Uczucia na pierwszym planie – rozmowa z Jerzym Besalą

opublikowano: 2008-12-06 00:04
wolna licencja
poleć artykuł:
O nowej książce, popularyzacji historii, roli uczuć w dziejach i planach na przyszłość rozmawia ze znanym publicystą i historykiem Jerzym Besalą Roman Sidorski.
REKLAMA

Jerzy Besala – historyk i publicysta, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Publikował w „Polityce”, „Dzienniku Polskim”, „Focusie”, „Wiedzy i Życiu”. Napisał szereg książek, m.in. „Tajemnicze dzieje Europy” (wydane pod patronatem „Histmaga”), „Tajemnice historii Polski”, biografie Stanisława Żółkiewskiego i Stefana Batorego.

Redaktor Histmaga Romek Sidorski z Jerzym Besalą, na stoisku Bellony na XVII Targach Książki Historycznej w Warszawie.

R.S.: Dlaczego warto przeczytać Pańską nową książkę, „Tajemnicze dzieje Polski”? Do kogo jest skierowana?

J.B.: Pisałem ją dla jak najszerszego grona odbiorców, odchodząc od wzorca książek pisanych zbyt hermetycznym językiem. Chciałem, by czytelnik znalazł w niej dramat, tajemnicę, zagadkę, ale też dołożyłem starań, by była to pozycja rzetelna pod względem warsztatowym. Zawsze podaję źródło, z którego zaczerpnąłem daną informację, zatem „Tajemnicze dzieje Polski” zachowują walory dobrej książki popularnonaukowej.

„Tajemnicze dzieje Polski” to niejako drugi tom, uzupełnienie poprzednich „Tajemnic historii Polski”, które sprzedały się w wielkiej liczbie egzemplarzy. Nowe „Tajemnicze dzieje Polski” są pozycją bardziej rozbudowaną, zaopatrzoną w aparat krytyczny i przeznaczoną dla nieco dojrzalszego czytelnika.

R.S.: Od dawna zajmuje się Pan popularyzacją historii. Czy nadając książce tytuł taki jak „Tajemnicze dzieje Polski”, nie obawia się Pan jednak, że zarzucać się Panu będzie szukanie sensacji?

J.B.: Kiedyś zajmowałem się popularyzacją, teraz, jak sądzę, wnoszę też do nauki nowe spojrzenie. Postępuję w zgodzie z własnym sumieniem historyka, wydaje mi się, że potrafię pisać zarówno w sposób czysto naukowy, jak i bardziej przystępny. Dlaczego więc mam się zamykać w kręgu kilkuset czy najwyżej kilku tysięcy czytelników? Tylko frustraci mogą twierdzić, że poszukuję sensacji, raczej chcę uczyć sztuki refleksji, odczuwania i myślenia, kierując się też w stronę historiozofii.

R.S.: Co jeszcze należałoby robić, Pana zdaniem, dla popularyzacji historii?

J.B.: Myślę, że bardzo istotne jest wykorzystanie nowego, mającego coraz większe znaczenie medium, jakim jest internet. Ciągle jednak większą siłę oddziaływania ma telewizja i film – pojawienie się w kinach nowej produkcji na temat jakiegoś wydarzenia historycznego od razu skutkuje wzrostem zainteresowania tym momentem dziejów. W Polsce jest dużo do zrobienia na polu fabularnych i dokumentalnych filmów historycznych.

REKLAMA

R.S.: W jaki sposób przygotowuje się Pan do pisania nowej książki, jak nad nią pracuje?

J.B.: Czytam, czytam, czytam... myślę i notuję. Często pracując nad jedną książką natrafiam na nowy, wart rozwinięcia temat, który wykorzystuję później pisząc coś nowego – i tak to się kręci. Genialnym wynalazkiem jest dla mnie laptop, z którym mogę pójść do biblioteki, zamówić 100 książek i przejrzeć je, bez konieczności kupowania. Bez laptopa z pewnością bym tyle w ostatnich latach nie napisał. Bardzo lubię Bibliotekę Narodową, natomiast nie przepadam za BUW-em.

Specjalnie dla Czytelników Histmaga...

R.S.: Czy ma Pan już pomysł na następną książkę?

J.B: W najbliższym czasie ukaże się drugie, uzupełnione i poprawione wydanie biografii Stefana Batorego. Poza tym od ok. 10 lat zajmuję się na poważnie historią uczuć, tematyką z pogranicza psychologii, antropologii, filozofii i historii. Mniej interesuje mnie tzw. proces historyczny, bardziej ciekawi mnie człowiek, jego psychika, targające nim uczucia. Podpisałem umowę na 5-tomowe dzieło „Miłość i strach. Dzieje uczuć kobiet i mężczyzn”. Będzie to praca interdyscyplinarna, dyskursywna, prezentująca różne punkty widzenia, starająca się wyjaśnić pewne zdarzenia i zjawiska z punktu widzenia uczuć i ich represji.

Można powiedzieć, że do pewnego stopnia jestem na tym polu pionierem. Historycy zdają się czasem nie rozumieć, że uczucia są determinantą ludzkich zachowań i konkretnych wydarzeń. To się często badaczom historii wymyka – postępowanie będące efektem określonych uczuć jest przedstawiane jako element np. gry politycznej i nadmiernie racjonalizowane. W Polsce dopiero od niedawna pojawia się psychohistoria jako narzędzie poznawcze, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych prace psychohistoryczne są prowadzone od ponad 30 lat.

R.S.: Kiedy można się zatem spodziewać tak ciekawie zapowiadającego się dzieła?

J.B.: W tej chwili mam już gotowe 2,5 tomu, ale bardzo trudno mi powiedzieć, kiedy powstanie reszta – tak szeroko zakrojony temat wymaga oczywiście ogromnej ilości pracy i nie należy tu niczego przyspieszać. Wiele zależy też od Wydawnictwa „Zysk i Ska”, czy zechce wydać tomy po kolei, czy jednorazowo.

Zredagował: Kamil Janicki

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Roman Sidorski
Historyk, redaktor, popularyzator historii. Absolwent Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Przez wiele lat związany z „Histmagiem” jako jego współzałożyciel i członek redakcji. Jest współautorem książki „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych” (2009). Współpracował jako redaktor i recenzent z oficynami takimi jak Bellona, Replika, Wydawnictwo Poznańskie oraz Wydawnictwo Znak. Poza „Histmagiem”, publikował między innymi w „Uważam Rze Historia”.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone