Małgorzata Niezabitowska: Przez wieki na Kresach egzystował wielokulturowy i barwny świat. Po II wojnie światowej zniknął niczym mityczna Atlantyda

opublikowano: 2023-04-17 05:05
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
„Światłość i mrok” to powieściowy debiut Małgorzaty Niezabitowskiej. Dziennikarka i rzeczniczka pierwszego niekomunistycznego rządu RP opisuje wielokulturowy świat II RP, którego już nie ma, przybliżając czytelnikom kulturę żydowską i opisując miłość, która połączyła chasydkę i ziemiańskiego syna. Czy uczucie, które połączyło ich wbrew regułom panującym w wielokulturowym świecie ma szansę przetrwać?
REKLAMA
Małgorzata Niezabitowska - dziennikarka, pisarka, rzeczniczka pierwszego niekomunistycznego rządu RP. W 1981 reporterka „Tygodnika Solidarność”, po 13 grudnia dokumentowała stan wojenny, publikowała liczne materiały na Zachodzie. Stypendystka prestiżowego Nieman Felloship na Uniwersytecie Harvarda. Zaangażowana w powstanie Muzeum Historii Żydów Polskich od momentu zrodzenia się tej idei, w latach 2013-2022 członkini Rady Muzeum Polin. Autorka książek, m.in: „OSTATNI Współcześni Żydzi Polscy”, „Poszukiwanie Ameryki”, „Składana wanna”, „W twoim kraju wojna!”. Uhonorowana nagrodami im. Ireny Sendlerowej i Czesława Miłosza oraz przez uczestników bitwy – Medalem Monte Cassino. „Światłość i mrok” to wyraz czułego zainteresowania Niezabitowskiej wielokulturowością Kresów i tradycją judaistyczną, a także fascynacji światem, który już nie wróci (fot. Tomasz Tomaszewski).

Magdalena Mikrut-Majeranek: W swoim zawodowym życiu pełniła Pani różne funkcje, była Pani m.in. rzeczniczką rządu Tadeusza Mazowieckiego, ale jest Pani autorką wielu reportaży i książek non fiction. Teraz przyszła pora na zmierzenie się z innym gatunkiem. Czy powieść ta długo dojrzewała, zanim ujrzała światło dzienne?

Małgorzata Niezabitowska: Pomysł tej powieści zrodził się wiele lat temu, ale powieściopisarką miałam zostać jeszcze dawniej. To przeświadczenie towarzyszyło mi od dzieciństwa. W piątej klasie na lekcje polskiego pisałam krótkie opowiadania. Szczęśliwie zaginęły, więc nie muszę odnosić się do ich poziomu, jednak niewątpliwie jak na piątoklasistkę było to coś wyjątkowego i wywoływało pochwały nauczycieli.

Potem przeżycia były raczej traumatyczne. W liceum nasza polonistka, pani Markiewicz, w uznaniu mojej twórczości postanowiła udostępnić ją całej szkole. Jedno z moich wypracowań przepisane na maszynie wywiesiła na tablicy informacyjnej, która znajdowała się na głównym korytarzu. Niestety nie mogłam wyprzeć się autorstwa, bo obok tytułu: „Gosia Niezabitowska pisze, ale jak…” umieściła moje zdjęcie. Nie będę cytować, co koledzy wypisywali na tablicy po tym wielokropku, a ja paląc się ze wstydu, wolałam nie wychodzić z klasy na przerwę. Ale, niezależnie od złośliwości, wszyscy widzieli we mnie przyszłą pisarkę poważnej literatury.

Ułożyło się inaczej. Po studiach zostałam reporterką, na krótko, bo cenzura ostro cięła moje teksty, więc pisałam scenariusze filmowe, teksty piosenek, a w 1980 roku sztukę teatralną o powstaniu „Solidarności”, której też z powodu cenzury żaden teatr nie mógł wystawić. Na szczęście dla mnie na wiosnę 1981 powstał Tygodnik Solidarność, gdzie wreszcie mogłam pisać prawdę, a sekretarz redakcji dzielnie walczył z cenzorami. Także niedługo, ponieważ wprowadzono stan wojenny i ja wraz z mężem, fotografem Tomkiem Tomaszewskim, zeszłam do podziemia. Dokumentowaliśmy, słowem i obrazem, tę "wojnę", przemycając materiały za granicę, następnie przez kilka lat, od 1982 do 1985, pracowaliśmy nad książką o polskich Żydach. Wówczas był to temat kompletnie nieznany, wśród ludzi, prywatnie, tabu, przez cenzurę całkowicie zakazany, bardziej nawet niż zdelegalizowana „Solidarność”.

Kiedy po odzyskaniu wolności w naszym kraju temat żydowski stał się nie tylko możliwy do omawiania, ale i modny, informacje pozyskiwano od osób, które opowiadały o przedwojniu z perspektywy dzieci lub nastolatków, jakimi wtedy byli. Mnie natomiast udało się jeszcze spotkać ludzi, którzy część swojego dojrzałego życia spędzili w Polsce międzywojennej, dzięki czemu poznałam niezwykle cenne opowieści dorosłych świadków i uczestników ówczesnego żydowskiego życia. Istniała przecież u nas druga co do wielkości diaspora na świecie, licząca trzy i pół miliona Żydów – od chasydów i ortodoksów po w pełni zasymilowanych. Tworzyli oni ogromnie różnorodny i barwny świat z rozbudowanym samorządem, szkolnictwem wszelkich szczebli, poczynając od chederów dla dzieci, a na sławnej talmudycznej Szkole Mędrców Lublina kończąc, z ponad setką pism i teatrów, partiami politycznymi wszelkich odcieni. Mogłabym wymieniać tak długo.

REKLAMA
Galeria Paradisus Iudaeorum z makietą Krakowa i Kazimierza w Muzeum POLIN (fot. Magdalena Starowieyska, Dariusz Golik)

A wracając do Pani pytania, pomysł na „Światłość i mrok” wziął się stąd, że podczas rozmów z tymi starymi ludźmi, a później przy tworzeniu Muzeum Polin zafascynowały mnie zasadnicze często różnice w postrzeganiu tych samych spraw, przy linii podziału generalnie między Żydami i Polakami. Wyłączam Zagładę jako doświadczenie totalne i nieporównywalne, myślę natomiast o wydarzeniach, problemach czy postaciach, które ci żyjący w tym samym miejscu i czasie, nierzadko widzieli, pojmowali i oceniali diametralnie różnie. To niby banał. Nasz współczesny mistrz mowy polskiej, Lech Wałęsa ujął to lapidarnie: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Kiedy jednak wgłębimy się w tę materię, traci ona swoją banalność i pomaga zrozumieć liczne zjawiska, zarówno zasadnicze, historyczne, jak i drobniejsze epizody z życia ludzi czy poszczególnych społeczności.

Jak wyglądała praca nad taką monumentalną pozycją?

Trwała trzy lata i obejmowała ogromny research na wielu płaszczyznach – faktów historycznych, religijności, obyczajowości, realiów materialnych, postaw, poglądów i uczuciowości ludzi żyjących wówczas. W moich książkach zawsze staram się przenieść czytelnika niczym w kapsule czasu w miejsce akcji, aby mógł przeżywać ją razem z bohaterami. Ale, aby czytelnik mógł zobaczyć i przeżywać, najpierw ja muszę poznać dane miejsce i epokę niemal w każdym szczególe. Później nie opisuję każdego drobiazgu, to niepotrzebne i mogłoby być nużące, lecz mogę stworzyć obrazową narrację.

Starając się oddać atmosferę tamtych dni, ducha epoki i odmienne punkty widzenia, w powieści wciela się Pani w sześć diametralnie odmiennych osób, reprezentujących różne środowiska. Do każdej z nich dopasowała Pani odpowiednie cechy charakteru i język, jakim się posługuje. Zbudowanie której z postaci było dla Pani największym wyzwaniem?

W powieści na przemian raz byłam chasydzką dziewczyną żyjącą w hermetycznym świecie kresowego sztetl, raz panią dużego majątku, wyrosłą we Lwowie damą o wielkiej kulturze i gorącym patriotycznym sercu, to znów rozpieszczonym przez matkę i kobiety paniczem, studentem Lwowskiej Politechniki lub jego starszym bratem, prowadzącym bujne życie inżynierem nafciarzem, to znów wyzwoloną panną z dobrego domu, która pragnie pozbyć się cnoty, i wreszcie odszczepieńcem, wyklętym przez żydowską rodzinę młodym komunistą. I właśnie on, Chaim, kosztował mnie najwięcej wysiłku. Musiałam oddać – w sensie pozytywnym – uczucia oraz idee człowieka, który w moich kategoriach był zdrajcą, zwalczał polską państwowość, marząc o przyłączeniu Polski do ZSRR jako kolejnej republiki rad. Czytałam wspomnienia przedwojennych komunistów, aby wniknąć w ich mentalność i podczas pisania odcinałam się od mojego systemu wartości, bo tylko wtedy mogłam się w pełni utożsamić z Chaimem.  

Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po książkę Małgorzaty Niezabitowskiej „Światłość i mrok”

Małgorzata Niezabitowska
„Światłość i mrok”
cena:
59,99 zł
Wydawca:
Znak
Rok wydania:
2022 r.
Okładka:
twarda
Liczba stron:
560
Format:
200x160 [mm]
ISBN:
978-83-240-6436-6
EAN:
9788324064366
REKLAMA
Wesele córki cadyka z Bobowej Ben Sion Halberstama. Pan młody wśród chasydów. Widoczny także rabin Ben Sion Halberstam fot. NAC)

Moim celem było, aby z opowieści tak różnych postaci powstał w miarę pełny obraz wielokulturowego świata, a jednocześnie, dzięki osobistemu przekazowi ukazały się najgłębsze nawet emocje.

Dla przykładu - książka rozpoczyna się od chasydzkiego ślubu i wesela, którymi - w sensie narracyjnym – obracam trzy razy. Mamy relacje głównych bohaterów, Chany i Jana, przy czym ona jest przesiąknięta żydowską religijnością i tradycją, natomiast on, jedyny nie-Żyd na obu uroczystościach, nie ma o niczym pojęcia i potrzebuje tłumacza, którego objaśnienia zdumiewają go, a w kilku wypadkach nawet wzburzają. Te dwie perspektywy – osoby wtajemniczonej, z samego środka oraz obcego, przed którym dopiero odsłaniają się znaczenia poszczególnych scen i rytuałów, uzupełniają się, a jeszcze dochodzi trzecia, Chaima, brata Chany, który wyrósł w chasydzkim środowisku, lecz je porzucił i pojawiwszy się potajemnie w miasteczku, jedynie z ukrycia obserwuje rozwój wypadków.

Czytając powieść odnosi się silne wrażenie, że podjęta tematyka nie jest dla Pani przypadkowa. Ma Pani na swoim koncie już książkę „OSTATNI Współcześni Żydzi polscy”, ale angażowała się Pani także w utworzenie Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, a także była Pani członkinią rady tegoż muzeum. W powieści bardzo szczegółowo opisuje Pani elementy związane z kulturą, obyczajami, obrzędami żydowskimi. Skąd to zainteresowanie?

Moje pokolenie poznawało historię naszego kraju bez Żydów. Nawet Zagładę, której zresztą tak nie określano, przedstawiano jako mord na narodzie polskim. Podręczniki podawały, że podczas wojny zginęło sześć milionów Polaków, nie w sensie obywatelstwa tylko etniczności. Ja należałam do wyjątków, bo po przedwczesnej śmierci mamy zajmowały się mną babcie i zamiast bajek, opowiadały mi historie rodzinne. Wiele rozgrywało się na Kresach, we Lwowie, gdzie dziadkowie Niezabitowscy, ziemianie, mieli stale wynajęty apartament w hotelu George, czy na Wołyniu, dokąd babcia Lila Koryatowicz-Kurcewicz wyjechała po ślubie z mężem, inżynierem geodetą i w Łucku urodziła Basię, moją przyszłą mamę. Dzięki temu Kresy stały się moja mityczna ojczyzną. A tam aż roiło się od barwnych postaci różnej narodowości. Spośród nich wielu to byli Żydzi - kupcy, handlarze czy karczmarze z małych miasteczek i zaprzyjaźnieni lekarze, adwokaci, czy aktorzy z lwowskiej metropolii.

REKLAMA
Wiec przed gmachem Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego w dniu 8 marca 1968 r. (fot. IPN)

Ale momentem przełomowym był dla mnie marzec 1968 roku. Studiowałam na drugim roku prawa na Uniwersytecie Warszawskim i od samego początku brałam udział w tak zwanych „wydarzeniach marcowych” – ósmego w wiecu na dziedzińcu uniwersyteckim, następnego dnia w proteście zorganizowanym w auli Politechniki pod hasłem „Prasa kłamie”, bo nas, studentów, przedstawiono jako chuliganów. Potem uczestniczyłam również w strajkach.

Antysemicka nagonka, którą rozpętały komunistyczne władze, była dla mnie moralnym wstrząsem, a emigracja przyjaciół wielkim dramatem. Żenia Kacman, z którą spędziłam w jednej ławce całej liceum i Eryk Perłowski, tak bliski, że nazywaliśmy siebie bratem i siostrą, choć oboje bardzo nie chcieli, z woli rodziców musieli wyjechać. Odprowadzałam ich oraz inne zaprzyjaźnione osoby na Dworzec Gdański, skąd do Wiednia odjeżdżały pociągi z emigrantami. Wtedy obiecałam sobie, że kiedyś zajmę się tym tematem, lecz musiało upłynąć dużo czasu zanim, jako dojrzały człowiek, mogłam się z nim zmierzyć. Stało się to, jak wspomniałam wcześniej, w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych. Wtedy wszyscy dziwili się, niektórzy nawet stukali w głowę: Co wy robicie, przecież Żydów już w Polsce nie ma. Okazało się, że jednak nadal byli. Oczywiście, w porównaniu do milionów przed wojną, istniała maleńka społeczność, lecz tym bardziej godna opisania.

Fragmenty książki ukazały się w podziemnej „Karcie”. Na powierzchni udało się jedynie opublikować w „Tygodniku powszechnym” wywiad ze Staszkiem Krajewskim Polak, który próbuje być Żydem, na co redakcja czekała osiem miesięcy, do 40. rocznicy powstania w Getcie Warszawskim, a i tak została wycięta połowa tekstu.

W Polsce się nie udało, jednakże książka została opublikowana w Stanach Zjednoczonych.

Została wydana w 1986 roku, kiedy akurat byłam na Harvardzie i mogłam odbyć spotkania autorskie, na które zapraszały mnie różne środowiska żydowskie. Wtedy przekonałam się, że amerykańscy Żydzi kojarzą Polskę wyłącznie z Holocaustem i nie mają pojęcia o naszych wspólnych, prawie tysiącletnich dziejach. Toteż, kiedy było to już możliwe, w wolnym kraju wraz z małą grupą wystąpiłam z ideą stworzenia Muzeum Historii Żydów Polskich i przez kilkanaście lat uczestniczyłam w jej urzeczywistnianiu, przez dwie kadencje jako członkini Rady Muzeum, zatwierdzając wszystkie galerie. I dopiero kiedy powstało Polin, uznałam, że dotrzymałam przyrzeczenia, jakie złożyłam w momencie rozstania z moimi żydowskimi przyjaciółmi.

Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po książkę Małgorzaty Niezabitowskiej „Światłość i mrok”

Małgorzata Niezabitowska
„Światłość i mrok”
cena:
59,99 zł
Wydawca:
Znak
Rok wydania:
2022 r.
Okładka:
twarda
Liczba stron:
560
Format:
200x160 [mm]
ISBN:
978-83-240-6436-6
EAN:
9788324064366
REKLAMA
Łuck. Fragment Starego Miasta 1918-1939 (fot. NAC, sygnatura: 3/1/0/9/3921)

Przedwojenne polskie społeczeństwo było wielokulturowe. W powieści uchwyciła Pani przełomy czas w dziejach Polski i polskiej mozaiki kulturowej. Powieść kończy się, kiedy ten stary świat chyli się ku upadkowi, a nowy świat niebawem nadejdzie i nic już nie będzie wyglądało tak, jak wcześniej. Świetnie pokazała Pani ten moment graniczny. Porównuje Pani ten świat do Atlantydy, zresztą tak samo czyni Sławomir Nicieja, pisząc o „Kresowej Atlantydzie”.

Bardzo cenię pisarstwo Sławomira Nicieji i uważam tytuł jego wielotomowej sagi za trafny. Ten kresowy, niezwykle kolorowy, wielokulturowy świat istniał przez wieki na naszych ziemiach i w zaledwie kilka lat zniknął zupełnie, niczym mityczna Atlantyda. Możemy go jedynie odtwarzać ze wspomnień tych, którzy przeżyli jego unicestwienie, wspomagając się naukowymi i historycznymi opracowaniami oraz ikonograficzną dokumentacją.

Granicą, będącą początkiem końca był wybuch II wojny światowej. Po pierwszym września 1939 roku, kiedy kończy się pierwsza część mojej powieści dziejącej się na Wołyniu, pojawiają się tam, by użyć symbolicznej przenośni, jeźdźcy Apokalipsy. Najpierw Sowieci wywieźli setki tysięcy Polaków do łagrów, potem Niemcy wspólnie z ukraińskimi Schutzmenami zgładzili Żydów, a następnie sami Ukraińcy wymordowali Polaków. I cały czas z premedytacją niszczono wszelkie ślady po uprzednich mieszkańcach. To zaiste miejsce bezprecedensowej tragedii.

Powieść kończy się w kulminacyjnym momencie. Życie lokalnej społeczności przerywa wybuch wojny. Oznacza to, że w przygotowaniu jest już drugi tom?

Tak, ale jest spora różnica w pracy nad oboma częściami. Pierwsza wymagała bardzo dużo pracy - stworzyłam wiele postaci oraz historię ich rodzin, zbudowałam fabułę, w której łączą się różnorodne wątki od miłosnych i erotycznych po polityczne, lecz przy wszystkich, niekiedy dramatycznych zwrotach akcji, pisanie było w sensie emocjonalnym łatwiejsze. Odnosząc się do tytułu powieści, była to światłość, a teraz zapada zmrok.

To było takie preludium do katastrofy, z którą teraz musi się Pani zmierzyć.

Otóż to. Jestem bardzo wrażliwa na krzywdę, ból, cierpienie wszelkich żywych istot. Omijałam nawet w czytanych książkach drastyczne opisy i nigdy nie oglądam filmów, w których pojawiają się brutalne mordy czy tortury. Wiem, że to tylko fikcja, ale nie mogę na to patrzeć.

REKLAMA

Chyba jednak, jak sądzę, wewnętrznie potrzebowałam z okrucieństwem się zmierzyć i dlatego na miejsce akcji wybrałam właśnie Wołyń. To ogromne wyzwanie, a jednocześnie w sensie twórczym niesamowite doświadczenie. Również dlatego, że w tej drugiej części jestem panią życia i śmierci moich bohaterów, decyduję, kto zginie, a kto się uratuje.

Serwuje Pani Czytelnikom podróż do świata, którego dawno już nie ma, ale też do świata, do którego nie każdy ma dostęp. Tym samym popularyzuje Pani i przybliża kulturę żydowską, opisując obrzędy związane z weselem, z goleniem głów przez mężatki czy siedmiodniową żałobę, którą przechodzi rodzina Chaima, po tym jak został komunistą i wyrzekł się religii. Powieść ma zatem walory edukacyjne. Trzeba też zaznaczyć, że przypomina Pani nie tylko świat fizyczny, ale i język, ponieważ posługuje się Pani słowami, które dawno wyszły z powszechnego użycia jak „turbować się”, „wpadać w konfuzję”, „mówić z emfazą”, „zaambarasować”. Po lekturze powieści młode pokolenie może rozszerzy swój słownik.

To raczej nierealne, więc oby poszerzyło przynajmniej wiedzę o bogactwie i różnorodności ojczystego języka. Współcześnie zarówno system edukacji jak komunikacji preferuje skróty - testy, smsy, twittera, co znacznie ogranicza używane słownictwo, zwłaszcza wśród młodych. To normalne i wręcz pożądane, że język się unowocześnia, lecz nie powinien jednocześnie ubożeć i to dość gwałtownie, jak się obecnie dzieje. W powieści chciałam pokazać tę odchodzącą w przeszłość barwność i wielorakość języka polskiego, dlatego każdy z głównych  bohaterów wyraża się nieco inaczej - od literackiej, wysublimowanej polszczyzny po prostacki, więzienny slang.

„Światłość i mrok” to powieść o dwóch światach, dwóch rzeczywistościach, dwóch kulturach, a także o zakazanej miłości, która połączyła chasydkę i Polaka katolika. Czy taka miłość ma szansę?

Zarówno u chasydów, jak i u ortodoksów małżeństwo z innowiercą, oznaczało śmierć cywilną. Wcześniej wspomniała pani o sziwie, czyli żałobie po Chaimie, który został niejako „pochowany za życia”. Nie można było nawet wypowiadać jego imienia. To samo dotyczyło małżeństw mieszanych. Jeśli ktoś decydował się na taki związek, był tym samym wykluczany z rodziny i ze społeczności. Ale zarazem miłość jest siłą, która potrafi pokonać największe przeszkody, choć nie zawsze to się udaje, czego przykładem jest najsłynniejsza miłosna historia świata – Romea i Julii. Natomiast dla twórcy pragnącego pokazać dramatyczne różnice, wręcz obcość między społecznościami żyjącymi blisko siebie i zderzyć je ze sobą, nie ma lepszego motywu niż miłość. A co będzie u mnie? Mogę jedynie zdradzić, że nie będę podążała za Szekspirem.

Pozostaje nam zaprosić Czytelników do lektury kolejnego tomu. Dziękuję serdecznie za rozmowę!

Materiał powstał dzięki współpracy reklamowej.

Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po książkę Małgorzaty Niezabitowskiej „Światłość i mrok”

Małgorzata Niezabitowska
„Światłość i mrok”
cena:
59,99 zł
Wydawca:
Znak
Rok wydania:
2022 r.
Okładka:
twarda
Liczba stron:
560
Format:
200x160 [mm]
ISBN:
978-83-240-6436-6
EAN:
9788324064366
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Magdalena Mikrut-Majeranek
Doktor nauk humanistycznych, kulturoznawca, historyk i dziennikarz. Autorka książki "Henryk Konwiński. Historia tańcem pisana" (2022), monografii "Historia Rozbarku i parafii św. Jacka w Bytomiu" (2015) oraz współautorka książek "Miasto jako wielowymiarowy przedmiot badań" oraz "Polityka senioralna w jednostkach samorządu terytorialnego", a także licznych artykułów naukowych. Miłośniczka teatru tańca współczesnego i dobrej literatury. Zastępca redaktora naczelnego portalu Histmag.org.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone