Magdalena Kicińska – „Pani Stefa” – recenzja i ocena

opublikowano: 2015-11-23 09:00
wolna licencja
poleć artykuł:
O Januszu Korczaku słyszeli chyba wszyscy. Słynny pochód dzieci do wagonów, które miały zawieźć je do Treblinki i idący na czele Doktór to jedna z najsłynniejszych scen z dziejów warszawskiego getta. Jednak czym byłby Dom Sierot przy ul. Krochmalnej w Warszawie gdyby nie jego głównodowodząca Stefania Wilczyńska? Kto dzisiaj pamięta o Pani Stefie, która miała na głowie wszystko: Dom, dzieci i Korczaka?
REKLAMA
Magdalena Kicińska
Pani Stefa
nasza ocena:
10/10
cena:
39 zł
Wydawca:
Czarne
Rok wydania:
2015
Okładka:
twarda
Liczba stron:
272
ISBN:
978-83-8049-087-1

Jej historia jest taka jak jej życie: pełna milczenia. Mało kto mówi o Wilczyńskiej jako o właściwej kierowniczce Domu Sierot. Mało wiemy także o niej samej, jej marzeniach, przemyśleniach, uczuciach. Bezszelestnie zniknęła za pomnikowym Korczakiem. Pozostała po niej tylko pamięć wychowanków. I jak to z pamięcią dzieci bywa, jest ona czasami stronnicza i pełna utajonych, dziecięcych wyrzutów. Ot, choćby to, że „zawsze wiedziała swoje” i zdarzało jej się nie wysłuchiwać do końca wersji wychowanków. Jednak w miarę upływu lat, ta dziecięca krzywda jest pokrywana doświadczeniem i często z wielkim opóźnieniem, ale ten „dziecięcy żandarm” jest doceniany. I jak wspominają: Stefa była ojcem, a Korczak matką.

Być może kariera Stefanii Wilczyńskiej mogła potoczyć się inaczej. Może zostałaby wielką uczoną? Może dokonałaby jakiegoś wiekopomnego odkrycia? Czemu zrezygnowała ze studiów i poszła na kurs freblowski? Tego nigdy się nie dowiemy. Ale za to ze szczątków wspomnień, dokumentów (niektóre z nich cudem ocalały z zawieruch dziejowych) możemy narysować portret wychowawcy, który całkowicie oddał się Domowi Sierot i pomimo wielu syndromów wypalenia zawodowego pełnił swą misję do końca.

O poświęceniu Korczaka, któremu Niemcy mieli zaoferować możliwość uratowania się, napisano setki stronic. A kto wspomni o poświęceniu Stefy? Kto wie, że była w Palestynie, a nawet zdobyła zezwolenie władz brytyjskich na stały pobyt? I że w obliczu zbierających się nad Polską i Europą czarnych chmur wróciła do Domu Sierot, a w efekcie wróciła po własną śmierć? Nikt o tym nie mówi, tak samo jak o tym, że spieszyła się bardzo z powrotem do dzieci ze swoich ostatnich sprawunków w getcie, że przypadkiem „nie wzięli ich bez niej”? Czy to nie jest niesprawiedliwe?

Magdalena Kicińska ze strzępów dokumentów, opracowań i ludzkiej pamięci tka delikatną opowieść o kobiecie-zagadce, którą wielu jej byłych wychowanków uważa po dzień dzisiejszy za najważniejszą osobę w ich życiu. Niezwykła cierpliwość i upór w poskładaniu w jedną całość czegoś, co przypomina porwany patchwork to coś, co bije z kart tego reportażu. I ta niepewność co do przeszłości, sygnalizowana pytaniami umieszczonymi w nawiasach, niby poza głównym wątkiem opowieści, a jednak stanowiąca nierozerwalną część narracji. Można powiedzieć, że jest ona jak wszechwładna plama po kawie wylanej na zapisany atramentem pergamin. Nic nie wnosi, ale nie sposób jej pominąć, gdyż w wydatny sposób zmienia nam opowieść.

Autorka książki nie jest zawodowym historykiem. Jednak jej pasja w odnajdywaniu najmniejszym fragmentów życiorysu Stefy Wilczyńskiej powinna zawstydzić niejednego historyka. Zwraca także uwagę na coś istotniejszego. Tworzona historiografia często opiera się na uproszczeniu pewnych wydarzeń, często z braku odpowiedniego materiału źródłowego. A może to tylko taka wymówka? Przecież w końcu o Wilczyńskiej odnaleziono tyle ważnych strzępków!

Jeśli Stefanii Wilczyńskiej odmawia się samotnego (bez grającego pierwsze skrzypce Korczaka) upamiętnienia to książka Kicińskiej zdecydowanie jest taką właśnie ostoją pamięci o jednej z najbardziej niezwykłych kobiet, które zajmowały się pracą z żydowskimi sierotami. Jeden z wychowanków Domu Sierot – Gerszon Mandelblat – mówi autorce recenzowanej pozycji: „dziękuję, że o niej piszesz”. Choć nie łatwo zrobić to recenzentowi, to jednak w tym miejscu i ja muszę przyznać się do kompletnej nieznajomości pogmatwanych losów Pani Stefy i wypada mi tylko napisać od siebie: Pani Magdaleno, dziękuję, że Pani o niej napisała.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Daria Czarnecka
Socjolog i historyk, laureatka Konkursu im. Władysława Pobóg-Malinowskiego na Najlepszy Debiut Historyczny Roku 2012. Bibliofil nie nadający się już do leczenia. Z zamiłowaniem i pasją zajmująca się historią II wojny światowej i militariami, dodatkowo specjalistka od ludobójstwa (w teorii, nie w praktyce) i ścigania zbrodniarzy wojennych.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone