Debata pozorowana, czyli grzechy główne strategii polityki historycznej

opublikowano: 2015-11-20 16:42
wolna licencja
poleć artykuł:
Niby zaproszonych było tak wielu, że z trudem można się dowiedzieć kto w spotkaniu uczestniczył, niby spotkali się tam intelektualiści różnych poglądów i przekonań, niby byli na nim wreszcie historycy, ale pierwsze wieści o debacie w sprawie strategii polityki historycznej nie napawają optymizmem. Trudno, aby tak było, skoro już na wstępie popełnia się cały zestaw grzechów pierworodnych.
REKLAMA

Przeczytaj również: Przyszłość polityki historycznej

Od grzechu pierworodnego wszystko miało się zacząć. Ona miała jabłko tylko ugryźć, on pochłonął łapczywie i zjadł je w całości. Potem próbowali okłamać Boga, a gdy to się nie udało zrzucać na siebie winę. Tak człowiek znaleźć miał się w świecie cierpienia i łez wygoniony z boskiego raju. To oczywiście alegoryczna opowieść o początku świata, mit który zawiera w sobie jednak uniwersalną prawdę o źródłach ludzkiej porażki. Pycha, brak rozwagi, żądza władzy uważane były przez naszych przodków za pokusy, które prędzej czy później prowadzą do destrukcji.

Czytając pierwsze relacje o spotkaniu dotyczącym strategii polityki historycznej, który odbyło się w ostatni wtorek, mam wątpliwości czy od początku nie popełniono błędów, które zaważą na losach tej debaty. W założeniu bowiem ma być to dyskusja pluralistyczna, otwarta i prowadząca do stworzenia wzorowego modelu polityki historycznej, uwzględniającej różne spojrzenia, potrzeby czy uwarunkowania. Problem w tym, że grzechy pierworodne, niezależnie od późniejszego przebiegu dyskusji, mogą cały ten ambitny plan zniweczyć.

Belweder w Warszawie – miejsce debaty o strategii polskiej polityki historycznej (fot. Olaola12210, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Poland).

Grzech I – amnezja

Po pierwsze, obecna dyskusja nad polityką historyczną fundowana jest na micie założycielskim sugerującym, że ma być ona dopiero teraz budowana, że w poprzednich latach – oprócz kadencji Lecha Kaczyńskiego – niewiele się z nią działo. Przekłada się to w sposób oczywisty na interpretacje i definiowanie problemów. Dużą część dyskusji poświęcano np. zadaniom kinematografii, ubolewając, że zbyt mało mówi o historii, za mało popularyzuje rodzime dzieje, że nie rozsławia ich poza granicami. Tymczasem wystarczy przyjrzeć się działalności Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, żeby zobaczyć, że od początku swojego istnienia filmy historyczne stanowią poważną część obciążeń budżetowych tej instytucji. Bezustanne ubolewanie, że oto nie powstał film o tym czy innym bohaterze naszych dziejów jest więc kierowane w złym kierunku. Cóż więcej państwo może jeśli nie stworzyć stabilne mechanizmy finansowania kinematografii? W tym sensie, nadmierne skupianie się na tym problemie jest stratą czasu i może być przeciwskuteczne.

Zobacz też:

Nie jest to jedyny problem. Dyskredytowanie, czy zapominanie o tym, że także poprzednik Andrzeja Dudy prowadził aktywną i wielowymiarową politykę historyczną, powoduje, że wyważane są drzwi, które dawno zostały otwarte (np. w dziedzinie celebracji świąt narodowych). Nie ma woli ani kontynuacji, ani nawet merytorycznej krytyki przy propozycji nowego spojrzenia. Jest po prostu ignorowanie i ostentacyjne odcinanie się od tego co zrobił w tej dziedzinie Bronisław Komorowski razem ze swoim doradcą Tomaszem Nałęczem. Ostatnie pięć lat nie jest przedmiotem debaty. Ten czas nie istnieje. Zresztą nie tylko ten. Nie zaczynamy więc dyskusji od rzetelnego audytu tego co w polityce historycznej już się wydarzyło. Rozpoczęta jest od mitu, że nigdy (z jednym wyjątkiem) jej nie prowadzono. Zbliża to do refleksji, że celem konstrukcji strategii nie jest stworzenie miejsca dla historii w rzeczywistości, ale zwyczajne jej wykorzystanie dla własnych celów.

REKLAMA

Grzech II – historia (nie)humanistyczna

Po drugie, zadziwiające wydaje się rozpoczęcia debaty o polityce historycznej w sytuacji, w której w kryzysie organizacyjnym pozostaje cała rodzima humanistyka, a zapowiedzi nowego ministra nauki wcale nie napawają optymizmem. Historia nie jest wyłączona z humanistyki i nie może być tak traktowana. Ktokolwiek będzie łudził się, że da się prowadzić politykę historyczną na humanistycznym ugorze, ten może potem jedynie ubolewać nad klęską swoich działań. Jeśli w ogóle chcemy dyskutować o strategii polityki historycznej to musi być ona wpisana w całościową edukację humanistyczną – od zajęć językowych, na plastyce skończywszy. Niestety ten kontekst w debacie nad polityką historyczną pojawia się rzadko, jeśli w ogóle. Jeśli z jednej strony usilnie będziemy chcieli promować historię przy jednoczesnym zamykaniu kolejnych kierunków humanistycznych lub ich dyskredytowaniu w dyskusjach o edukacji i nauce, to jedyne co nam zostanie to wybrane hasła, które ani nie zwiększą społecznej wiedzy o dziejach, ani rozumienia świata.

Grzech III – debatujący

Doceniam, że w pierwszym spotkaniu u prezydenta uczestniczyli intelektualiści z różnych stron rodzimej debaty publicznej. Niepokoi mnie jednak, że kryterium zaproszenia była jednak pewna uznaniowość (trudno to zresztą jednoznacznie ocenić, gdyż kancelaria nie zdecydowała się na publikację nazwisk osób zaproszonych i tych, które na spotkanie przybyły). Z jednej strony Andrzej Duda zaprasza do rozmowy środowisko historyczne, z drugiej jednak nie do końca wiadomo, czy osoby które mają go reprezentować taki mandat posiadają. Brakuje tu oparcia w już istniejących instytucjach zrzeszających historyków – we władzach instytutów historii, wydziałów historycznych, czy Polskim Towarzystwie Historycznym. Można oczywiście próbować szukać ludzi z różnych stron debaty, aby sprawić wrażenie pluralizmu, ale czy będzie to de facto głos środowiska, czy w dalszym ciągu pojedynczych pasjonatów dziejów? Można zapytać na ile w debatę nad strategią włączone będą środowiska lokalne, a nie jedynie wąska warszawsko-krakowska grupa naukowców i publicystów. Niepokoi, jak wynika z doniesień medialnych wynika, że o polityce historycznej ponownie dyskutują jedynie specjaliści od historii najnowszej, co siłą rzeczy sprawia, że szerszy kontekst dziejów jest zupełnie zagubiony. Pominięto też w debacie tych którzy dziś najmocniej kształtują świadomość historyczną, czyli twórców internetowych. Przez to całe spektrum problemów prawdopodobnie nie zostanie uchwycone. Być może uczciwsze byłoby powołanie wąskiego grona eksperckiego i wzięcie pełnej odpowiedzialności za efekt jego pracy?

Andrzej Duda w czasie kampanii wyborczej. Jaką politykę historyczną prowadzić będzie szósty prezydent III RP? (fot. Radosław Czarnecki, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International).

Grzech IV – szukanie odpowiedzi na pytania nieistotne

Komentarze po pierwszym spotkaniu u prezydenta wskazują, że cała debata zmierza w stronę szukania odpowiedzi na sprawy nieistotne. Trzonem rozmowy winny być metody transferu wiedzy pomiędzy nauką, a społeczeństwem, bo to dziś jest największym problemem. Sukces polityki historycznej w dużej mierze uzależniony jest od tego, czy wymyślimy skuteczne metody upowszechniania wiedzy i zaangażowania społeczeństwa w jej poznawanie, aktywizację postaw skłaniających do własnych poszukiwań historycznych. Tego jednak nie da się osiągnąć pomiędzy rozliczaniem Jana Tomasza Grossa, a utyskiwaniem nad brakiem filmu o rotmistrzu Pileckim. To wszystko jest nieistotne wobec ogromu wyzwania jakim jest budowanie pomostów pomiędzy nauką, a ludźmi. Być może na wstępie wszyscy uczestnicy debaty winni się zapoznać z badaniami Łukasza Michalskiego dotyczącymi świadomości historycznej uczniów warszawskich szkół ponadpodstawowych. Być może to pozwoliłoby uniknięcia rozmowy o sprawach nieistotnych na rzecz ważnych.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Sebastian Adamkiewicz
Publicysta portalu „Histmag.org”, doktor nauk humanistycznych, asystent w dziale historycznym Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, współpracownik Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Nauk Humanistycznych. Zajmuje się badaniem dziejów staropolskiego parlamentaryzmu oraz kultury i życia elit politycznych w XVI wieku. Interesuje się również zagadnieniami związanymi z dydaktyką historii, miejscem „przeszłości” w życiu społecznym, kulturze i polityce oraz dziejami propagandy. Miłośnik literatury faktu, podróży i dobrego dominikańskiego kaznodziejstwa. Współpracuje - lub współpracował - z portalem onet.pl, czasdzieci.pl, novinka.pl, miesięcznikiem "Uważam Rze Historia".

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone