Philippe Ariès – „Człowiek i śmierć” – recenzja i ocena

opublikowano: 2012-11-21 14:56
wolna licencja
poleć artykuł:
Wybitny francuski mediewista przez całe swoje życie zajmował się tematyką przemijania. Dzieciństwem, upływem czasu, a w końcu śmiercią.
REKLAMA
Philippe Ariès
Człowiek i śmierć
Wydawca:
Aletheia
Tłumaczenie:
Eligia Bąkowska
Rok wydania:
2012
Okładka:
miękka
Liczba stron:
612
Format:
145 x 205 mm
ISBN:
978-83-61182-73-3

Książka Arièsa, podobnie jak jej autor, nie jest polskiemu czytelnikowi kompletnie nieznana; w języku polskim doczekała się bowiem już dwóch wydań. Sam temat śmierci również został już „oswojony”, choćby przez monografię Michela Vovella „Śmierć w cywilizacji Zachodu. Od roku 1300 po współczesność”. Tym niemniej, po „Człowieka i śmierć” warto sięgnąć. I to z paru powodów.

Po pierwsze, jest dobrze napisana i zredagowana. Mimo długości i – było nie było – niezbyt łatwego tematu, czyta się ją relatywnie szybko i przyjemnie. Opisy obyczajów pogrzebowych, ceremonii, tabu, wyobrażeń zaświatów – wszystko przedstawione zostaje w sposób przemyślany i niepozbawiony refleksji nad własną pracą (Ariès przyznaje się np. do własnych wątpliwości, jaką metodę zastosować do danego zjawiska). Ciekawe jest też operowanie perspektywą: z jednej strony uczonego, z drugiej – partnera rozmowy, czy wręcz towarzysza przechadzek, np. po rzymskich cmentarzach.

Po drugie, autor sprawnie operuje olbrzymim materiałem badawczym. Okazuje przy tym duże zaufanie literaturze powszechnej i sztukom pięknym oraz obrazowi śmierci weń zawartym. Jeżeli więc czytający te słowa nie lubią hermeneutyki podejrzeń lub/i odrobili w liceum słupki z Tołstoja czy Flauberta, to przywołanie np. „Pani Bovary” w kluczowych momentach monografii (tam, gdy mowa jest o zmianie paradygmatu) może ich tylko przyjemnie zaskoczyć. Puryści mogą oczywiście sarkać, gdyż luźne operowanie materiałem źródłowym (sięganie po ikonografię, literaturę, zjawiska kultury popularnej) nieco utrudnia klasyfikację dzieła. Powstaje trudne pytanie: czy mamy w ręku książkę historyczną? Antropologiczną? A może kulturoznawczą?

Po trzecie, interesująca jest wymowa pracy, czyli teza o zmianie paradygmatu. To, co dawniej było „dobrą śmiercią”, fenomenem angażującym społeczność, stało się nieprzyzwoite w swym ekshibicjonizmie, a społeczny ideał wyewoluował w kierunku odejścia dyskretnego, nie odrywającego innych od ich codzienności. Takie terminy jak „prywatyzacja śmierci”, „medykalizacja śmierci” (lub porodu) weszły już nawet do głównego nurtu myślenia o śmierci czy fizjologii ludzkiej w ogóle. Pomimo tego trudno się oprzeć pasji, z jaką Ariès opisuje współczesną bezradność wobec tego zjawiska i zestawia ją z całym sformalizowanym rytuałem ars moriendi czasów średniowiecznych czy wczesnonowożytnych, łącząc go zresztą ze współczesną pasją „czystości” oraz „higieny” (śmierć, podobnie jak starość, niepełnosprawność i choroba, jest nieestetyczna i niehigieniczna – a przez to nieprzyzwoita).

REKLAMA

O ile Vovelle w „Śmierci w cywilizacji Zachodu” pozostał na pozycji badacza chłodno analizującego konkretne dane, Ariès nie pozostawia złudzeń, jakie emocje budzą w nim współczesne mu zjawiska z dziedziny medycyny/praktyki społecznej. Przy okazji zresztą widać, jak książka od lat 70. zdążyła się w tym punkcie zestarzeć – kwestie, które Ariès przedstawia jako „dyskutowane”, obecnie są już obowiązującą praktyką, np. konieczność informowaniu pacjenta o powadze jego stanu. Ostatecznie można się z melancholijno-krytyczną oceną autora nie zgodzić. Czasem melancholia ta ma zresztą postać cokolwiek makabryczną, jak np. na stronie 581: Dzisiaj Iwana Ilicza leczono by w szpitalu. Zapewne by wyzdrowiał i nie byłoby opowiadania…. W porządku, bohater Tołstoja nie jest przesadnie sympatyczny, co więcej, jest postacią fikcyjną, ale westchnienie ulgi, że jednak umarł, wydaje się nie na miejscu. Tym niemniej, trudno odmówić wywodowi Arièsa siły przekonywania.

Na koniec, niestety, łyżka dziegciu, czyli słówko o wydaniu. Mając w pamięci bogato ilustrowaną „Śmierć w cywilizacji Zachodu”, narzekać można na brak jakichkolwiek reprodukcji źródeł ikonograficznych. Ponadto – w przeciwieństwie do wcześniejszych edycji Państwowego Instytutu Wydawniczego (1989, 1992) – dzieło Arièsa wznowiono w miękkiej oprawie, w dodatku w formie klejonej, a nie szytej. Przy takich rozmiarach (ponad 600 stron) stan książki nawet po ostrożnej lekturze jest daleki od idealnego. Przede wszystkim jednak boleśnie odczuwalny jest brak indeksów i bibliografii – biorąc pod uwagę, ile nazwisk autor przywołuje, pozbawienie czytelnika tej formy pomocy jest cokolwiek irytujące, zwłaszcza, gdy „Człowiek i śmierć” ma służyć w pracy naukowej, a nie być tylko okolicznościową lekturą na zimny listopadowy wieczór. Jak informują katalog Biblioteki Narodowej oraz popularne wyszukiwarki, w wydaniach wcześniejszych indeksy są, a ceny na rynku wtórnym są porównywalne z tymi za najnowsze wydanie (w obu przypadkach ok. 70 zł). Może więc zamiast do księgarni, udać się do antykwariatu?

Zobacz też:

Redakcja: Michał Przeperski

Korekta: Agnieszka Kowalska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Aleksandra Konarzewska
Studentka Philosophy of Being, Cognition and Value w Instytucie Filozofii UW. Zajmuje się historią idei, z naciskiem na wiek XIX i XX. Lubi czerwone wino, ładnie wydane książki (mniejsza o treść) i włoskie wyroby papiernicze.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone