Most Bailey w Supraślu

opublikowano: 2015-09-14 10:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Podczas wakacyjnych wycieczek warto mieć oczy dookoła głowy a aparat przy sobie. Nigdy nie wiadomo, kiedy na naszej drodze znajdzie się obiekt o niezwykłej historii. Może być nim nawet skromny most w niewielkiej miejscowości.
REKLAMA

Czym jest most Bailey'a wie każdy entuzjasta militariów z okresu II wojny światowej. To prosty w konstrukcji i szybki w budowie brytyjski most kratownicowy, który można ustawić niczym meble z IKEA. Nie wszyscy wiedzą jednak, że mosty tego typu można spotkać także w naszym kraju.

Krótka historia mostów Baileya

Sama idea przenośnego metalowego mostu składanego pojawiła się na przełomie XIX i XX wieku. Wykorzystywano je przede wszystkim do szybkiej naprawy linii kolejowych. Nie były to konstrukcje nadające się do szybkiego stawiania na trasie nacierających wojsk, jednak stanowiły duży krok w dziedzinie wojskowych mostów składanych.

Na początku drugiej wojny światowej brytyjskie siły zbrojne nie dysponowały mostem składanym z prawdziwego zdarzenia. Wykorzystywane przez nich zestawy mogły udźwignąć pojazdy o masie do 19 ton, podczas gdy czołgi Matilda A12 ważyły ok. 25 ton. Drobne poprawki nie wchodziły w grę, jako że na horyzoncie pojawił się już prawie 40-tonowy Churchill. Brytyjska armia potrzebowała nowych mostów, i to szybko.

Wynalazca mostu przy pracy (domena publiczna).

Konstrukcja stworzona przez Donalda Baileya w 1940 roku okazała się prawdziwym przełomem w historii mostownictwa. Bazując na wcześniejszych rozwiązaniach spółki Callender-Hamilton, Bailey stworzył prosty w budowie i montażu most nadający się do wykorzystania przez wojsko. Dzięki wykorzystaniu stalowych kratownic łączonych za pomocą śrub i sworzni, całość montowano w rekordowym tempie – zbudowanie średniej wielkości mostu wymagało 40 ludzi pracujących przez 3-4 godziny. Wystarczyło złożyć odpowiedni odcinek, przepchnąć go na rolkach nad przeszkodą i zamocować we właściwym miejscu. Co więcej, wszelkie naprawy czy modyfikacje już istniejącej struktury wykonywano bez większych utrudnień dla ruchu. Odpowiednio wykorzystując dostępne elementy, można było zbudować 7 różnych rodzajów mostów, od niewielkiej 18 metrowej kładki dla lekkich pojazdów (do 10 ton) i piechoty (most jednościenny jednopiętrowy „SS”) do 60-metrowej konstrukcji (most trójścienny trzypiętrowy „TT”) nadającej się do przeprawiania ciężkiego sprzętu o wadze powyżej 75 ton.

REKLAMA

Bailey w boju

Pierwszy most Baileya rozstawiono w warunkach bojowych 26 listopada 1942 roku nad rzeką Medjerda w Tunezji. Wycofujący się Niemcy wysadzili środkowe przęsło kamiennego mostu, a Bailey posłużył do „załatania” dziury. Był to początek trwającej do dziś kariery mostów Baileya (i jego pochodnych) na całym świecie. Najdłuższym mostem Baileya okazał się ten wzniesiony nad włoską rzeką Sangro o długości 365 metrów. Równie imponującą konstrukcją okazał się pływający most nad rzeką Chindwin w Birmie, mający „jedynie” 334 metry. Rekordzistą w kategorii mostów podwieszonych złożonych z paneli Baileya okazał się za to 128-metrowy most w Namhkan nad rzeką Shweli, również w Birmie. O użyteczności tych konstrukcji może także świadczyć fakt, że tylko we Włoszech powstało około 2832 mostów Baileya.

REKLAMA
Najdłuższy most pływający zbudowany z paneli Baileya podczas wojny (domena publiczna).

Przy takim zużyciu nie dziwi to, że sami Brytyjczycy wyprodukowali wystarczającą ilość paneli do zbudowania ciągłego mostu o długości ponad 320 kilometrów, jak również 64-kilometrowego mostu pływającego. Amerykanie również produkowali mosty Baileya, jednak za „wielką wodą” powstały zaledwie 32 kilometry tej konstrukcji.

REKLAMA

Świadectwem olbrzymiej przydatności tych mostów są pochwały otrzymane z najwyższych szczebli wojskowej hierarchii. O Baileyach pozytywnie wypowiadał się generał Eisenhower, jak i marszałek Montgomery. Ten drugi powiedział wprost: „Bez mostów Baileya nie wygralibyśmy wojny”. Montgomery miał co prawda skłonność do przesady i wywyższania Brytyjczyków nad inne nacje, jednak w jego twierdzeniu jest dużo prawdy, przynajmniej w odniesieniu do działań Amerykanów i Brytyjczyków.

