Komercyjny totalitaryzm — odpowiedź

opublikowano: 2008-10-04 08:56
wolna licencja
poleć artykuł:
Ostatni felieton Karola Nawrockiego nie jest głosem odosobnionym — podobne pojawiają się często na internetowych forach i blogach, a także w konserwatywnej prasie.
REKLAMA

Karol Nawrocki, narzeka w swym felietonie na koszulki z „Che” i inne temu podobnie przejawy propagowania komunizmu. Wielu innych również nie potrafi pogodzić się z nierównym traktowaniem faszyzmu/nazizmu i komunizmu, wylewając swoje frustracje na niedouczonych głupków z Guevarą na t-shircie.

Nie zamierzam wcale dowodzić, że nazizm (oraz faszyzm) i komunizm są traktowane przez ogół społeczeństwa tak samo. Idiotyczna nagonka na Korwina-Mikkego z ostatnich dni jest tutaj symptomatyczna. Przekonany jednak jestem, że nie wynika to jedynie (ani przede wszystkim) z masowej niewiedzy, jaka ogarnęła naród. Prawicowi komentatorzy zapominają bowiem, że mieliśmy w Polsce 50 lat na to, by oswoić się z socrealizmem, rewolucją, wizerunkami Lenina, sierpem i młotem, czerwonym sztandarem (na którym robotnicza krew) itp. itd. Dziś w polskich miastach znajdują się nie tylko bary i puby udekorowane symbolami epoki słusznie minionej, ale wciąż jeszcze spotkać można pomniki, nazwy ulic, placów czy osiedli przypominających PRL i jego ideologię, zaś w dawnych domach partii odbywają się np. wykłady uniwersyteckie. Jak można oczekiwać w takiej sytuacji jednakowych reakcji na swastykę i sierp skrzyżowany z młotem czy portrety Hitlera i Lenina?

Polska nie jest tu zresztą żadnym wyjątkiem. Pamiątki z Mussolinim sprzedawane są we Włoszech, Saddam Husajn jest „atrakcją turystyczną” w Iraku, a Niemcy produkują komedię o Hitlerze nakręconą przez reżysera o żydowskim pochodzeniu. Tu nie ma na co się oburzać i obrażać na rzeczywistość. Tak jak Mein Führer nie jest hymnem pochwalnym na cześć nazizmu, tak bar z wywieszonym portretem Bieruta i orłem bez korony nie jest wyrazem poparcia dla pacyfikacji górników w kopalni „Wujek”. Trzeba doprawdy pewnej aberracji umysłowej, by sądzić, że jest inaczej.

REKLAMA

„Che” to nieco inna sprawa. Jak nikt inny, Guevara stał się ikoną popkultury, której znaczenie i symbolika stały się niezwykle odległe od tego, co i jakimi metodami wcielał w życie latynoski rewolucjonista. Przemysł rozrywkowo-medialny przemielił i przeżuł jego wizerunek tak bardzo, że sam Ernesto zdziwiłby się zapewne, gdyby zobaczył produkt finalny. Może nam się to nie podobać, ale obrażanie się na stojące za tym procesem mechanizmy nie świadczy o rozsądku, ale oderwaniu od rzeczywistości. Przy czym nic nie stoi na przeszkodzie temu, by informować o popełnionych przez „Che” morderstwach. Wystarczy przyjąć do wiadomości, że koszulka z „El Comandante” na ogół nie jest wyrazem afirmacji tychże morderstw. Czy jest zaś wyrazem głupoty? Jak sądzę, nawet znający dobrze czyny i biografię Guevary nie muszą wcale odczuwać wstrętu na widok jego podobizny. Czy bowiem inteligentny człowiek musi uważać portret każdego zbrodniarza za symbol tylko i wyłącznie zbrodni?

Jak można się domyślić, nie jestem zwolennikiem takiego ujednoznacznienia symboliki wizerunku „Che” (i nie tylko jego). Symbol z definicji ma bowiem wymowę wieloznaczną i może być użyty w różnych intencjach, dla rozmaitych celów i w wielu odmiennych kontekstach. Tak jak swastyka na drzwiach wyznawcy hinduizmu oznacza co innego niż na sztandarach neonazistowskich ugrupowań, tak Guevara na koszulce europejskiego socjalisty (czy socjaldemokraty) jest czym innym, niż pomnik tegoż samego Guevary na Kubie. Inteligentny człowiek to przede wszystkim taki, który te różnice dostrzega i rozumie — co oznacza wszakże, że powinien znać potencjalne inne znaczenia używanych przez siebie symboli.

Na koniec trzeba odnieść się do kwestii prawnych. Artykuł 256 kodeksu karnego mówi: Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Nie chcę tu rozstrzygać, czy jest to zapis słuszny (bo chroni państwo i obywateli przed wpływem totalitarystycznych ideologii), czy też błędny (bo ogranicza wolność słowa). Istotniejsze w kontekście felietonu Karola Nawrockiego jest tu znaczenie użytego w kodeksie słowa „propaguje”. Otóż, by skazać kogoś za otworzenie pubu w klimatach PRL-u, trzeba udowodnić, że klienci lokalu mogą pod wpływem wystroju knajpy stać się zwolennikami totalitaryzmu. Co więcej, właściciel podlegałby karze tylko wówczas, gdyby udało się dowieść, że propagował komunizm celowo i świadomie. Przepis nie jest więc w takich wypadkach martwy, ale stosowany najzupełniej poprawnie.

Przypominamy, że felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”.

Korekta: Małgorzata Misiurek

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Roman Sidorski
Historyk, redaktor, popularyzator historii. Absolwent Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Przez wiele lat związany z „Histmagiem” jako jego współzałożyciel i członek redakcji. Jest współautorem książki „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych” (2009). Współpracował jako redaktor i recenzent z oficynami takimi jak Bellona, Replika, Wydawnictwo Poznańskie oraz Wydawnictwo Znak. Poza „Histmagiem”, publikował między innymi w „Uważam Rze Historia”.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone