Czy Amerykę odkryli Chińczycy?

opublikowano: 2016-11-17 09:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Amerykę odkrył Kolumb, ale przed nim docierali do Nowego Świata wikingowie. Okazuje się jednak, że skandynawscy żeglarze też mogli mieć poprzedników. Mają tego dowodzić znaki pisma wyryte na skałach w różnych stanach USA, które ich odkrywca, John Ruskamp, identyfikuje jako inskrypcje starochińskie.
REKLAMA

Czy Amerykę odkryli Chińczycy? – zobacz też: Alaska, czyli rosyjska Ameryka

John Ruskamp to emerytowany chemik z Illinois, który bada alternatywną historię Ameryki, o czym napisał kilka książek. Twierdzi, że znalazł materialne dowody pobytu Chińczyków na kontynencie amerykańskim w starożytności: „w epoce Mojżesza i wojny trojańskiej”, jak sam to określił. O badaniach prowadzonych nie tylko przez Ruskampa, ale też kilku naukowców z uznanych ośrodków naukowych poinformował 10 lipca 2015 roku amerykański serwis „Mail Online”. Ruskamp twierdzi, że znalazł inskrypcje z czasów dynastii Shang, panującej w północno-wschodnich Chinach od XVIII lub XVII do XII lub XI wieku p.n.e. Udokumentowane przez niego znaki naskalne znajdują się w odległych od siebie miejscach: w Kalifornii, Nevadzie, Arizonie czy Nowym Meksyku, a więc stanach południowo-zachodniej części USA. Badacz amator zidentyfikował 84 chińskie napisy złożone z piktogramów, które już przed wiekami wyszły z użycia, a więc ich starożytność nie powinna ulegać wątpliwości. Liczące więcej niż 3000 lat znaki mają dowodzić, że Chińczycy nie tylko docierali na swych okrętach do zachodnich wybrzeży Ameryki Północnej, ale też wędrowali daleko w głąb kontynentu.

Państwo dynastii Shang (aut. Lamassu Design Gurdjieff Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported license.)

– Na razie tylko połowa symboli znajdujących się na dużym głazie w rezerwacie Petroglyph National Monument pod Albuquerque w Nowym Meksyku została zidentyfikowana jako chińskie piktogramy, ale forma zbadanych znaków oraz składnia tworzonego przez nie zapisu są zgodne z regułami używanymi w języku chińskim za czasów dynastii Shang – wyjaśnił Ruskamp.

Kolejne piktogramy, na które natrafił w Grapevine Canyon w stanie Nevada, też wydają się pochodzić ze schyłku epoki dynastii Shang, czyli z okresu 1300–1100 p.n.e. Co istotne, zapisanych w Grapevine Canyon symboli przestano używać w Chinach w XI wieku p.n.e., zaś naukowcy Kraju Środka odkryli je i odszyfrowali ich znaczenie dopiero w 1899 roku, zatem nie mógł ich sfałszować żaden z chińskich emigrantów, którzy licznie napływali do USA w XIX stuleciu.

REKLAMA

– Starożytne chińskie pismo stanowi dowód, że azjatyccy żeglarze nie tylko odkryli Amerykę, ale też oddziaływali na rdzenne ludy Ameryki Północnej na długo przed europejską eksploracją kontynentu – stwierdził Ruskamp.

Fragmenty ceramiki z epoki Shang (Los Angeles County Museum of Art; domena publiczna)

O czym mówią odkryte znaki? Według emerytowanego chemika symbole z Petroglyph National Monument podają szczegóły na temat rejsu, sławią dynastię Shang i informują o złożeniu ofiary za pomyślność cesarza Da Jai. Z kolei znaki z Grapevine Canyon mówią o szczęśliwie zakończonej podróży do miejsca nazwanego Domem Słońca. Na końcu tekstu widnieje niezidentyfikowany symbol, który może być podpisem autora.

Czy domniemane kontakty ze starożytnymi Chińczykami wpłynęły na kulturę rdzennych Amerykanów? Już w latach 50. XX wieku francuski sinolog doktor Jacques Gernet dowodził, że niektóre wykonane przez dawnych Indian figurki przedstawiające zwierzęta są uderzająco podobne do chińskiej sztuki z czasów dynastii Shang. Nigdy jednak nie dowiedziono, że Gernet miał rację. Z kolei odkryte przez archeologów w latach 90. XX wieku w Cape Espenberg na Alasce artefakty z brązu – sprzączki i gwizdek – jednoznacznie sklasyfikowano jako pochodzące z Chin, ewentualnie z Korei. Trafiły one jednak do Ameryki dużo później niż symbole znalezione przez Ruskampa, bo około 600 roku n.e. Trzeba jednak podkreślić, że badacz amator nie jest osamotniony w poglądach, że przybysze z Azji często przybywali na kontynent amerykański, a nawet wpływali na rozwój cywilizacyjny Indian. Rośnie grupa naukowców dostrzegających możliwość transoceanicznych kontaktów.

Tekst jest fragmentem książki Tadeusza Oszubskiego „Tajemnicze artefakty”:

Tadeusz Oszubski
„Tajemnicze artefakty”
cena:
44,90 zł
Okładka:
twarda
Liczba stron:
266
Format:
160 x 230 mm
ISBN:
978-83-65310-55-2
EAN:
9788365310552

Jednym ze zwolenników założeń Ruskampa jest ekspert w dziedzinie chińskiej cywilizacji neolitu, doktor David Keightley z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Pomaga on nawet emerytowanemu chemikowi w rozszyfrowywaniu napisów na skałach. Kolejnym wspierającym tę koncepcję badaczem jest doktor archeologii Owen Mason z Uniwersytetu Stanowego Kolorado.

REKLAMA
Karl Friedrich Neumann (domena publiczna)

– Wiemy już, że dochodziło do kontaktów pomiędzy zaawansowanymi cywilizacjami Chin i Korei a rdzennymi Amerykanami, nie wiemy jednak, jak często miały miejsce i czy były znaczące pod względem kulturowym – powiedział Mason w wywiadzie dla „Live Science”.

Czy wskazane przez Ruskampa znaki wyryte na skałach i kilka przedmiotów z brązu znalezionych na Alasce mogą zmienić historię, jaką znamy? Okazuje się, że nie tylko te znaleziska (wywołujące zresztą spory w świecie nauki) mogą wskazywać, iż Kolumb nie był pierwszym, który przybył do Nowego Świata z obszaru wysoko rozwiniętych cywilizacji Europy i Azji.

Koncepcja, że Chińczycy dawno temu dopłynęli do Ameryki, nie jest nowa. Jeszcze przed wspomnianym już Genetem, bo w połowie XIX wieku, niemiecki sinolog Karl Friedrich Neumann łączył dalekomorską ekspedycję z roku około 500 n.e. (czasy panowania dynastii Qi w południowej części Kraju Środka) z odkryciem Ameryki. Według starochińskich dokumentów tłumaczonych przez Neumanna, mnich buddyjski Hoei Szin uzyskał zgodę i wsparcie władz, by wyruszyć przez ocean na wschód „do kraju Fusang”, wielkiego lądu zamieszkanego przez „malowanych ludzi”.

Celem było krzewienie buddyzmu wśród barbarzyńców. Źródła twierdzą, że podróż się udała, a większość misjonarzy powróciła do kraju po przemierzeniu Oceanu Spokojnego w tę i z powrotem.

Rejs był nie lada wyczynem, bo trwał rok. To i tak niedługo, biorąc pod uwagę, iż żeglarze mieli do pokonania (w obie strony) odległość około 20 tysięcy kilometrów – o ile przyjmiemy pogląd Neumanna, że Fusang to zachodnie wybrzeże Ameryki Północnej.

Ze źródeł chińskich znamy też opis wyprawy, która jest znacznie lepiej udokumentowana od rejsu Hoei Szina.

Admirał Czeng Ho (fot. hassan saeed; CC BY-SA 2.0)

Według zapisków z cesarskich archiwów, 71 lat przed Kolumbem, dowodzona przez admirała Czeng Ho flotylla ogromnych dżonek dopłynęła do lądu identyfikowanego z Ameryką.

W kwietniu 2004 roku chiński serwis informacyjny „The Epoch Times” poinformował o pracach nad rekonstrukcją flagowego okrętu admirała Czeng Ho, podjętych przez singapurskie Stowarzyszenie Sympatyków Admirała Czeng Ho. W ten sposób singapurscy biznesmeni chińskiego pochodzenia uczcili 600-lecie odkrycia Ameryki przez admirała.

REKLAMA

Czeng Ho (lub Zheng He, zależnie od transkrypcji) urodził się w 1371 roku, a zmarł przypuszczalnie w roku 1433. Na początku XV wieku piastował stanowisko admirała floty cesarza Czeng Zu (znanego też jako Zu Di albo Yongle) z dynastii Ming.

W latach 1405–1422 (lub 1433) Czeng Ho, stojący na czele potężnej floty olbrzymich dalekomorskich statków, kierował kilkoma wyprawami odkrywczymi. W ich trakcie zbadał wybrzeża Indii, Zatoki Perskiej i Afryki Wschodniej, w tym Madagaskar, dokąd portugalscy podróżnicy dotarli dopiero na początku XVI wieku. Flota admirała miała też dopłynąć do Australii na trzy stulecia przed oficjalnym odkryciem tego kontynentu przez Brytyjczyka Jamesa Cooka. Czeng Ho przypisuje się również rejs do Nowego Świata. Zarówno wyprawa do Australii, jak do Ameryki są hipotezami wysnutymi przez grupę chińskich i australijskich historyków.

Jak twierdzą, flotylla admirała dotarła do Ameryki w 1421 roku, a więc 71 lat przed ekspedycją Krzysztofa Kolumba.

Tekst jest fragmentem książki Tadeusza Oszubskiego „Tajemnicze artefakty”:

Tadeusz Oszubski
„Tajemnicze artefakty”
cena:
44,90 zł
Okładka:
twarda
Liczba stron:
266
Format:
160 x 230 mm
ISBN:
978-83-65310-55-2
EAN:
9788365310552

Trzeba tu wspomnieć, że statki Czeng Ho były kilkakrotnie większe od tych, którymi dysponował Kolumb. Największe z tych dżonek były wielomasztowe, miały wyporność do dwóch tysięcy ton, 150 metrów długości, 50 metrów szerokości i załogę liczącą nawet tysiąc osób. Nazywano je statkami skarbowymi ze względu na wielką wartość dóbr, jakie każdy z nich mógł przewieźć w ładowni. Jednostki te stanowiły jedną czwartą potężnej armady 250 statków (pozostałe dżonki były znacznie mniejsze), którą kazał wystawić cesarz Czeng Zu, światły władca stawiający na rozwój handlu oraz wiedzy.

W finansowanych przez cesarstwo wyprawach admirała Czeng Ho chodziło zarówno o zbadanie odległych wybrzeży oraz ich geograficzne i kartograficzne opisanie dla przyszłych pokoleń chińskich żeglarzy, jak też o rozwijanie kontaktów handlowych. Mimo że oba cele zostały osiągnięte, wkrótce efekty wypraw zaprzepaszczono, gdyż Chiny zamknęły się na świat i zrezygnowały z dalekosiężnych kontaktów gospodarczych i kulturowych.

REKLAMA
Trasa wyprawy Ferdynanda Magellana (rys. Sémhur émhur, tłumaczenie: Uxbona , na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

Jak sądzą niektórzy badacze, wyprawy odkrywcze Portugalczyków i Hiszpanów, do których doszło pod koniec XV i na początku XVI stulecia mogły się odbyć właśnie dzięki mapom sporządzonym przez chińskich kartografów z wyprawy admirała, których kopie dotarły do Europy. Bez ich znajomości ani Krzysztof Kolumb, ani Vasco da Gama, ani Ferdynand Magellan nie odnieśliby sukcesu.

Chińskie mapy i informacje pomocne w oceanicznej żegludze miał przywieźć do Europy wenecki kupiec Niccolo da Conti, który przez wiele lat pływał na jednym ze statków chińskiej floty.

Jednym z potwierdzających tę hipotezę dowodów ma być pewna portugalska mapa niewątpliwie oparta na wcześniejszych chińskich źródłach. Mapę ową sporządzono pół wieku przed wyprawą Kolumba, a mimo to przedstawia ona zarys lądu kontynentu amerykańskiego.

Osiągnięcia wypraw chińskiego admirała popadły na dłuższy czas w zapomnienie, a zaważył na tym splot nieszczęśliwych okoliczności. Cesarz Czeng Zu na początku 1421 roku przeniósł stolicę z Nankinu do Pekinu. W maju tegoż roku, zaledwie kilka miesięcy po wyruszeniu floty Czeng Ho na szóstą wyprawę (która według zwolenników „koncepcji amerykańskiej” miała dotrzeć do wybrzeży Nowego Świata trasą wzdłuż południowej i zachodniej Afryki, a potem przez Atlantyk), w nowo wzniesiony drewniany cesarski kompleks pałacowy zwany Zakazanym Miastem uderzył piorun. Wybuchł gigantyczny pożar. Żywioł strawił budynki i większość archiwów, a katastrofa wstrząsnęła cesarstwem.

Zginęła ulubiona faworyta władcy, a sam Czeng Zu się załamał. Wypadki te uznano za znak od niebios, okazujących cesarzowi brak przychylności, szczególnie w kwestii „świętokradczego” otwarcia na świat, realizowanego między innymi poprzez rejsy floty Czeng Ho. Doszło do przewrotu i władzę przejęli mandaryni.

REKLAMA
Cesarz Czeng Zu (domena publiczna)

Admirał po powrocie z wyprawy został odsunięty od pełnienia znaczących funkcji, dzieląc los innych protegowanych zdetronizowanego władcy. Same zaś Chiny, idąc drogą „wskazaną przez bogów”, weszły w wielosetletni okres zamknięcia na świat.

Dopiero w XX wieku chińscy naukowcy docenili znaczenie odkryć Czeng Ho.

Dziś popiera ich też grupa australijskich historyków. Jednak badacze z USA i Wielkiej Brytanii bagatelizują rolę wypraw cesarskiego admirała na polu odkryć geograficznych i całkowicie zaprzeczają, iż dotarł on do Australii i Ameryki. Kto ma rację? Czy można zlekceważyć znaleziska naczyń z epoki Ming w Ameryce?

Czy jeszcze starsze, bo datowane na początek naszej ery, charakterystyczne chińskie kotwice, odkrywane na wybrzeżach Ameryki Południowej i Środkowej oraz Australii, też są autentycznymi śladami kontaktów z Azją? Czy są pozostałościami po chińskich faktoriach handlowych, czy jednak – jak sugeruje większość naukowców – zostały tam przywiezione dużo później przez portugalskich i hiszpańskich żeglarzy jako towary zakupione w Chinach? Czy ceramika sprzed 5000 lat z Ekwadoru, identyczna jak znana z tego samego okresu ceramika kultury Yomon z południowej Japonii, rzeczywiście jest śladem migracji dawnych mieszkańców wyspy Kiusiu za ocean?

Jeśli okaże się, że dokumenty opisujące transoceaniczne rejsy z Chin dotyczą rejsów do Ameryki w XV, a nawet w V wieku n.e., zburzy to obowiązujący naukowy dogmat o braku kontaktu kultur prekolumbijskich z cywilizacjami azjatyckimi. Takie same skutki będzie miało zaakceptowanie znalezisk kotwic chińskich oraz ceramiki japońskiej i chińskiej w Ameryce i Australii. Równie duże znaczenie będzie miało ustalenie, że odkryte przez Johna Ruskampa znaki naskalne rzeczywiście są znakami starochińskimi, a więc dowodzą odbywania przez Azjatów rejsów do Ameryki już w starożytności. Jednak póki co, na zaakceptowanie takich teorii nie ma zgody naukowego świata. Pogląd ten mogłyby zmienić tylko nowe i całkowicie jednoznaczne odkrycia.

Tekst jest fragmentem książki Tadeusza Oszubskiego „Tajemnicze artefakty”:

Tadeusz Oszubski
„Tajemnicze artefakty”
cena:
44,90 zł
Okładka:
twarda
Liczba stron:
266
Format:
160 x 230 mm
ISBN:
978-83-65310-55-2
EAN:
9788365310552
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Tadeusz Oszubski
Pisarz i dziennikarz. Autor m.in. powieści Sfora , nominowanej do Nagrody im. Janusza A. Zajdla. Współpracował z wieloma czasopismami opisującymi zjawiska niewyjaśnione (m.in. [Czwarty wymiar], [Nieznany Świat]), publikował opowiadania w Feniksie i Nowej Fantastyce.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone