Władysław Łoziński - „Prawem i lewem. Obyczaje na Czerwonej Rusi w pierwszej połowie XVII wieku” - recenzja i ocena

opublikowano: 2015-11-22 11:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Prawem i Lewem to dość swobodne tłumaczenie określenia Iuri et galdi - czyli „Prawem i Mieczem”, czyli w jaki sposób w Rzeczpospolitej szlacheckiej mieliły młyny sprawiedliwości. A mieliły mniej więcej tak jak teraz. Oczywiście w demokratycznym państwie prawa nie należy wierzyć, że _prawo jest jak pajęczyna, mucha w nie wpada a bąk się przebija_, jednak jeśli chodzi o szybkość w rozpatrywaniu spraw.. cóż niewiele się zmieniło w Najjaśniejszej przez ostatnie 500 lat.
REKLAMA
Władysław Łoziński
Prawem i lewem. Obyczaje na Czerwonej Rusi w pierwszej połowie XVII wieku
nasza ocena:
10/10
cena:
82,80 zł
Wydawca:
Iskry (wyd. 7)
Liczba stron:
763
Format:
165 x 235 mm

Dzieło Władysława Łozińskiego zostało pierwszy raz wydane 112 lat temu, aktualna edycja jest już siódmą. Nie zmienia to faktu, że książka – choć wolałbym pozostać przy określeniu Dzieło przez duże D – niewiele straciła na swojej wartości. A w każdym razie, w dalszym ciągu pasjonuje.

Zanim przejdziemy do merytorycznej zawartości Dzieła (i z takim uporem będę pisał tej Pozycji) zajmijmy się wpierw kwestią jego budowy. Jest to siódme wydanie książki Łozińskiego, jednakże wydawcy starali się zachować wierność oryginalnemu wydaniu. Stąd pojawiają się ilustracje z pierwszego wydania, starano się zachować (na ile się dało) oryginalny układ, zapis bibliograficzny itp. W niektórych miejscach starano się delikatnie uwspółcześnić książkę – aczkolwiek są to zabiegi niewidoczne na pierwszy rzut oka.

Recenzowane wydanie zaczyna się przedmową prof. Janusza Tazbira, który nakreśla nam sylwetkę autora oraz losy jego Dzieła. Już w tym miejscu mamy swoistą przystawkę przed historyczną ucztą. Prof.. Tazbir wprowadza czytelnika w atmosferę niezwykłej książki, którą mamy za chwilę czytać. Stara się nam pokazać system pracy dziewiętnastowiecznego historyka. I trzeba przyznać – ten system robi wrażenie.

Łoziński dokonał wieloletniej i niezwykle dogłębnej kwerendy archiwalnej odnośnie życia społecznego na Rusi Czerwonej w XVII wieku. Wynikało to z prostego faktu, że ta dawna kraina jako część Cesarsko-Królewskiego państwa oferowała Autorowi – jako poddanemu Franciszka I Józefa – luksus niczym niezmąconej kwerendy. Te wieloletnie badania budzą również zazdrość dzisiejszych historyków. Jakże cudownie jest mieć komplet źródeł w promieniu dwustu-trzystu kilometrów i – co najważniejsze – nie zniszczonych, rozsianych czy zaginionych w wyniku losowych wypadków historii! Nie umniejsza to mrówczej pracy Łozińskiego. Wprost przeciwnie, dzięki tym herkulesowym pracom powstał dość ciekawy obraz życia w granicach prawa na Rusi Czerwonej.

Łoziński podzielił swoją książkę na dwie zasadnicze części. W pierwszej, zatytułowanej „Czasy i ludzie” przedstawia obraz ziem przemyskiej, lwowskiej i halickiej w pierwszej połowie XVII wieku, analizując (na ile się da) mieszkające na tych terenach grupy społeczne. Nie jest to li tylko suchy opis teorii – niczym w podręczniku prawa każda grupa okraszona jest swoistymi casusami prawnymi – czyli przedstawieniem tego jak stosowanie teorii wyglądało w praktyce. Przy czym kolejne rozdziały tej części nie odnoszą się tylko do stanów Najjaśniejszej, lecz także do typowych sytuacji życiowych poddanych Króla Jegomości oraz sposobów z jakimi sobie radzili. I to jest kwintesencja historii.

REKLAMA

W drugiej części Łoziński skupia się na smaczku szlacheckiego życia czyli na wojnach prywatnych. Przedstawia sposoby ich prowadzenia, cele oraz przebieg niektórych z nich, toczonych na poszczególnych ziemiach Rusi (przemyska, lwowska, sanocka, halicka). Na kartach recenzowanego Dzieła ukazuje się całkowicie inny obraz takowych konfliktów niźli by się wydawało. To nie są działania, które podejmowało się pod wpływem nagłego impulsu, a raczej długo planowane operacje z pełnym zabezpieczeniem – zwłaszcza prawnym, bo nigdy nie wiadomo jak miejscowy starosta jurydyczny zareaguje na takie naginanie ([de facto] łamanie prawa). Jeden rozdział tej części Łoziński poświęca całkowicie najoryginalniejszem wyznawcy zasady „prawem i lewem” Rusi Czerwonej – słynnemu Stanisławowi „Diabłowi” Stadnickiemu oraz jego progeniturze. W końcu osławiony „Diabeł” najlepiej symbolizuje tytuł recenzowanego Dzieła.

Układ książki, choć ma już ponad 100 lat, w dalszym ciągu można uznać za bardzo dobry. Widać wyraźnie, że dziewiętnastowieczni adepci historii w perfekcyjny sposób posiedli swoje rzemiosło. Jest to jednak książka dla innych pokoleń – stąd np. niebezpieczeństwa w postaci szeroko stosowanych łacińskich pojęć. Moja znajomość języka Cycerona jest już lekko pordzewiała, podejrzewam że Czytelnicy również mogą mieć lekki kłopot z tą kwestią. Niestety Wydawca nie rozwiązał tego problemu wystarczająco wygodnie dla Czytelnika – tu niestety minus dla niego. Ale w gruncie rzeczy jedyny.

Książka, choć adresowana bardziej do osób w miarę zorientowanych w epoce, nie jest elitarnym kąskiem. Nie dziwię się, że Jacek Komuda zakochał się w tej pozycji, przez co często umieszcza akcje swoich powieści na Rusi Czerwonej. Każda historia, przedstawiona mistrzowskim, nieco poetyckim piórem Łozińskiego, to w praktyce gotowy pomysł na scenariusz niejednej książki czy niejednego filmu albo serialu – czego dobrym przykładem są Rycerze i rabusie z lat 80. XX wieku.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Michał Staniszewski
Absolwent Wydział Historycznego UW, autor książki „Fort Pillow 1864”. Badacz zagadnień związanych z historią wojskowości, a w szczególności wpływu wojny na przemiany społecznych, gospodarczych i kulturowych - ze szczególnym uwzględnieniem konfliktów XIX wieku.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone