Henryk Arctowski i Antoni Dobrowolski – pierwsi Polacy w Antarktyce (cz. 1)

opublikowano: 2013-12-11 14:16— aktualizowano: 2020-02-11 23:02
wolna licencja
poleć artykuł:
Antarktyda pozostała najdłużej niezbadanym przez człowieka kontynentem. W początkach jej eksploracji znaczny udział mieli dwaj Polacy. Henryk Arctowski i Antoni Dobrowolski byli uczestnikami jednej z pierwszych antarktycznych ekspedycji naukowo-badawczych, przeprowadzonej na statku „Belgica” w latach 1897–1899.
REKLAMA
Adrien de Gerlache (fot. domena publiczna)

Pierwsze statki wpłynęły na wody antarktyczne w XVIII wieku (Antarktyka składa się z Antarktydy, czyli kontynentu i otaczających ją wód Oceanu Południowego wraz z wyspami), jednak dopiero w 1895 roku członkowie norweskiej wyprawy wielorybniczej Henryka Bulla jako pierwsi ludzie postawili stopy na Antarktydzie (gr. antarktikós – leżący naprzeciwko Arktyki). Jeszcze w tym samym roku zorganizowano 6. Międzynarodowy Kongres Geograficzny w Londynie, którego celem było zainteresowanie naukowców tą wciąż nieznaną krainą. Apel o podjęcie eksploracji tego obszaru jeszcze przed końcem XIX stulecia nie spotkał się z wielkim odzewem. Tak zwaną Heroiczną Erę Eksploracji Antarktydy rozpoczął jednak baron Adrien Victor Joseph de Gerlache de Gomery (1866–1934), oficer Belgijskiej Królewskiej Marynarki, który już w 1894 roku ogłosił przygotowania do własnej ekspedycji antarktycznej.

Przygotowania do wyprawy

Młody Belg nie miał przed sobą łatwego zadania. Jego ziomkowie byli raczej zainteresowani eksploatowaniem stworzonego w 1885 roku Wolnego Państwa Kongo, będącego własnością króla Belgów Leopolda II, niż wspieraniem wypraw naukowych udających się w nieznane. Gerlache’owi udało się jednak zebrać prywatne subsydia i uzyskać pomoc finansową od rządu – do wiosny 1896 roku zdobył łącznie 60 tysięcy dolarów, czyli niezbędne minimum do przeprowadzenia całego przedsięwzięcia. W 1896 roku zakupił używany 30-metrowy i 250-tonowy statek o nazwie „Patria” służący do połowu wielorybów i fok. Był to trzymasztowiec, tzw. bark, posiadający pomocniczą maszynę parową. Zakup okazał się wyjątkowo udany, ponieważ „Belgica”, jak ją przemianował Gerlache, przetrwała późniejsze zderzenia ze skałami i lodowcami, a także wytrzymała 13-miesięczne uwięzienie w zamarzniętym lodzie.

Inspekcja statku „Belgica” (wówczas jeszcze „Patria”) przed jego zakupem (1896 rok). Na zdjęciu widoczni m.in.: pierwszy z lewej – Adrien de Gerlache i piąty z lewej – Roald Amundsen

Adrien de Gerlache zainteresował swoim projektem także środowiska naukowe. Chęć udziału w wyprawie jako jeden z pierwszych zgłosił Polak urodzony w Warszawie, Henryk Arctowski. Pochodził on z rodziny Artztów, przybyłej na ziemie polskie z Wirtembergii w XVII wieku. Naukę rozpoczął w zaborze niemieckim w Inowrocławiu, a szkołę średnią ukończył w Belgii. Od 1888 roku studiował na wydziale matematyki i fizyki w Liège, a następnie poznawał geologię i chemię w paryskim Muzeum Przyrodniczym i na Sorbonie. W roku 1893 powrócił do Liège, gdzie w ciągu trzech lat opublikował dwadzieścia prac naukowych dotyczących geologii. By podkreślić swe polskie pochodzenie, zmienił wówczas nazwisko na Arctowski (nie był to w tym okresie przypadek odosobniony, podobnie uczynił inny polski podróżnik, Stefan Szolc-Rogoziński, spolszczając nazwisko ojca „Scholtz” i dodając do niego panieńskie nazwisko matki). Oto fragment jego listu do Gerlache’a datowany na 19 kwietnia 1895 roku:

REKLAMA
Ogromnie lubię podróże, gdyż bardzo kocham Przyrodę i jestem przekonany, że nowe dla mnie widoki pobudzą do pracy i zdeterminują całą serię późniejszych badań. W końcu, pozwolę sobie jeszcze Panie de Gerlache podkreślić, że moim największym szczęściem byłoby uczynić moje życie użytecznym dla ludzkości; właśnie dlatego chciałbym przez moją pracę przyczynić się do zwycięstwa prawdy i upowszechniania postępu. (…) Bez wątpienia, podobne przedsięwzięcie ma na celu uzyskanie znaczącej liczby zdobyczy naukowych i aby móc uczestniczyć w tym wielkim dziele, którego Pan jest inicjatorem, proszę Pana, Panie de Gerlache, aby zechciał mnie Pan przyjąć na pokład swojego statku.
Henryk Arctowski (1899 rok)

Arctowski był pierwszą osobą zwerbowaną przez Belga. Podczas ekspedycji Polak miał być odpowiedzialny za badania geologiczne, meteorologiczne i oceanograficzne. Ponadto, pomagał w zbieraniu funduszy poprzez organizowanie odczytów naukowych oraz w werbowaniu kolejnych naukowców. Dodatkowo Arctowski przygotowywał się do wyprawy pod względem teoretycznym i praktycznym – w Szwajcarii badał lodowce alpejskie, a konsultacje meteorologiczne i oceanograficzne przeprowadzał z czołowymi specjalistami w Anglii.

Dołączenie Dobrowolskiego do ekspedycji

16 sierpnia 1897 roku „Belgica” opuściła swój port macierzysty, Antwerpię, z 22 osobami na pokładzie, wśród których znaleźli się jeszcze m.in. przyszły zdobywca bieguna południowego, Norweg Roald Amundsen (1872–1928), który pełnił na statku funkcję drugiego oficera, i Emil Racoviţă (1868–1947), rumuński zoolog, odpowiedzialny za badanie fauny i flory podczas wyprawy. Jednak już na samym początku podróży ekspedycję czekały komplikacje. Statek musiał się zatrzymać w nieodległej Ostendzie, gdyż popsuła się maszyna parowa. Podczas postoju ze służby zwolniło się dwóch marynarzy, zrezygnował także lekarz. Po dokonaniu napraw statek powrócił do Antwerpii, by dokooptować brakujące osoby.

REKLAMA

Kup e-booka: „Polacy na krańcach świata: XIX wiek”

Mateusz Będkowski
„Polacy na krańcach świata: XIX wiek” (cz. I)
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
143
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-01-3

Książka dostępna jako e-book w 3 częściach: Część 1, Część 2, Część 3

Antoni Dobrowolski na „Belgice” podczas wyprawy

Sytuację tę wykorzystał Arctowski, polecając kapitanowi swojego znajomego, Antoniego Bolesława Dobrowolskiego (1871–1958), który akurat przebywał w Antwerpii, przygotowując bibliografię do swej pracy botanicznej. Już wcześniej Henryk próbował go wciągnąć na służbę, niestety, Gerlache nie wyraził zgody ze względu na pełny stan osobowy załogi. Antoni Dobrowolski pochodził z Dworszowic Kościelnych koło Radomska w zaborze rosyjskim. Ukończył wiejską szkołę elementarną, a od 1884 roku był uczniem V Gimnazjum Filologicznego w Warszawie. Parę miesięcy po maturze został aresztowany i uwięziony na 3 lata (1892–1895), za działalność w organizacji rewolucyjnej Drugiego Proletariatu. Początkowo przetrzymywano go w Cytadeli (uczył się tam matematyki i socjologii) i na Pawiaku, a następnie w Petersburgu, po czym został zesłany do Tbilisi, skąd uciekł do Zurychu w Szwajcarii. W 1895 roku rozpoczął studia filozoficzne i zoologiczne. Po roku przeniósł się do Liège, gdzie studiował botanikę i zoologię. Gdy Dobrowolskiemu skończyły się pieniądze, postanowił przyłączyć się do wyprawy belgijskiej, mając nadzieję, że po powrocie otrzyma od państwa belgijskiego czteroletnie stypendium na dokończenie studiów.

Dobrowolski początkowo nie przekonał do siebie kapitana. Dopiero gdy zobowiązał się do pracy jako zwykły marynarz, Gerlache zmienił zdanie. Pozycja Polaka była dość specyficzna, ponieważ płynął on na „Belgice” również jako asystent naukowy. Tak oto były zesłaniec opisał w swoim dzienniku, ze specyficznym dla siebie poczuciem humoru, rozpoczęcie służby na statku:

Tak to dostałem się na statek „Belgica”, dźwigający „antarktyczną wyprawę belgijską” (ironia nazwy: „większa połowa” personelu – cudzoziemcy, sztab „uczony” – Polak i Rumun) na to, aby ją zlokalizować w paszczy rekinów lub sproszkować za pomocą gór lodowych. Nie mam jakoś zaufania ani do „Belgiki”, maleństwa, z defektami w budowie do tego, ani do kapitana, co nieźle pozuje, ale nie zdaje się należeć do orłów. Okręt Cooka [James Cook (1728–1779) – angielski żeglarz i odkrywca, przyp. M.B.] podobno był jeszcze mniejszy od „Belgiki”, ale sam Cook zdaje się nieco większy od Gerlache’a (A. Dobrowolski, [Dziennik Wyprawy…], s. 28–29).

Znaleziono również nowego lekarza dla ekspedycji, który dosiąść się miał jednak dopiero w brazylijskim Rio de Janeiro. „Belgijska wyprawa antarktyczna” mogła wreszcie ruszyć w drogę.

REKLAMA

Na Południe

Z Antwerpii „Belgica” płynęła przez Atlantyk z postojem w porcie Funchal na Maderze (11–13 września). Następny przystanek miał miejsce w Rio de Janeiro (przełom października i listopada), gdzie dowództwo wyprawy spotkało się z lokalnymi władzami. W mieście zgodnie z zapowiedzią dołączył do ekspedycji doktor Frederick Albert Cook (1865–1940), Amerykanin pełniący funkcję lekarza i fotografa ekspedycji, który miał już pewne doświadczenia w wyprawach polarnych. Jeszcze w listopadzie „Belgica” zawinęła do portu w urugwajskim Montevideo, gdzie w wyniku ostrego sporu marynarzy z kucharzem o jego umiejętności kulinarne, ten ostatni odszedł ze służby. Zatrudniono wówczas na statku nowego kuka.

Frederick Cook (fot. Brown Bros, domena publiczna)

Po przepłynięciu Cieśniny Magellana podróżnicy znaleźli się w chilijskim Punta Arenas, gdzie przebywali od 1 do 14 grudnia 1897 roku. Długość pobytu w tym mieście, krytykowana przez niektórych członków załogi z uwagi na lato trwające na południowej półkuli, dała Arctowskiemu możliwość przeprowadzenia badań dna cieśniny. Uzupełniono także paliwo na statku. Doszło tu także do ostatniego przetasowania w składzie ekspedycji: odeszło aż czetrech marynarzy, odprawiono również z powodu złego stanu zdrowia dopiero co zatrudnionego kucharza. Jego funkcję na statku przejął kamerdyner. Tak więc na „Belgice” pozostało dziewiętnaście osób: dziewięciu Belgów, sześciu Norwegów, dwóch Polaków, Rumun i Amerykanin (siedmiu oficerów i dwunastu marynarzy). W okrojonym składzie ekspedycja popłynęła dalej.

Kolejnym etapem podróży była Ziemia Ognista. Dobrowolski napisał w swoim dzienniku, że „jest to kraj dziki, tchnący już Antarktykiem, czarowny swoją mozaiką bujnej zieleni, nagich skał, lodowców srebrnych, cichych jezior alpejskich, szumnych potoków górskich, spadających ku labiryntom kanałów i kanalików”. Tutaj „Belgica” zatrzymała się w argentyńskim Ushuaia nad Kanałem Beagle, najdalej wysuniętym na południe mieście świata, gdzie załoga spędziła trochę czasu wśród ludu Selk’nam – lokalnych Indian. Niedługo po podniesieniu kotwicy, 1 stycznia 1898 roku, statek utknął na rafie, próbując wypłynąć z kanału. Załoga wyrzuciła ok. trzydziestu ton ładunku (węgiel brykietowy i wodę pitną), aby odciążyć „Belgicę” i wydostać się z pułapki, niestety nie dało to pożądanego rezultatu. Jakby tego było mało, rozpętała się burza, która groziła roztrzaskaniem statku o skały. Na szczęście po dobie walki z żywiołem nadchodzący przypływ uwolnił ekspedycję. Po wypłynięciu z kanału „Belgica” udała się na wschód do ostatniego zamieszkałego miejsca na ich trasie, to jest do należącej do Argentyny Staten Island (hiszp. Isla de los Estados), gdzie podróżnicy uzupełnili zapas wody pitnej i 14 stycznia popłynęli na południe, by sześć dni później wypłynąć na wody antarktyczne.

REKLAMA

Histmag jest darmowy. Prowadzenie go wiąże się jednak z kosztami. Pomóż nam je pokryć, ofiarowując drobne wsparcie! Każda złotówka ma dla nas znaczenie.

„Belgica” na tle południowego krańca wyspy Antwerpia (1898 rok) (fot. Frederick Cook, domena publiczna)

Przemierzając Ocean Południowy

21 stycznia ekspedycja dopłynęła do raf w pobliżu Szetlandów Południowych „ponurych, dziwnym smętkiem i opuszczeniem tchnących gromad skalnych, zawalonych śniegiem i lodem” (A. Dobrowolski, [Dziennik Wyprawy…], s. 7). Po ominięciu wysp nadszedł ogromny sztorm, podczas którego 22 stycznia z pokładu został zmyty Norweg Carl Wiencke, marynarz. Tym samym załoga zmniejszyła się do osiemnastu osób. Płynąc dalej na południe przez Cieśninę Bransfielda (jej nazwa pochodzi od Edwarda Bransfielda, brytyjskiego oficera, który dopłynął do Szetlandów Południowych), dotarli następnego dnia do grupy wysp nazwanych przez Gerlache’a Archipelagiem Palmera, na cześć Amerykanina Nathaniela Palmera, jednego z pierwszych ludzi, który dopłynął do Półwyspu Antarktycznego (w 1820 roku). Między 23 stycznia a 12 lutego 1898 roku przedstawiciele ekspedycji (Gerlache, Arctowski, Amundsen, Cook i Emile Danco, belgijski geofizyk) przeprowadzili łącznie dwadzieścia wypadów na okoliczne wyspy, zaznaczyli je na mapie i nazwali m.in: Brabant, Liège, Gandawa, Antwerpia i Wiencke – na cześć zmarłego kompana. Podczas lądowań Arctowski kontynuował geologiczne badania, pobierając próbki okolicznych skał.

Niestety „Belgica” miała spore opóźnienia w podróży, a już niedługo na południowej półkuli miało skończyć się lato. W związku z tym postanowiono, że ekspedycja pozostawi czteroosobowy zespół na Ziemi Wiktorii (część Antarktydy położona najbliżej Nowej Zelandii), gdy tymczasem reszta załogi na statku miałaby się udać do Melbourne w Australii, by uzupełnić brakujące miejsca w załodze oraz zapasy, a następnie powrócić po pozostałych wiosną 1899 roku. Zimować na Antarktydzie mieliby: Racoviţă, Dobrowolski, Cook i Amundsen, którzy razem powinni założyć stację zimową w miejscu lądowania. Ostatecznie jednak dowództwo statku podjęło decyzję o dalszej wędrówce wzdłuż zachodnich wybrzeży Półwyspu Antarktycznego. Przeciwni temu rozwiązaniu byli naukowcy, których jednak nie posłuchano. Nie zmieniając kursu, „Belgica” wpłynęła na Morze Bellingshausena (od Fabiana Gottlieba Thaddeusa von Bellingshausena, rosyjskiego admirała i jego odkrywcy), mijając Wyspę Adelajdy i Wyspę Aleksandra. Warunki atmosferyczne przed statkiem były wówczas ciężkie: o ile na zachodzie widoczne było w miarę czyste niebo, to na południu rozciągała się wysoka mgła i setki gór lodowych na horyzoncie. Dobrowolski tak opisał ten krajobraz:

REKLAMA
Pustynia… Biała, straszliwie biała, granice giną w przepaściach widnokręgu. Brzuch oceanu cały pokryty lodem. To „pack” [obecnie w języku polskim zapisuje się je raczej jako „pak”, przyp. M.B.]: kry olbrzymie, wielkie, mierne, średnie i malutkie, stare i młode, przeszłoroczne i dzisiejsze, od rana. Wody prawie ani krzty. Wszystko zapchane tłumem zamrożonych fal… „Pack” żyje, oddycha, bo jego matka, morze, żyje, oddycha. „Cichymi gra piersiami”.

Jak się miało okazać w najbliższej przyszłości, najcięższe zmagania były dopiero przed członkami ekspedycji, którzy mieli wkrótce stoczyć z żywiołem walkę o przeżycie.

Krajobraz antarktyczny (fot. Frederick Cook, domena publiczna)

Przeczytaj drugą część artykułu

Kup e-booka: „Polacy na krańcach świata: XIX wiek”

Mateusz Będkowski
„Polacy na krańcach świata: XIX wiek” (cz. I)
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
143
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-01-3

Książka dostępna jako e-book w 3 częściach: Część 1, Część 2, Część 3

Wybrana bibliografia

Źródła

  • Roald Amundsen, Moje życie polarnika, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1993.
  • Henryk Arctowski, An important letter of Henryk Arctowski to Adrien de Gerlache, „Polish Polar Research”, t. 15, z. 1, 1993, s. 99–104.
  • Tenże, Belgijska wyprawa do bieguna południowego, „Tygodnik Ilustrowany”, nr 16, 21 kwietnia 1900, s. 301–303.
  • Antoni Dobrowolski, Dziennik Wyprawy Na Antarktydę (1897–1899), Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław–Kraków 1962.
  • Frederick A. Cook, Two Thousand miles in the Antarctic ice, „McClure’s Magazine”, nr 1, t. 14, listopad 1899, s. 3–18.

Opracowania

  • Jacek Machowski, Contribution of H. Arctowski and A. B. Dobrowolski to the Antarctic Expedition of Belgica (1897–1899), „Polish Polar Research”, t. 19, z. 1–2, 1998, s. 15–30.
  • Tenże, Polscy zdobywcy białego lądu. Historia polskich odkryć, wypraw i badań w Antarktyce, Dialog, Warszawa 1997.
  • Stanisław Rakusa-Suszczewski, Nasze rocznice antarktyczne, Zakład Biologii Antarktyki PAN, Warszawa 1996.
  • Michał Witkowski, Henryk Arctowski (15.07.1871–21.02.1958): polski badacz polarny – Antarctic Explorer, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Poznań 1960.
  • Strona internetowa The Frederick A. Cook Society, 2001–2009 [dostęp 23 listopada 2013], <[http://www.frederickcooksociety.org/]>.
  • Frederick A. Cook: A Digital Exhibition, The Ohio State University Libraries, [dostęp 23 listopada 2013], <[http://library.osu.edu/projects/frederick-cook]>.

Redakcja: Roman Sidorski

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Mateusz Będkowski
Absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. W 2011 roku obronił pracę magisterską pt. „Wyprawa Stefana Szolc-Rogozińskiego do Kamerunu w latach 1882–1885”, opublikowaną następnie w „Zielonkowskich Zeszytach Historycznych” (nr 2/2015). Interesuje się losami polskich podróżników i odkrywców na przestrzeni dziejów, szczególnie w XIX wieku. Na ich temat publikował artykuły m.in. w czasopismach „Mówią Wieki” i „African Review. Przegląd Afrykanistyczny”, a także w portalu „Tytus.edu.pl”. Część z tych tekstów znalazła się w pięciu ebookach autora z serii „Polacy na krańcach świata” wydanych w latach 2015–2019. Trzy pierwsze z nich ukazały się w formie papierowej w jednym zbiorze pt. „Polacy na krańcach świata: XIX wiek” (Warszawa 2018). Jest także autorem książki pt. „Polscy poszukiwacze złota” (Poznań 2019). Obecnie pracuje w Muzeum Historii Polski przy tworzeniu wystawy stałej.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone