Operacja „Husky” i U-Booty

opublikowano: 2021-02-12 17:41
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Operacja „Husky” była największą operacją amfibijną II wojny światowej. Czy U-Booty mogły pokrzyżować alianckie plany inwazji na Sycylię?
REKLAMA

8 lipca odbyła się konferencja z udziałem dowódcy włoskiej Supermariny admirała Sansonettiego i Kreischa. Biorąc pod uwagę koncentrację wojska w portach tunezyjskich oraz ataki lotnicze w okolicach Sycylii za pewnik przyjęto, że to właśnie tam planowana jest inwazja. Co prawda wciąż brano pod uwagę Sardynię, ale uznano ją za znacznie mniej prawdopodobne miejsce desantu. Głównym zamiarem szefa Supermariny było przekonanie FdU do przesunięcia U-Bootów w rejon Kanału Sycylijskiego w celu przeciwstawienia się inwazji. Propozycja ta spotkała się ze zdecydowanym sprzeciwem Kreischa. Po pierwsze, nadal nie wiadomo było, z której strony i gdzie dokładnie należy się spodziewać inwazji, po drugie, obawiano się wzmożonej obecności wrogiego lotnictwa, które w tak ograniczonym rejonie, jaki stanowił Kanał Sycylijski, mogłoby z łatwością lokalizować i atakować U-Booty. FdU przewidywał, że w takich warunkach szanse sukcesu są znikome. Zgodnie uznano jednak, że powodzenie inwazji zależne będzie od zaopatrzenia. Podstawowe wyposażenie miało popłynąć z Tunezji. W tym wypadku jako najważniejszy rejon operacyjny U-Bootów przewidziano obszar na zachód od Sycylii. To właśnie tam według opinii dowództwa powinno dojść do koncentracji dostaw, a zatem i wrogich okrętów transportujących je i osłaniających. Supermarina miała współdziałać z niemieckimi U-Bootami w tym właśnie obszarze. Zgodnie uznano, że okręty powinny znaleźć się w tym samym rejonie operacyjnym. Detale operacji postanowiono ustalić w najbliższym czasie. Dodatkowo Supermarina wydelegowała trzy okręty podwodne w okolice Leros − gotowe do natychmiastowego wyjścia i w razie potrzeby operowania we wschodnich rejonach Morza Śródziemnego (założono, że będą to okolice Krety). Kreisch stwierdził, że na chwilę obecną może wydelegować do operacji trzy U-Booty w rejonie zachodnim i trzy na wschodnich obszarach Morza Śródziemnego.

Admirał Luigi Sansonetti

Główne przewidywania obu dowódców okazały się słuszne. Do lądowania doszło na Sycylii. Alianci planowali inwazję już od początku 1943 roku. Doszli do wniosku, że nie będą jeszcze w stanie przeprowadzić inwazji we Francji w celu utworzenia drugiego frontu. Za takim rozwiązaniem opowiadał się Stalin, który w otwarciu drugiego frontu upatrywał szansy na przeprowadzenie skutecznego kontrataku. Jego zdaniem drugi front we Francji zmusiłby Hitlera do rozproszenia swoich głównych sił. Zapewne było w tym wiele racji, jednakże wojska alianckie okazały się nie dość silne na tak wielkie przedsięwzięcie. Aby nie rezygnować z inwazji całkowicie, postanowiono wykorzystać wojska znajdujące się w północnej Afryce i przy ich pomocy dokonać lądowania na Sycylii. Za wyborem Sycylii przemawiał fakt, że zajmując tę wyspę, odcięto by państwa osi od bazy wypadowej dla lotnictwa i marynarki wojennej. W ten sposób można by stworzyć możliwość zapanowania nad całym Morzem Śródziemnym, jak twierdzili alianci. Drugim, równie ważnym celem było wciągnięcie wojsk włoskich do działań wojennych i wyeliminowanie ich jako niemieckiego sojusznika. Zadanie to niektórzy traktowali także jako sprawdzian przed główną inwazją, którą miała zostać przeprowadzona na terenie Włoch. Co prawda nie było jeszcze w stosunku do niej żadnych deklaracji, ale taka możliwość wchodziła w grę. Głównym przeciwnikiem inwazji na Włochy były Stany Zjednoczone, które większą uwagę skupiały na terenie Francji. Ich zdaniem skierowanie całej uwagi na Włochy mogłoby znacząco przyczynić się do opóźnienia lądowania wojsk aliantów we Francji, której odbicie wedle USA stanowiło absolutny priorytet oraz zapewniało pełną współpracę Stalina, który zdecydowanie opowiadał się za takim rozwiązaniem. Operacja lądowania na Sycylii otrzymała kryptonim „Husky".

REKLAMA

Już w nocy 9 lipca 3000 wszelkiego rodzaju statków i barek wyruszyło z Tunezji. Obroną Sycylii kierował generał Alfredo Guzzoni. Dowodził 6. Armią Włoską złożoną z 230 000 żołnierzy, w tym 40 000 doskonale wyszkolonych Niemców (spodziewające się inwazji na Sycylię dowództwo niemieckie za namową feldmarszałka Kesselringa otrzymało zgodę Hitlera na skierowanie na wyspę dwóch dodatkowych dywizji pancernych). Wojskami alianckimi dowodził generał Dwight Eisenhower. Przywództwo nad wojskami lądowymi objął marszałek polny Harold Alexander. Jego wojsko składało się z brytyjskiej 8. Armii dowodzonej przez marszałka polnego Bernarda Montgomery’ego oraz 7. Armii Amerykańskiej pod dowództwem generała George’a Pattona. Zasadniczą inwazję alianci poprzedzili operacjami powietrzno-desantowymi rozpoczętymi w nocy z 9 na 10 lipca. Plany zrzutu skomplikował silny wiatr. Ogólnie operacje desantowe z powietrza podzielone zostały na dwa zrzuty amerykańskie i dwa brytyjskie. Dla amerykańskiej 82. Dywizji Spadochronowej była to pierwsza tego typu operacja. Porywisty wiatr spowodował, że zaledwie połowa spadochroniarzy znalazła się na wyznaczonym miejscu lądowania. Brytyjczycy wykonali zrzut z podobnym rezultatem. Jedynie 12 ze 144 szybowców znalazło się we właściwym miejscu, reszta została zniesiona, a część musiała lądować na morzu. Wiatr na tyle skomplikował sytuację, że niektóre samoloty ostrzelała własna marynarka wojenna. Część spadochroniarzy zginęła, jeszcze zanim dotarła na miejsce. Choć wiatr poważnie zakłócił przebieg operacji, to jednak na jego korzyść można zapisać, że wywołał pewien efekt zaskoczenia u przeciwnika, gdyż nikt przy zdrowych zmysłach nie spodziewał się lądowania w tak niesprzyjających warunkach pogodowych.

REKLAMA

Główny teatr desantowy miał miejsce w południowo-wschodniej części wyspy. Morska część desantu poradziła sobie znacznie lepiej. Składała się ona ze 160 000 żołnierzy, 600 czołgów i 1800 dział. Nie dość dobrze wyposażeni obrońcy Sycylii mieli spore kłopoty z zatrzymaniem ataku. Właściwie tylko jeden kontratak okazał się groźny i prawie zepchnął wojska amerykańskie z powrotem do morza, jednak wsparcie ogniowe udzielone przez okręty wojenne ostatecznie uratowało lądowanie. Brytyjczycy nie natrafili na większy opór przeciwnika.

Brytyjscy żołnierze w pierwszym dniu inwazji na Sycylię (fot. Imperial War Museums)

W dniu inwazji siły niemieckiej U-Bootwaffe na Morzu Śródziemnym przedstawiały się następująco:

  1. Zachodni obszar:

U-371 w kwadracie CH 96,

U-409 w kwadracie CH 82,

U-565 w kwadracie CH 75,

U-617 w kwadracie CH 78,

U-593 w kwadracie CH 65 (znajdujący się w drodze powrotnej),

U-407 w kwadracie CJ 98 (znajdujący się w drodze z portu),

  1. Wschodni obszar:

U-453 kwadracie CO 45.

Jednocześnie dwa U-Booty, to jest U-375 oraz U-561, gotowe były do wyjścia rankiem 10 lipca. W związku z tym rozmieszczenie okrętów będących w portach rankiem 10 lipca wyglądało następująco:

  1. La Spezia: U-410 i U-616,
  2. Pula: U-596,
  3. Tulon: U-73, U-375 (gotowy do wyjścia tego samego dnia), U-380, U-431, U458 i U-561 (gotowy do wyjścia tego samego dnia),
  4. Salamina: U-81.

Ten tekst jest fragmentem książki Łukasza Grześkowiaka „Ubooty na Morzu Śródziemnym 1943-1944. Zagłada”:

Łukasz Grześkowiak
„Ubooty na Morzu Śródziemnym 1943-1944. Zagłada”
cena:
59,90 zł
Wydawca:
Fronda/Zona Zero
Rok wydania:
2021
Okładka:
miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:
642
Premiera:
25.01.2021
Format:
165 x 240 mm
ISBN:
978-83-668-1401-1
EAN:
9788366814011

Pomimo tak wielkiego zgromadzenia wrogich statków jedynym U-Bootem, któremu udało się skutecznie zaatakować wroga, był dowodzony przez kapitana Waldemara Mehla U-371. Niedługo po południu zlokalizował konwój ET-22A płynący z Philippeville do Algieru, który nie był bezpośrednio zaangażowany w operację „Husky”. Znajdując się około ośmiu godzin od portu przeznaczenia, został zaatakowany przez U-Boota i panującą naokoło ciszę zakłócił odgłos podwójnej eksplozji. Pierwsza torpeda trafiła w amerykański frachtowiec Matthew Maury. Statek miał w ładowniach 1200 ton balastu. Pojedyncza torpeda ugodziła go w okolicach rufy, wskutek czego zniszczona została śruba okrętowa oraz zalana ładownia numer V. Frachtowiec utracił kontrolę sterowną, więc całą 78-osobową załogę zaczęto przygotowywać do ewakuacji. Ostatecznie wszyscy pozostali na pokładzie, a wrak zyskał osłonę dwóch brytyjskich korwet. Po dwóch dniach przybył holownik, który przetransportował uszkodzony frachtowiec do Algieru, gdzie poddano go podstawowym naprawom.

REKLAMA
Eksplozja statku Robert Rowan (K-40) po trafieniu niemiecką bombą u wybrzeży Sycylii, 11 lipca 1943 (fot. Por. Longini, U.S. Army Signal Corps)

Drugim zniszczonym przez U-371 statkiem był tankowiec Gulfprince. Trafiony został w sterburtę. Przewoził 1000 baryłek paliwa lotniczego, a III ładownia znajdowała się pod balastem wody morskiej. Eksplozja torpedy spowodowała 6-metrową wyrwę w kadłubie, zniszczenie mechanizmu sterującego, głównego masztu oraz powolny wyciek ropy. Na pokładzie ogłoszono alarm przygotowujący załogę do ewakuacji. 63 osoby znalazły się w dwóch łodziach ratunkowych, trzech tratwach, a niektórzy marynarze w panice wskoczyli bezpośrednio do wody. Cała załoga została wyratowana przez trawler HMS Sir Gareth168 i brytyjski tankowiec Empire Commerce, jednak jedna osoba (mężczyzna obsługujący działo okrętowe) zmarła na skutek poparzeń odniesionych w płonącej na wodzie ropie. Wrak wzięły na hol dwa przybyłe na miejsce holowniki (HMS Weazel W 120 oraz HMS Hudson W 02). 12 lipca Gulfprince znalazł się w Algierze169. Nie było to pierwsze spotkanie tego tankowca z U-Bootami. Już rok wcześniej, 13 maja 1942 roku, płynąc za innym zbiornikowcem − Gulfpennem, zaatakowany został przez U-507, którym dowodził komandor podporucznik Harro Schacht. Zbiornikowce były nieuzbrojone i pozbawione eskorty. Torpeda wystrzelona z U-507 przeszła bardzo blisko przed dziobem Gulfprince’a. Drugi zbiornikowiec momentalnie zwiększył prędkość i na pełnych obrotach opuścił zagrożony rejon. Szczęście wyraźnie nie uśmiechało się w tym dniu do niego, gdyż jeszcze tego samego wieczora został storpedowany i zatopiony przez U-506 pod dowództwem kapitana Ericha Würdemanna.

REKLAMA

Gulfprince spostrzegł wystający z powierzchni wody peryskop i natychmiastowymi zygzakami wymanewrował pierwszą torpedę. Również druga go minęła, tym razem za rufą, zaledwie o kilka metrów. Dopiero trzecia „rybka” okazała się celna i ugodziła go w sterburtę na wysokości ładowni numer VIII. Silna eksplozja uniosła statek w powietrze. W efekcie potłukły się na nim talerze i szklanki. Doszło też do poważnego wycieku ropy. Kapitan Peter Joseph Sigona nadal utrzymywał zygzaki i pełną prędkość. U-507 nie ponowił ataku i tankowiec zdołał uciec. O własnych siłach dopłynął do Nowego Orleanu, gdzie momentalnie skierowano go do suchego doku. Nikt z załogi nie ucierpiał na skutek ataku (nie licząc niewielkich obrażeń). Tankowiec powrócił do czynnej służby 15 czerwca 1942 roku.

Odpowiedzią Kreischa na dokonaną inwazję był następujący plan:

Planuje się włączenie U-375 i U-561 do operacji na wschód oraz na południe od Sycylii. Dwa okręty wyruszające z Tulonu otrzymały rozkaz pojawienia się w punkcie „H” (Hans) jakieś dziewięć mil od Cape Senetose, gdzie przejęte zostaną przez eskortę zapewniającą im osłonę podczas przejścia przez Cieśninę Świętego Bonifacego. Oba okręty raportowały, że będą w stanie przybyć na miejsce 11 lipca. U-407 przydzielono rejon operacyjny na południe od Syracuse, czyli niedaleko postawionego przez nas pola minowego o długości 200 metrów. U-565 i U-617 otrzymały rozkaz operować na wschód od Cieśniny Gibraltarskiej.

Brytyjski statek z amunicją w płomieniach u wybrzeży Sycylii (fot. Imperial War Museums)

Supermarina gwarantuje nam swobodę operacyjną w zachodnim rejonie Morza Śródziemnego jedynie do punktu 7˚E, więc U-371 i U-409 przydzielono kolejno do: U-371 pomiędzy kwadratem CJ 7484 i CH 9385 oraz U-409 w kwadracie na zachód.

Plan skierowania U-371 i U-409 do operacji na wschód i południe od Sycylii został anulowany, gdyż U-565 i U-617 zdolne będą do pozostania na patrolu zaledwie przez kilka kolejnych dni, zatem podczas ich nieobecności nie posiadalibyśmy nawet jednego okrętu w zachodnim rejonie Morza Śródziemnego.

Następnego dnia Kreisch otrzymał raport z rozeznania lotniczego informujący go, że inwazja składa się z około 110 transportowców, 300 barek desantowych znajdujących się we wschodnich rejonach wybrzeża sycylijskiego oraz 180 transportowców i kolejnych 300 barek desantowych na południowych wybrzeżach wyspy. Dwie grupy pancerników i krążowników nie zostały spostrzeżone.

REKLAMA

Brak odniesionych przez U-Booty sukcesów podczas tak dużego zagęszczenia wroga był bolesnym ciosem dla niemieckiego dowództwa. Mało tego, 12 lipca doszło do straty U-409 i U-561. Około godziny 22 znajdujący się w Cieśninie Mesyńskiej, dokładnie naprzeciwko Scaletty, U-561 został zlokalizowany i następnie storpedowany przez ścigacz torpedowy HMS MTB 81 (wystrzelił w sumie dwie torpedy). Zginęło 42 ludzi z załogi U-561, jedynie pięć osób zdołało się uratować. U-Bootem dowodził nowy dowódca Fritz Henning. Był jednym z tych nielicznych, którym udało się przeżyć. Na miejsce zatopienia wysłano niemieckie i włoskie jednostki ratunkowe. Pomimo fatalnego początku Henningowi przydzielono kolejne dowództwo, tym razem U-565. U-409 odbył w sumie 15 patroli bojowych, podczas których zatopił sześć statków i jeden uszkodził.

Ze względu na niewystarczającą liczebność śródziemnomorskich U-Bootów nie mogły one pokrzyżować operacji desantowej aliantów. Zbyt silnie chronione zespoły wroga nie pozwalały na odniesienie sukcesu. Czasem brakowało również szczęścia. 12 lipca U-407 wystrzelił wachlarz czterech torped do krążownika. Raportował nawet o usłyszeniu jednej eksplozji, lecz materiały archiwalne nie potwierdzają jakiegokolwiek trafienia krążownika w tym dniu. U-407 po przeładowaniu torped zaatakował ponownie – tym razem jego celem był niszczyciel, jednak i tym razem pomimo wystrzelenia pełnego wachlarza nie doszło do wyeliminowania celu.

Operacja „Husky” okazała się zwycięska dla aliantów, choć zapewne nie wszystko przebiegało tak, jakby sobie tego życzyli. Po stronie osi straty wyniosły 29 000 żołnierzy. Do tego 140 000 dostało się do niewoli. Alianci stracili ogółem 4958 ludzi oraz mieli przeszło 15 000 rannych. Cieniem na zwycięstwie aliantów położył się fakt, że wrogowi z wyspy udało się ewakuować przeszło 100 000 żołnierzy i ponad 10 000 pojazdów. Fakt, o którym warto wspomnieć, analizując operację „Husky”, to zamordowanie 73 jeńców przez żołnierzy amerykańskich po zdobyciu lotniska Biscari. Amerykanie tłumaczyli się, że do rzezi doszło po płomiennym przemówieniu Pattona. Ciekawostką jest również to, że operacja „Husky” była największą operacją amfibijną podczas II wojny światowej.

Co prawda aliantom nie udało się wciągnąć Włochów do wojny na tyle, by całkowicie wyeliminować ich jako niemieckiego sojusznika, ale lądowanie na Sycylii było ledwie wstępem do głównego lądowania aliantów we Włoszech. Operacja ta wpłynęła również na przebieg działań wojennych na wschodzie, gdyż część wojsk niemieckich została wycofana spod Kurska, aby wspomóc zabezpieczenie terenu Włoch.

Ten tekst jest fragmentem książki Łukasza Grześkowiaka „Ubooty na Morzu Śródziemnym 1943-1944. Zagłada”:

Łukasz Grześkowiak
„Ubooty na Morzu Śródziemnym 1943-1944. Zagłada”
cena:
59,90 zł
Wydawca:
Fronda/Zona Zero
Rok wydania:
2021
Okładka:
miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:
642
Premiera:
25.01.2021
Format:
165 x 240 mm
ISBN:
978-83-668-1401-1
EAN:
9788366814011
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Łukasz Grześkowiak
Absolwent Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Pochodzi z rodziny o tradycjach wojskowych. Interesuje się tematyką II wojny światowej – głównie działalnością niemieckich okrętów podwodnych.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone