Nie ufać nikomu – rewolucja kulturalna w Chinach

opublikowano: 2018-08-13 15:15
wolna licencja
poleć artykuł:
Chińska rewolucja kulturalna miała stanowić przejście od socjalizmu do komunizmu, miała być falą, która zmyje pozostałości „starego świata” – razem z wrogami Mao Zedonga. Przyniosła jednak przede wszystkim konflikt, chaos i cierpienie milionów, a zniszczyła zaufanie i więzi między ludźmi. O tych burzliwych latach chińskiej historii rozmawialiśmy z Frankiem Dikötterem, autorem książki „Rewolucja kulturalna. Historia narodu 1962-1976”.
REKLAMA

Paweł Czechowski: „Kim są nasi przyjaciele? Kim są nasi wrogowie? Oto podstawowe pytanie rewolucji” – tym cytatem rozpoczyna Pan swoją książkę. Rewolucja zawsze potrzebuje wrogów. Kim byli wrogowie rewolucji kulturalnej w Chinach? Wrogowie Mao Zedonga?

Frank Dikötter (ur. 1961) jest profesorem nauk humanistycznych na Uniwersytecie w Hongkongu, pracuje też w Hoover Institution (USA). Posiada tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu w Lejdzie. Przed przeprowadzką do Azji w 2006 roku wykładał historię w Instytucie Orientalistyki i Afrykanistyki na Uniwersytecie Londyńskim. Jest autorem kilkunastu publikacji dot. historii współczesnych Chin – w ostatnich latach pracował nad „Trylogią Ludową”, która przy wykorzystaniu archiwów partyjnych przedstawia wpływy komunizmu na codzienne życie w Chinach pod rządami Mao Zedonga. W sierpniu 2018 r. na polskim rynku wydawniczym pojawiło się jego dzieło pt. „Rewolucja kulturalna Historia narodu 1962-1976”, wydana przez Wydawnictwo Czarne.

Frank Dikötter: Ten cytat jest o tyle interesujący, że dotyka podstaw funkcjonowania dyktatury: skąd można wiedzieć, że osoba tuż obok nas, która się uśmiecha, która jest pomocna, nie knuje przeciwko tobie? Że jeśli jest się „numerem jeden” w państwie, to „numer dwa”, „trzy”, „pięć” czy „osiem” nie wbije ci noża w plecy? Dyktatora otaczają wyłącznie potakiwacze, więc nikomu nie może on do końca ufać.

By zrozumieć rewolucję kulturalną należy cofnąć się również do 1953 r. w ZSRR. Stalin umiera, a po trzech latach jego następca, Chruszczow, krytykuje całe dziedzictwo polityczne dyktatora i rozpoczyna okres destalinizacji. Mao doszedł do wniosku, że przecież może nastąpić „demaoizacja” – ktoś zwróci się otwarcie przeciw niemu, przekreślając jego dziedzictwo.

Dwa lata po tajnym referacie Chruszczowa z lutego 1956 r. Mao rozpoczyna tzw. wielki skok naprzód, plan transformacji gospodarki Chin, dzięki któremu państwo to miało dogonić pod względami ekonomicznymi ZSRR i państwa Zachodu. Okazał się on jednak katastrofą – dziesiątki milionów ludzi głodowały, wielu było też katowanych czy doprowadzanych do śmierci przez pracę. Kiedy w styczniu 1962 r. miała miejsce tzw. Konferencja Siedmiu Tysięcy Działaczy, Mao wiedział, że jego pozycja była wówczas wyjątkowo słaba i wrogów miał potencjalnie naprawdę wielu.

P.Cz.: Przestraszył się takiego stanu rzeczy?

Możemy tylko domyślać się, co siedziało wówczas w jego głowie. Moim zdaniem chciał on uniknąć tego, co spotkało pośmiertnie Stalina, a więc musiał dowiedzieć się, kto może spiskować przeciw niemu. Nie mógł ufać nikomu. Rewolucja kulturalna kilka lat później była odpowiedzią na taką potrzebę, a jej wykonanie opierało się na prostej zasadzie: dać każdemu możliwość zadenuncjowania każdego – w domyśle niewiernego przewodniczącemu.

P. Cz.: Który czynnik był więc ważniejszy w kontekście rozpoczęcia rewolucji? Sytuacja międzynarodowa: odwilż w ZSRR i konflikt Chin z tym państwem, czy wewnętrzne rozgrywki polityczne w Państwie Środka?

F.D.: To dobre pytanie. Wydaje mi się, że dyktatorzy zawsze są jednak bardziej zainteresowani sytuacją krajową nieco bardziej niż międzynarodową. W czasie rewolucji zresztą Chiny mocno wycofały się z polityki międzynarodowej, choć nie oznacza to, że w ogóle jej nie prowadziły. Stosunki z ZSRR były bardzo złe już w trakcie wielkiego skoku naprzód, a w 1969 nieomal wybuchła wielka wojna między dwoma państwami obozu socjalistycznego przez starcia nad rzeką Ussuri.

REKLAMA

Istotne jest też to, jak Mao Zedong postrzegał siebie samego jako przywódcę obozu socjalistycznego. W 1949 r., kiedy Stalin jeszcze żył, to Mao wcielił do owego obozu ćwierć ludności ówczesnego świata, to jego siły głównie zaangażowały się w wojnę w Korei. Po śmierci Stalina Mao – jak sądzę – czuł się jego naturalnym następcą.

To była także kwestia pewnej linii historycznej: Marks-Lenin-Mao, nawet z pominięciem Stalina. Marks wyszedł od ideologii, od wizji komunizmu, Lenin rozpoczął pierwszą wielką rewolucję, dzięki której robotnicy mieli kontrolować środki produkcji, a burżuazja miała zostać wyeliminowana. W rewolucji kulturalnej chodziło z kolei nie o wyeliminowanie samej burżuazji, ale bardziej „burżuazyjnego myślenia”. Druga wielka rewolucja nie miała więc celować w klasę ludzi samych w sobie, lecz w pewne idee – kapitalistyczno-liberalno-burżuazyjne, w taką właśnie „kulturę”. Mao miał być gwarantem komunizmu, w przeciwieństwie do np. Chruszczowa, którego polityka była traktowana jako zwrot w stronę tych właśnie „wrogich wartości”.

Członkowie Czerwonej Gwardii (lub inaczej Hunwejbini) na placu Tian'anmen w Pekinie (1966, domena publiczna)

P. Cz.: Dlaczego Mao zdecydował się nie tylko na zamknięcie w stosunkach z ZSRR, ale również na zamknięcie w zasadzie wobec całego świata?

F.D.: Z jednej strony, zwłaszcza w pierwszych latach rewolucji, Mao skupiał się na polityce wewnątrzpaństwowej, starając się potwierdzić swoją pozycję. Z drugiej zaś strony z perspektywy Chin jednocześnie wrogiem pozostawał polityczny obóz Zachodu hołdujący ideom kapitalistycznym, oraz część obozu socjalistycznego z przewodnią rolą Związku Radzieckiego, tj. „rewizjoniści”. W tej sytuacji nawet „braterskie kraje” zaczęły krytykować Chiny.

P. Cz.: Mao Zedong wzniósł w czasie swoich 73 urodzin toast za idącą po jego myśli „wojnę domową”. Czy faktycznie możemy uznać rewolucję kulturalną za rodzaj wojny domowej?

F.D.: Moim zdaniem mówienie o wojnie domowej w tym przypadku nie jest wcale takim złym stwierdzeniem. Problem polega na tym, że w przypadku każdej wojny – domowej czy międzynarodowej – zawsze znany jest dokładnie przeciwnik, wiadomo, z kim walczyć. W przypadku rewolucji kulturalnej nigdy nie było wiadomo, czy np. frakcja, którą zwalczasz w Szanghaju nie zostanie za chwile ogłoszona jednak twoim sojusznikiem. Rewolucja kulturalna to ciągłe zmiany przeciwników, co skutkowało wielkim brakiem zaufania – towarzysz z dzisiaj jutro o poranku mógł być oponentem. Rewolucja zmuszała ludzi do robienia rzeczy, o które sami siebie by nie podejrzewali.

REKLAMA

Z jednej strony stwierdzenie o wojnie domowej nie jest złe – były całe prowincje, w które poszczególne grupy walczyły ze sobą na ulicach miast, nawet z wykorzystaniem czołgów, a całe osiedla były niszczone. Problem w tym, że często nie wiedziano, jaki jest faktyczny stan rzeczy – powstał chaos wykreowany przez jednego człowieka u władzy.

Polecamy książkę Franka Diköttera „Rewolucja kulturalna. Historia narodu 1962-1976”:

Frank Dikötter
„Rewolucja kulturalna. Historia narodu 1962-1976”
cena:
49,90 zł
Tłumaczenie:
Barbara Gadomska
Okładka:
miękka, ze skrzydełkami
Liczba stron:
448
Seria:
wydawnicza: Historia
Format:
150 mm × 230 mm
ISBN:
978-83-8049-716-0
Rozwieszanie plakatów w trakcie rewolucji kulturalnej (wrzesień 1967, domena publiczna).

P. Cz.: Rewolucja kulturalna była pokłosiem m.in. wielkiego skoku naprzód – jak się później okazało, ekonomicznej katastrofy dla kraju. Czy dla ratowania własnej pozycji Mao nie mógł zdecydować się na przeprowadzenie politycznej odwilży w stylu Chruszczowa, zamiast generować potężny konflikt wewnątrz kraju?

F.D.: Problem polegał na tym, że łagodniejszy kurs w przypadku Mao byłby właśnie „rewizjonizmem”. Rozmiar głodu wywołanego przez wielki skok naprzód na obszarach wiejskich – mówimy o milionach śmierci – spowodował, że ludzie dla ratowania własnego życia zaczęli po prostu między sobą handlować najmniejszymi pozostałościami własności prywatnej, jakimi jeszcze dysponowali – sprzedawali narzędzia, albo wręcz cegły z własnych domostw. Uprawiali w sekrecie prywatną ziemię, zamiast pracować kolektywnie przy polach. Kradli własność państwa, po to by po prostu przeżyć.

Mao obawiał się, myślę zresztą, że słusznie, iż mieszkańcy terenów wiejskich będą chcieli wrócić do życia w kapitalizmie. Po latach obserwowania, jak członkowie ich rodzin umierają z głodu, jak wymierają całe wioski, a jednocześnie komuniści bezwzględnie zmuszają do pracy na rzecz państwa, wiarygodność partii była nikła. Zamiast więc obierać lżejszy kurs, Mao – zresztą w stalinowskim stylu – oświadczył, że kolektywizacja czy wielki skok naprzód nie są złymi pomysłami, a jedynie zostały sabotowane przez wrogów klasowych – wrogów, których należy władzy wskazywać. Na wsiach zresztą przeprowadzono też polityczną czystkę, a Mao Zedong wymieniał członków partii na takich, których uznał za bardziej godnych zaufania.

REKLAMA

P. Cz.: Co było głównym „silnikiem” rewolucji? Czy była to Czerwona Gwardia, która okazała się także „mieczem obosiecznym” przemian?

F.D.: Problem z rewolucją kulturalną był taki, że nigdy do końca nie działała ona w sposób, w jaki oczekiwał tego Mao. Najpierw skupił się on na uczniach i studentach, którzy mieli stanowić siłę przewodnią przemian, jednak część z tych środowisk zaczęła być otwarcie krytyczna wobec przewodniczącego i partii. Jeszcze w 1966 r. powstaje Czerwona Gwardia, która w założeniu przysięga Mao Zedongowi absolutną wierność, jednak po pewnym czasie zamiast zwalczać wrogów rewolucji, jej frakcje zaczynają walczyć między sobą. Pod koniec roku dyktator musiał się więc zwrócić do kolejnej grupy – zwykłych robotników, którzy mieli denuncjować rewizjonistów, jednak i wśród nich zaczęły pojawiać się podziały i np. jedna grupa pracowników fabrycznych występowała przeciwko drugiej. Na początku 1967 r. Mao zwrócił się więc o pomoc armii, która z kolei miała problem z tym, kogo wspierać, a kogo zwalczać – to naprawdę był jeden wielki chaos.

Mao Zedong musiał wciąż improwizować. Czerwona Gwardia, robotnicy i armia zaczynały się szybko dzielić między sobą. Jedynym prawdziwym „silnikiem” rewolucji był więc Mao, który stale wydawał rozkazy, decydował, nadawał tempo zmian.

Ilustracja przedstawiająca dwóch chińskich robotników. Jeden z nich trzyma w ręku "Cytaty Przewodniczącego Mao" - znane także pod nazwą "Czerwona książeczka" (domena publiczna).

P. Cz.: U szczytu władzy oprócz Mao znajdowali się też ludzie, którzy próbowali obierać własne polityczne kursy, jak „drugi w państwie” Lin Biao czy premier Zhou Enlai. Czy była jakakolwiek szansa, by mogli oni wyraźnie odmienić sytuację w Chinach?

F.D.: Nie sądzę. Nie można oczywiście powiedzieć, że ludzie, poczynając od zwykłych robotników czy wieśniaków, przez członków partii aż po wysoko postawionych liderów politycznych nie próbowali np. chronić swoich rodzin i przyjaciół czy wykorzystywać rewolucji kulturalnej dla własnych potrzeb. Koniec końców jednak wszyscy, od nizin po szczyt społeczeństwa chińskiego, musieli udowodnić swoją lojalność przewodniczącemu.

Lin Biao i Zhou Enlai to faktycznie dwa interesujące przykłady. Lin zdawał sobie sprawę, że by utrzymać swoją pozycję, należy schlebiać Mao. Z zapisków w jego dzienniku wiemy, że ostro krytykował wielki skok naprzód, który uznawał za katastrofę, ale jednocześnie publicznie chwalił osiągnięcia tych przemian. Został „numerem dwa”, choć wcale tego nie chciał – wiedział, że to niebezpieczna pozycja, bo „numer jeden” – Mao – zawsze mógł poczuć się zagrożony przez niego zagrożony – był przecież tylko jeden stopień niżej. W końcu, we wrześniu 1971 r. zginął on w katastrofie lotniczej i moim zdaniem, choć nie ma na to niezbitych dowodów, nie był to wypadek, a Lin został po prostu w ten sposób zabity. Piszę o tym zresztą szerzej w książce.

REKLAMA

Zhou Enlai z kolei okazał się mistrzem w wykonywaniu kolejnych powierzonych zadań. Robił wszystko, by móc pozostać u władzy, choć historycy często się spierają nad tym, jak mocno starał się on na własną rękę ocalić przed efektami rewolucji niektóre regiony kraju czy np. cenne budynki w Pekinie. Zhou jednak, podobnie jak Lin, zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa bycia „numerem dwa”, pozostał więc na spokojniejszej pozycji „numeru trzy”. Na przełomie 1969 i 1970 sam dokonał czystki i wyeliminował tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy swoich potencjalnych politycznych przeciwników. Polityczny liderzy używali więc rewolucji także dla swoich celów.

Polecamy książkę Franka Diköttera „Rewolucja kulturalna. Historia narodu 1962-1976”:

Frank Dikötter
„Rewolucja kulturalna. Historia narodu 1962-1976”
cena:
49,90 zł
Tłumaczenie:
Barbara Gadomska
Okładka:
miękka, ze skrzydełkami
Liczba stron:
448
Seria:
wydawnicza: Historia
Format:
150 mm × 230 mm
ISBN:
978-83-8049-716-0

P. Cz.: Bardzo ważną pozycję w ramach tzw. „bandy czworga” zbudowała sobie też Jiang Qing, znana też jako „Madame Mao”, żona chińskiego przywódcy. Jak to się stało, że zrobiła taką polityczną karierę?

F.D.: Jiang Qing była czwartą żoną Mao. Towarzysze przyszłego przywódcy Chin nie byli zbytnio zadowoleni z jego wyboru, ale ostatecznie do zawarcia małżeństwa doszło, a Jiang obiecała nie wkraczać kiedykolwiek do polityki. Taka rola być może przypadła by do gustu innej kobiecie, ale ją zżerała ambicja. Kiedy więc w 1964 czy 1965 zorientowała się, że Liu Shaoqi, ówczesny „numer dwa”, pozwala swojej żonie odgrywać prominentną polityczna rolę, przekonała Mao do tego samego.

Tu wracamy znowu do cytatu, od którego zaczęliśmy naszą rozmowę. Komu Mao mógł zaufać, jak nie własnej żonie? Zaczął więc przekazywać jej coraz więcej władzy, choć jego małżonka nie była tak doświadczonym politykiem jak inni działacze na szczytach władzy. Po śmierci swojego męża Jiang Qing stanęła wraz z resztą „bandy czworga” przed sądem. Stwierdziła wtedy, że była tylko „psem Mao” – gryzła, kiedy nakazał jej gryźć. Była bronią, której Mao używał.

Scena baletowa z „opery rewolucyjnej”. Miała ona zastąpić tradycyjną operę chińską (fot. Byron E. Schumaker, domena publiczna)

P. Cz.: W swojej książce wykorzystał pan materiały pochodzące z masy chińskich archiwów różnego rodzaju. Czy docieranie do tego typu informacji było problematyczne?

REKLAMA

F.D.: „Rewolucja kulturalna. Historia narodu 1962-1976” to moja trzecia książka z serii o Chinach pod rządami Mao. Gdy pracowałem nad pierwszą częścią o wielkim skoku naprzód, która została wydana w 2010 r., było relatywnie łatwo sięgnąć do chińskich archiwów. Sytuacja zmieniła się nieco po igrzyskach olimpijskich w Pekinie w 2008 r., Po 2012 r., kiedy do władzy doszedł Xi Jingping, korzystanie z archiwów stało się jeszcze trudniejsze. Miałem trochę szczęścia, że dotarłem do różnych informacji przed tymi zmianami. Obecnie, choć nie jest to niemożliwe, to jest to jednak niezwykle trudne, by prześledzić cały materiał archiwalny dotyczący rewolucji kulturalnej.

P. Cz.: Jaka liczba ofiar rewolucji kulturalnej jest Pana zdaniem najbardziej prawdopodobna?

Ślad po usuniętym sloganie z czasów rewolucji kulturalnej na ścianie uniwersytetu w Wuhanie (fot. pfctdayelise, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 2.5).

F.D.: Po pierwsze należy ustalić, co uważamy za rewolucję kulturalną. Istnieją puryści, którzy zamykają temat rewolucji w latach 1966-1968, ja traktuję ją w kontekście dekady 1966-1976. Nawet badając jednak dokładnie wszystkie pekińskie archiwa, ciężko jest ustalić dokładną liczbę ofiar. Przy dość wąskich regułach szacunkowych możemy mówić już na pewno o ok. 2 milionach ofiar. Jeśli chodzi o straty ludzkie, to w historii komunistycznych Chin zdarzały się jednak nawet jeszcze gorsze okresy. 2 miliony osób zginęło w trakcie czystek w latach 1950-1951, kiedy walczono z „kontrrewolucjonistami”, nie mówiąc o wielkim skoku naprzód, w konsekwencji którego zmarły dziesiątki milionów ludzi.

P. Cz.: Co było największą tragedią rewolucji, nie licząc ofiar ludzkich? Walka ze „starą” kulturą?

F.D.: Walkę z kulturą też można traktować jako jedną z największych tragedii rewolucji. Przychodzą mi na myśl ataki wymierzone w buddyzm czy Kościół katolicki, ale też zwalczanie kultury materialnej – zwyczajnych przedmiotów, które przywodziły na myśl stary, burżuazyjno-kapitalistyczny ład: czasem było to pianino, czasem fotografia, czasem książka wydana przed 1949 r. Takie rzeczy były po prostu niszczone i to z pewnością jeden z najistotniejszych aspektów tego okresu.

Myślę jednak, że istotą rewolucji kulturalnej było zniszczenie zaufania pomiędzy ludźmi. Spowodowanie sytuacji, w której człowiek mógł zostać zadenuncjonowany jako wróg władzy przez własnego syna. Nie można już było zaufać rodzinie czy przyjaciołom. To była największa tragedia związana z rewolucją kulturalną.

Polecamy książkę Franka Diköttera „Rewolucja kulturalna. Historia narodu 1962-1976”:

Frank Dikötter
„Rewolucja kulturalna. Historia narodu 1962-1976”
cena:
49,90 zł
Tłumaczenie:
Barbara Gadomska
Okładka:
miękka, ze skrzydełkami
Liczba stron:
448
Seria:
wydawnicza: Historia
Format:
150 mm × 230 mm
ISBN:
978-83-8049-716-0
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł Czechowski
Ukończył studia dziennikarskie na Uniwersytecie Śląskim. W historii najbardziej pasjonuje go wiek XX, poza historią - piłka nożna.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone