Warszawiacy pod Jasną Górą

opublikowano: 2011-10-02 15:12
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
W sierpniu 1944 r. solidarność z Warszawą była sprawą najważniejszą. Młodzież z miast zasilała oddziały leśne idące na odsiecz powstańcom. Pomocy potrzebowali też wyrzuceni ze spalonych domów, pozbawieni żywności, lekarstw, chorzy i ranni mieszkańcy Warszawy. Ludzkiej życzliwości na szczęście nie brakowało, mimo okupacyjnej nędzy i wojennej demoralizacji.
REKLAMA

Pomoc Warszawiakom jednoczyła różne kręgi. Nawet w „Kurierze Częstochowskim”, gadzinówce wydawanej pod nadzorem niemieckiego biura propagandy, ukazał się apel, będący swoistą oznaką zmian. W numerze z 16 września 1944 roku znalazł się bowiem tekst Niesiemy pomoc podpisany przez „fot”:

„Przyjechało już wiele pociągów... Inne są w drodze, niebawem przybędą. Wiozą mieszkańców milionowego miasta, miasta dotkniętego przez los. W tej chwili nie jest ważne, czy są wśród nich nasi krewni lub znajomi, czy nie. Jest nieistotne zastanawianie się nad przyczynami ich tragedii. Ważne jest, że są to – ludzie. Nieszczęśliwi. Bracia nasi. Potrzebujący pomocy. Że są to ludzie chorzy, biedni, ludzie bezdomni, głodni, sieroty... Garstka osób dobrej woli z białymi opaskami na ramieniu, na których czernią się inicjały Polskiego Komitetu Opiekuńczego, zbiera się co dzień na dworcu i oczekuje... Oczekuje pociągów z kierunku Warszawy. Udziela porad przybyłym, opatruje ich, karmi, rozdziela dary... społeczeństwa. Słyszycie! Społeczeństwo pomaga!! W imię braterstwa, miłości chrześcijańskiej, w imię świętego obowiązku. A czy ty pomogłeś? Czy przyczyniłeś się choć ofiarą do ulżenia doli współbraci? Czy podzieliłeś się swą żywnością lub odzieżą? Czy przyjąłeś na nocleg niewyspanych, spoczynku potrzebujących? Czy włączyłeś głodną sierotkę w grono swej rodziny? Czy może zatykasz uszy: zamykasz oczy i usuwasz się na bok, aby znaleźć się jak najdalej od nieszczęśliwych, bo egoizm zagłuszył w twej duszy głos sumienia przypominający o obowiązku. Przyjeżdżają pociągi pełne ludzi z wyrytymi na czole śladami tragedii nastręczając okazję do uzewnętrznienia twych najpiękniejszych porywów serca, do najidealniejszego czynu charytatywnego. Pamiętaj więc o adresie Komitetu Opiekuńczego! Aleja 31.” („Kurier Częstochowski”, 16.09.1944, nr 156, s 4).

Transporty wiozą nieszczęsnych

Mieszkańcy Częstochowy czytają gadzinowy Kurier Częstochowski (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 2-11486)

Przyjeżdżały pociągi pełne ludzi. Przez stację częstochowską przetaczały się kolejne transporty. 13 sierpnia 7200 osób z obozu w Pruszkowie kierowanych na roboty do Rzeszy. 18 sierpnia 170 osób z Sandomierza do Rzeszy, 19 sierpnia 70 ludzi z Opatowa, 30 sierpnia kolejnych 3600 z obozu w Pruszkowie. 28 sierpnia do Częstochowy dotarł transport 130 chorych z warszawskiego Szpitala Dzieciątka Jezus. 31 sierpnia przez miasto przejechały dwa transporty kierowane do Wiednia: 500 i 70 ludzi z Pragi. 2 września 3600 osób z Warszawy wysyłanych do Lissy, tego samego dnia 500 z Kielc do Rzeszy. 4 września kolejne dwa transporty: 360 mieszkańców Pragi wiezionych do Oświęcimia i 70 osób ze Świętokrzyskiego kierowanych na roboty na Opolszczyźnie. 5 września 250 z obozu w Pruszkowie i 35 wysiedlonych z Opatowa. 13 września 4000 z obozu w Pruszkowie na roboty do Rzeszy. Następnego dnia 600 ludzi ze Skarżyska. 16 września 3600 mieszkańców warszawskiej dzielnicy Włochy – transport do obozu w Oświęcimiu. 17 września 2700 osób, 18 września 2000 osób, 24 września 1000, 5 października 4000, 6 października 1800, 8 października 1800, 9 października 3200 z obozu w Pruszkowie przywiezione na czasowe osiedlenie w Częstochowie i okolicach (Złoty Potok, Włoszczowa, Koniecpol, Olsztyn). 7 października transport z jeńcami, żołnierzami AK, kierowany do Łambinowic i innych obozów. Ostatni transport przyjechał przez częstochowską stację 10 października – wiózł 4800 osób z obozu w Pruszkowie kierowanych do Mszany Dolnej.

REKLAMA

Wspomnijmy, że podobne transporty wysiedlonych trafiały do Częstochowy w grudniu 1939 roku, gdy okupacyjne władze niemieckie wyrzucały z domów mieszkańców Pomorza i Wielkopolski. Społeczny Komitet Pomocy w Częstochowie objął wówczas opieką 5622 osoby, z których 32% było urzędnikami państwowymi i samorządowymi. W 1944 roku Częstochowa była miejscem przeładunkowym dla transportów z ludźmi wywożonymi na roboty do Rzeszy oraz dla uchodźców przed Armią Radziecką. W marcu przybył transport 3600 robotników z Radomia wywożonych do Rzeszy, w kwietniu trzy transporty z Brześcia wiozące oprócz Polaków także Rosjan i Ukraińców. W maju, również z Brześcia, dotarł ewakuowany rosyjski sierociniec i dom starców.

Polaków z transportów kierowano do obozu przy ulicy Chłopickiego, obok niemieckiego urzędu pracy. Tam przebywali w barakach, w trudnych warunkach, pozbawieni podstawowych środków do życia. Częstochowski komitet opiekuńczy próbował objąć ich swoją pieczą. Powołano specjalny referat do spraw ewakuowanych, kierownikiem mianowano Franciszka Rossę. Zapewniono wysiedlonym posiłek: śniadania i obiady, podstawowe leki i wsparcie duchownych. Dostarczenie pomocy nie zawsze było możliwe. W maju 1944 roku baraki objęto kwarantanną, panowała w nich bowiem epidemia tyfusu.

REKLAMA

Do Częstochowy przybywali także indywidualni uciekinierzy. Latem 1944 roku, przed powstaniem warszawskim, komitet opiekuńczy zarejestrował blisko 100 nowych podopiecznych z kresów. Nie tylko wysiedleni potrzebowali pomocy. Na potrzeby miejscowych biednych wydawano około 6000 obiadów dziennie (w czterech stołówkach), w zakładach wychowawczych dla sierot przebywało ponad 300 dzieci, prowadzono dodatkowo 33 ochronki, domy pomocy dla osób chorych i starszych. Ze stałych zapomóg korzystały rodziny żołnierzy osadzonych w obozach jenieckich, rodziny wywiezionych do Rzeszy na roboty lub osadzonych w obozach i więzieniach. Z różnych form pomocy korzystało kilkanaście tysięcy mieszkańców Częstochowy. Komitet opiekuńczy istniał od początku 1940 roku, kierował nim burmistrz Stanisław Rybicki, a w jego skład wchodzili między innymi: ks. Wojciech Mondry, dr Stanisław Szwedowski, Lucyna Miecznikowa. Dyrektorem biura był Wiktor Fabian, profesor gimnazjum.

Ofiarnie mimo biedy

W sierpniu i wrześniu 1944 roku obowiązywał wydany przez Stadhauptmanna Schmidta (wojskowego komendanta miasta) zakaz przyjmowania warszawiaków w mieszkaniach częstochowian. Mimo to udzielano schronienia tym, którym udało się uciec z transportów. Częstochowianie gromadzili się na dworcu kolejowym, korzystając z każdej okazji, by podać uchodźcom wodę, żywność, lekarstwa. Stałe dyżury pełniły tu harcerki z Szarych Szeregów. Jedna z nich, osiemnastoletnia Bogusława Sikorska, zapłaciła za to swoim życiem, ginąc 18 sierpnia pod kołami pociągu.

9 października transport wiozący 3200 osób. Niemcy zatrzymali na stacji Częstochowa Stradom, nakazując rozładunek. Burmistrz Rybicki opisywał: „blisko trzy tysiące osób, starcy, mężczyźni, kobiety, dzieci, ciężko ranni lub chorzy od kilku dni już w wagonach kolejowych. Obraz tragiczny, przede wszystkim potrzebna jest natychmiastowa pomoc lekarska, a nasza sytuacja wprost beznadziejna” (S. Rybicki, Pod znakiem lwa i kruka]). Na wniosek burmistrza władze okupacyjne zezwoliły na budowę baraków dla wysiedlonych, przy obozie urzędu pracy na ulicy Chłopickiego. Powstało pięć baraków, w tym duże schronisko, szpital, barak gospodarczy, kuchnia prowadzona przez ss. zmartwychwstanki. Główny barak Komitetu dysponował 171 łóżkami, 2 piecami i 2 separatkami (12 łóżek i 10 łóżek). Przez baraki przeszło 1046 osób. W kuchni wydawano 560 posiłków dziennie: 330 gramów chleba, rano i wieczorem kawa, na obiad pół litra zupy. Prowizoryczny szpital objął opieką chorych (7 października było ich 329, 7 listopada 357). Lekarzy zatrudnionych w listopadzie było 6, pielęgniarek 22. Personelem medycznym kierował dr. Erazm Chodorowski. Do końca listopada z opieki w barakach skorzystało ogółem 2885 osób, w tym w szpitalu 365. Zmarło 53 uchodźców.

REKLAMA

Koordynacją pomocy udzielanej poza barakami zajmował się utworzony 15 września referat do spraw ewakuowanych kierowany przez warszawiaka Anatola Kobylińskiego. Biura referatu mieściły się na ulicy Berka Joselewicza 31. Stale prowadzony był punkt żywieniowy na dworcu głównym. Problemy bytowe rodziły się każdego dnia. Do 7 grudnia w referacie zarejestrowano 2097 dzieci do lat 14, z których 1500 potrzebowało dożywienia, a 50 zakwalifikowano do pomocy zakładowej (sieroty bez opiekuna). Zarejestrowano 200 matek w ciąży, choć pomóc można było zaledwie 15. Dla niemowląt przygotowano porcje: Lactissima 40 gramów i ćwierć puszki mleka skondensowanego. Zasoby wystarczyły na 100 takich porcji dziennie, a w grudniu komitet zdecydował o zwiększeniu ich liczby do 150. Dla 200 kobiet w siódmym miesiącu ciąży wydzielano specjalne racje żywnościowe: pół kilograma mąki pszennej, pół kilograma kaszy, ćwierć kilograma cukru, trzy dziesiąte kilograma sera lub marmolady. Sprawozdanie liczbowe referatu ewakuacyjnego określało liczbę zarejestrowanych w sierpniu na 149 osób; we wrześniu na 3014, a w październiku na 5725 – razem 8888 osób. W liście do Rady Głównej Opiekuńczej z 23 października informowano, że Częstochowa i okolice są przepełnione. Ciężar pomocy udzielanej uchodźcom z Warszawy widoczny był w statystyce wydawanych darmowych obiadów. W stołówce Polskiego Komitetu Opiekuńczego numer 1 wydawano warszawiakom 215 spośród 550 obiadów, a w stołówce numer 2 przybysze ze stolicy dostawali 100 na 300 posiłków. Kuchnia główna, zaopatrująca kilka punktów, dziennie wydawała mieszkańcom Warszawy 1200 obiadów na 2800 przygotowywanych.

Grupa żołnierzy m.in. z Waffen SS w klasztorze na Jasnej Górze (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 2-4315)

Ewakuowanych ze stolicy rozmieszczano także w podczęstochowskich wsiach. W Przyrowie zakwaterowano 530 wysiedlonych (zamiast planowanych 430), a wójt prosił o wstrzymanie skierowań. List do PKOp z 1 listopada 1944 roku informował o konieczności skontrolowania szpitala w Bukownie koło Olsztyna, gdzie brakowało personelu, a chorzy byli osamotnieni. W liście z 23 października 1944 roku częstochowski Komitet prosił z kolei do sołtysa Krasic o opiekę nad skierowanym do tej wsi sierocińcem warszawskim ze 106 dziećmi.

REKLAMA

Komitet codziennie musiał się borykać z tragicznymi ludzkimi problemami. O pomoc prosiła na przykład wdowa po generale WP Romanie Jasieńskim: ciężko chora kobieta mieściła się razem z 14 osobami w dwóch pokojach w domu na Rynku Starym, gdzie spała na podłodze – otrzymała koc i prześcieradło. PKOp z Pruszkowa prosił o opiekę nad ośmioma dziewczynkami, w tym dwuletnią Helenką (bez ustalonego nazwiska), blondynką w czerwonej sukience.

Komitet Opiekuńczy szukał także pracy dla przyjezdnych, by czuli się oni przydatni we wspólnocie mieszkańców. I tak siedem sióstr ze szpitala Dzieciątka Jezus zatrudniono w miejskim wydziale zdrowia, wypłacając wynagrodzenie w postaci kilograma chleba dziennie i odzieży. W miarę możliwości z komunalnej kasy oszczędnościowo-pożyczkowej udzielano ewakuowanym pożyczek na uruchomienie własnej działalności gospodarczej. Nie było jednak możliwości zaspokojenia potrzeb tysięcy osób wypędzonych ze spalonej stolicy.

Rynek Warszawski (ob. plac Bohaterów Getta) w Częstochowie, gdzie gromadzono Żydów z getta w celu wysłania ich do pracy przymusowej i deportacji (ok. 1944 r.).

Brak możliwości kwaterunkowych i niedostatki wyżywienia wynikały też ze specyficznego sposobu potraktowania Częstochowy przez niemieckiego okupanta. Po likwidacji getta i wymordowaniu blisko 40 000 ludzi zamieszkałych w dzielnicy żydowskiej, w 1943 roku Niemcy przesiedlili do tej dzielnicy ludność polską ze śródmieścia, tworząc na południe od alei Najświętszej Maryi Panny (alei Adolfa Hitlera) kwartał „tylko dla Niemców”. W końcu 1944 roku do Częstochowy przeniesiono policję i administrację z Radomia. W tym samym czasie do miasta przybyło kilka tysięcy wojskowych i cywilów ze służących III Rzeszy pomocniczych formacji ukraińskich i rosyjskich. Na potrzeby zakwaterowania przybyłych rekwirowano polskie domy i instytucje (szkoły, szpital). W Częstochowie funkcjonował także Stalag 367 z jeńcami radzieckimi i włoskimi (w 1944 roku przetrzymywano w nim około 5000 żołnierzy radzieckich i ponad 2000 włoskich) oraz obóz koncentracyjny dla Żydów pracujących dla firmy HASAG (w styczniu 1945 roku uwolniono 5600 pozostałych w nim więźniów). Łączny liczbę przybyłych mieszkańców Warszawy szacowano na około 15–20 000 ludzi, a do tego dochodziło 6000 wcześniejszych uchodźców z Wielkopolski, Pomorza i Kresów Wschodnich. Liczbę Niemców i ich sojuszników oszacować można na 10 000. Pojawienie się tak wielu osób musiało rzutować na warunki życia, w tym dostęp do mieszkań, podstawionej żywności, odzieży i lekarstw.

REKLAMA

Na tym tle imponować może stosunkowo duże zaangażowanie mieszkańców Częstochowy w organizację pomocy dla wypędzonych ze spalonej stolicy. Już pierwsza zbiórka publiczna zorganizowana 12 sierpnia 1944 roku na apel Komitetu Opiekuńczego przyniosła efekt w postaci kilkunastu samochodów żywności i 44 900 złotych. Jesienią, by skuteczniej koordynować pomoc, wyznaczono społecznych opiekunów grup zawodowych: doktor Szwedowski przejął opiekę nad lekarzami, Ordon nad drogistami, Włosiński nad aptekarzami, Sędzimir nad profesorami szkół średnich, Pasternak nad nauczycielami szkół podstawowych, inż Wróbel nad inżynierami, Rylski nad kupcami, Mąkosza nad muzykami, Rutkowski nad malarzami, Bulski nad restauratorami, Łempicki nad przemysłowcami, Rzepko nad pracownikami urzędów skarbowych, Szopa nad pocztowcami, Pietrzykowski nad prawnikami, Jagielski nad adwokatami, Dzieciakowski nad sekretarzami sądowymi, Karwat nad spółdzielcami, Dodacki nad ubezpieczeniowcami, Hohensee nad rzemieślnikami.

Warszawa Częstochowie

Bratem burmistrza Częstochowy Stanisława Rybickiego był Józef Rybicki, dowódca Kedywu AK. Według relacji burmistrza, ranny Józef Rybicki uciekł z transportu, w domu burmistrza pomagał mu doktor Achmatowicz. Wkrótce pojawił się tam jeszcze jeden ranny powstaniec: Jan Mazurkiewicz („Radosław”). Jako dowódca Centralnego Obszaru Delegatury Sił Zbrojnych, przejął on koordynację pracy organizacyjnej umożliwiającej funkcjonowanie w Częstochowie Komendy Głównej AK. Komendant AK, generał Leopold Okulicki („Niedźwiadek”) otrzymał do swojej dyspozycji pokój w mieszkaniu przy ulicy 7 Kamienic. W Częstochowie przebywał także generał Emil Fieldorf („Nil”), funkcjonowało tu również kierowane przez Kazimierza Moczarskiego Biuro Informacji i Propagandy.

„Radosław” i przybyły także z Warszawy „Kiejstut” (pułkownik Jerzy Hagmajer) zostali zatrudnieni w miejskim szpitalu. W grudniu 1944 roku klasztor jasnogórski użyczył miastu dom rekolekcyjny dla księży przy ulicy Kordeckiego, w którym Jan Mazurkiewicz, Jerzy Hagmajer, doktor Erazm Chodorowski i doktor Henryk Bukowiecki (adiunkt wydziału farmacji Uniwersytetu Warszawskiego) uruchomili szpital zwany warszawskim. Druga placówka szpitalna, kontynuatorka znanego Szpitala Maltańskiego, powstała z inicjatywy doktora Jerzego Dreyzy na ulicy Waszyngtona.

REKLAMA

Znaczącym dla miasta wydarzeniem było porozumienie burmistrza Rybickiego z profesorem Janem Chodorowskim z SGGW i rektorem Uniwersytetu Warszawskiego profesorem Włodzimierzem Antoniewiczem w sprawie pomocy dla warszawskich naukowców. 13 października wysłany przez burmistrza samochód miejski przywiózł z Milanówka pierwszą grupę badaczy z profesorem Romanem Pollakiem i profesorem Tadeuszem Woyno. Do stycznia 1945 roku do Częstochowy przybyło 109 osób i 44 rodziny z kręgu pracowników naukowych Uniwersytetu, Politechniki, SGGW i SGH.

W grudniu 1944 roku uruchomiono Kursy Akademickie. W ich ramach zajęcia prowadzono na:

  • Wydziale Prawa kierowanym przez profesora Kamila Stefko (73 słuchaczy na I roku i 13 na II roku);
  • Wydziale Lekarskim kierowanym przez doktora Zdzisława Stolzmana (84 słuchaczy na I roku i 41 na II roku);
  • Wydziale Humanistycznym kierowanym przez profesora Bogdana Nawroczyńskiego i podzielonym na sekcje: polonistyczną (kierownik profesor Zygmunt Szweykowski, 43 słuchaczy), historyczną (doktor Janusz Woliński, 25 słuchaczy), pedagogiczną (profesor B. Nawroczyński, 22 słuchaczy);
  • Wydziale Farmaceutycznym kierowanym przez doktora Osmana Achmatowicza, (28 słuchaczy);
  • Wydziale Mechaniczno-Elektrycznym kierowanym przez profesora Tadeusz Woyno, (36 słuchaczy);
  • Wydziale Chemicznym kierowanym przez profesora T. Woyno (15 słuchaczy);
  • Wydziale Architektury kierowanym przez profesora Zygmunta Kamińskiego (18 słuchaczy);
  • Wydziale Rolniczym kierowanym przez profesora Osmana Achmatowicza (16 słuchaczy);
  • Oddziale SGH kierowanym przez profesora Edward Lipińskiego (127 słuchaczy);

Wydziale Przyrodniczym kierowanym przez Osmana Achmatowicza (66 słuchaczy).

Kursy Akademickie funkcjonowały do czerwca 1945 roku, kształcąc ogółem 692 słuchaczy. Było to (w trudnych warunkach okupacji) spełnienie marzeń Częstochowy o własnej wyższej uczelni.

REKLAMA

Nieoceniony był także wkład uchodźców z Warszawy w rozwój lokalnej kultury. W Częstochowie zamieszkała znakomita pisarka Zofia Kossak-Szczucka i to tu powstała jej wspomnieniowa książka o pobycie w Oświęcimiu zatytułowana W otchłani. Po wojnie starania pisarki przyczyniły się do reaktywowania tygodnika katolickiego „Niedziela”. W parkach miejskich dawne obserwatorium astrologiczne przeznaczono na pracownię rzeźbiarską Zofii Trzcińskiej-Kamińskiej i jej męża profesora Zbigniewa Kamińskiego. Miasto udzielało także pomocy materialnej śpiewaczce Janinie Korolewicz-Waydowej. Dzięki warszawiakom, Tadeuszowi Krotke i Władysławowi Wagnerowi, natychmiast po wyzwoleniu uruchomiono teatr miejski.

W Częstochowie przebywał także Stefan Wiechecki „Wiech”, który opisał ten epizod w „Cafe pod Minogą”. Obraz Częstochowy przedstawił też w swoich wspomnieniach Marek Hłasko, po powstaniu schronił się tu także żołnierz AL z batalionu „Czwartaki”, przyszły autor Pokolenia, Bogdan Czeszko – po zajęciu miasta przez wojska sowieckie był on komendantem komisariatu milicji i inicjatorem powołania koła Związku Walki Młodych. Z gościny spółdzielców „Społem” w ośrodku w Kłobukowicach korzystał przyszły minister spraw zagranicznych Adam Rapacki. Pod Częstochową przebywał również przedwojenny marszałek Sejmu i Senatu Stanisław Trąmpczyński.

Tragedia powstania warszawskiego i epizod z dziejów Częstochowy związany z pomocą uchodźcom na długo stworzyły silne emocjonalne więzy między miastami. Instytucjonalnie przejawiało się to w kilkudziesięcioletniej aktywności częstochowskiego oddziału Towarzystwa Miłośników Warszawy czy w wydawaniu w latach 1947–2006 roku „Życia Częstochowy” jako mutacji „Życia Warszawy”. Następstwem działania Kursów Akademickich stało się powstanie w 1945 roku pierwszej częstochowskiej uczelni wyższej: Wyższej Szkoły Administracyjno-Handlowej. Na trwałe wpisały się w dzieje miasta szpitale: „warszawski” na ulicy Kordeckiego i Maltański na ulicy Waszyngtona.

W 2004 roku z udziałem ówczesnego prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego odsłonięta została tablica pamiątkowa przypominająca o pobycie w Częstochowie generała Leopolda Okulickiego. O tym okresie dziejów AK powstały liczne opracowania oraz wyprodukowany przez IPN film dokumentalny. Znacznie mniej publikacji poświęcono codziennym zmaganiom ludności z trudną rzeczywistością, choć można w nich dojrzeć największy heroizm. Brakowało miejsca pod dachem, chleba i lekarstw dla rannych; ale również w tych warunkach stworzono bogate życie społeczne, kulturalne i akademickie. Zbudowano więcej, niż stać nas dziś w warunkach dobrobytu i pokoju.

Bibliografia

Źródła:

  • „Kurier Częstochowski” [dziennik wydawany pod nadzorem biura propagandy Rzeszy Niemieckiej], 6 września 1944, nr 156.
  • Archiwum Państwowe w Częstochowie, Akta Polskiego Komitetu Opiekuńczego, delegatura w Częstochowie: sygn. 4, 28, 29, 30, 31, 32.

Opracowania:

  • J. Pietrzykowski, Cień swastyki nad Jasną Górą, Katowice 1985.
  • S. Rybicki, Pod znakiem lwa i kruka, Katowice 1990.

Zobacz też

Redakcja: Roman Sidorski

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Jarosław Kapsa
Politolog, pracownik samorządowy, autor książek i artykułów poświęconych najnowszej historii Częstochowy.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone