydów (oraz na mniejszą skalę jeszcze kilku innych narodowości) została w drastycznej formie przerwana. Liczba ofiar do dziś nie została w pełni ustalona. Zwykle jednak wymienia się szacunkowo 50-60 tysięcy pomordowanych. Przy czym ów proceder odbył się przy całkowitej bierności ze strony niemieckich władz okupacyjnych administrujących wówczas te obszary.

Nie była to ani pierwsza, ani też ostatnia tego typu akcja. Można się o tym przekonać m.in. podczas lektury debiutanckiej powieści Zofii Kossak-Szczuckiej pt. „Pożoga”, w której pisarka zawarła osobiste wspomnienia z wydarzeń na Wołyniu w latach 1917–1919. Sięgając znacznie dalej wstecz, pierwowzoru tamtejszej rzezi można dopatrzeć się w masakrach towarzyszących postaniom kozackim – począwszy od wysławianej przez Tarasa Szewczenkę „Tarasowej nocy” (1630), poprzez poczynania podkomendnych Chmielnickiego (1648–1657), aż po wspominaną ze szczególną grozą koliszczyzną (1768). Jak zatem widać, „tradycje” fizycznej eliminacji żywiołu polskiego pomiędzy Dnieprem a Bugiem sięgają całkiem zamierzchłej przeszłości.

Czystka etniczna z lat 1943–1944 objęła nie tylko dawne województwo wołyńskie, ale też większość obszarów tzw. Galicji Wschodniej. Z czasem, za sprawą upowców wycofujących się pod naporem wojsk sowieckich, analogiczne mordy (choć nie aż na taką skalę jak na wschód od Bugu) miały miejsce również na Zamojszczyźnie, Pogórzu Przemyskim i w Bieszczadach. Autorzy komiksu „Smert' Lachom” ogniskują jednak trzon fabularny w Mariampolu, miasteczku w dawnym województwie stanisławowskim. Stąd na pierwszych stronicach albumu przybliżono genezę tej miejscowości powstałej jako wotum hetmana Jana Stanisława Jabłonowskiego za ocalenie przed buszującym w jego dobrach oddziałem Tatarów.

REKLAMA

Już tylko ta część komiksu stanowi popis wysokiej klasy umiejętności Zygmunta Similaka, autora warstwy wizualnej tego przedsięwzięcia. Bo zarówno rynsztunek wojsk koronnych, jak również ich tatarskich przeciwników łódzki autor odtworzył z pieczołowitością, której zapewne nie powstydziliby się nawet Szymon Kobyliński i Bronisław Gembarzewski. Ta okoliczność o tyle nie dziwi, że ów plastyk z wieloletnim doświadczeniem ma w swoim dorobku szereg komiksów historycznych, wśród których wypada wymienić m.in. „Zawiszę Czarnego”, „Bitwę pod Grunwaldem” oraz „Zagłobę” (wszystkie opublikowane pod szyldem „Strefy Komiksu”). Szczególne miejsce w tym zestawieniu zajmują autobiograficzne „Historie okupacyjne” i „W cieniu gwiazdy”, w których Similak przybliżył osobiste przeżycia z czasów II wojny światowej oraz pierwszych lat po jej zakończeniu. Z miejsca dostrzegalna skłonność autora do groteskizacji to pochodna jego współpracy z czasopismami satyrycznymi (m.in. „Twój Dowcip” i „Dobry Humor”). Równocześnie nie brak akcentów realistycznych, które do spółki z karykaturalnymi odkształceniami tworzą unikalną mieszankę. To właśnie owa mieszanka stanowi jeden ze znaków rozpoznawczych stylu Zygmunta Similaka. Nie szczędzi on przy tym kreski, przez co osiągany przezeń efekt wzbudza skojarzenia z drzeworytem.

Również scenarzysta komiksu, Robert Zaręba, może pochwalić się całkiem obfitą bibliografią, wśród której na uwagę zasługuję m.in. zrealizowana z Zygmuntem Similakiem trylogia „Triumwirat” (humorystyczne fantasy powstałe w oparciu o powieść Zaręby), komiks science-fiction pt. „Exodus” czy rozrysowywana przez kilku plastyków (m.in. Nikodema Cabałę i Tomasza Kleszcza) seria „Mrok”. Warto nadmienić, że wobec ostatniego z wymienionych utworów pojawiały się niekiedy zarzuty o nadmierną brutalizację fabuły. Jednakże w myśl słów autora każdą z przedstawionych w tej serii sytuacji zaczerpnął on wprost z materiałów źródłowych (w tym akurat przypadku doniesień współczesnych mediów). Według poczynionych przezeń deklaracji przy okazji III Festiwalu Komiksów Historycznych (czerwiec 2013 r.) taką też metodę zastosował podczas tworzenia scenariusza „Smert Lachom”.

REKLAMA

Kanwą dla tegoż albumu stały się wspomnienia Stanisława Obacza, niegdysiejszego mieszkańca Mariampola. Podczas rodzinnej wizyty w okolicach Świebodzina scenarzysta albumu natknął się przypadkowo na artykuł wspomnianego w lokalnym dodatku do jednej z gazet codziennych. Jak wspominał sam Robert Zaręba:

Artykuł w gazecie zaintrygował mnie do tego stopnia, że spotkałem się z panem Stanisławem. Odwiedziłem Smolno Wielkie, by wysłuchać burzliwej i tragicznej historii całego pokolenia Polaków z Kresów, którego cierpienie popada w milczeniu w zapomnienie. Po rozmowie z panem Stanisławem, wzbogaconej obfitą korespondencją, postanowiłem zrobić komiks historyczny o Mariampolu, mając w głębokim poważaniu zarówno poprawność polityczną, jak i każdą inną.

I rzeczywiście, bo bezkompromisowość w ukazywaniu zwierzęcego wręcz bestialstwa upowców może zszokować niejednego czytelnika. Zwłaszcza tych spośród ich grona, którzy zwykli dotąd postrzegać komiksowe medium w kategorii rozrywki przeznaczonej wyłącznie dla młodszych odbiorców. Przy czym prezentacja wydarzeń z lat 1939–1945 (wraz z odniesieniami do współczesności) nie ma charakteru jednostronnego. Owszem, obrywa się przede wszystkim banderowcom i wspierającej ich ludności ukraińskiej. Również na niemieckich okupantach, dwulicowych sojusznikach Rzeczypospolitej, Sowietach oraz kolaborujących z NKWD Żydach Zaręba nie pozostawia suchej nitki. Jednak krytyka pojawia się również w kontekście nie zawsze fortunnej polityki władz sanacyjnych wobec mniejszości narodowych II RP. Autor wprost odniósł się także do pogromu w Jedwabnem.

REKLAMA

Narrację poprowadzono w dużej mierze za pośrednictwem narratora wszechwiedzącego. I chociaż ów zabieg zwykło się niekiedy postrzegać we współczesnym komiksie jako przestarzały, to jednak zyskuje na tym walor poznawczy tej publikacji. Bowiem „Smert' Lachom” to autentyczna kopalnia wiedzy dotyczącej podjętego zagadnienia. A do tego serwowana w atrakcyjnej i przystępnej formule, nawet jeśli nie wolnej od scen naturalistycznie ukazanego okrucieństwa. Komiksową fabułę uzupełniają liczne przypisy zamieszczone na końcu albumu. Brak natomiast choćby zwięzłego wprowadzenia objaśniającego okoliczności powstania tej pracy oraz wskazania głównych źródeł, na których oparł się autor scenariusza.

Na zakończenie jeszcze jedna uwaga. Swego czasu Aleksander Kwaśniewski zwykł przepraszać w imieniu Polaków niemal za wszystko i wszystkich. Stąd nie dziwi okoliczność, że prezydent nie omieszkał odnieść się również do kwestii wołyńskiej hekatomby, określając ją mianem cierpienia obu narodów. Problem w tym, że bilans strat poniesionych w efekcie przeprowadzonej przez UPA eksterminacji (prawdopodobnie ok. 100 tys. ofiar po stronie polskiej i nieco ponad 4 tys. po ukraińskiej) nie pozostawia cienia wątpliwości co do faktycznego inicjatora tej nieznanej większości świata zbrodni. Nawet jeśli także w Polsce nie brak środowisk, które w imię doraźnych interesów skłonne są szafować rozmywającymi skalę tej tragedii eufemizmami. Tym większa wartość publikacji takich jak „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939–1945” (Warszawa 2000) autorstwa Ewy Siemaszko czy „Smert' Lachom” duetu Zaręba/Similak, gdzie oczywiste sprawy nazwano tak jak należy – po imieniu.

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Przemysław Mazur
Rodem z Lublina; absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Interesuje się dziejami kultur mezopotamskich, hiszpańskich odkryć geograficznych oraz religioznawstwem. Nie oparł się również urokowi komiksu i fantastyki. Publikował m.in. w „Mówią Wieki” i kwartalniku „Fronda”.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone