W poszukiwaniu stalinowskiej Drogi Umarłych
Motorówka, helikopter, statek, a później kolejne kilometry na piechotę – członkowie rozpoczętej w sierpniu wyprawy „Martwa Droga 1953-2013” muszą dostać się do jednego z najbardziej niedostępnych obszarów północnej Syberii.
Wszystko po to, by na własne oczy zobaczyć, jak sami mówią, jeden z najbardziej monstrualnych projektów Stalina.
Marnotrawstwo i szaleństwo
Transpolarna Magistrala Kolejowa, zwana również Martwą Drogą lub Drogą Umarłych, to ostatnia wielka budowa Stalina, realizowana w latach 1949-1953. Nigdy nieukończona linia miała połączyć syberyjskie miasta Salechard nad Obem i Igarka nad Jenisejem. Tory biegły przez dziewicze obszary tajgi, na wysokości koła podbiegunowego, w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym, należącym do Kraju Krasnojarskiego. - czytamy na oficjalnej stronie projektu.
Linia kolejowa, której długość miała wynosić blisko 1300 kilometrów, powstawała dzięki niewolniczej pracy więźniów Gułagu. Według szacunków historyków przy budowie magistrali mogło być zaangażowanych nawet do 120 tysięcy ludzi. Wielu z nich zostało tam na zawsze.
Skazańcy pracowali w skrajnie trudnych warunkach. Zimą temperatury spadały do kilkudziesięciu stopni Celsjusza poniżej zera, a latem tajga pokrywała się nieprzebytymi bagnami. Wycieńczonych więźniów bezustannie atakowały miliony komarów, meszek i much końskich. Ludzie umierali z głodu, zimna i chorób. - piszą uczestnicy wyprawy.
Warto dodać, że pomysł budowy Transpolarnej Magistrali Kolejowej zarzucono od razu po śmierci Stalina. Skrajne temperatury, rzadko odmarzający (a jeżeli już, to tylko blisko powierzchni) teren powodował, że konstrukcje wznoszone kosztem tysięcy istnień szybko niszczały. Wiadukty pękały, a tory nadawały się do wymiany.
Członkowie wyprawy przypominają, że lokomotywy przywiezione na plac budowy nigdy nie zostały wykorzystane. I podają jeszcze jedną statystykę, stanowiącą dowód nadzwyczajnego marnotrawstwa i absurdu: w 1953 roku koszt tej inwestycji przekroczył 10 miliardów złotych, a tymczasem udało wybudować się niespełna 700 kilometrów torów.
Przed nami „Martwa Droga”
Ekipa, która swoje przedsięwzięcie określa mianem „archeologii epoki stalinowskiej”, planuje zbadać tamtejsze obozy pracy i niejako „przy okazji” poznać obyczaje miejscowych ludów, które zamieszkują ten jeden z najbardziej trudno dostępnych terenów na kuli ziemskiej.
- Przed nami najsłabiej znany i najodleglejszy odcinek Magistrali wzdłuż rzeki Turuchan. Liczy on około 110 kilometrów długości i według naszych szacunków znajduję się tam 11 obozów, które ostatnio widziano w 1953 r. Znajdują się tam doskonale zachowane obozy pracy przymusowej – baraki, zasieki z drutu kolczastego, wieżyczki strażnicze, tworzące unikalny w skali Rosji, naturalny skansen GUŁAG-u – twierdzili przed wyjazdem na Syberię członkowie wyprawy, wśród których znaleźć można historyków, doświadczonych podróżników i ludzi, znających się na fotografii i filmowaniu.
Naszej redakcji udało się skontaktować z bohaterami projektu. Pomógł nam w tym przedstawiciel firmy Storytisers, będącej organizatorem całego przedsięwzięcia. Dzięki satelitarnemu połączeniu uzyskaliśmy kilka zdań od Tomasza Grzywaczewskiego, członka wyprawy, dziennikarza i mającego spore doświadczenie podróżnika.
- Kilka dni temu wszyscy (razem z psami naszego przewodnika) załadowaliśmy się do helikoptera i przelecieliśmy kolejne 200 km wgłąb tajgi, do Janov Stan. To nasza ostatnia baza, skąd pieszo wyruszyliśmy do lagrów– mówi nam Grzywaczewski.
- Jak się okazało, wszyscy tu o Martwej Drodze wiedzą. Myśliwi często się tam zapuszczają. Dima (nasz przewodnik -miejscowy myśliwy z ludu etnicznego Selkupów, historycznie zamieszkującego te regiony razem z ludem Kietów), też tam bywał. W ogóle ludzie zupełnie swobodnie o tym rozmawiają, w tym o roli Stalina w budowie kolei. Nawet dzieci wiedzą, że były tu obozy pracy przymusowej, gdzie poginęło wiele ludzi. Uczą się o tym na lekcjach historii – dodaje uczestnik wyprawy „Martwa Droga 1953-2013”.
Kilka obozów zostało już zbadanych, jeden z nich był całkowicie spalony. Jak donoszą członkowie wyprawy, obóz ten stał przez dziesiątki lat pusty, a spłonął ponad miesiąc temu podczas pożaru tajgi.
Więcej informacji uzyskamy po 21 września, kiedy to ekipa wróci do Polski. Do tematu powrócimy jeszcze w tym miesiącu.
Redakcja: Michał Przeperski
--Wszystkie zdjęcia pochodzą z zasobów członków wyprawy „Martwa Droga 1953-2013”.--