Bailey w Polsce

Po II wojnie światowej Polska potrzebowała wszelkiej pomocy w odbudowie. Bardzo palącym problemem były zniszczenia sieci komunikacyjnej, w tym liczne zniszczenia mostów, wysadzanych przez praktycznie każdą armię toczącą walki odwrotowe na naszym terenie. Ten problem, występujący zresztą w całej Europie, został dostrzeżony przez UNRRA, organizację powołaną do życia w celu odbudowy świata po II wojny światowej. Jego rozwiązaniem stały się pochodzące z demobilu mosty Baileya, dostarczane do różnych miejsc na świecie, także do Polski. Bez kwerendy archiwalnej trudno jest jednak powiedzieć, ile segmentów trafiło do naszego kraju.

Most Bailey w Supraślu. Widok ogólny (fot. Ł. Męczykowski).

Dziś trudno jest określić ilość zachowanych mostów tego typu na terenie kraju. Google podaje kilka lokalizacji: Kołobrzeg (Muzeum Oręża Polskiego), Wrocław (Muzeum Wojsk Inżynieryjnych), Bydgoszcz (Pomorskie Muzeum Wojskowe), Budowo koło Złocieńca, rzeczka Walimka koło Walimia czy Izabelin koło Warszawy. Z pewnością nie jest to kompletna lista. Być może czytelnicy i czytelniczki HM pomogą w jej uzupełnieniu?

REKLAMA

Polecamy e-book: „Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”

Łukasz Męczykowski
„Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
123
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-9-1

Supraski Bailey

Bailey obecny w Supraślu zachowany jest w bardzo dobrym stanie. Most przerzucony nad rzeką liczy sobie 7 przęseł. Według brytyjskiej terminologii jest to most typu „DS” („double – single”, dwuścienny jednopiętrowy), czyli jedna z popularniejszych konstrukcji możliwych do zbudowania z elementów Baileya. Co ciekawe, wiele elementów mostu nosi napisy pozwalające na identyfikację ich wytwórcy. Część sygnatur pokryła farba i porosty, jednak część z nich jest nadal czytelna.

Dwa panele złączone ze sobą za pomocą przepony, podstawowy element składowy mostu DS (fot. Ł. Męczykowski).
Sposób łączenia paneli z belkami poprzecznymi (fot. Ł. Męczykowski).
Północny przyczółek (fot. Ł. Męczykowski).

Dwie z zachowanych sygnatur odnoszą się do zakładów umiejscowionych na terenie Szkocji. Są to „HALLSIDE” (nie istniejąca już Hallside Steelworks) i „LANARKSHIRE STELL COY LTD SCOTLAND”. Trzeci i ostatni napis odnoszący się do producenta elementów mostu to „APPLEBY – FRODINGHAM ENGLAND”, za którym kryje się brytyjski zakład metalurgiczny położony w północnym Linconshire. Jak więc widać, elementy tego mostu przebyły bardzo daleką drogę do swojego obecnego miejsca pobytu. Nie są to jednak jedyne napisy widoczne na elementach mostu.

REKLAMA
HALLSIDE (fot. Ł. Męczykowski).
LANARKSHIRE (fot. Ł. Męczykowski).
APPLEBY - FRODINGHAM (fot. Ł. Męczykowski).

Po napisie „SCOTLAND” można dostrzec dwie cyfry – „4” i „2”. Czy chodzi o rok produkcji 1942? Brak niestety materiału źródłowego na potwierdzenie tego kuszącego przypuszczenia. Na prawo od cyfr znajduje się napis „BRITISH-I-STEEL”, powszechnie znajdowany na wojennych mostach Baileya wojennej produkcji. Nie ma on nic wspólnego z istniejącą od 1967 roku brytyjską państwową korporacją British Steel. Drugowojenną proweniencję elementu mostu potwierdzają także symbole „Mk II”, znajdujące się na belkach końcowych. Dla porządku trzeba wspomnieć o jeszcze jednym napisie, zauważonym przeze mnie na jednym z paneli. Brzmi on „WA Y11103 (nieczytelne)”. Niestety, nie jestem w stanie rozszyfrować jego znaczenia.

BRITISH-I-STEEL (fot. Ł. Męczykowski).
Wyraźnie widoczne napisy Mk II (fot. Ł. Męczykowski).
Sygnatura nie do rozszyfrowania (fot. Ł. Męczykowski).

Podsumowanie

Most Baileya w Supraślu to przykład zbyt częstego, niestety, traktowania zabytków w naszym kraju. Obiekt ten stoi zupełnie anonimowo, pozbawiony jakiejkolwiek tabliczki informacyjnej czy opisu. Gdyby nie jego funkcja użytkowa wątpię, czy ktokolwiek zadbałby o jego dobry stan techniczny. Na razie jednak most „żyje” i służy okolicznym mieszkańcom oraz turystom. Pozostaje mieć nadzieję, iż ten pasjonujący zabytek techniki doczeka się godnego oznakowania.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Łukasz Męczykowski
Doktor nauk humanistycznych, specjalizacja historia najnowsza powszechna. Absolwent Instytutu Historii Uniwersytetu Gdańskiego. Miłośnik narzędzi do rozbijania czołgów i brytyjskiej Home Guard. Z zawodu i powołania dręczyciel młodzieży szkolnej na różnych poziomach edukacji. Obecnie poszukuje śladów Polaków służących w Home Guard.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone