Weronika Grzebalska - „Płeć powstania warszawskiego” - recenzja i ocena

opublikowano: 2014-08-01 10:57
wolna licencja
poleć artykuł:
Weronika Grzebalska spojrzała na dzieje sierpniowego zrywu i jego pamięć z perspektywy genderowej i podjęła próbę zrekonstruowania ówczesnego porządku płci. Przy okazji rzuciła wyzwanie powstańczemu mitowi i powszechnym wyobrażeniom na temat wojennego heroizmu. Co wynikło z tych śmiałych zamierzeń? Jakie niebezpieczeństwa i możliwości kryje w sobie feministyczna rewizja dziejów? I jakie wnioski płyną z tego wszystkiego dla historyków?
REKLAMA
Weronika Grzebalska
„Płeć powstania warszawskiego”
nasza ocena:
7/10
Wydawca:
Instytut Badań Literackich PAN, Narodowe Centrum Kultury
Rok wydania:
2014
Okładka:
broszurowa
Liczba stron:
133
Format:
145 x 230 mm
ISBN:
978-83-6155-277-2

„Płeć powstania warszawskiego” to kolejna praca, która przełamuje monopol historyków na mówienie o przeszłości i dotyka wrażliwych punktów polskiej pamięci. Tym razem materią historyczną zajęła się socjolożka. Weronika Grzebalska ukończyła socjologię na Uniwersytecie Warszawskim i Podyplomowe Gender Studies w Instytucie Badań Literackich PAN, a obecnie pisze doktorat w Szkole Nauk Społecznych Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Jej praca jest odważną próbą zmierzenia się nie tylko z mitem powstania, wzmocnionym ostatnio za sprawą działalności Muzeum Powstania Warszawskiego, lecz także z polską historiografią, która badania nad płcią kulturową ciągle traktuje z podejrzliwością, jeśli nie – pogardą.

Punktem wyjścia do rozważań o polityce płci w 1944 roku jest dla autorki stwierdzenie dysproporcji między szerokim zaangażowaniem kobiet w powstańczą walkę a ich poślednim miejscem w pamięci zbiorowej. Choć kobiety stanowiły około 22% uczestników powstania (liczbę szacuje się na 10 tys.) i na różne sposoby brały udział w walce, to przez wiele lat ich wysiłek znajdował się na marginesie opowieści o sierpniowym zrywie. W ostatnim czasie poświęcono im co prawda więcej uwagi, jednak kobiece dokonania i funkcje postrzegane są nadal jako bohaterstwo drugiej kategorii.

Do zmarginalizowania udziału kobiet w pamięci powstania znacząco przyczyniła się, zdaniem autorki, historiografia i od jej krytycznej oceny Weronika Grzebalska rozpoczyna swoje rozważania, by po chwili zaproponować rewizję dziejów w nurcie feministycznym. Chodzi nie tyle o dodanie kobiet i ich perspektywy do istniejącego obrazu przeszłości, co o stworzenie szerokich ram do mówienia o doświadczeniu powstania warszawskiego. Kluczem do tego nowego spojrzenia ma być kategoria płci kulturowej:

Celem staje się tu nie opisanie dziejów kobiet jako odrębnej grupy, ale przyjrzenie się temu, jak w danym momencie historycznym konstruowany był określony porządek płci oraz jak współkształtował on różne wymiary życia społecznego. Zastosowanie płci jako pytania w analizie historycznej pozwala więc także przełamać doskwierający historii kobiet impas teoretyczny: o ile prace traktujące o sytuacji kobiet mogą funkcjonować jako pozbawiony transformacyjnego potencjału dodatek do historii w ogóle, o tyle wrażliwe na płeć spojrzenie na przeszłość nieuchronnie przekształca sam jej obraz. (s. 17-18)

Przyznam, że założenia przedstawione we wstępnych rozdziałach nieco mnie zaniepokoiły i zrodziły obawę, że będzie to praca pisana „pod tezę”. Grzebalska nie kryje swoich feministycznych przekonań oraz poglądów na naturę płci – bliskich podejściu konstruktywistycznemu. Szybko jednak okazało się, że interpretacje autorki są bardzo wyważone i powściągliwe. W wielu punktach zwraca ona uwagę na niuanse i niejednoznaczności, dostrzega udział samych kobiet w podtrzymywaniu obowiązującego porządku płci. Czuć tu ducha Karin Hausen, która przestrzegała badaczki feministyczne przed koncepcją wszechobecnego patriarchatu.

REKLAMA

Zobacz też:

W kolejnych rozdziałach Grzebalska w umiejętny i ciekawy sposób dokonuje socjologicznej analizy relacji płciowych. W oparciu o przeprowadzone wywiady, prasę oraz akowskie rozkazy i zarządzenia bada, w jaki sposób starano się zmobilizować kobiety i mężczyzn dla sprawy narodowej i jakie znaczenie przydawano roli jednych i drugich. Pokazuje, że równościowej polityce (w 1943 roku Prezydent RP zrównał prawa i obowiązki kobiet-żołnierzy z mężczyznami i uznał ich służbę za zasadniczą służbę wojskową) towarzyszyło podtrzymywanie wyraźnego podziału na męski front i damskie zaplecze. Praca przynosi też obszerne informacje o aktywności kobiet w strukturach Armii Krajowej.

Autorka prezentuje podejście poststrukturalistyczne i zwraca uwagę na ramy języka, które określają sposób, w jaki jej bohaterki opowiadają o swoich przeżyciach. Drugowojenny dyskurs narodowy umieszcza w kontekście polskiej tradycji narodowowyzwoleńczej, zainspirowana wyraźnie myślą Marii Janion. Pokazuje, jak powiązano męskość z wartościami militarnymi, a wojnę wpisano w schemat wielkiej męskiej przygody. Za pomocą takich figur jak Matka-Polka czy Polonia dowartościowano kobiety symbolicznie, ograniczając jednak ich postulaty emancypacyjne. Grzebalska przekonywająco wykazuje wpływ narodowych wyobrażeń na praktyki codzienne powstańczej armii. Do swoich interpretacji wykorzystuje obszernie ustalenia anglosaskich badaczek zajmujących się płciowymi aspektami militaryzacji i historią mówioną.

Taka szeroka perspektywa jest niewątpliwie dużą wartością pracy, podobnie jak skorzystanie z wypracowanej na Zachodzie metodologii, można jednak w tym miejscu poczynić kilka zastrzeżeń. Wydaje się bowiem, że Grzebalskiej umykają modernizacyjne przemiany, także obyczajowe, które zaszły w polskim społeczeństwie w międzywojniu i nowoczesność pokolenia Kolumbów. Nie wspomina o podejmowanych w tym czasie próbach wyrwania się z okowów myśli romantycznej, a wychowanie państwowe sprowadza do propagowania postawy obywatela-żołnierza, pomijając przy tym nacisk kładziony w tym czasie na wdrażanie młodzieży do pracy społecznej (s. 25-27). W jej rozważaniach XIX wiek i dwudziestolecie zlewają się w spójny dyskurs zdominowany przez ideologów narodowych dążących do militaryzacji społeczeństwa. Uwidacznia się tu pewna słabość feministycznego podejścia, które tropiąc dominujące, opresyjne dyskursy, łatwo może przeoczyć obszary powolnych zmian kulturowych i stopniowej emancypacji.

REKLAMA

Z kolei odwołania do badań zachodnich są niewątpliwie cenne i dają czytelnikowi szansę zapoznania się z różnymi trendami badawczymi. Rodzi się jednak pytanie: czy ustalenia dotyczące europejskich społeczeństw o tradycjach mieszczańskich są adekwatne dla specyficznej polskiej sytuacji? Tym bardziej że Grzebalska w niewielkim stopniu wykorzystuje badania historii kobiet na ziemiach polskich. Mści się to na przykład przy opisie uzyskania przez Polki praw wyborczych. Autorka stwierdza, że przyznano je w Konstytucji Marcowej z 1921 roku po zaciętej walce środowisk kobiecych (s. 59), podczas gdy prawo udziału w wyborach „bez różnicy płci” wprowadzał dekret Naczelnika Państwa o ordynacji wyborczej do Sejmu Ustawodawczego z 28 listopada 1918 roku. Na szczęście tego typu pomyłek jest w pracy niewiele.

Prawdziwy opór budzi jednak we mnie podejście autorki do informacji zawartych w wywiadach z powstankami. Po pierwsze badaczka nie wyjaśnia dokładnie, o jaką metodę oparte są prowadzone przez nią rozmowy. Po drugie – i to jest właściwy zarzut – Grzebalska przyjmuje, że współczesne wypowiedzi uczestniczek powstania zostały zdominowane przez dyskurs narodowy i nieświadomie powielają obowiązujący w czasie wojny porządek płci i relacje władzy.

W konsekwencji, wysuwany przez kobiecą historię mówioną postulat „oddania głosu kobietom” okazuje się bardzo problematyczny. Często przekonujemy się bowiem, co dobitnie uświadomiły mi moje wywiady z powstankami, że ów "głos", któremu chcemy pozwolić wybrzmieć, sam jest produktem relacji władzy i może odtwarzać "pojęcia i wartości, które odzwierciedlają dominującą pozycję mężczyzn w kulturze". (s. 112)

Takie podejście kłóci się z wyczuleniem historyków na przekaz źródła, z uważnym wsłuchiwaniem się w głos świadków historii. Łatwo może też prowadzić do zignorowania punktu widzenia samych uczestników wydarzeń oraz nadinterpretacji wynikającej z narzuconej perspektywy badawczej. Co prawda, Grzebalska daje wybrzmieć opiniom walczących kobiet i sygnalizuje, że ich spojrzenie jest odmienne, jednak trwa przy swojej ocenie panujących w 1944 roku stosunków społecznych. Może zadanie pytania, dlaczego polityka płci nie zawsze uwierała, i dokładne przyjrzenie się zapewnieniom powstanek o braku poczucia dyskryminacji pozwoliłoby dostrzec więcej „szarych stref” w porządku płci?

REKLAMA

Z założeniem tym wiąże się również kontrowersyjna forma językowa „powstanka”, stosowana przez Grzebalską dla podkreślenia równowartości doświadczenia kobiecego, a kwestionowana przez część uczestniczek powstania. Przyznam, że sama mam problem z feminizowaniem nazw profesji i funkcji, a puryzm językowy każe mi traktować te zabiegi podejrzliwie. Kiedy zetknęłam się z określeniem „powstanka” po raz pierwszy, to wydało mi się ono niezręczne i dosyć zabawne, odebrałam je jak prześmiewcze zdrobnienie. Muszę jednak przyznać, że w trakcie lektury forma ta zupełnie przestała mnie razić. Powstanka może brzmieć dumnie.

Na zakończenie wypada wspomnieć o niezwykle starannym wydaniu książki oraz o ciekawym uzupełnieniu treści ilustracjami autorstwa Agaty Staneckiej. Na poły komiksowe plansze wciągają czytelnika w grę z płciowymi stereotypami i kliszami pamięci powstania. Jedyny zarzut edytorski, jaki można by poczynić, to potraktowanie z pewną nonszalancją terminów wojskowych i brak objaśnienia pojawiających się w tekście pseudonimów.

„Płeć powstania warszawskiego” to bez wątpienia interesująca i wartościowa lektura, choć z niektórymi poglądami autorki można polemizować, a historyczne uproszczenia budzą sprzeciw. Wyciąganie generalnych wniosków na temat wojennej obyczajowości w oparciu o bardzo nieliczne źródła razi historyka, brak umieszczenia problemu w kontekście norm seksualnych I połowy XX wieku jeszcze tę frustrację pogłębia. W kilku miejscach chciałoby się również, żeby badaczka bliżej przyjrzała się sferom emancypacji i więcej miejsca poświęciła praktykom równościowym. Zdarza jej się bowiem wzmiankować o zachowaniach wychodzących poza ustalony porządek, jak na przykład o piśmie ppłk. Jana Mazurkiewicza „Radosława” w sprawie prawa kobiet do noszenia broni (s. 88), co jednak później pomija w komentarzu.

Niewątpliwą zasługą tej książki jest wprowadzenie nowej perspektywy do badań nad powstaniem warszawskim. Grzebalska dowodzi, że umiejętnie zastosowana kategoria gender daje świeże spojrzenie na materię historyczną. Cenne jest również skłonienie czytelnika do refleksji nad istotą bohaterstwa i wymiarami wojennego heroizmu oraz zwrócenie uwagi na niedowartościowanie ról kobiecych. Może w końcu do panteonu bohaterów wejdzie też opisana przez Annę Świrszczyńską łączniczka, która: biega, czołga się, pełza | pod kulami, pod bombami |przenosi rozkazy i meldunki...

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Izabela Mrzygłód
Absolwentka Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, doktorantka na Wydziale Historycznym UW, prowadzi badania porównawcze nad postawami studentów Warszawy i Wiednia w latach 30. XX wieku. Interesuje się szeroko pojętą historią społeczną XX wieku oraz edycją źródeł historycznych, współpracuje z redakcją Polskich Dokumentów Dyplomatycznych.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone