Rosjanie w kosmosie

opublikowano: 2014-12-12 09:47
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Programy kosmiczne to mieszanka naukowych pasji, militarnych zamówień i mocarstwowych rywalizacji.
REKLAMA

Entuzjaści rakiet.

Konstanty Ciołkowski (domena publiczna)

Kosmonautyka narodziła się w Rosji. Jednym z jej ojców był Konstanty Ciołkowski, Polak z pochodzenia, który jeszcze na przełomie XIX i XX w. przedstawił podstawy teoretyczne lotu rakietowego. Dwie dekady później jego śladem poszli Amerykanin Robert H. Goddard i Niemiec Hermann Oberth. Praktyczne prace nad skonstruowaniem rakiet to lata 20. i 30. XX w. W 1921 r. Nikołaj Tichomirow założył Laboratorium Gazodynamiczne (GDL) przeniesione w 1925 r. z Moskwy do Leningradu – wśród jego członków byli Georgij Langemak i Walentin Głuszko. GDL koncentrowało się przede wszystkim na rakietach prochowych, co w przyszłości doprowadziło do pojawienia się słynnej katiuszy. Dziesięć lat później powstała moskiewsko-leningradzka Grupa do Badania Napędu Odrzutowego (GIRD), której szefem został Siergiej Korolow, a jednym z członków Fridrich Cander. Ten ostatni był wyjątkowo utalentowanym konstruktorem silników, znanym z chorobliwej wręcz oszczędności, co pośrednio przyczyniło się do zachorowania na tyfus i przedwczesnej śmierci w 1930 r. Początkowo GIRD była przedsięwzięciem pracujących społecznie entuzjastów, rozszyfrowujących skrót nazwy towarzystwa jako Grupa Inżynierów Robiących za Datki. Zajmowali się oni przede wszystkim silnikami na paliwo płynne. W 1932 r. towarzystwo trafiło pod skrzydła marsz. Tuchaczewskiego, co zapewniło mu finansowanie. Pod koniec następnego roku obie organizacje scalono w Instytut Odrzutowy podległy Narkomatowi Przemysłu Lotniczego.

Inżynierowie więźniowie.

Osiągnięcia sowieckie nie odbiegały wówczas od tego, co się działo w Niemczech i USA. Budowano silniki, konstruowano rakietoplany, prowadzono prace teoretyczne. Jednak w drugiej połowie lat 30. Tuchaczewski popadł w niełaskę, a wszystko, czemu patronował, likwidowano. Wielka Czystka (art. s. 114) zdruzgotała sowiecki przemysł i naukę. Wśród ofiar znaleźli się i rakietowcy; Langemaka – prawdziwego twórcę katiuszy – rozstrzelano, a Korolow i Głuszko trafili do szaraszek (w żargonie więźniów sowiecki instytut naukowy lub biuro konstrukcyjne podlegające NKWD lub MSW, zatrudniające więźniów). Wojna pogłębiła zapaść w dziedzinie rakietowej, choć pewne prace prowadzono – koncentrując się na przyspieszaczach do samolotów. W 1944 r. Korolowa uwolniono (lecz zrehabilitowano dopiero w 1956 r.), ale miejsca pracy nie zmienił. W 1946 r. postawiono go na czele Specjalnego Biura Konstrukcyjnego nr 1 (OKB-1), którego zadaniem była budowa rakiet balistycznych. Szefem OKB-456, zajmującego się silnikami, został zaś Głuszko. Początkowo korzystali oni – jak wszyscy inni – z dorobku niemieckich konstruktorów. Wprawdzie Amerykanie wyczyścili po wojnie niemal do cna niemieckie zakłady i biura, a Wernher von Braun z prawie całą ekipą i dokumentacją sam się do nich zgłosił, to jednak sporo pozostało. Pierwsze rakiety były kopiami i modyfikacjami V-2 (jedna z nich, R-11, znana jako Scud do dziś straszy w różnych lokalnych konfliktach). Kilka lat później ZSRR dysponował już bronią termojądrową (s. 120), potrzebny był więc środek do jej przenoszenia. Mogła to być tylko rakieta, gdyż w dziedzinie ciężkich bombowców Związek Sowiecki nigdy nie dorównał przeciwnikom.

REKLAMA

Zobacz też:

Sputnik, Łajka, Gagarin.

W 1954 r. oficjalnie podjęto prace nad pociskiem R-7, a w 1957 r. odbył się jego pierwszy udany start ze zbudowanego w Kazachstanie kosmodromu Bajkonur. Dla potrzeb wojska rakiety te były zbyt skomplikowane i kłopotliwe w obsłudze – w gotowości bojowej nigdy ich nie pozostawało więcej niż 5–6 sztuk. Efekt propagandowy jednak był. Dla jego wzmocnienia postanowiono wysłać w kosmos pierwszego sztucznego satelitę – właśnie nieco zmodyfikowana R-7 wyniosła 4 października 1957 r. na orbitę Sputnika 1 – proste urządzenie potrafiące tylko wysyłać w eter monotonne biip… biip… Wstrząsnęło to jednak światem, szczególnie wojskowym. Miesiąc później wrażenie dominacji sowieckiej techniki pogłębił Sputnik 2 z psem Łajką na pokładzie. Zaczął się wyścig kosmiczny. R-7 stała się protoplastą całej rodziny rakiet nośnych. Po dodaniu trzeciego stopnia nazwano ją Wostok; wyniosła na orbitę pierwszego kosmonautę Jurija Gagarina (12 kwietnia 1961 r.) i pięć następnych statków z tej serii. Potem był Woschod – pierwsze loty statków wieloosobowych i pierwszy spacer kosmiczny Aleksieja Leonowa (18/19 marca 1965 r.); liczne Łuny – Łuna 3 jako pierwsza obleciała Księżyc i zrobiła fotografie jego niewidocznej strony, a Łuna 17 dostarczyła na jego powierzchnię łazik Łunochod; czterostopniowe Mołnie – satelity telekomunikacyjne, ale też sondy księżycowe, marsjańskie i wenusjańskie; wreszcie seria kolejnych modyfikacji rakiet Sojuz.

REKLAMA

Wyścig na Księżyc.

Kulminacją wyścigu kosmicznego był wyścig na Księżyc. Pod wrażeniem sowieckich sukcesów prezydent Kennedy w 1961 r. ogłosił program Apollo, którego celem było lądowania człowieka na satelicie Ziemi. ZSRR nie mógł się uchylić od tej konfrontacji. Wstępne prace podjęto już w 1963 r., decyzja na najwyższym szczeblu zapadła 3 sierpnia 1964 r. W istocie przewidziano dwa podprogramy: Władimirowi Czełomiejowi zlecono realizację pilotowanego lotu wokół Księżyca, a Korolowowi lądowania na nim. Prawdziwe konfitury kryły się w tym ostatnim. A że ci dwaj panowie, oględnie mówiąc, nie przepadali za sobą, zaczęła się rywalizacja o budżet, do której włączył się trzeci konstruktor, Michaił Jangiel. Tymczasem zmieniła się ekipa rządząca, a Czełomiej zaniedbywał kontakty z gen. Ustinowem, trzymającym w garści kompleks zbrojeniowo- przemysłowy, zwycięzcą został więc Korolow. Trzeba tu jednak przyznać, że rakietę UR-500K Czełomieja (późniejszy Proton) wciąż jeszcze trapiły awarie, a R-36 Jangiela istniała tylko na desce kreślarskiej. Nie znaczy to, że N-1 była doskonała. Węzłowym problemem były silniki o ciągu odpowiednio dużym dla tak ciężkiej rakiety, a te należało dopiero zbudować. Dotychczas współpracujący z Korolowem Głuszko skonfliktował się z nim, a u Jangiela nie było czego szukać – pozostał Nikołaj Kuźniecow. Dla N-1 skonstruował on rodzinę silników NK-15, -31, -33 i -43. Były one jednak za słabe, postanowiono więc w pierwszym stopniu rakiety użyć ich aż 30.. To był poważny błąd, gdyż nawet dzisiaj synchronizacja pracy tylu silników nastręczałaby wielu trudności. Ostatecznie wszystkie cztery starty zakończyły się niepowodzeniem (drugi z nich w 1969 r. zakończył się spektakularną eksplozją, o mocy obliczanej na 7 kt TNT, która zmiotła z powierzchni ziemi kompleks startowy). Do ostatniego startu N-1 doszło w 1972 r., gdy ZSRR przegrał już wyścig do Księżyca. W kolejnej eksplozji ostatecznie padł program księżycowy, a wraz z nim inne planowane, często fantastyczne, przedsięwzięcia: założenie na Księżycu stałej bazy Zwiozda, projekty wielkich stacji orbitalnych czy lotów na Marsa i Wenus. Nie jest wykluczone, że przedwczesna śmierć Korolowa w 1966 r. przyczyniła się do tego niepowodzenia.

REKLAMA

Przeczytaj także:

Stacje kosmiczne i wahadłowce.

Od tego czasu ZSRR skoncentrował się na pilotowanych stacjach kosmicznych (Salut i Mir), różnego rodzaju misjach automatycznych i zastosowaniu satelitów do różnych celów (np. rozwijany od 1976 r. Glonass – odpowiednik amerykańskiego GPS). Z dużym opóźnieniem w stosunku do USA podjęto program wahadłowca kosmicznego Buran i superciężkiej rakiety Energia mającej wynosić go na orbitę. Głęboką zapaść przedsięwzięcia w kosmosie przeżyły w latach 90. po rozpadzie ZSRR. Jej symbolem stał się los załogi stacji Mir, która znalazła się na jej pokładzie przed 8 grudnia 1991 r., a z braku finansowania lądowała dopiero w marcu następnego roku – już w Rosji. Lot jednego z dwóch ostatnich obywateli ZSRR, Siergieja Krikalowa, trwał niemal 312 dni. Ofiarą historii padł również Buran, skądinąd uznawany przez wielu za bardziej zaawansowany technicznie od amerykańskich konkurentów. Jedyny jego lot, sterowany automatycznie, odbył się w 1988 r.

Buran (fot. MASTER SGT. DAVE CASEY, domena publiczna)

Komercja na orbicie.

Konstrukcje sowieckie są podstawą dzisiejszej mocnej pozycji Rosji w kosmosie, także komercyjnej. Seryjnie produkowane rakiety nośne (Sojuz, Proton, Kosmos), statki załogowe (Sojuz) i automatyczne transportowce (Progress), zostały dopracowane i w różnych wariantach wciąż są użytkowane. Szczególnie po zamknięciu amerykańskiego programu Space Shuttle, bez nich np. nie byłoby mowy o zaopatrywaniu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej czy wysyłaniu w przestrzeń licznych satelitów. Silniki (m.in. NK-33, RD-180) także są wciąż w użyciu, również w rakietach amerykańskich. Choć fatum, jakie zawisło nad N-1, daje o sobie znać. Niedawny (28 października 2014 r.) start komercyjnej rakiety Antares, której pierwszy stopień wykorzystuje silniki NK-33, zakończył się niepowodzeniem…

Powyższy fragment pochodzi z:

Pomocnik Historyczny POLITYKI. Dzieje Rosjan
cena:
24,99 zł
Wydawca:
POLITYKA sp. z o.o. SKA
Okładka:
miękka
Liczba stron:
180
Format:
215mm x 285mm
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Tadeusz Zawadzki
Współpracownik tygodnika "Polityka"

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone