„Fakty historyczne tworzą gotowe ramy, które można wypełniać dodatkową treścią”

opublikowano: 2016-05-22 18:30
wolna licencja
poleć artykuł:
Jak napisać ciekawą powieść przygodową osadzoną w czasach krucjat? Czy jako tło łatwiej stworzyć fikcyjny świat, czy korzystać z historycznych ram? I jakie są dalsze losy Rolanda z Montferratu? O tym rozmawiam z Markiem Orłowskim z okazji niedawnej premiery najnowszego tomu jego powieści „Samotny krzyżowiec. Czas przepowiedni”.
REKLAMA
Marek Orłowski jest absolwentem ASP w macedońskim Skopje. Pasjonuje się m. in. historią średniowiecza i zabytkową bronią. Aktywny tryb życia łączy z zamiłowaniem do czytania książek o dość eklektycznie dobranej tematyce. Jego literackim debiutem był „Samotny krzyżowiec. Miecz Salomona”.

Maciej Zaremba: Czy Pana powieści z cyklu o „Samotnym Krzyżowcu” należy traktować bardziej jako powieści historyczne z elementami nadprzyrodzonymi, czy raczej w drugą stronę – powieści fantastyczne z elementami historycznymi? A jeśli żadna z tych kategorii nie jest właściwa, to jak sam Pan by je nazwał?

Marek Orłowski: Określiłbym je przede wszystkim jako przygodowe, których akcja osadzona jest w realiach historycznych, owszem, z pewną domieszką fantastyki, jednak takiej, którą z przymrużeniem oka moglibyśmy uznać za prawdopodobną. Czyli duchy, demony, magia, ale bez smoków i goblinów. Z kolei III tom cyklu to czyste fantasy, trochę nawiązujące do opowieści Howarda, czy Lovecrafta. W tej części cyklu, gdzie mamy do czynienia z wydarzeniami historycznymi, prawda niekiedy miesza się z fikcją, jednak zasadniczy przekaz jest zachowany. Jeśli zdarzają się wymuszone akcją powieści przekłamania, to jest to zaznaczone w posłowiu.

MZ: Mimo że, jak Pan podkreśla, nie są to powieści historyczne, świetnie oddał Pan w nich klimat Bliskiego Wschodu z czasów krucjat. Czym Pan się inspirował pisząc najnowszą powieść?

MO: Świat przedstawiony w III tomie to fikcja oparta na mieszance średniowiecza i antyku, a w zależności od miejsca nawet pastisz cywilizacji Sumerów. Akcja rozgrywająca się w dorzeczu Eufratu i Tygrysu aż się prosiła o taką oprawę. Stąd często architektura, ubiór, broń nawiązują do tamtych czasów. Także język, którym mówią bohaterowie powieści. Niekiedy jest wzorowany na oryginalnej sumeryjskiej czy perskiej literaturze, co może sprawiać wrażenie pewnego patosu, ale jest celowym zabiegiem mającym oddać specyficzny klimat rejonu Mezopotamii sprzed wieków. Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach i o tym trzeba pamiętać pisząc książki historyczne, czy quasi historyczne. Czytelnik powinien zostać przeniesiony do świta bohaterów powieści, poczuć zapach pola bitwy, żar pustynnego wichru, należy mu ułatwić wczucie się w specyfikę tamtych miejsc i czasów. To wymaga sporego nakładu pracy, reszta powieści to kostiumowy western w stylu „zabili go i uciekł”. Czasem z wątkiem romantycznym w tle. Chciałem napisać powieść, która będzie bawić, dostarczać rozrywki, czyli książkę z gatunku literatury eskapistycznej, jak to się fachowo nazywa. Starałem się pilnować jednej zasady: to ma się dobrze czytać.

REKLAMA

MZ: A czy pisząc zwłaszcza pierwsze dwie części cyklu, korzystał Pan ze źródeł lub opracowań historycznych? Jeśli tak, to w jakim zakresie było to pomocne?

MO: O, tak, korzystałem. Tak się złożyło, że o czasach wojen krzyżowych (to określenie dość współczesne, wtedy tak nie mówiono) wiedziałem stosunkowo niewiele. Przeprowadziłem na własny użytek mini studia, przekopując się przez wszystkie dostępne opracowania od sztandarowego już S. Runcimana przez R. Pernoud do najnowszych opracowań kontrowersyjnego J. Le Goffa. Żartowałem sobie nieraz, że czasem trzeba przeczytać kilka książek, żeby napisać jedno zdanie. I nie jest to do końca żart. Aby w dialogu Rolanda z templariuszem wyjaśnić w kilku zaledwie wersach istotę funkcjonowania zakonów rycerskich musiałem się przeryć przez „Pochwałę nowego rycerstwa” św. Bernarda

Św. Bernard z Clairvaux (domena publiczna)

z Clairvaux, zajrzeć do św. Augustyna i św. Tomasza i ich rozważań na temat wojny sprawiedliwej. Tak to wygląda „od kuchni”.

MZ: To już kolejna część historii Rolanda z Montferratu. Po przygodach, które odbywały się w czasach krucjat, bohater przenosi się w przeszłość, czy może raczej do innego świata. Jak krzyżowiec odnalazł się w nowej sytuacji?

MO: Rzeczywiście do innego świata, co zostało zapowiedziane pod koniec tomu II. Moglibyśmy nazwać tę nową rzeczywistość innym wymiarem, lub światem równoległym. Miejsce i czas są te same, zmieniają się realia. A jak poradził sobie Roland z Montferratu? No, cóż, o to wypadałoby chyba spytać czytelników. Ja osobiście wierzę, iż radzi sobie dobrze. Ułatwiłem mu zadanie, na ile mogłem tworząc tło, że się tak wyrażę, „kompatybilne” z czasami krucjat. Przynajmniej tak mi się wydaje.

MZ: Przedstawiony świat jest tylko tłem powieści, w której najważniejszy jest główny bohater i jego przygody. Jak scharakteryzowałby Pan postać Rolanda? Co jest jego celem, co napędza jego działania?

REKLAMA

MO: Z tym bywa różnie. W pierwszych dwóch tomach walką w szeregach krzyżowców Roland chce odkupić śmiertelny grzech zmarłej narzeczonej. Oklepane, wiem, ale tak się złożyło, że Królestwo Niebieskie w reż. Ridleya Scotta obejrzałem już po napisaniu pierwszego tomu. Kto chce, niech wierzy, kto nie chce…Poza tym Roland to typowy poszukiwacz przygód, jak ja sam. Trochę z nudów wyrusza do zamku asasynów razem z poselstwem templariuszy, a potem zaczynają się wszystkie jego dalsze kłopoty. Z kolei w III tomie niejako przypadkiem wikła się w lokalną wojnę, przy okazji odnajduje miłość swojego życia. Jednak honor każe mu wrócić do Ziemi Świętej, bo trzeba ocalić Arkę Przymierza, bo Jerozolima jest wciąż w rękach Saracenów, bo wreszcie wzywa go przysięga zemsty na Starcu z Gór. Czyli misja, nawet nie jedna, którą będzie próbował realizować w IV tomie.

MZ: A jaki jest sam Roland?

MO: Na początku został wykreowany na rycerza bez skazy, przyznaję, trochę zbyt posągowego, na wzór bohaterów średniowiecznych chansons de geste. Jednak w miarę rozwoju akcji, (także mojego autorskiego doświadczenia) ewoluuje, stając się chyba bardziej realną postacią, bliższą współczesnemu czytelnikowi. Staram się w to wierzyć.

MZ: Skąd Pana zainteresowanie Bliskim Wschodem? Dlaczego właśnie tam umieścił Pan akcję swoich powieści?

MO: Tak naprawdę to obecny III tom miał być jedyny. Pierwotnym pomysłem było umieszczenie przy pomocy czarów średniowiecznego rycerza w świecie zbliżonym do świata Conana z Cymerii. I towarzyszenie mu w drodze powrotnej do jego czasów i miejsca. Jakoś się tam musiał przenieść, więc pomyślałem o kolebce magii, czyli Bliskim Wschodzie. A że rycerz, więc czemu nie krzyżowiec. To się dobrze komponowało. W trakcie zbierania materiałów specyfika tematu krucjat wciągnęła mnie na tyle, że wątek poboczny rozrósł się do rozmiarów osobnej opowieści. Czy dobrze się stało? Sam nie wiem.

MZ: A czy nie łatwiej byłoby stworzyć zupełnie fikcyjny świat, nie martwiąc się o krytykę pańskiego sposobu adaptacji świata historycznego do powieści fantastycznej?

REKLAMA

MO: Pyta Pan, czy nie łatwiej było stworzyć fikcyjny świat, zamiast borykać się z próbą mariażu prawdziwych wydarzeń i fantastyki? Też tak kiedyś myślałem, dopóki nie spróbowałem stworzyć takiego świata w III tomie, bazując na własnej wiedzy i wyobraźni. I okazało się, że jest to trudniejsze, bo na pozór nic autora nie ogranicza, po za jego fantazją, ale za to cały czas musi pamiętać o logice i spójności swoich pomysłów. Autentyczne fakty historyczne tworzą gotowe ramy, które można wypełniać dodatkową treścią. A w „Czasie przepowiedni” dość dowolnie pomieszałem różne epoki, okraszone dodatkowo odniesieniami do Starego Testamentu z oczywistą fikcją i mogłem się tylko modlić, żeby to wyszło sprawnie. Czyli nie było łatwiej.

Jerozolima średniowieczna

MZ: Jak można się domyślać w IV tomie tłem powieści z powrotem będzie średniowieczny Bliski Wschód. Czy tylko?

MO: Tak, rzeczywiście. Z wyjątkiem epilogu akcja toczyć się będzie w Syrii i Palestynie. A, jeszcze na Cyprze. Tyle mogę zdradzić.

MZ: Kolejny tom Pana powieści ma być już ostatnią częścią. Czy ciężko będzie się Panu pożegnać z postacią Rolanda?

MO: „Samotny krzyżowiec” to nie przygoda na całe życie. Ten cykl i tak jest trochę za długi. Ale przyznaję, przyzwyczaiłem się do Czarnego Rycerza, tym bardziej, że pisząc o nim pisałem trochę o sobie, nieraz też umieszczałem w tekście moje własne, zmodyfikowane doświadczenia jeździeckie, żeglarskie czy wspinaczkowe. I choć Roland z Montferratu to postać fikcyjna, czasem wydaje mi się, że za chwilę wyjedzie zza najbliższego zakrętu. Zupełnie jakbym słyszał tętent kopyt jego karego konia…

MZ: A jakie są Pana dalsze plany autorskie?

MO: Nie mam określonych planów autorskich. Wydawca namawia mnie na napisanie współczesnej powieści przygodowej, ja myślałem raczej o czasach napoleońskich, ale na morzu - to moja ulubiona tematyka. Nie ukrywam też, że poruszając się w epoce krucjat „odkryłem” postać Boemunda z Tarentu, jednego z głównych uczestników I krucjaty, tej która zdobyła Jerozolimę. Postać niezwykle barwna, w odróżnieniu od kryształowo prawego Gotfryda z Bouillon, czy nawet Rajmunda St.Gilles, to był wręcz łotr, oportunista, który podstępem zdołał zdobyć podczas pochodu krzyżowców Antiochię…tyle, że dla siebie. A w tle pierwsza krucjata, ze wszystkimi jej paradoksami, cudami i okropnościami, z aktami kanibalizmu włącznie. Pycha! To już byłaby prawdziwa książka historyczno-przygodowa. Ale niczego nie obiecuję, czas pokaże. Na razie muszę skończyć cykl o Czarnym Rycerzu. Proszę mi życzyć wytrwałości!

Polecamy książkę Marka Orłowskiego pt. „Samotny krzyżowiec. Czas przepowiedni”:

Marek Orłowski
„Samotny krzyżowiec. Czas przepowiedni”
cena:
34,90 zł
Format:
140 x 205 mm
ISBN:
978-83-64185-78-6
EAN:
9788364185786
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Maciej Zaremba
Były redaktor naczelny Histmag.org (2017-2019). Absolwent historii i student politologii na Uniwersytecie Warszawskim. Interesuje się historią nowożytną Polski, zwłaszcza życiem codziennym, publicznym i wojskowym społeczeństwa szlacheckiego Rzeczypospolitej oraz stosunkami polsko-moskiewskimi w XVI i XVII wieku. Wielbiciel gier video i literatury fantasy. Uważa, że historię należy popularyzować za pomocą wszelkich dostępnych środków popkultury, takich jak filmy, seriale, muzyka czy gry.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone