Cmentarz Osobowicki we Wrocławiu – więzienna nekropolia

opublikowano: 2021-09-20 16:34
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Ciała pomordowanych wrzucano na kryty wózek lub samochód z plandeką, następnie transportowano na Cmentarz Osobowicki. Trafiały do bezimiennych jam, nad którymi nikt nigdy nie miał postawić krzyża lub choćby zapalić świecy. Prawda o komunistycznych zbrodniach dopiero po kilkudziesięciu latach z wolna zaczęła się przebijać do społecznej świadomości.
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Krzysztofa Szwagrzyka „Cmentarz Osobowicki we Wrocławiu. Pola ofiar komunizmu”.

Więzienie przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu dzieli od Cmentarza Osobowickiego niewielki fragment ul. W. Reymonta, most Osobowicki i kilkaset metrów ulicy Osobowickiej. Taka lokalizacja nekropolii, przy peryferyjnym charakterze jej okolic i niewielkim – ułatwiającym zachowanie tajemnicy – zaludnieniu okolicy, zadecydowała o wyborze cmentarza na miejsce pochówków zmarłych i straconych w obu więzieniach wrocławskich: Więzieniu nr 1 przy ul. Kleczkowskiej i Więzieniu nr 2 przy ul. Sądowej we Wrocławiu.

Zwłoki wywożono bramą główną przy ul. Kleczkowskiej lub bramą boczną przy ul. Kraszewskiego. W latach czterdziestych do transportu ciał wykorzystywano osadzonych zatrudnionych w dziale gospodarczym, głównie narodowości niemieckiej, eskortowanych przez kilku funkcjonariuszy więziennych. W późniejszym okresie czynność tę wykonywali wyłącznie strażnicy więzienni.

Zakład Karny Nr 1 we Wrocławiu; widok od strony ul. Reymonta (domena publiczna)

Za środek transportu służył specjalny, kryty wózek obity blachą, ciągnięty przez konia lub wspomnianą grupę więźniów; zwłoki wywożono płaskim, nieposiadającym bocznych burt wózkiem, na którym mogło się zmieścić obok siebie kilka ciał lub samochodem ciężarowym z brezentową plandeką.

Ciała grzebano we wczesnych godzinach rannych, bądź o zmierzchu w przygotowanych uprzednio przez więźniów lub pracowników cmentarza jamach grobowych. Odmiennie niż na warszawskich Powązkach i Służewie, imiona i nazwiska pochowanych więźniów odnotowywano w księgach cmentarnych, przypisując im numer pola i grobu, w których zostały złożone zwłoki. Stosując procedury przejęte po niemieckim zarządzie nekropolii każdy grób (także więzienny) oznaczony był cementową stelą zawierającą utrwalony w betonie numer pola oraz numer grobu, identyczny z zapisanym w księgach cmentarnych. Zakończenie procedury pochówku kończył podpis w dokumentacji więziennej pracownika cmentarza kwitującego odbiór zwłok. Formalności takich dopełniali: nieznani z imienia kierownik Cmentarza Osobowickiego Chrzanowski, Fedorów i Krawiec, Tadeusz Majorkiewicz, A. Sadowski oraz Stanisław Zdęba.

Rodziny nie były informowane o śmierci przebywających w więzieniu bliskich. Do nielicznych należały przypadki wysłania pisma powiadamiającego krewnych o śmierci więźnia, nakazującego niezwłoczne odebranie pozostałych po zmarłym rzeczy. Pośrednimi źródłami wiedzy o śmierci pozbawionej wolności bliskiej osoby była także odmowa władz więziennych na prośby o udzielenia „widzenia” lub zwrot korespondencji do skazanego z adnotacją na kopercie „adresat nieznany”.

REKLAMA

Wbrew obowiązującym nawet wówczas przepisom, wielu naczelników więzień i komendantów obozów nie przestrzegało obowiązku zgłoszenia śmierci więźnia we właściwym terytorialnie Urzędzie Stanu Cywilnego. Brak oficjalnego zawiadomienia uniemożliwiał z kolei rodzinom ofiar otrzymanie aktu zgonu, bez którego pozbawione były możliwości wyzyskania prawnych rozstrzygnięć z zakresu spraw małżeńskich, rodzinnych i spadkowych.

Wdowa po straconym w lipcu 1950 r. w Więzieniu przy ul. Kleczkowskiej Tadeuszu Kopiczaku jeszcze w 1958 r. pisała do Sądu Wojewódzkiego we Wrocławiu: „[Mąż] został skazany przez Sąd Wojskowy na karę śmierci i dotychczas nic nie wiadomo o jego losie, co się z nim stało. Po upływie tylu lat powinnam o tym od Władzy Ludowej [dostać] wiadomość, uważam, że jest to obowiązkowe powiadomić żonę i dziecko. Za okupacji byłam jeszcze młoda, ale pamiętam, że wróg nasz powiadamiał rodziny o zaginionych. Zwracam się o powiadomienie czy wyrok został wykonany czy [mąż został] ułaskawiany”.

Najwyższy stopień tajemnicy obowiązywał w kwestii informowania bliskich o miejscu pogrzebania ciała. Urząd Bezpieczeństwa, Informacja Wojskowa, więzienia, obozy, organy wymiaru sprawiedliwości nie udzielały żadnych informacji o pochówkach straconych i zmarłych w więzieniach. Pozbawione pomocy ze strony urzędów państwowych rodziny ofiar zmuszone były do podejmowania samodzielnych działań, polegających najczęściej na dotarciu do pracowników cmentarza, którzy w odruchu współczucia lub za materialne gratyfikacje wskazywali niekiedy lokalizację poszukiwanych grobów.

Kaplica cmentarna na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu (fot. Volens nolens kraplak; CC BY-SA 4.0)

Za symbol zarówno determinacji rodzin w dochodzeniu prawdy, jak i stosunku ówczesnego państwa do obywatela może uchodzić postępowanie rodziny zmarłego 11 kwietnia 1950 r. w więzieniu przy ul. Kleczkowskiej Wacława Borówki. W dniu pogrzebu jego bliscy przypadkowo posiedli wiadomość o prawdopodobnym miejscu jego pochówku. Gdy przybyli na pole nr 120 Cmentarza Osobowickiego, zostali zastraszeni przez pilnujących grzebania zwłok strażników więziennych uzbrojonych w pistolety maszynowe. Dalszy przebieg pochówku oglądali z daleka, ukryci za drzewami, oczekując na oddalenie się uzbrojonej obstawy.

W latach 1945–1956 na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu pochowano 848 więźniów i dzieci zmarłych w więzieniu nr 1 we Wrocławiu.

[…]

Zastraszone możliwością pociągnięcia do odpowiedzialności karnej za ujawnienie tajemnicy kierownictwo Cmentarza Osobowickiego nie podejmowało żadnych decyzji o pracach porządkowych na terenie „należącym do UB”. Wraz z upływem czasu naturalny rozwój roślinności na polach grzebalnych więźniów zacierał ślady po tajemniczych pochówkach. Odwiedzający groby więzienne znajdujące się w odległej, północnej części cmentarza, znajdowali je zaniedbane, porośnięte krzakami i wysoką trawą. Przebywanie na nich związane było z nieodłącznym strachem spowodowanym wyglądem obu pól, ale także obecnością ukrywających się za drzewami lub w zaroślach nieznanych mężczyzn. W pamięci świadków pola te przez lata „(...) zarosły gęstwiną chwastów i dziko rosnących krzewów akacji tworzących prawdziwą dżunglę. O istnieniu tych mogił wiedzieli tylko nieliczni, którzy odnaleźli tu swoich bliskich, lecz ze względu na grożące im i ich rodzinom niebezpieczeństwo, wiedzą tą nie dzielili się nawet z najbliższymi. W gąszczu widoczne były niekiedy migocące światełka zniczy lub świec”. W kilkunastu przypadkach rodziny zdołały uzyskać informacje o grobach. Stosując różnego rodzaju zabiegi i fortele doprowadziły do ustawienia nielicznych krzyży na wskazanych im miejscach pochówków, z czasem także do ustawienia na nich skromnych nagrobków. Usiłujący legalnie postępować przy upamiętnieniu miejsc pochówków więźniów bliscy i krewni uzyskiwali natomiast odpowiedź odmowną, motywowaną podległością pól władzom więziennym.

REKLAMA

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Krzysztofa Szwagrzyka „Cmentarz Osobowicki we Wrocławiu. Pola ofiar komunizmu” bezpośrednio pod tym linkiem!

Krzysztof Szwagrzyk
„Cmentarz Osobowicki we Wrocławiu. Pola ofiar komunizmu”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2021
Okładka:
twarda
Liczba stron:
240
ISBN:
978-83-8229-150-6
EAN:
9788382291506

Ten tekst jest fragmentem książki Krzysztofa Szwagrzyka „Cmentarz Osobowicki we Wrocławiu. Pola ofiar komunizmu”.

Mimo przeciwdziałania Służby Bezpieczeństwa, pola kryjące szczątki ofiar komunizmu były miejscem palenia zniczy i składania kwiatów nie tylko 1 listopada. Przekazywana następnemu pokoleniu pamięć zaowocowała po sierpniu 1980 r., kiedy obszar pól więziennych stał się celem spotkań różnych ludzi i środowisk świadomych ich znaczenia. Wówczas, po raz pierwszy, dzięki determinacji ocalałych kolegów i przyjaciół ofiar, na polu 81A ustawiono duży drewniany krzyż udekorowany narodową szarfą. Jedną z grup uczestniczących w pracach porządkowych i akcjach dekorowania pól więziennych flagami narodowymi byli członkowie Duszpasterstwa Akademickiego we Wrocławiu, którymi kierował ks. Zbigniew Dołhań z parafii Bożego Ciała. Wszystkim staraniom towarzyszyły działania „nieznanych sprawców” dopuszczających się aktów wandalizmu, w wyniku których wyrywane były krzyże i niszczone nagrobki więźniów. Motyw dewastacji krzyży i tablic pamiątkowych powtarzał się jeszcze w latach 1987–1989 i 1999–2000.

REKLAMA
Ludwik Marszałek, ps. „Zbroja” (1912–1948), stracony w więzieniu na Kleczkowie i pochowany na cmentarzu Osobowickim

W połowie lat osiemdziesiątych rozpoczęła się sekwencja zdarzeń mogących doprowadzić do likwidacji pól więziennych. Ich początkiem stała się decyzja władz miejskich z 1984 r. o przekazaniu Związkowi Bojowników o Wolność i Demokrację pola nr 120. ZBoWiD był już właścicielem sąsiedniego pola nr 119, na którym chowano zasłużonych dla „władzy ludowej”. Potrzeba znalezienia przestrzeni pod nowe groby stała się powodem zwrócenia uwagi na leżące obok zaniedbane pole więzienne, mające stać się wkrótce częścią kwatery kombatantów PRL. Pomysł zaczął nabierać realnych kształtów trzy lata później.

Wiadomość o planach likwidacji grobów więziennych na Osobowicach nieznanymi kanałami dotarła do środowisk opozycyjnych miasta. Konkretne kroki podjęli słuchacze podziemnego Chrześcijańskiego Uniwersytetu Robotniczego funkcjonującego przy kościele pw. Świętego Klemensa Dworzaka, przy Alei Pracy Wrocławiu34. Latem 1987 r. grupa słuchaczy ChUR pod kierownictwem Witolda Sulżyckiego, Wincentego Pycaka36, Ireny Kluby i Danuty Skraby wystąpiła do kierownictwa Cmentarza Osobowickiego z propozycją wykonania w czynie społecznym prac porządkowych na zaniedbanych polach 81A i 120.

Nieświadome możliwych konsekwencji władze wyraziły zgodę na uporządkowanie obu pól. Prace prowadzono początkowo dwa, potem trzy razy w tygodniu. Podczas kilkumiesięcznej akcji wzięło w nich udział kilkadziesiąt osób. W ciągu kilku tygodni wykarczowano porastające pola chaszcze, a na oczyszczonym terenie usypano ok. pięciuset grobów ziemnych. Każdy z nich oznaczono białym krzyżem z tabliczką „Tu leży żołnierz Polski Walczącej. Prosi o modlitwę”.

1 sierpnia 1987 r. obok pól więziennych zorganizowano pierwszy apel poległych. Uroczystość powtórzono w dniu inwazji sowieckiej na Polskę – 17 września. Trzecia uroczystość – 11 listopada – zgromadziła już tłumy Wrocławian, powracających z cmentarza w asyście licznych oddziałów milicji, pilnujących zarówno wejść na cmentarz, jak i ulic Osobowickiej oraz Bezpiecznej. Tego samego dnia zatrzymano księdza Krzysztofa Kowalskiego z parafii św. Doroty we Wrocławiu, celebrującego mszę świętą oraz osobę prowadzącą apel poległych.

Służba Bezpieczeństwa podjęła energiczne, lecz spóźnione przeciwdziałania. Pod numerem ewidencyjnym 41750 założono sprawę obiektową „Konglomerat” prowadzoną w związku z „zagrożeniem powstałym na kwaterach 81A i 120 Cmentarza Osobowickiego we Wrocławiu”. Do pozyskiwania informacji uaktywniono tajnych współpracowników SB: „Franciszka”, „Farmera” i „Majkę”, podjęto inwigilację osób porządkujących pola więzienne i utrudniono dostęp do dokumentacji cmentarnej. Lokalna SB wnioskowała do władz wojewódzkich o pilne podjęcie konkretnych kroków, w tym dokonanie ponownych pochówków na miejsce grobów więziennych. W innym przypadku – ostrzegano – sprawa może „stać się zarzewiem stałych niepokojów w tym rejonie, wywoływanych przez środowiska opozycyjne”. Do medialnego wsparcia prowadzonych przez siebie operacji Służba Bezpieczeństwa inspirowała powstanie tekstów prasowych tendencyjnie opisujących sprawę pól więziennych. Ton nieprzychylnych publikacji ukazujących się na temat miejsc więziennych pochówków nadawał organ PZPR – „Gazeta Robotnicza”, głównie poprzez teksty red. Tomasza Szymańskiego. Zbliżone w negatywnej wymowie artykuły na łamach „Spraw i Ludzi” publikował także red. Wacław Dominik, który ostatni swój tekst „Ekshumacyjne dezinformacje”, powielający fałszywy obraz, opublikował jeszcze w 2011 r.

REKLAMA

Swoją rolę w toku wydarzeń wokół pól więziennych usiłowali odegrać również kombatanci zrzeszeni w kole ZBoWiD z dzielnicy Kleczków, którzy zimą 1987/1988 r. wystąpili do władz Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych we Wrocławiu z inicjatywą powołania „dyżurów obywatelskich, które patrolowałyby teren cmentarza, nie dopuszczając do prowokacyjnej dekoracji [sic] mogił na polach 81A i 120.” Propozycję ostatecznie odrzucono ze względu na wysunięte przez kombatantów żądania finansowe za pełnienie dyżurów.

Por. Stanisław Dydo (1922–1948), oficer AK, stracony w więzieniu na Kleczkowie i pochowany na cmentarzu Osobowickim

[…]

Tymczasem, wbrew podejmowanym przez SB czynnościom i trwającej kampanii prasowej, kontynuowano porządkowanie pól więziennych i dokumentowano ich histo rię. Grupa, której przewodniczyły Irena Kluba i Danuta Skraba53, prowadziła równolegle szeroką akcję propagandową. W 1988 r., w nakładzie 2 tys. egzemplarzy, wydano nakładem Agencji Informacyjnej „Solidarności Walczącej” ulotkę „Biała plama – Cmentarz Osobowicki we Wrocławiu miejscem wiecznego spoczynku ofiar stalinowskiego terroru 1947–1952”. W tym samym roku okrojony przez cenzurę tekst o pochowanych na Cmentarzu Osobowickim ukazał się również w „Tygodniku Powszechnym”. Informacje o „grobach osobowickich” przekazywała jednocześnie rozgłośnia polska Radia Wolna Europa.

REKLAMA

Pod naciskiem opinii publicznej ówczesny wojewoda wrocławski powołał w 1988 r. specjalną, składającą się z zaufanych członków, komisję mającą zbadać sprawę pochówków na polach 81A i 120. Jej prace od początku sterowane były przez wrocławskich funkcjonariuszy SB. W zachowanych materiałach archiwalnych odnotowano kilka spotkań określanych jako rozmowy operacyjne, odbyte m.in. w siedzibie WUSW, podczas których: „(…) poinformowano [przedstawicieli komisji] o aktualnych działaniach przeciwnika politycznego w powyższej sprawie” [pól więziennych] oraz „zabezpieczono stały kontakt”. Komisja zakończyła swoją działalność w 1989 r. sporządzeniem protokołu, którego treść pozostała wewnętrzną sprawą miejscowych organów władzy. Nagłośnienie sprawy w mediach, determinacja osób porządkujących pola więzienne na Osobowicach, przy wahaniach wojewody i braku jednoznacznych decyzji ze strony kierownictwa SB w Warszawie spowodowały, że sprawa pól 81A i 120 pozostawała nadal otwarta, aż do nadejścia zmiany systemu politycznego w Polsce w 1989 r.

Ostatni etap zmagań o ich zachowanie rozpoczął się po przemianach ustrojowych w 1989 r. 27 X 1990 r. na Cmentarzu Osobowickim odbył się symboliczny pogrzeb ofiar terroru komunistycznego. Za zakończenie dziesięcioletniego wysiłku grupy entuzjastów, dzięki którym uratowano dwa ostatnie pola więzienne w Polsce, uważa się odsłonięcie 25 V 1996 r. pomnika „Ofiarom terroru komunistycznego 1945–1956” i ustawienie stu kilkudziesięciu krzyży przypominających kształtem krzyże pokutne. Rozmieszczono je nierównomiernie na całym obszarze więziennych pól, niwelując usypane na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ziemne groby. Pozostawiono jednocześnie w dotychczasowym kształcie wszystkie mogiły znajdujące się pod opieką rodzin i przyjaciół.

Po 1989 r. polom więziennym na Osobowicach i pochowanym na nim żołnierzom antykomunistycznego podziemia poświęcono wiele tekstów naukowych i popularnonaukowych. Opowiadały o nich audycje radiowe redaktor Marii Woś z Polskiego Radia Wrocław i sztuka Teatru Telewizji „Golgota Wrocławska”. Były także tematem dwóch wystaw. W 1989 r. w podziemiach kościoła św. Marcina we Wrocławiu zaprezentowano wystawę „Umarli zobowiązują żyjących”, eksponowaną następnie w Nowym Jorku i kilku miastach Polski. W listopadzie 2010 r. na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu prezentowana była także wystawa „Pola Pamięci. Osobowice 1945–1956”.

W nadanym na początku lat dziewięćdziesiątych kształcie osobowickie pola ofiar komunizmu przetrwały do dziś.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Krzysztofa Szwagrzyka „Cmentarz Osobowicki we Wrocławiu. Pola ofiar komunizmu” bezpośrednio pod tym linkiem!

Krzysztof Szwagrzyk
„Cmentarz Osobowicki we Wrocławiu. Pola ofiar komunizmu”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2021
Okładka:
twarda
Liczba stron:
240
ISBN:
978-83-8229-150-6
EAN:
9788382291506
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Krzysztof Szwagrzyk
Ur. w 1964 r., historyk, dr hab., zastępca prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, dyrektor Biura Poszukiwań i Identyfikacji, szef zespołu poszukiwań tajnych miejsc pochówku ofiar reżimu komunistycznego; profesor Dolnośląskiej Szkoły Wyższej. Autor książek: Prawnicy czasu bezprawia. Sędziowie i prokuratorzy wojskowi w Polsce 1944–1956 (2005); (red. naukowa) Aparat bezpieczeństwa w Polsce. Kadra kierownicza, t. 1: 1944–1956 (2005); (z J. Kaweckim, P. Konczewskim, M. Trzcińskim) Archeologia sądowa w teorii i praktyce (2013); Więzienia i obozy na Dolnym Śląsku (1945–1956) (2013) i in.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone