Jak miesięcznik erotyczny o rzezi wołyńskiej napisał

opublikowano: 2017-09-10 15:54
wolna licencja
poleć artykuł:
Oniemiałem. Z okładki prężyła się do mnie skąpo odziana blondynka, a obok w zapowiedziach artykułów między „Kac Vegas” i „Laską idealną” widniał napis „Rzeź Polaków”. Myślałem, że to trolling.
REKLAMA

Zobacz też: UPA jak AK? Mitologizacja banderowców na Ukrainie

Zacznę od tego, że zrozumiem, jeśli ktoś uzna ten felieton za głupotę. Uzna, że po co mam kręcić wokół sprawy burzę, że niepotrzebnie robię reklamę pismu erotycznemu, że jestem klaun a nie felietonista, bo wchodzę w ogóle w polemikę w tej sytuacji. No i że to obrzydliwe.

Być może tak właśnie jest, ale wbrew pozorom problem jest ciekawszy i dużo głębszy niż się wydaje. Jeśli do tej pory się nie zraziłeś drogi Czytelniku – zapraszam do części właściwej artykułu.

„Twój Weekend” 09/2017

W numerze 09/2017 erotycznego miesięcznika „Twój Weekend” pojawił się artykuł zatytułowany „Mordercy naszych babek”. Popełniła go pani Agnieszka Rewucka, która chyba musiała wykonać zadanie streszczenia całej skomplikowanej historii relacji polsko-ukraińskich na Wołyniu w 5 tysiącach znaków. Artykuł jest do bólu skrótowy i przedstawia pewne informacje bez szerszego kontekstu, natomiast nie można mu zarzucić jakiegoś spłycania powagi tematu, choć styl mnie jakoś nie zachwycił. Zaczyna się tak:

Rzeź wołyńska nie wiąże się z żadnym etosem chwalebnej walki i śmierci w obronie ukochanej ojczyzny. Tutaj ludzie ginęli śmiercią okrutną, zadaną z rąk własnego sąsiada, tego, który jeszcze niedawno ramię w ramię z polskim kumem ziemię orał

Jak w ogóle wszedłem w posiadanie tego tekstu? To pewnie zabrzmi jak historia z cyklu „kolega pyta o link”, ale prawda jest taka, że ktoś po prostu podrzucił ten temat na jedną z licznych grupek na Facebooku w których jestem.

Prawda jest taka, że „Twój Weekend” jest reliktem sprzed dwóch dekad. Żyjemy w czasach, w których ponoć jakiemuś użytkownikowi Reddita udało się wrzucić na nielimitowaną „chmurę” od Amazona 1,8 petabajta (prawie 2 miliony gigabajtów) porno. Gdybym więc chciał pooglądać sobie treści pornograficzne/erotyczne, to nie musiałbym nawet wstawać od komputera.

Dziwi mnie więc, że dalej ktoś to kupuje (choć mieli już zamykać ten interes). Czytelnikami są prawdopodobnie nieco starsi faceci, którzy mają wielką chęć pogapienia się na nagie piersi, a nie ogarniają Internetu i nie interesuje ich przy zakupie wiele więcej. Bo powiedzmy sobie szczerze – to nie jest „Playboy”, w którym przeczytać można wywiad z Wołoszańskim. Tu chodzi o erotykę, podawaną dosyć wulgarnie na tacy.

„Twój Weekend” kojarzy mi się z określeniem „świerszczyk” albo „ślizgacz”. To pisemko, które dzieciaki podkradały dorosłym w latach.90 i po kryjomu, z wypiekami na twarzy zaliczały swój pierwszy kontakt z erotyką. A co dorośli robili z tymi pismami, pozwolę sobie nie wspominać.

Tym, bardziej dziwi mnie, że w dziale „Ważny temat” pojawił się nagle w „TW” artykuł o Wołyniu. Oczami wyobraźni widzę, jak na kolegium redakcyjnym ktoś mówi: „Brakuje nam treści na stronie 38, może damy tam... hmm... rzeź wołyńską?”

Tutaj dochodzimy powoli do sedna problemu. Nie wiem dlaczego ktoś poczuł nagle w redakcji misję historycznego edukowania mało wymagających odbiorców, ale należy sobie zadać pytanie: czy to się w ogóle powinno wydarzyć i czy powinniśmy na coś takiego pozwalać?

REKLAMA

Rzeź wołyńska to temat niezwykle poważny. To dzieje tragedii, okrucieństwa, nienawiści i najmroczniejszej strony ludzkiej natury. To bolesna karta w dziejach narodu polskiego, choć nie tylko jego. Sprawa, która do dziś rzuca głęboki cień na stosunki polsko-ukraińskie. To opowieść o tym, jak sąsiad nagle ćwiartuje sąsiada siekierą, bo ten jest innej narodowości.

Pytanie więc, czy takie sprawy powinno się sprowadzać do krótkiego tekstu wciśniętego gdzieś między gadżety erotyczne a przegląd najlepszych tyłków w Afryce? No nie sądzę.

Nie powiem, że żyłka mi na czole wyskoczyła z oburzenia, kiedy zobaczyłem ten tekst. Tyle już widziałem w Internecie szarganych „świętości” wszelkiego rodzaju z lewa i prawa, że sprawę przyjąłem bardziej z uczuciem zwykłego zażenowania i śmiechem politowania. Rozumiem jednak, że dla wielu ludzi będzie stanowić to skrajną obrzydliwość. Pojawia się najważniejsze pytanie:

Czy każdy ma prawo pisać i dyskutować o trudnej historii (nawet gazety erotyczne)?

Dzieje takie jak rzeź na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej to rzecz wrażliwa (i drażliwa). Może więc nie powinny być wkładane w magiel popkultury czy wrzucane do wora z ciekawostkami, albo też nie każdy powinien mieć prawo do podejmowania takich tematów? Zostałby to temat pół-tabu, podejmowany raczej przez zawodowych historyków i poważnych reportażystów.

I tutaj być może kogoś zadziwię, ale pomimo mojej negatywnej oceny umieszczenia tekstu o Wołyniu w „Twoim Weekendzie”, muszę wziąć w obronę ich prawo do publikacji. Jak już pisałem, nie była to publikacja najwyższej próby, ale też nie bagatelizowała tematu, nie wyśmiewała, nie obrażała. Ba, nawet nie wykorzystywała do promocji jakiejś kobiety w negliżu. Na tę jedną stronę pisma zrobiło się naprawdę poważnie.

Nie mam więc prawa odbierać im możliwości pisania takiego artykułu. Nie wiem dlaczego ktoś tam poczuł nagłą potrzebę misji prowadzonej wśród potencjalnych podstarzałych erotomanów, ale to ich sprawa. Nie obrażali i nie złamali prawa, więc nie widzę powodu do ich kneblowania. Nie będę tu się rozpisywał o jakiejś obronie wolności słowa, bo to też byłoby „nieco” zbyt górnolotne jak na ten felieton. Przesada.

Aleja Ofiar OUN-UPA w Legnicy(domena publiczna)

Natomiast uważam, że w takich przypadkach odpowiedzialność leży przede wszystkim po stronie twórców danego tekstu, a nie jakiejś publicznej „cenzury represyjnej”. Wiem, że to niełatwe, ale oni sami powinni się korygować, czy wypada pewne sprawy poruszać w danym miejscu. Bo inaczej w najlepszym przypadku narażą się na śmieszność, a historię – na spłycenie.

Choć akurat tutaj sprawa wydaje mi się oczywista. Jest milion innych „ważnych tematów”, nawet związanych z seksem, które można podjąć zamiast tragedii na Wołyniu.

Czasem warto postukać się w głowę, zanim zacznie się stukać w klawiaturę.

***

PS: „Twój Weekend” od upadku uratowało parę miesięcy temu przejęcie tytułu przez nowego wydawcę – Fire Wall (część Magnes Media). Dotychczas ich sztandarowym pismem było „Słowo” w różnych wydaniach lokalnych, a współpracowali z nim m.in. Kornel Morawiecki, Robert Winnicki i Grzegorz Braun (ten ostatni nawet zakładał „Słowo Wrocławian”). Może to zmiana na górze przyniosła nagłą zmianę treści? Czyżby czekała nas powolna ewolucja i za kilka miesięcy do kiosków trafi „Twój Historyczny Weekend” z sesjami modelek w strojach dworskich z XVI wieku?

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

Redakcja: Maciej Zaremba

Polecamy e-book: „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych”

„Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych”
cena:
Liczba stron:
480
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-62329-99-1
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł Czechowski
Ukończył studia dziennikarskie na Uniwersytecie Śląskim. W historii najbardziej pasjonuje go wiek XX, poza historią - piłka nożna.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone