Bitwa pod Gaugamelą

opublikowano: 2023-03-26 15:57
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Pod Gaugamelą doszło do starcia wojsk Aleksandra Macedońskiego i kilkukrotnie większej armii Dariusza III. Jak przebiegała jedna z najsłynniejszych bitew starożytności?
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Adriana Goldsworthy’ego „Filip i Aleksander. Królowie i zdobywcy”.

Bitwa pod Gaugamelą (mal. Jan Brueghel starszy, 1602)

Ponieważ nie da się ustalić szczegółów i kalendarium wojny Agisa, niemożliwe też jest oszacowanie, jak szybko meldunki o wydarzeniach docierały do Aleksandra ani też w jakim czasie mogły trafić do Macedonii jego rozkazy czy ewentualne posiłki. Pod koniec 332 lub wcześnie w 331 roku p.n.e. król polecił regentowi zebrać największy jak dotąd kontyngent rekrutów, ze szczególnym uwzględnieniem młodzieńców wchodzących w wiek męski, aby wzmocnić swą armię polową na potrzeby nieustającej, rozszerzającej się wojny w Azji. Mógł sobie na to pozwolić dzięki łupom i kontrybucjom nakładanym na zajęte ziemie. Rozkaz ten nie został później odwołany, z czego wynika, że albo Agis jeszcze wtedy nie rozpoczął kampanii, albo Aleksander o niej nie wiedział. Jest jednak również trzecia możliwość: młody władca całą uwagę skupiał na Dariuszu i uznał, że Antypater może – lub musi – poradzić sobie z tym, co mu zostanie, gdyż posiłki były bardziej potrzebne na froncie perskim.

Informacje o królu Persji także miał skąpe. Niektóre źródła datują negocjacje i ofertę zrzeczenia się przez Dariusza wszystkich ziem na zachód od Eufratu raczej na te właśnie miesiące, nie na poprzedni rok; zresztą takich podejść mogło być więcej. Król królów też nie zasypiał gruszek w popiele i zgromadził nową armię, tym razem czerpiąc z odleglejszych prowincji, takich jak Baktria czy nawet Indie – i pogłoski o tym dotarły do Aleksandra. Mijały jednak miesiące, a nie pojawiały się żadne oznaki świadczące o działaniach ofensywnych. Wyglądało na to, że Pers czeka w sercu swego królestwa, by to nieprzyjaciel przyszedł do niego. Czy ktoś taki, jak syn Filipa, mógłby odrzucić podobne wyzwanie albo pozwolić wrogowi przejąć inicjatywę? Sytuacja tylko umocniła go w postanowieniu, by odnaleźć Dariusza i go pobić.

Przygotowania do następnego etapu podboju trwały już od jakiegoś czasu, lecz najwyraźniej nie satysfakcjonowały Aleksandra, zdymisjonował bowiem oficera odpowiedzialnego za ściąganie zaopatrzenia z Syrii i zastąpił go innym. Nie wiemy, jak poważne były to niedociągnięcia ani czy zagrażały realizacji planów królewskich. Natarcie w głąb Persji wiązało się z niemożnością masowego transportowania zapasów oraz sprzętu oblężniczego drogą morską, choć w zależności od wyboru trasy dałoby się jeszcze wykorzystać barki na Eufracie. Marsz lądem wymagał o wiele więcej tragarzy, zwierząt jucznych i pociągowych, jak również łatwych do niesienia i wytrzymałych pojemników na wodę i prowiant – nie mówiąc już o samej wodzie i prowiancie w ogromnych ilościach, niezbędnych dla największej armii, jaką Aleksander kiedykolwiek dowodził w jednym miejscu. Pod swoją komendą miał czterdzieści tysięcy piechoty i siedem tysięcy jazdy, nie licząc garnizonów rozsianych po już zdobytych krainach. Zgromadzenie odpowiednich rezerw zboża bez zagłodzenia ludności cywilnej oznaczało czekanie na żniwa. Macedończycy wyruszyli spod Tyru dopiero w lipcu.

REKLAMA

Awangarda pociągnęła do Tapsakos nad Eufratem, gdzie zbudowała dwa mosty sięgające prawie na drugi brzeg. Obserwował ich stamtąd – bezczynnie co prawda – kilkutysięczny oddział perski, dowódca wolał więc zaczekać z dokończeniem konstrukcji na przybycie króla z głównymi siłami. W obliczu druzgocącej przewagi nieprzyjaciela Persowie wycofali się tak daleko, że przez kilka tygodni Aleksander nie miał kontaktu nawet z tego rodzaju wysuniętymi czatami. Po przekroczeniu rzeki mógł wybrać: maszerować dalej doliną Eufratu, najkrótszą drogą do Babilonu, czy obrać szlak dłuższy, przez północną Mezopotamię nad Tygrys. Trzymając się rzeki, zyskiwał sposobność, przynajmniej chwilową, transportowania zapasów barkami, ale to by oznaczało przemarsz prażoną bezlitośnie w słońcu równiną, gdzie latem temperatury sięgają prawie 50 stopni Celsjusza. Był też inny problem: plony najprawdopodobniej trafiły do spichrzów w ufortyfikowanych miastach, te zaś, ośmielone obecnością gdzieś w regionie wielkiej armii perskiej, mogły się nie kwapić do kapitulacji. Oblężenie w takich warunkach byłoby niezwykle uciążliwe, nie mówiąc już o tym, że Aleksander wystawiłby się w ten sposób na kontratak Dariusza.

Aleksander Macedoński na popiersiu pochodzącym prawdopodobnie z Egiptu ptolemejskiego (fot. Jastrow)

Macedończyk wybrał trasę północną, gdzie łatwiej dało się zbierać zaopatrzenie w odizolowanych miejscowościach, klimat panował łagodniejszy, można też było liczyć na zaskoczenie przeciwnika takim nieoczywistym posunięciem. Król królów skoncentrował siły pod Babilonem, ale najprawdopodobniej Aleksander nie miał co do tego pewności. Persowie też nie bardzo mieli pojęcie o jego pozycji, odkąd przeprawił się za Eufrat, a ich forpoczta zwinęła posterunek. Jak pod Issos, gdzie obie strony nie wiedziały, gdzie się znajduje przeciwnik, dopóki nie znalazły się bardzo blisko siebie, tak i tutaj z materiałów historycznych wyłania się wizja dwóch armii manewrujących bez dalekiego rozpoznania, na podstawie informacji mocno przedawnionych. Obaj wodzowie bardziej odgadywali położenie nieprzyjaciela w oparciu o domysły, czego musi on bronić lub co atakować. W końcu Dariusz wydedukował, że Aleksander nie posuwa się wzdłuż Eufratu, przesunął się więc na północ, trzymając się wschodniego brzegu Tygrysu – być może liczył, że zdoła przeszkodzić w przeprawie lub przynajmniej utrudnić Macedończykom atak z zaskoczenia.

Adrian Goldsworthy
„Filip i Aleksander. Królowie i zdobywcy”
cena:
99,00 zł
Tytuł oryginalny:
Philip & Alexander: Kings and Conquerors
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Tłumaczenie:
Janusz Szczepański
Rok wydania:
2023
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
608
Seria:
Historia
Premiera:
21.03.2023 r.
Format:
150x225
ISBN:
978-83-8188-610-9
EAN:
9788381886109
REKLAMA

Według Arriana siły perskie sięgały miliona piechoty i dwustu tysięcy jeźdźców. Diodor i Plutarch podają skromniejsze oszacowanie: milion łącznie. U Justyna czytamy o pięciuset tysiącach; najpowściągliwszy z autorów Kurcjusz mówi o dwustu tysiącach pieszych i czterdziestu pięciu tysiącach konnych wojowników – i nawet przy takiej liczebności zaprowiantowanie armii mogłoby przekraczać ówczesny potencjał logistyczny. Jest prawdopodobne, że armia perska z 331 roku p.n.e. była dużo większa od tej rozbitej pod Issos, wszystko też wskazuje, że jej konnica zdecydowanie górowała liczebnie nad macedońską; niektórzy badacze są skłonni przyjąć w tej mierze zapis Kurcjusza. W większości byli to znamienici jeźdźcy, których perski władca, nauczony gorzkim doświadczeniem, częściowo wyposażył też w dłuższe włócznie i lepszej jakości miecze.

Przewaga w jeździe była z tego powodu nader istotna, natomiast liczebność piechoty nie miała większego znaczenia, jako że tylko nie liczne oddziały były zdolne dotrzymać pola macedońskim czy greckim żołnierzom. Żadne ze źródeł nie wspomina o obecności w siłach Dariusza formacji kardaków; kontyngent najemnych hoplitów mógł zaś liczyć najwyżej parę tysięcy. Cała reszta – z wyjątkiem tysiącosobowej królewskiej gwardii „jabłkonoszy” (od zakończenia drzewc włóczni w kształcie złotych jabłek) – nie nadawała się do niczego poza pościgiem w razie sukcesu lub ucieczki i masakry, gdyby doszło do klęski. Armia Dariusza robi wrażenie swoim ogromem, lecz miało to i ciemną stronę w postaci problemów z logistyką i finansowaniem jej zaopatrzenia. Dla perskiego władcy wrażenie miało priorytet, raz jeszcze więc ruszał na wojnę z pompą i w luksusie. Z praktycznego punktu widzenia liczył na zwycięstwo dzięki konnicy, którą miało wspierać dwieście rydwanów z kosami na kołach.

Aleksander przemaszerował niespełna trzysta mil, prawdopodobnie zahaczając o Charan (prastare miasto wymienione w Księdze Rodzaju, w czasach rzymskich znane pod nazwą Carrhae) i Nisibis, aż we wrześniu stanął nad Tygrysem, przypuszczalnie w okolicy dzisiejszego Mosulu. Do ostatniej chwili nie narzucał forsownego tempa, posuwając się jednostajnie, z częstymi odpoczynkami. Pojmanie grupki perskich zwiadowców było rzadką gratką informacyjną: dowiedziawszy się od nich, że Dariusz wysłał kontyngent do obrony przeprawy, kazał przyspieszyć marsz, by dotrzeć nad rzekę pierwszy. Wiadomość okazała się fałszywa i Macedończycy przedostali się na drugi brzeg bez przeszkód. O tej porze roku poziom wody był na tyle niski, by dało się ją przejść w bród, bez konieczności budowania mostu, choć w źródłach mówi się o zmaganiach z silnym nurtem. Po przeprawie król pozwolił ludziom na dwudniowy wypoczynek, zadbał też o morale, gdy w nocy z 20 na 21 września nastąpiło zaćmienie Księżyca. Odprawiono ofiary ku czci Ziemi, Słońca i miesiąca – wykształceni Grecy rozumieli bowiem naturę zjawiska – wróżbita Arystander zaś ogłosił, że omen był zły tylko dla Dariusza, a dobry dla Macedończyków.

REKLAMA
Aleksander Wielki, zwycięzca nad Dariuszem w bitwie pod Gaugamelą (mal. Jacques Courtois)

Po tym krótkim popasie armia pociągnęła wzdłuż wschodniego brzegu Tygrysu i po dwóch dniach patrol lekkiej jazdy prodromoi spostrzegł liczny oddział perskiej konnicy. Aleksander zatrzymał kolumnę i przystąpił do rozwijania szyku bojowego, lecz niedługo potem kolejny goniec doniósł, że Persów jest zaledwie tysiąc. Wziąwszy po szwadronie hetajrów i Pajonów, król osobiście ruszył na nieprzyjaciela, który na ten widok rzucił się do ucieczki, jednak nie bez strat. Najpierw jeden z to[1]warzyszy rzutem włóczni uśmiercił perskiego nobila i przyniósł królowi jego głowę; w długim pościgu zginęło lub dostało się do niewoli jeszcze kilku maruderów. Od jeńców dowiedziano się, że Dariusz z głównymi siłami znajduje się niedaleko. Po tygodniach manewrowania na oślep obie strony wiedziały wreszcie, gdzie szukać przeciwnika. Gigantyczna perska machina wojenna nie była stworzona do szybkiego reagowania, nie mogła też zbyt długo przebywać w jednym miejscu. Do realizacji planu Dariusz potrzebował otwartego terenu; nie mógł ryzykować, że ugrzęźnie w tak nieprzyjaznej topografii, jaka popsuła mu szyki pod Issos. W marszu rozglądał się za dogodnym polem bitwy; teraz wybrał okolicę nieco na północ od miasta Arbela. Tam się zatrzymał i czekał na nadejście przeciwnika, choć należy przypuszczać, że wkrótce poszedłby dalej, gdyby nie spadła nań wiadomość o kontakcie z Macedończykami.

Aleksander wstrzymał pochód, znalazł dobre miejsce na obóz i ściągnął resztę armii. Ludzie wzięli się do budowania szańców, król planował bowiem zostawić tam cięższy tabor, pozwolił jednak wojsku odpoczywać cztery dni i czynił przygotowania do nadchodzącego starcia. Nad Granikiem potrzebował szybkiego rozstrzygnięcia; pod Issos Dariusz nieoczekiwanie pojawił się na jego tyłach i nie pozostawił mu wyboru – musiał przyjąć bitwę. Teraz nie było pośpiechu, mógł więc sobie pozwolić na luksus regeneracji sił po niemal trzymiesięcznym marszu. Odczekawszy do zmierzchu, wymaszerował z obozu, biorąc z sobą tylko oddziały bojowe i lekki bagaż z prowiantem na kilka dni, z zamiarem gotowości do walki krótko po świcie. O wschodzie słońca Macedończycy znajdowali się około siedmiu i pół mili od Persów. Przeciwnicy nie mogli się widzieć nawzajem, dzieliły ich bowiem wzgórza, ale wojsko Dariusza również było gotowe do bitwy – jeśli nie dlatego, że zwiad wykrył nadciągającą armię, to ze zwykłej przezorności, skoro już wiedziano, że nieprzyjaciel jest niedaleko. Do kontaktu wzrokowego doszło dopiero z odległości niespełna czterech mil – i wtedy Aleksander zarządził postój i wezwał do siebie wyższych oficerów.

Adrian Goldsworthy
„Filip i Aleksander. Królowie i zdobywcy”
cena:
99,00 zł
Tytuł oryginalny:
Philip & Alexander: Kings and Conquerors
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Tłumaczenie:
Janusz Szczepański
Rok wydania:
2023
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
608
Seria:
Historia
Premiera:
21.03.2023 r.
Format:
150x225
ISBN:
978-83-8188-610-9
EAN:
9788381886109
REKLAMA

Tak przynajmniej można streścić relację Arriana. Inne źródła różnią się szczegółami; Kurcjusz wspomina o próbie przekupienia greckich oddziałów przez króla królów, aby obróciły się przeciwko Macedończykom, na tę chwilę datuje też śmierć Statejry, po której doszło do ostatniej serii układów. Większość tej narracji służy celom moralizatorskim, jak wtedy, gdy Parmenion nakłania króla, by nie upubliczniał przechwyconych listów, w których Dariusz próbował przekupić Greków, czy oświadcza, że on by przyjął ofertę pokoju; (jeśli tak, to właśnie tutaj należałoby uplasować ripostę Aleksandra, że też by tak postąpił, „gdyby był Parmenionem”). Zgon królewskiej małżonki dał Kurcjuszowi (i innym) istną żyłę kronikarskiego złota: autor wprowadza tu epizod z eunuchem, który wymyka się z niewoli, by zanieść smutną wiadomość wdowcowi. Dariusz wpada w rozpacz, potem nabiera podejrzliwości, słysząc, jak dobrze była tam traktowana, aż wreszcie daje się przekonać, że Macedończyk jej nie uwiódł ani nie zgwałcił – i wtedy rzekomo zanosi na głos modlitwę, że jeśli przyjdzie mu polec, to jego miejsce może zająć tylko Aleksander. Nic z tego nie wydaje się prawdopodobne; w najlepszym razie jeżeli było w tym ziarno prawdy, to zostało okraszone nie do rozpoznania.

Wszystkie źródła zgodnie podają, że do bitwy nie doszło pierwszego dnia, kiedy dwie armie ujrzały się nawzajem. Z czterech mil nie mogły zresztą widzieć więcej niż tumany pyłu lub ciemniejszą linię na tle ziemi. Bez wątpienia wysłano patrole na rekonesans; zbliżywszy się do przeciwnika, powiedzmy, na milę, zwiadowcy już bez trudu odróżniliby konnicę od piechoty. Ogrom armii perskiej musiał być oczywisty od początku, podobnie jak po bliższym przyjrzeniu się liczebność jej jazdy stanowiącej większość pierwszej linii. Wrażenie robiły też rydwany i piętnaście słoni indyjskich, choć te zwierzęta nie miały odegrać znaczącej (jeśli w ogóle) roli w zbliżającym się starciu.

Aleksander wysłuchuje swojego lekarza czytającego list Parmeniona

Większość wodzów macedońskich nalegała na natychmiastowy atak, ufna w swe siły i dobrą passę, skoro od Graniku wygrali każdą poważniejszą bitwę z Persami. Jeden Parmenion doradzał ostrożność, optując za postojem i porządnym rozpoznaniem – i tym razem Aleksander się z nim zgodził. Zarządził rozbicie obozu i wraz z hetajrami i lekką jazdą ruszył zbadać okolicę i dyslokację przeciwnika. Teren był otwarty i w większości płaski; ludzie Dariusza oczyścili przedpole z wszelkich przeszkód, aby zapewnić rydwanom wolną drogę do szarży. Te przygotowania i rozlokowanie sił wyraźnie wskazywały, jaki jest perski plan: król królów zamierzał czekać, aż Macedończycy rozpoczną natarcie, nim da rozkaz do kontrataku – ani wozy bojowe, ani konnica nie nadawały się bowiem do statycznej obrony. Dysponując tak szerokim frontem jazdy, Dariusz zmierzałby do oskrzydlenia i otoczenia o tyle mniejszej armii macedońskiej. Jeźdźcy, choćby i najmężniejsi, nie mogli liczyć na to, że zdołają frontalną szarżą przełamać falangę, zwłaszcza uzbrojoną w sarisy – to było zadanie dla rydwanów. Rozproszona przez nie piechota stałaby się łatwym łupem dla konnych. Perski plan może nie grzeszył subtelnością, lecz był konkretny i przy takiej przewadze nietrudny do wykonania. Aleksander musiał jakoś zneutralizować to zagrożenie i chronić swe flanki, nie zaniechawszy jednak postawy ofensywnej.

REKLAMA

Wróciwszy do obozu, król raz jeszcze zwołał oficerów i wydał rozkazy na następny dzień, wyjaśniając wszystkim swoje zamiary. Parmenion teraz podobno doradzał nocne natarcie, by wyrównać szanse wobec druzgocącej przewagi nieprzyjaciela, Aleksander jednak to odrzucił, mówiąc, że nie będzie „kradł zwycięstwa”. Przypomina to inne tego rodzaju anegdoty, należy jednak pamiętać, że ich wspólnym wątkiem nie jest to, że Parmenion zawsze się mylił, tylko to, że Aleksander zawsze miał rację. W tym wypadku Arrian, sam w przeszłości dowodzący armią, pochwala tę decyzję, zaznaczając, że w nocnej akcji trudno uniknąć zamieszania, i podkreślając polityczną wartość zdecydowanego triumfu w otwartym boju w przeciwieństwie do wygranej z zaskoczenia, którą Dariusz mógłby złożyć na karb przebiegłości i podstępności Macedończyków, a nie ich męstwa. Arrian twierdzi też, że Persowie obawiali się ataku pod osłoną nocy, przez co większość ich armii trwała całą noc w gotowości – a przynajmniej na stanowiskach – i rano była bardziej zmęczona niż nieprzyjaciel. Bardzo mało prawdopodobne są opowieści o masowej panice wśród Macedończyków czy o tym, jak to Aleksander całą noc spędził na modłach i ofiarach, dopóki wraz z Arystandrem nie doszli do przekonania, że omeny są sprzyjające – po czym król jakoby zapadł w tak głęboki sen, że Parmenion musiał go budzić szarpaniem całe godziny po wschodzie słońca.

Prawda jest taka, że o świcie 1 października armia macedońska wymaszerowała z obozu – oczywiście nie bez uprzedniego złożenia ofiary przez monarchę. Kallistenes podaje, że Aleksander przemawiał do Tesalczyków i innych greckich sprzymierzeńców, zanosząc modły jako „syn Zeusa”, aby bogowie ich wszystkich strzegli i wzmocnili. Arystander w białej szacie i złotym wisiorze obwieścił, że wysoko na niebie widział orła, posłańca od Gromowładnego, pikującego ku nieprzyjacielowi, co oczywiście oznaczało, że zostanie on rozgromiony. U Plutarcha znajdujemy znacznie bardziej szczegółowy opis stroju króla niż przy któ rejkolwiek innej bitwie: na przepasany chiton nałożył dwuwarstwowy lniany napierśnik jak pod Issos; na to bardzo ozdobny płaszcz roboty sławnego mistrza, otrzymany w prezencie od Rodos. Żelazny hełm, starannie wykończony, słudzy wypolerowali mu do srebrzystego połysku. Miecz, idealnie hartowany i wyważony, także był darem – od władcy Kition na Cyprze. Podczas formowania szyku i we wstępnej fazie po[1]chodu dosiadał konia o nieznanym imieniu; na Bucefała przesiadł się dopiero tuż przed szarżą, albowiem ulubiony wierzchowiec był już „nie pierwszej młodości”.

Adrian Goldsworthy
„Filip i Aleksander. Królowie i zdobywcy”
cena:
99,00 zł
Tytuł oryginalny:
Philip & Alexander: Kings and Conquerors
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Tłumaczenie:
Janusz Szczepański
Rok wydania:
2023
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
608
Seria:
Historia
Premiera:
21.03.2023 r.
Format:
150x225
ISBN:
978-83-8188-610-9
EAN:
9788381886109
REKLAMA

Macedończycy przypuszczalnie przez jakiś czas maszerowali jedną lub paroma kolumnami, zanim rozwinęli szyk bitewny. Persowie na nich czekali w bezruchu; inaczej niż pod Issos nie wysłali chmary harcowników, więc szybko stało się jasne, że stoją w tej samej formacji, co poprzedniego dnia. Arrian cytuje Arystobulosa, który twierdził, że w ręce macedońskie wpadł później egzemplarz perskiego planu bitwy, szczegóły więc w naszych źródłach mogą być przedstawione wiernie. Król królów w rydwanie znów zajmował pozycję na tyłach centrum linii, osłaniany przez tysięczny oddział jazdy królewskiej, po obu flankach mając tyluż „jabłkonoszy” i greckich najemników. Reszta armii była podzielona na kontyngenty etniczne z konnicą w pierwszej linii i piechotą na zapleczu. Prawym skrzydłem dowodził Mazajos, były satrapa Cylicji, mając pod komendą Syryjczyków, Mezopotamczyków, Medów, Partów i Saków (koczownicze plemię słynące z ciężkozbrojnych konnych łuczników), Tapurów, Hyrkanów, Albanów, Sakasynów, Kapadoków i Armenów. Lewe skrzydło, dowodzone przez Bessosa, satrapę Baktrii i członka rodu królewskiego (choć raczej z dalekich krewnych, skoro uniknął czystki), było równie mocarne: w jego skład wchodzili Baktrowie i Dahowie z jego własnej prowincji oraz kolejne oddziały Saków. Od centrum frontu oddzielali go Persowie, Suzjowie i Kaduzjowie. W pierwszej linii lub tuż za nią zajmowali też pozycję piesi łucznicy, wysunięte przed nią zaś czekały rydwany w trzech głównych zespołach: sto na lewym skrzydle i po pięćdziesiąt pośrodku i na prawej flance.

Dariusz III w bitwie z Aleksandrem na greckim wyobrażeniu bitwy pod Issos lub bitwy pod Gaugamelą

Aleksander ustawił się tak, by mieć Dariusza naprzeciwko. Jak zwykle środek linii zajmowała falanga z hypaspistami po prawej, a dalej sześć oddziałów zbrojnych w sarisy. Król i konni hetajrowie stanęli na prawej flance, a jazda tesalska pod Parmenionem na lewej – tak samo, jak na początku bitwy nad Granikiem i jak ostatecznie pod Issos. Nawet gdyby Aleksander ustawił całe swoje wojsko w jednym szeregu, nie dorównałby szerokością linii perskiej. Topografia też mu nie sprzyjała – na otwartej przestrzeni nie było jak ochronić skrzydeł. Z tego powodu pierwszy raz w historii wojen Filipa i Aleksandra greccy sprzymierzeni i najemni hoplici sformowali drugą falangę na tyłach pierwszej linii, liczebnie co najmniej taką samą, ale z innym zadaniem: nie miała stanowić odwodu, tylko w razie otoczenia przez wrogą konnicę odwrócić się frontem ku tyłom. Obie linie łączyły jednostki skrzydłowe: po prawej Pajonowie, prodromoi, połowa piechoty agriańskiej, łucznicy, otrzaskana w boju najemna piechota, która biła się już pod Filipem, oraz zaciężna jazda dowodzona przez Menidasa. Reszta Agrian i inni harcownicy zajęli pozycje nieco wysunięte. Lewej flanki strzegli Trakowie ze sprzymierzoną oraz najemną konnicą. W ten sposób utworzono szyk z grubsza kwadratowy, czy raczej trapezoidalny, zdolny stawić czoło zagrożeniom z dowolnego kierunku. Część służby, w tym z pewnością wielu nosicieli wody, giermków itp., znajdowało się za drugą linią bądź w środku czworoboku, reszta zaś pozostała w obozie założonym dzień wcześniej.

REKLAMA

Nie była to formacja defensywna, a już na pewno nie statyczna; zwyczajna obrona nie wystarczyłaby, gdyż Aleksander musiał dążyć do zwarcia z Dariuszem i rozbicia jego armii. Ustawienie wszystkich w szyku zajęło trochę czasu – zapewne parę godzin – po czym mogła nastąpić pauza, podczas której przeciwnicy mierzyli się wzajemnie wzrokiem, Macedończyk zagrzewał swych wojowników do walki i zastanawiał się, czy Persowie sami ruszą do boju. Nie ruszyli, zachowując odległość dwóch do trzech mil. Według Arriana król miał wcześniej wydać rozkazy – z pewnością zgodne z ówczesną praktyką – aby ludzie trzymali formację i milczeli, póki nie nadejdzie chwila na okrzyki bojowe i wrzaski mające zatrwożyć nieprzyjaciela; napominał, wszyscy od siebie wzajem zależą i zwyciężą, jeśli będą właściwie współdziałać. Powtarzanie rzeczy znanych z całkowitym przekonaniem zwykle podnosi żołnierzy na duchu.

I wreszcie król dał sygnał do natarcia. W przeciwieństwie do Issos nie dysponujemy relacją, jak to się odbyło i czy od początku falangi i inne jednostki utrzymywały klasyczną formację bojową, czy najpierw podchodzili w węższych kolumnach. W paromilowym marszu nawet na tak otwartym terenie i małym oddziałom trudno jest zachować właściwy szyk, a cóż dopiero całej armii przy tak złożonym ustawieniu. Na pewno nie obyło się bez kilku postojów na uporządkowanie szeregów, gdyż o ile wiemy, Macedończycy nigdy nie ćwiczyli podejścia w takiej formacji. Od początku Aleksander kierował się na prawo, odsuwając się od centrum perskiej linii i tak starannie przygotowanego pola dla rydwanów – to zaś musiało dodatkowo utrudniać utrzymanie zwartości. Manewry i ćwiczenia nie są tak dramatyczne jak rzeczywista walka, ale i tutaj stopień opanowania tej sztuki dobitnie świadczy o wysokich umiejętnościach taktycznych macedońskich wodzów oraz wspaniałej dyscyplinie, pewności siebie i wyszkoleniu żołnierzy.

Adrian Goldsworthy
„Filip i Aleksander. Królowie i zdobywcy”
cena:
99,00 zł
Tytuł oryginalny:
Philip & Alexander: Kings and Conquerors
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Tłumaczenie:
Janusz Szczepański
Rok wydania:
2023
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
608
Seria:
Historia
Premiera:
21.03.2023 r.
Format:
150x225
ISBN:
978-83-8188-610-9
EAN:
9788381886109
REKLAMA

Armia Aleksandra z wolna zbliżała się do Persów, ani razu nie wykraczając poza zwykłe tempo marszowe. Dariusz obserwował, jak stopniowo oddalają się od centrum i głównej grupy rydwanów ku jego lewej flance, i musiał na to zareagować, nakazując zwrot w tym samym kierunku, aby zapewnić sobie oskrzydlenie prawej flanki nieprzyjaciela. Część Saków zwarła się we wstępnym boju z lekką piechotą idącą przed frontem prawego skrzydła macedońskiego, ale ogólnie taki manewr znacznie trudniej było wykonać tak gigantycznej armii, która zebrała się raptem parę miesięcy wcześniej i nie miała wiele czasu na przećwiczenie współdziałania, a do tego składała się z tylu różnych kontyngentów etnicznych. Patrząc, jak Aleksander maszeruje coraz bardziej ku prawej, Dariusz się zaniepokoił, że lada chwila oddali się od gładkiej trasy przygotowanej dla szarży rydwanów i wejdzie na mniej równy teren. Prawdopodobnie wcześniej, niżby chciał, dał rozkaz, by lewe skrzydło otoczyło i unieruchomiło nieprzyjaciela, po czym posłał do ataku wozy bojowe.

Aleksander i Hefajstion (fot. Neilwiththedeal)

Jak zwykle nasza wiedza o tym, co nastąpiło, nie wykracza wiele ponad te informacje o wzajemnym ustawieniu obu armii i początkowych ruchach. Przebiegu bitwy pod Gaugamelą (nazwa wzięta od najbliższego większego miasta) możemy się jedynie domyślać. Starcie musiało być wyjątkowo chaotyczne, z wielką liczbą konnicy atakującej i kontratakującej raczej małymi oddziałami niż w zwartych blokach jak na bitewnych planach, we wzbijanych przez dziesiątki tysięcy kopyt chmurach pyłu, które ograniczały widoczność do minimum. Najbardziej szczegółowy i przekonujący opis podaje Arrian, choć i on nie wyjaśnia wiele z tego, co zaszło; poza tym wszyscy kronikarze skupiają się na Aleksandrze i jego wyczynach. Jest bardzo prawdopodobne, że nikt – a już najmniej autorzy relacji sporządzonych wiele lat po fakcie – nie rozumiał, co się naprawdę działo. Jak z tego wynika, niniejsza wersja wydarzeń może być tylko fragmentaryczna i uproszczona.

Kiedy lewa flanka perskiej konnicy zaczęła otaczać Macedończyków, około czterystu greckich najemników pod Menidasem z prawego skrzydła Aleksandra zwróciło się, by uderzyć w nią z boku. Przed bitwą król wydał Menidasowi rozkaz, by w takiej sytuacji uczynił to z własnej inicjatywy. Manewr perski utknął w miejscu i wtedy do kontrataku ruszyli Baktrowie i Sakowie w liczbie co najmniej paru tysięcy. Długo nie potrwało, nim Grecy zostali odparci. Dało to jednak Aleksandrowi czas, by skierować w ten rejon Pajonów wspieranych przez piechotę (bardzo możliwe, że lżej uzbrojonych i bardziej mobilnych peltastów). Połączenie akcji jazdy z dobrą piechotą, zdolną ostrzeliwać przeciwnika i tworzyć zwarte grupy, za którymi zmęczeni jeźdźcy mogli się przegrupować, w starożytności często było bardzo skuteczną taktyką. Persowie chwilowo się cofnęli, by sprowadzić posiłki, i porzucili myśl o otoczeniu prawego skrzydła macedońskiego. Mimo wielkiej dysproporcji sił ludzie Aleksandra dotrzymywali nieprzyjacielowi pola, bili się zawzięcie, wiążąc nieproporcjonalnie dużą liczbę Persów w boju bez wyraźnej przewagi żadnej ze stron.

REKLAMA

Perskie czterokonne rydwany miały ciężką konstrukcję i prócz kos na kołach były zaopatrzone w ostrza i groty mocowane na końcu jarzma. Od woźniców nie oczekiwano aktywnej walki, lecz tylko poganiania zaprzęgu wprost na przeciwnika. Jeżeli owym przeciwnikiem była piechota w szyku zwartym i z włóczniami lub sarisami zapartymi o ziemię, konie instynktownie przed nią wyhamowywały – trzeba jednak stalowych nerwów, by szyk utrzymać, gdy z hurkotem kół, tętentem i świstem wirującej stali pędzi na ciebie kilkadziesiąt takich pojazdów. W 401 roku p.n.e. pod Kunaksą takim hartem ducha wykazało się sławne Dziesięć Tysięcy, przeciwko którym szarża rydwanów okazała się bezskuteczna. Pod Gaugamelą wozy Dariusza przypuszczalnie ruszyły wcześniej, niż planowano, miały zatem dłuższy dystans do pokonania, a Macedończycy udowodnili, że zimną krwią dorównują słynnym najemnikom sprzed lat. Aleksander kazał hoplitom i hypaspistom otworzyć luki w formacji i przepuścić rydwany, tak jak to uczynili w obliczu trackich wozów spuszczonych na nich po zboczu podczas pierwszej kampanii stoczonej przezeń już w roli monarchy. Konie natu ralnie wolały skręcić na wolną przestrzeń, zamiast pędzić na najeżone grotami ludzkie fortyfikacje. Gdzie indziej, zwłaszcza przed frontem konnicy, której nie tak łatwo było zastosować ten sam chwyt, lekka piechota ostrzeliwała zaprzęgi i woźniców. Kurcjusz i Diodor nie oparli się pokusie makabrycznych opisów ścinanych głów i kończyn, zarówno perskich, jak i macedońskich, kiedy część rydwanów zawracała, by uciec, jak się jednak wydaje, wozy praktycznie nie zadały Macedończykom strat. Gdy przemknęły lukami na tyły falangi, konie były już zziajane, woźnice zdezorientowani i bez trudu rozprawiły się z nimi oddziały pomocnicze czekające, by wesprzeć konnych towarzyszy.

Zasadniczym przeznaczeniem rydwanów nie było niszczenie siły żywej nieprzyjaciela, lecz tylko rozbicie szyku falangi i otwarcie drogi szarżom konnicy. Tu całkowicie zawiodły i kiedy główna linia perskiej jazdy ruszyła do ataku, natknęła się na las saris i włóczni hypaspistów i falangitów, którzy tymczasem zdążyli na powrót zewrzeć szyk i parli naprzód. Inna rzecz, że zwrot w prawo podczas natarcia spowodował, iż lewa flanka macedońska była o wiele bardziej zagrożona niż pod Issos. Parmenion wkrótce został oskrzydlony i jego Tesalczycy musieli się zmagać z przeważającymi siłami. Część Persów ominęła nawet przeciwnika i zaatakowała jego obóz. Związana z tym historia, jakoby chodziło o celową akcję odbicia rodziny Dariusza (według niej matka króla królów miała odmówić odejścia z wyzwolicielami), jest jednak mało prawdopodobna – przede wszystkim dlatego, że tak ważnych jeńców z pewnością trzymano w głównym obozie, oddalonym od pola bitwy. Przy tak wielkim zagrożeniu całego lewego skrzydła oczywiście nie było mowy o dalszym natarciu i dwa skrajne oddziały falangi straciły kontakt z jazdą i innymi jednostkami lewej flanki. Reszta pierwszej linii atakowała dalej, co tylko wzmocniło naturalną podczas długiego marszu tendencję dużej falangi do rozbicia na poszczególne oddziały. Powstała szeroka luka, przez którą wdarły się perska i indyjska jazda, jednak większość jeźdźców pognała dalej na wprost, zamiast wykonać zwrot i zaatakować falangę z boku lub od tyłu; niewykluczone, że natrafili na podobną wyrwę także w drugiej linii. Zanim tylna straż macedońska zareagowała, zginęło nieco służby i część zwierząt jucznych wpadła w panikę; wkrótce jednak dyscyplina wzięła górę, falangici z drugiej linii wykonali wydane zawczasu rozkazy, zwrócili się przeciwko nieprzyjacielowi i odparli atak.

Adrian Goldsworthy
„Filip i Aleksander. Królowie i zdobywcy”
cena:
99,00 zł
Tytuł oryginalny:
Philip & Alexander: Kings and Conquerors
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Tłumaczenie:
Janusz Szczepański
Rok wydania:
2023
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
608
Seria:
Historia
Premiera:
21.03.2023 r.
Format:
150x225
ISBN:
978-83-8188-610-9
EAN:
9788381886109
Ucieczka Dariusza w czasie bitwy pod Gaugamelą na osiemnastowiecznej płaskorzeźbie z kości słoniowej (fot. Luis García)

Aleksander rzucił prodromoi w ogólne zamieszanie na swym prawym skrzydle, mógł też sam ruszyć do natarcia z częścią lub wszystkimi hetajrami. Na początku bitwy perska konnica tworzyła spójny front, lecz w przeciwieństwie do piechoty jeźdźcy z natury rzeczy są znacznie mniej zdolni do utrzymania równych szeregów. Rozkaz Dariusza, by przesunąć się w lewo i dostosować do kąta pochodu Macedończyków, a potem próbować ich otoczyć, tylko powiększył chaos. Przy tak ogromnej liczbie koni zwierzęta wzajemnie się podniecają; gdy pewne jednostki ruszyły do szarży, wierzchowce innych podążyły za nimi bez polecenia, a ich dowódcy wykazali się tylko trochę mniejszym entuzjazmem. Perska formacja rozpadła się na mniejsze i większe grupy, jedne nacierające w jako takim szyku, inne bezładnie. Nie ma oznak świadczących, że piechota mogła skutecznie wspierać szarżę; pewniejsze jest, że i ona złamała linię. Tymczasem macedońska falanga parła dalej, spychając do tyłu i jeźdźców, i pieszych.

W perskim froncie pojawiła się w końcu luka lub przynajmniej cieńszy odcinek i Aleksander od razu poprowadził tam do ataku hetajrów i najbliższe jednostki piechoty. Arrian mówi o formacji wielkiego klina, nie wyjaśniając jednak, co by to miało znaczyć. Główna oś szarży wycelowana była w centralną pozycję Dariusza. „Teraz na krótki czas walka potoczyła się wręcz, ale gdy Aleksander z jazdą natarł silniej i odrzucił Persów, kłując im głowy włóczniami”, a jednocześnie falanga zwarła się z nieprzyjacielem, „Dariusz, który już od dawna był bliski paniki, pierwszy się odwrócił, by umknąć”. Mniej więcej w tej chwili, czy to zrządzeniem losu, czy może dlatego, że wieść o ucieczce króla się rozniosła, perskie wojsko zrobiło to samo i cały środek oraz lewe skrzydło poszły w rozsypkę. Prodromoi i inne lekkie formacje, dotąd trzymające się dzielnie mimo przewagi wroga, raz jeszcze rzuciły się naprzód i rozbiły jego szeregi.

Skrzydło Parmeniona wciąż było w defensywie i wódz posłał do króla z prośbą o jakiekolwiek możliwe wsparcie. Według Diodora goniec nie mógł znaleźć Aleksandra, który był już zajęty pościgiem, natomiast Arrian podaje, że wiadomość została odebrana i monarcha na czele konnych towarzyszy zawrócił z odsieczą. Wpadli wówczas na gęstwę perskiej, partyjskiej i indyjskiej konnicy pędzącej w przeciwnym kierunku; doszło do najcięższego starcia w całej bitwie,  którym poległo sześćdziesięciu hetajrów, a wielu innych, w tym Hefajstion, odniosło rany. Ostatecznie Macedończycy wzięli górę albo po prostu część nieprzyjaciół oderwała się i – zgodnie z zamiarem – mogła zrejterować. Wsparcie dla Parmeniona było więc tylko pośrednie, lecz dzięki zaciętej postawie jego Tesalczyków i on w końcu zyskał przewagę, Mazajos zaś, gdy zdał sobie sprawę, że Dariusz z całą resztą armii uciekają, kazał trąbić do odwrotu.

Aleksander polecił Parmenionowi zająć nieprzyjacielski obóz, a sam z konnicą ruszył w pościg. Jak we wszystkich bitwach starożytności, największa rzeź spadała na bezsilnie umykających, chociaż liczba trzystu tysięcy wyciętych Persów oraz wielekroć więcej wziętych do niewoli, jaką podaje Arrian, wydaje się równie przesadzona jak jego oszacowania sił perskich przed bitwą. Diodor mówi tylko o dziewięćdziesięciu tysiącach ofiar (Kurcjusz zaledwie o czterdziestu tysiącach), nie da się jednak ocenić, czy te liczby są wiarygodne. Duch w armii Dariusza był złamany, obóz i zapasy zagarnięte przez zwycięzców, kontyngenty w rozsypce. Aleksander nie dysponował świeżą rezerwą konnych, toteż w pościgu brali udział zmęczeni jeźdźcy na wyczerpanych wierzchowcach, którzy nie mogli wiele zdziałać, póki nie byli zmuszeni dać za wygraną. Porwani euforią zwycięstwa i przykładem swego władcy dali jednak z siebie wszystko: pod Gaugamelą Macedończycy stracili tysiąc koni zabitych w boju lub zajeżdżonych na śmierć po jego rozstrzygnięciu.

Bitwa pod Gaugamelą jest zilustrowana na gobelinie wg obrazu Charlesa Le Bruna

Połowa z nich należała do hetajrów, którzy jak zawsze bili się w pierwszej linii. Poległych, jak i w poprzednich starciach, było stosunkowo niewielu: Arrian wspomina o stu (co się wydaje dziwne, skoro według niego aż sześćdziesiątka padła w jednej i tej samej fazie), Kurcjusz twierdzi, że mniej niż trzystu; nawet pięciuset, o których czytamy u Diodora, to tylko niecałe dwa procent armii. Naturalnie znacznie więcej było rannych, co zwiększa całość strat może nawet dziesięciokroć. Prócz Hefajstiona ucierpiało dwóch dowódców pododdziałów falangi, a także Menidas, który poprowadził otwierającą bitwę szarżę najemnej konnicy.

Adrian Goldsworthy
„Filip i Aleksander. Królowie i zdobywcy”
cena:
99,00 zł
Tytuł oryginalny:
Philip & Alexander: Kings and Conquerors
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Tłumaczenie:
Janusz Szczepański
Rok wydania:
2023
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
608
Seria:
Historia
Premiera:
21.03.2023 r.
Format:
150x225
ISBN:
978-83-8188-610-9
EAN:
9788381886109
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Adrian Goldsworthy
Brytyjski historyk i pisarz. Jego książki przetłumaczono na kilkanaście języków. Po polsku ukazały się m.in. biografia Cezara oraz W imię Rzymu. Regularnie współpracuje też przy tworzeniu dokumentalnych programów telewizyjnych poświęconych epoce rzymskiej.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone