O podobieństwie albo pomnik smoleński rodem z III Rzeszy

opublikowano: 2015-04-15 15:17
wolna licencja
poleć artykuł:
Hanna Gronkiewicz-Waltz zaszokowała wczoraj swoją wypowiedzią dotyczącą pomnika smoleńskiego. Tok rozumowania prezydent Warszawy był, delikatnie mówiąc, niezwykły.
REKLAMA
Hitler wraz z Hessem i Leyem na tle „katedry światła”, Norymberga, 1936 r. (fot. ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 183-2006-0329-502, opublikowano na licencji Creative-Commons-Lizenz „Namensnennung – Weitergabe unter gleichen Bedingungen 3.0 Deutschland).

Kiedy rano zobaczyłem informację, że prezydent Gronkiewicz-Waltz porównała projekt smoleńskiego pomnika świateł z Krakowskiego Przedmieścia do nazistowskiej instalacji z Norymbergi, w pierwszych chwili we mnie zawrzało. Pomyślałem, że taka myśl ze strony Platformy Obywatelskiej to już naprawdę przesada i mówiąc językiem Internetu „żenada”.

Nigdy nie byłem wielkim orędownikiem kolejnego pomnika upamiętniającego Smoleńsk. Uważałem, że powązkowski w zupełności wystarczy. Gdyby jednak miał stanąć kolejny, wydawało mi się logicznym, że powinien znaleźć się właśnie na Krakowskim Przedmieściu, w miejscu w którym 10 kwietnia 2010 roku zbierali się ludzie. Jestem jednak prostym człekiem i postanowiłem szerzej zbadać sprawę i wysłuchać wypowiedzi Pani Prezydent.

Zobacz też:

W tym celu włączyłem stronę internetową TVN i zmusiłem się do obejrzenia „Faktów po Faktach”. Przez chwilę korciło mnie, aby tekst ten napisać z perspektywy Adwokata Diabła. Prezydent Warszawy ma rację: pomnik przypomina dzieło Speera, a to przecież dzieło nazistowskie; konserwator zabytków ma rację, nie wolno psuć Krakowskiego Przedmieścia; i tak dalej, i tak dalej – pisałbym. Być może w jakieś alternatywne rzeczywistości istnieje redaktor Rzewuski, który jest tak bardzo otwarty na subtelności estetyczne, że widzi wyraźnie podobieństwa między projektem warszawskim i norymberskim oraz potrafi docenić piękno aktualnego kształtu Krakowskiego Przedmieścia, dzięki czemu w pełni rozumie stanowisko ratusza.

Ale w naszej rzeczywistości jest tylko prostacki Rzewuski, który patrzy się swoim prostackim wzrokiem i widzi pewne różnice między projektem z Norymbergi i z Warszawy. Tam uporządkowaną siłę światła, manifestację nazistowskiego ducha, monument rozciągający się na kilkaset metrów i symbolizujący germańską siłę; tu żałobny hołd, nieco chaotyczny a przez to oddający tragizm sytuacji i przypadkowość. Widzi z jednej strony przykład ideologii siły i gwałtu, a z drugiej tren ku czci ofiar. W moim ograniczonym umyśle zrodziło się również pytanie: czemu pomnik upamiętniający ofiary WTC nie kojarzył się nikomu z III Rzeszą. No ale wiadomo – tam Ameryka, a tutaj Polska.

REKLAMA
„Katedra światła” widziana z daleka (fot. ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 183-1982-1130-502, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Niemcy).

Jakiś czas temu w świecie sztuki toczyła się dyskusja o podobieństwie dzieł. Przypadki w których artyści tworzą coś naprawdę nowatorskiego są rzadkie, a pomysły zawsze w jakiś sposób korespondują ze sobą. Skoro pomnik świateł przypomina ten z Norymbergi, to czemu nie powiedzieć, że pomnik Mickiewicza przypomina Dzierżyńskiego? Tam światła i tam światła, tam rzeźba stojąca i tam rzeźba stojąca. Nawet podobnie trzymają ręce. Czy naprawdę można uznać ten fakt za wystarczający do tego, aby projekt odrzucić? Aż strach pomyśleć czyj jeszcze pomnik może okazać się podobny do monumentów Dzierżyńskiego albo Lenina.

Nie widzę również niestety w jaki sposób pomnik świateł miałby zdzierać z powiek sen warszawskiego konserwatora zabytków. Rozumiem, że światła odgrywają szalenie istotną rolę w ogólnym odbiorze. Kiedyś nawet wysłuchałem wykładu właśnie na ten temat, ale szczerze mówiąc cały czas nie rozumiem w czym leżałby problem. Pomnik nie zniszczy zabytkowego trotuaru, bo ten został wymieniony. Zawsze można go wyłączyć, widoczny jest zaś de facto tylko w nocy. Do tego w stosunku do innych pomników w tym kraju, ze szczególnym uwzględnieniem pomników Jana Pawła II, jest subtelny, elegancki i nienarzucający się. Ale ja się nie znam.

Intrygują mnie drogi myśli jakimi podążają umysły konserwatorów warszawskich. Z jednej strony pomnik światła nie, ale szaleto-bar przy skwerze Hoovera już tak. Przy okazji dowiedziałem się, że o ile powyższa konstrukcja dostała zielone światło, to pomnik Herberta Hoovera już nie. Do tego przez kilka miesięcy w roku na Krakowskim Przedmieściu stoją „dekoracje” świąteczne równie grzeszące pięknem, której jako żywo nie pasują do całości Krakowskiego Przedmieścia. Widać to nie przeszkadza.

Pani Prezydent przeszkadza natomiast fakt, że po pomniku symbolizującym ofiary katastrofy codziennie chodziliby ludzie. Nie znam się, ale o ile pamiętam, Pomnik Pomordowanych Żydów Europy w Berlinie jest regularnie uważany za dobre miejsce do siedzenia. Wydaje mi się również, że po tablicach upamiętniających zmarłych chodzi się w kościołach regularnie.

Pomnik Pomordowanych Żydów Europy w Berlinie - jeden z najbardziej znanych przykładów nowoczesnego upamiętnienia (fot. Mark Fosh, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 2.0).

Wiem za to, że jak świat światem, ten kto ma władze ten pisze historię. Pomniki w polityce historycznej, tak samo jak nazwy ulic i placów, są punktami węzłowymi, obiektami, które znacznie zwiększają szansę zadomowienie się jakiegoś faktu w świadomości ludzi. Ustawiony w odpowiednim miejscu pomnik projektuje wyobrażenia ludzi i określa ich sposoby myślenia. Pomnik upamiętniający Smoleńsk przed Pałacem Prezydenckim na zawsze zwiążę to miejsce z jednym konkretnym prezydentem i nie będzie to Bronisław Komorowski. Ale to tylko moje myśli. Pani Prezydent na pewno chodziło o coś innego, a ja, jako prosty człowiek, po prostu tego nie rozumiem.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł Rzewuski
Absolwent filozofii i historii Uniwersytetu Warszawskiego, doktorant na Wydziale Filozofii i Socjologii UW. Publikował w „Uważam Rze Historia”, „Newsweek Historia”, „Pamięć.pl”, „Rzeczpospolitej”, „Teologii Politycznej co Miesiąc”, „Filozofuj”, „Do Rzeczy” oraz „Plus Minus”. Tajny współpracownik kwartalnika „F. Lux” i portalu Rebelya.pl. Wielki fan twórczości Bacha oraz wielbiciel Jacka Kaczmarskiego i Iron Maiden.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone