Alfred A. Reisch - „Nieznany front zimnej wojny” - recenzja i ocena

opublikowano: 2015-08-26 05:50
wolna licencja
poleć artykuł:
Słowo pisane zawsze odgrywało kluczową rolę w transferze idei. Jego moc doceniali też funkcjonariusze CIA – z korzyścią dla tysięcy mieszkańców Europy Wschodniej, zaopatrywanych w tony niedostępnych książek z Zachodu.
REKLAMA
Alfred A. Reisch
„Nieznany front zimnej wojny. Tajny program dystrybucji książek za żelazną kurtyną”.
nasza ocena:
6/10
cena:
70 zł
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Tłumaczenie:
Patrycja Poniatowska
Rok wydania:
2015
Okładka:
twarda
Liczba stron:
567
Redakcja:
Małgorzata Choma-Jusińska
ISBN:
978-83-7629-782-8

Chociaż program dystrybucji książek do państw bloku wschodniego nie jest już może aż tak nieznany, jak głosi polska wersja tytułu monografii, to nieliczne opisujące go publikacje pojawiły się na półkach księgarskich w ostatnich latach, a omawiana książka stanowi pierwsze pogłębione studium tematu. Opisania założeń i dziejów ambitnego przedsięwzięcia podjął się Alfred Reisch – politolog, w latach 60. i 70. członek zespołu kierującego projektem (jako „doradca planowania” na Węgry, czyli szef sekcji prowadzącej ten kierunek wysyłek). Polskie wydanie ukazuje się niecałe dwa lata po anglojęzycznym pierwowzorze. Warto odnotować, że tłumaczenia zagranicznych opracowań nie były dotychczas domeną IPN. O braku rutyny świadczą niewielkie wpadki – tytuł oryginału na doklejce – a wydanie książki w serii projektu badawczego „Polska emigracja polityczna 1939-1990” może zdradzać pewien kłopot z formalnym przyporządkowaniem publikacji wykraczającej poza ramy historii Polski. Są to jednak rzeczy drobne. Wypada wyrazić nadzieję, że w przyszłości IPN będzie podejmował kolejne inicjatywy translatorskie.

Kolportaż książek trwał nieprzerwanie w latach 1956–1991. W jego ramach do krajów bloku wschodniego dostarczono około 10 mln egzemplarzy różnego rodzaju publikacji. Zamysł stymulowania ewolucji systemów politycznych poprzez dostarczanie ich elitom niedostępnych tytułów narodził się przy okazji akcji balonowej Komitetu Wolnej Europy. Początkowo główną drogą przekazu była wysyłka pocztą, z czasem coraz większą rolę odgrywało też bezpośrednie przekazywanie książek turystom i innym osobom przebywającym czasowo w Europie Zachodniej. Odbiorcami byli intelektualiści, biblioteki, instytucje i zwykli obywatele (jak nauczyciele, studenci, marynarze), włączani do baz adresowych dzięki rekomendacji, ale też trafiający do punktów dystrybucji przypadkowo. Zainteresowania, reakcje (lub ich brak) i dalsze zamówienia każdego odbiorcy dokładnie ewidencjonowano.

Od 1958 r. programem kierował George Minden. Ten kosmopolita rumuńskiego pochodzenia szybko stał się mózgiem operacji, niewątpliwym talentem organizacyjnym umożliwiając prowadzenie intensywnej akcji wysyłkowej siłami zaledwie kilkunastoosobowego personelu. Udźwignięcie logistyki i zachowanie konspiracji było możliwe dzięki wykorzystaniu licznych pośredników: zachodnich uniwersytetów, emigracyjnych oficyn wydawniczych oraz osób prywatnych. Bezpośredni nadawcy książek często nie byli świadomi, że ich przesyłki finansuje CIA, a niektórzy adresaci podejrzewali, że sponsorem rozsyłanych pozycji jest UNESCO. Kamuflaż biura Mindena zmieniał się z biegiem lat, początkowo podlegało ono jako osobny wydział Komitetowi Wolnej Europy, po reorganizacji z 1971 r. stanowiło odrębną komórkę (pod nazwą Międzynarodowej Rady Doradczej). Realizatorom programu dystrybucji przyświecały cele ideowe: wielu z nich było emigrantami w pierwszym lub drugim pokoleniu. Dobór tytułów ekspediowanych na wschód, niekoniecznie traktujących o kwestiach objętych zapisem cenzorskim, ale obejmujących także beletrystykę, katalogi dzieł sztuki, czy słowniki i pomoce językowe, był uzasadniony nie tylko koniecznością ominięcia kontroli pocztowo-celniczych. Miał również podtrzymać łączność kulturową podzielonego politycznie kontynentu i dokształcać kadry ewentualnej przyszłej reformy ustrojowej.

REKLAMA

Niestety, niejawny charakter operacji sprawił, że pakiet źródeł wytworzonych po 1973 r. pozostaje utajniony. Autorowi, mimo podejmowanych starań, nie udało się uzyskać do niego dostępu, dysponował jedynie wcześniejszymi materiałami przechowywanymi w Archiwum Instytutu Hoovera. Na panewce spaliły także próby zdobycia większej liczby relacji, uzyskane wspomnienia nie rekompensują braku archiwaliów dotyczących drugiej połowy dziejów programu. Sam Minden przykładał dużą wagę do klauzuli tajności, po zamknięciu działalności sumiennie spalił większość własnego archiwum, a być może zniszczył też część wewnętrznej dokumentacji swego biura. Ten stan rzeczy sprawia, że rok 1973 stanowi w zasadzie cezurę końcową narracji monografii, wybiegające poza nią fragmenty oparto na dość przypadkowych znaleziskach. Z tego powodu jedynie pobieżnie wspomniane zostaje ekspediowanie książek do ZSRR, organizowane przez biuro Mindena od 1975 r.

Reisch nie miał też dostępu do oryginałów listów od czytelników, potwierdzających odbiór książek, zamawiających kolejne lub wyrażających wdzięczność nieoczekiwanym donatorom. Podejrzewał, że zostały zniszczone w 1991 r., gdyż brakowało ich także z lat reprezentowanych w odtajnionych materiałach. Pomimo to, epistolograficzne głosy zza żelaznej kurtyny, zachowane we fragmentach przetłumaczonych i wyselekcjonowanych na potrzeby sprawozdań biura Mindena, zostały obficie wykorzystane w książce. Niestety, w moim przekonaniu autor nadużył tego źródła, ulegając pokusie nadmiernego cytowania, a wypisy uporządkował zbyt chaotycznie. Zastrzeżenia budzi samo założenie, że entuzjastyczna treść listów dowodzi sukcesu projektu. Zdrowy rozsądek podpowiada naturalnie, iż otrzymywanie paczek z książkami, nie dość, że niedostępnymi i darmowymi, to jeszcze dobranymi specjalnie pod zainteresowania adresata, musiało być przemiłą niespodzianką, ważnym wsparciem pracy naukowej bądź dziennikarskiej i z pewnością zwiększało sympatię wobec Zachodu u odbiorców. Trudno jednak wnioskować o rzeczywistej recepcji za pomocą wycinków selekcjonowanych do raportów mających jasny cel: podtrzymanie poparcia zwierzchników i zwiększanie finansowania operacji. Wątpliwości budzi reprezentatywność takiej próbki, część beneficjentów programu mogła też nieco koloryzować swoje zachwyty w celu uzyskania kolejnej dostawy.

REKLAMA
Alfred A. Reisch
„Nieznany front zimnej wojny. Tajny program dystrybucji książek za żelazną kurtyną”.
nasza ocena:
6/10
cena:
70 zł
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Tłumaczenie:
Patrycja Poniatowska
Rok wydania:
2015
Okładka:
twarda
Liczba stron:
567
Redakcja:
Małgorzata Choma-Jusińska
ISBN:
978-83-7629-782-8

Autor sam przyznaje, że część rozesłanych egzemplarzy była spotykana w sprzedaży czarnorynkowej. Przypuszczenie, iż źródła zarobku szukali w nich raczej przedsiębiorczy cenzorzy i pocztowi złodzieje niż sami adresaci, jest być może nazbyt optymistyczne. Można się domyślać, że takie postawy należały do mniejszości. Zapewne wiele książek rzeczywiście przechodziło z rąk do rąk osób spragnionych słowa pisanego z Zachodu, ale niedostatecznie krytyczne nastawienie autora skłania do wchodzenia w rolę adwokata diabła. Takie wątpliwości wynikają z wtórnego charakteru większości źródeł Reischa, będących intencjonalnymi kompilacjami i opracowaniami pierwotnych danych, a także z braku widocznych prób ich odautorskiej weryfikacji. Podobne problemy zachodzą w przypadku rekonstruowania reakcji struktur władzy państw bloku wschodniego na zalew zachodniej literatury. Autor jest tu uzależniony od zasobu informacji zgromadzonego przez amerykańskich dystrybutorów.

Skrupulatne przywoływanie listów ma oczywiście pewne plusy. Pozwala m.in. nabrać orientacji w mozaice wysyłanych tytułów, szkoda jednak, że autor nie zdecydował się na wyszczególnienie wykazu najpopularniejszych z nich. Swoją drogą ogrom zawartych w pracy danych statystycznych domaga się przedstawienia w większej liczbie tabel i wykresów, niż zostało to uczynione. Wydaje się, że gros listów można by omówić zwięźlej i efektywniej w podziale tematycznym. Przyjęty sposób relacjonowania nie wnosi wiele nowego, oprócz zwiększania objętości monografii. Takie proporcje pogłębiają negatywną ocenę układu treści, pozbawionego wyraźnego klucza chronologicznego lub tematycznego i zwiększającego tym samym ilość powtórzeń.

REKLAMA

Reisch w dość tryumfalnym tonie wypowiada się o rezultatach przedsięwzięcia. Uczestnictwo autora w pracach KWE sprawiło, że posiadł osobistą perspektywę wobec opisywanej inicjatywy, zdarza mu się uderzać w tony emocjonalne także poza dygresjami wspomnieniowymi. Nie ulega wątpliwości, że program odniósł sukces. Popyt szybko przekroczył możliwości finansowe sponsorów. Do tego wydaje się, że większość przesyłek z powodzeniem przechodziła przez sito kontroli. Autor kilkakrotnie przytacza opinię pewnego amerykańskiego urzędnika o wyższości książek nad innymi środkami propagandowymi. Ta dyskusyjna teza skłania do namysłu nad realnymi skutkami wysyłania „książkowej kontrabandy”. Chociaż zasięg dystrybuowanych książek nie dorównywał słuchalności audycji RWE, bardziej rozbudowane idee łatwiej było rozpowszechniać drogą lektury. Obawiam się jednak, że wpływ tak różnorodnych tematycznie pozycji na kształtowanie się antysystemowego oporu jest niemierzalny.

Niestety, Alfred Reisch zmarł przed podjęciem prac nad publikacją polskiego tłumaczenia książki. Ta smutna okoliczność sprawiła, że niezbędne poprawki nie mogły zostać wprowadzone w ramach standardowych konsultacji autora z tłumaczem. Korekty wymagała zaskakująco duża liczba omyłek bądź literówek w obliczeniach, zaś niedokładności spowodowanych amerykańską perspektywą i niedostatecznie pogłębioną znajomością wschodnioeuropejskich niuansów nie można było pozostawić bez sprostowań. W tej sytuacji tekst pozostawiono bez zmian, a poprawki wprowadzono drogą przypisów redaktorskich, opracowanych przez Małgorzatę Chomę–Jusińską z lubelskiego oddziału IPN. Dodatkowo uściślono wiele tytułów dystrybuowanych książek, w nielicznych możliwych przypadkach rozszyfrowano tożsamość odbiorców, a do tego poszerzono przypisy o odnośniki do materiałów dostępnych on-line. Należy docenić te wysiłki: bez nich monografia w wielu miejscach raziłaby polskiego czytelnika niedokładnością.

Książce Reischa nie brakuje mankamentów. Nieco chaotyczny układ treści, przesycenie dużych partii tekstu nieuporządkowanymi danymi liczbowymi oraz drobiazgowymi cytatami gwarantują, że nie będzie to lekka lektura na letnie popołudnie. Nie mogę też oprzeć się wrażeniu, że tak interesujący temat zasługiwał na lepiej sporządzone opracowanie. Być może szansa na bardziej zwarte ujęcie tematu pojawi się w wypadku odtajnienia materiałów z lat 70. i 80. Nie ulega jednak wątpliwości, że pomimo mankamentów warto sięgnąć po wiele partii omawianej monografii, chociażby ze względu na bardzo wartościową warstwę faktograficzną.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Filip Gończyński-Jussis
Doktorant w Zakładzie Historii Najnowszej Instytutu Historii UMCS, absolwent historii na UW (licencjat) i UMCS (magisterium). Miłośnik historii dwudziestego wieku i rodzinnego Lublina. Przygotowuje rozprawę poświęconą Towarzystwu Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone