Srebro - import który stworzył Polskę

opublikowano: 2015-12-15 16:15
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Wiemy, że Polska nie powstałaby gdyby nie energiczne plemię Polan. A jaki wpływ na powstanie Polski miał import srebra?
REKLAMA

Zobacz też: Chrzest Polski i początki państwa polskiego

Mieszko I (domena publiczna)

W zamian za wywożone towary (głównie niewolników?) napływały na tereny położone między Bałtykiem a pasmem gór przedmioty importowane. Spośród nich szczególną rolę odgrywało srebro, którego duże ilości zdeponowano w tzw. skarbach, zakopywanych w ziemi zarówno w okresie przedpaństwowym, jak i w początkach kształtowania się stabilnych państw terytorialnych. Dodając do tego liczne znaleziska pojedynczych przedmiotów srebrnych (głównie monet i ich kawałków), otrzymujemy cenne narzędzie do badań handlu dalekosiężnego i funkcjonowania rynku wewnętrznego (por. Kara 2009; Bogucki 2010 i 2011; Adamczyk 2014), aczkolwiek nie można zapominać, że we wcześniejszym średniowieczu kruszce miały też wartość symboliczną, a nawet magiczną, ogromna zaś większość ludzi na co dzień ich nie używała (por. Urbańczyk 2008b, rozdz. 7).

Ważnym zjawiskiem tego czasu było kawałkowanie srebra, którego znaleziska pokrywają się z mapą zasięgu aktywności Skandynawów (na zachodzie Wyspy Brytyjskie i nawet Islandia, na wschodzie Ruś), co pozwala również znaleziska z północnej Polski wiązać ze zdominowaną przez nich strefą gospodarczą. Tym bardziej że ważnym kierunkiem napływu srebra na ziemie polskie był region okołobałtycki, gdzie Skandynawowie byli stale (?) obecni w Wolinie (Stanisławski 2013; Urbańczyk 2014b, rozdz. 4), Świelubiu-Bardach i w Truso – dzisiejszym Janowie Pomorskim (Jagodziński 2010; Bogucki 2012a). To pozwala wiedzę o ekonomii politycznej organizacji wodzowskich, czerpaną z bogatych skandynawskich źródeł pisanych, wykorzystać do wyobrażenia sobie zachodzących w polskim interiorze procesów, których dynamika zmaterializowała się w m.in. w budowie grodów (por. rozdz. 5). Zwieńczeniem tych przemian było ustanowienie terytorialnej zwierzchności Piastów, którzy zdominowali władzę społeczną i militarną, a później też ideologiczną i wreszcie gospodarczą.

Wiedza o wczesnośredniowiecznej Skandynawii, uzupełniana analizą znalezisk archeologicznych, ułatwia zrozumienie realiów okresu przedpaństwowego, kiedy lokalni przywódcy konkurowali ze sobą nie tylko militarnie, ale też gospodarczo. W rozważaniach tych wskazuje się na trudności w rozróżnieniu współpracy dobrowolnej i wymuszonej, datków od podatków, produkcji od konsumpcji czy też rabunku od handlu (por. np. Brumfiel i Earle [red.] 1987). O tych współzależnościach pisał już Karl Polanyi, analizując kluczową rolę politycznej kontroli nad najważniejszymi zasobami – materialnymi, ludzkimi i symbolicznymi.

Bo też współzawodnictwo pomiędzy konkurującymi ze sobą przywódcami rozstrzygano zarówno za pomocą broni lub mobilizowania wysiłku budowlanego (np. wznoszenie grodów), jak i używając srebra (w formie monetarnej i niemonetarnej) lub argumentów odwołujących się do sfery symbolicznej. Antropologia historyczna nazywa takie społeczeństwa wodzowskimi, wskazując na typowe dla nich polityczne uwikłanie gospodarki zdominowanej przez mechanizmy redystrybucji dóbr pozostających w dyspozycji centralnego ośrodka władzy. Strategiczne znaczenie dla podtrzymywania hierarchicznej struktury społecznej miał w nich obieg przedmiotów luksusowych, których ostentacyjne posiadanie i rozdawanie stanowiło ważne elementy podtrzymywania statusu społecznego przywódców. Znaczenie tradycyjnie przypisywane metalom szlachetnym sprawiało, że cyrkulacja kruszców (i wykonanych z nich przedmiotów) wymienianych w transakcjach handlowych i ceremonialnych szczególnie służyła ustalaniu relacji władzy. W takiej sytuacji typowe dla wczesnego średniowiecza procesy hierarchizacji struktury społecznej i wyłaniania się lokalnych ośrodków władzy prowadziły do ukształtowania się sieci wielu niewielkich organizacji skupionych wokół konkurujących ze sobą przywódców – np. „grodowych”. Filarem ich władzy politycznej było przyzwolenie członków społeczności uznającej ich zwierzchność; gospodarczo byli uzależnieni od dobrowolnego przekazywania im nadwyżek produkcyjnych, a militarnie – od poparcia chętnych do walki zwolenników.

REKLAMA

Był to system ekonomii politycznej opartej nie na mechanizmach rynkowych, lecz na redystrybucji dóbr pozostających w dyspozycji centralnego ośrodka władzy. To hojność przywódcy bowiem była decydująca w jego staraniach o utrzymanie dominującej pozycji społecznej, zależnej nie od wielkości zgromadzonego osobistego majątku, lecz od umiejętności „inwestowania” go w swoich zwolenników, których wspierał materialnie i/lub chronił militarnie. Musiał więc stale dysponować atrakcyjnymi towarami nadającymi się na dary oraz zapasami żywności wystarczającymi do wyprawiania hucznych uczt.

To, czy lider był w stanie zaspokoić potrzebę dobrobytu i bezpieczeństwa swoich ludzi, zależało od jego charyzmy, odwagi oraz powodzenia w handlu i na wojnie. Od tego, od którego odwracało się szczęście, które musiał potwierdzać ciągłymi sukcesami, odwracali się też niedawni zwolennicy, którzy mogli wybrać spośród siebie innego kandydata lub zaoferować swoje poparcie konkurentowi z sąsiedztwa. Stwarzało to sytuację ciągłej niestabilności politycznej, w której lokalni przywódcy balansowali wciąż na granicy alternatywy: wygraj albo zniknij. Przy tym rozstrzygnięcia militarne, choć doraźnie skuteczne, były alternatywą krótkowzroczną. Status „geopolityczny” wodza nie zwiększał się bowiem wskutek eksterminacji przeciwników, lecz wzrostu liczby podporządkowanych mu ludzi. To oni, a nie wielkość opanowanego terytorium, decydowali przecież o ilości przekazywanych do centrum nadwyżek produkcyjnych i o sile udzielanego mu wsparcia militarnego.

W sytuacji ubóstwa środowiska przyrodniczego, niedostarczającego znaczących nadwyżek produkcyjnych, żaden z sąsiadujących ze sobą konkurentów do nadrzędnej władzy nie mógł uzyskać przewagi na tyle zdecydowanej, aby trwale przyłączyć lub przynajmniej uzależnić politycznie sąsiednie społeczności uznające zwierzchność innych przywódców. Możliwe były oczywiście chwilowe przewagi, ale żaden z konkurentów nie mógł zgromadzić „kapitału” (w postaci kruszców, luksusowych towarów, znaczących nadwyżek żywności, praw do użytkowania atrakcyjnej rolniczo ziemi, honoru wynikającego z licznych zwycięstw itd.), który pozwoliłby ostatecznie przechylić szalę na swoją korzyść przez trwałe przeciągnięcie na swoją stronę decydującej liczby zwolenników gotowych solidarnie wspierać jego ośrodek polityczny.

REKLAMA

Tekst jest fragmentem książki Przemysława Urbańczyka „Zanim Polska została Polską”:

Przemysław Urbańczyk
„Zanim Polska została Polską”
cena:
Wydawca:
Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika
Rok wydania:
2015
Okładka:
miękka
Liczba stron:
444
Format:
158 x 228 mm
ISBN:
978-83-231-3399-5

Można było wprawdzie zawierać doraźne alianse wzmacniane przez oportunistyczne małżeństwa i odnosić chwilowe zwycięstwa militarne, ale jedyną strategią perspektywiczną było znalezienie źródła „kapitału” przeliczalnego na zyski polityczne. Można go było zdobyć, oferując towar poszukiwany przez kupców, lub poszukać go „za granicą”. Skandynawowie, dysponujący odpowiednią technologią szkutniczą i wiedzą logistyczną, sami wyprawiali się do obcych krajów po szybkie zyski łupieżcze i handlowe. W wyprawach wikińskich brali też udział Słowianie, ale ogromna większość mieszkańców terenów położonych na południe od Bałtyku zdana była na kontakty z pośrednikami. To presja polityczno-gospodarcza była motorem napędzającym w okresie wikińskim ogromną aktywność zewnętrzną Skandynawów. Głównym celem ich zamorskich wypraw, oprócz chęci zdobycia sławy wojennej, było bowiem zyskanie reputacji i umocnienie bądź poprawa pozycji społecznej, w czym pomagało zdobycie dóbr nadających się do redystrybucji. Chodziło o przedmioty luksusowe, „a szczególnie srebro, [potrzebne] aby zdobyć przyjaciół, wpłynąć na możnych i kupić aliantów” (Samson 1991b, s. 132). Początkowa łatwość w zdobyciu takich dochodów skłaniała coraz więcej młodych mężczyzn do szukania szczęścia na obcych lądach, aby udowodnić swoje zdolności przywódcze i posiadanie „szczęścia” niezbędnego we wszystkich sferach aktywności – na polu walki, w handlu, w rolnictwie i w relacjach społecznych. Uczestnicy tych wypraw z determinacją dążyli do sukcesu, gdyż „bezowocne ekspedycje wszędzie w sagach są powodem poniżenia” (Miller 1986, s. 29), dowodząc małej wartości pechowców. Ten mechanizm presji społecznej sprawił, że do Skandynawii i na tereny, których mieszkańcy brali udział w wyprawach wikińskich (a więc i na polskie wybrzeże Bałtyku), zaczęły napływać „importowane” towary, wśród których były też zawsze atrakcyjne i poszukiwane interesujące nas tu wyroby kruszcowe. Taka zdobycz doraźnie poprawiała sytuację polityczną jej dysponenta, dając mu „kapitałową” przewagę nad konkurentami. Jeśli i oni jednak podjęli zakończone powodzeniem ryzyko zamorskiej wyprawy, to spirala konkurencji podnosiła się tylko na wyższy poziom, wymagający jeszcze większego wysiłku. Innym sposobem gromadzenia „kapitału” podtrzymującego status przywódcy mogła być intensyfikacja podaży towarów zapewniających duże zyski handlowe. Dla elit z ziem polskich takim towarem mogli być ludzie, cały czas poszukiwani przez pośredników czeskich na południu, skandynawskich na północy i ruskich na wschodzie. Nieprzerwany popyt na rynkach śródziemnomorskich i bliskowschodnich gwarantował stabilne zyski wszystkim uczestnikom długiego łańcucha pośredników. To za ich sprawą srebro arabskie napływało na ziemie położone w dorzeczach Wisły i Odry – najpierw ze wschodu, a później z północy.

REKLAMA

Niezbędne w gospodarce redystrybucyjnej „rozdawnictwo”, które uprawiali potrzebujący stałego wsparcia polityczno-militarnego przywódcy, sprawiało jednak, że choć ilość sprowadzanych dóbr w obiegu społecznym się zwiększała, nie łagodziło to warunków konkurencji. O powodzeniu konkretnego wodza nie decydowała przecież absolutna wielkość jego „kapitału” politycznego, ale porównanie go z „kapitałami” zgromadzonymi przez konkurentów. Nie było żadnej obiektywnej miary bogactwa, bo nie chodziło o jego perspektywiczne gromadzenie, tylko o zdobycie doraźnej przewagi w hojności, sławie i w ostentacji statusu. Wymagało to intensyfikacji wypraw rabunkowych lub zwiększania oferty handlowej, co stwarzało niekończącą się spiralę konkurencji, nadającą dużą dynamikę sytuacji geopolitycznej. W wielu rejonach powodowało to przyspieszenie procesu koncentracji władzy, czego skutkiem było powstawanie większych i silniejszych organizacji terytorialnych, kontrolowanych przez przywódców, którzy wykazywali coraz większe ambicje polityczne i dążyli do utrwalenia swoich pozycji przez uniezależnienie się od zgromadzeń wiecowych. „Coraz gwałtowniejsza konkurencja pomiędzy coraz mniejszą liczbą liderów prowadziła do walki srebrem tak jak i do walki bronią” (Samson 1991b, s. 133). Stopniowe zmniejszanie się liczby zwycięzców, podporządkowujących sobie coraz większe obszary, „produkowało” rosnącą liczbę wodzów przegranych, którzy musieli się podporządkować silniejszym sąsiadom albo wyemigrować. Jednak nie musiało to przynosić ostatecznych rozstrzygnięć w postaci utrwalenia dominacji jednego ośrodka, gdyż równie dobrze mógł nastąpić wtórny rozpad większych organizacji wodzowskich.

Zaprowadzenie chrześcijaństwa , obraz Jana Matejki (domena publiczna)

Sytuacja nieustającej konkurencji kończyła się dopiero po ukształtowaniu się stabilnych państw dynastycznych, w których monopol polityczny zapewniła sobie wąska grupa – np. jeden rod. Nie znaczy to jednak, że zmienił się od razu system gospodarczy. O ile bowiem można mówić o wyraźnym zwrocie politycznym, to procesy społeczno-gospodarcze zawsze wykazują pewną inercję. Toteż sposób funkcjonowania rozwiniętych organizacji wodzowskich nie różnił się zasadniczo od funkcjonowania wczesnych państw. W dalszym ciągu działał więc mechanizm napędzający zewnętrzną ekspansję Skandynawów i intensyfikację kontaktów handlowych przywódców słowiańskich. Była to potrzeba gromadzenia atrakcyjnych przedmiotów (np. srebrnych) nadających się do rozdawnictwa zapewniającego poparcie polityczno-militarne jak największej liczby zwolenników i sfinansowanie niezbędnych inwestycji infrastrukturalnych – np. budowy grodów. Trudno upatrywać dużego źródła zysków w stałym opodatkowaniu mieszkańców swojego terytorium,

REKLAMA

bo w systemach wodzowskich przekazywanie nadwyżek do centrum miało charakter raczej dobrowolnego świadczenia stymulowanego oczekiwaniem na rewanż redystrybucyjny. Od czasu do czasu można było użyć siły, ale przymusowy fiskalizm pojawił się dopiero wtedy, kiedy centrum polityczne dysponowało już rozwiniętym aparatem przymusu i administracyjnej kontroli podporządkowanego sobie terytorium.

W sytuacji ostrej konkurencji politycznej wielu pretendentów do zwierzchnictwa udział w dalekosiężnym handlu dostarczał nie tyle zysków, ile podkreślających status rzadkich przedmiotów konsumpcji i ostentacji. To elity generowały popyt na towary luksusowe. To one inicjowały wyprawy rabunkowe i oferowały towary zapewniające stały napływ srebra. To one kontrolowały ośrodki kultowe. To one odbierały część produkcji lokalnych i wędrownych rzemieślników. To one gwarantowały niezbędny kupcom spokój. To ich członkowie najbardziej korzystali ze skanalizowania wymiany, wytwórczości rzemieślniczej jak też uroczystości religijnych, które wykorzystywali do propagowania określonego porządku społecznego i umacniania swojego autorytetu.

Jednym z ważniejszych elementów podtrzymywania systemu chwiejnej równowagi politycznej był obieg srebra, który miał znaczenie polityczno-strategiczne. Wykonane z niego wyroby należały bowiem do głównych elementów ostentacji statusu społecznego; służyły ustalaniu relacji władzy w transakcjach ceremonialnych, w których „upływ czasu między obdarowaniem a odwzajemnieniem podtrzymywał wzajemne stosunki” (Samson 1991a, s. 92). Obieg srebra miał więc charakter przede wszystkim elitarny, obejmując ludzi biorących aktywny udział w życiu politycznym danej społeczności.

Przeważająca część codziennych transakcji dotyczyła natomiast prostej wymiany barterowej towarów codziennego użytku (o małej wartości i na niewielką skalę) bez potrzeby sięgania do zasobów pieniężnych, których posiadanie dla ogromnej większości ludzi było całkowicie zbędne. Wymianie mogło podlegać wszystko (łącznie z uprzejmościami, usługami i zobowiązaniami), pod warunkiem że transakcje te były „społecznie zdefiniowane” (Vestergaard 1991, s. 98). Wartość wymienną poszczególnych towarów oraz usług ustalano lokalnie i doraźnie bez potrzeby odwoływania się do obiektywnej miary w postaci jakiegoś „pieniądza” (monetarnego, ważonego czy wręcz niekruszcowego). Dotyczyło to również wymiany wyrobów kruszcowych, których wartość zależała nie tylko od wagi i próby srebra, ale też od rodzaju wyrobu, jakości obróbki złotniczej, a nawet od magicznych właściwości przypisywanych konkretnym przedmiotom, a zależnych od tego, kto był ich wcześniejszym posiadaczem. Były też oczywiście transakcje czysto handlowe, realizowane głownie przez operujących na szlakach dalekosiężnych kupców, którzy korzystali z różnic w wartości wymiennej rożnych towarów na różnych rynkach, czy przez złotników przetwarzających kruszce, ale nie miały one znaczenia gospodarczego dla ogółu społeczeństwa. Kupcy i złotnicy obsługiwali bowiem głownie elity społeczne, choć dokonywali też oczywiście zakupów towarów codziennej potrzeby, czego dowodzi relacja Ibrahima ibn Yaquba o cenie kur i pszenicy (MPH s.n., I, 49).

REKLAMA

Nawet w lepiej rozwiniętej rynkowo Europie Zachodniej „używanie monet rozprzestrzeniło się, ale tylko w sferze kosztownych przedmiotów i transakcji; na lokalnym poziomie żywności i [towarów] codziennego użytku wciąż musiało być wiele wymiany barterowej” (Schofield 2007, s. 127). Srebro krążyło więc przede wszystkim w sferze konsumpcji i wymiany elitarnej, która była regulowana nie przez „obiektywne” prawa rynku, lecz polityczne mechanizmy ustalania relacji władzy. Celem większości transakcji było stworzenie nowych lub podtrzymanie starych powiązań w hierarchii społecznej. Tu liczyła się głównie symboliczna czy wręcz magiczna (por. Gurevich 1968) wartość danego przedmiotu, a także pozycja społeczna osób dokonujących wymiany – raczej darów, a nie towarów.

Tekst jest fragmentem książki Przemysława Urbańczyka „Zanim Polska została Polską”:

Przemysław Urbańczyk
„Zanim Polska została Polską”
cena:
Wydawca:
Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika
Rok wydania:
2015
Okładka:
miękka
Liczba stron:
444
Format:
158 x 228 mm
ISBN:
978-83-231-3399-5

Za srebro nie kupowało się mięsa czy zboża na lokalnym rynku, lecz zapewniało się lojalność polityczną, która była przeliczalna na dobrowolne „składki” w mięsie czy w zbożu. Srebrem nie płaciło się zaciężnej dniówki, lecz wynagradzało udział we wspólnej wyprawie wojennej w nadziei zapewnienia sobie pomocy militarnej również w następnej ekspedycji. Srebrem nie płaciło się obowiązkowych danin, lecz wyrażało się wzajemny szacunek zależny od pozycji w hierarchii społecznej.

Im wyższy był status danej osoby, tym częściej musiała ona uczestniczyć w ceremonialnej wymianie cennych darów (por. np. Hardt 1997) i tym większa musiała być jej hojność chętnie wyrażana w wyrobach kruszcowych. Sam przywódca, choć manifestował swoją pozycję, demonstracyjnie obnosząc się z najbardziej luksusowymi przedmiotami, nie gromadził więc zdobywanego „kapitału”, lecz go rozdawał. Utrzymanie statusu wymagało bowiem materialnego i niematerialnego odwzajemniania z nadwyżką darów otrzymanych od osób stojących niżej w hierarchii społecznej, gdyż względna wielkość daru zależała od pozycji społecznej darczyńcy (Gurevich 1976, s. 227 i n.). W takim kontekście nawet dar złożony bogom można uznać za zobowiązanie ich do rewanżu, co ilustruje napis na jednym z norweskich kamieni runicznych, na którym pewien Sakse wyrył jednoznaczne przekonanie, że „w nagrodę za budowę tego mostu, Bóg pomoże duszy mojej matki Turid” (Liestol 1972).

REKLAMA

Oprócz wymiany „pionowej” obdarowywały się też „poziomo” osoby usytuowane podobnie w hierarchii społecznej. Chodziło głownie o „podtrzymanie dobrych stosunków i unikanie niebezpiecznych tarć” (Dahlin Hauken 1991, s. 107). „Skład, jakość i ilość darów miały zasadnicze znaczenie nie ze względu na same przedmioty, ale ze względu na komunikowaną przez nie informację o aktualnych i potencjalnych relacjach [między ludźmi]” (Samson 1991a, s. 90). „Obdarowywanie się było równocześnie dobrowolne i wymuszane społecznie” (Vestergaard 1991, s. 97). W takim obiegu wyroby kruszcowe były przeliczalne nie na dobra materialne, lecz na wpływy polityczne, które podtrzymywano przez uznaniową redystrybucję nadwyżek pozostających w dyspozycji centralnego ośrodka władzy.

Ciągłe krążenie atrakcyjnych przedmiotów było więc ważnym elementem utrzymywania porządku społecznego i podtrzymywania wzajemnych kontaktów (por. Gurevich 1968). W takim systemie, jeżeli „gromadzenie majątku staje się celem samym w sobie, to staje się hańbiące” (Vestergaard 1991, s. 102). Zakłóca bowiem proces podtrzymywania porządku społecznego, czyniąc takie zachowanie społecznie nagannym. Dlatego np. schowanie skarbu dla siebie było źle widziane i mogło sprowadzić na winowajcę nieszczęście, czego boleśnie doświadczył grenlandzki przywódca Erik Raude (Rudy).

Pomnik Mieszka I na rynku w Mieszkowicach (fot. Bartek Wawraszko, opublikowano na licencji GNU Free Documentation License, Version 1.2).

Systemu silnie upolitycznionej ekonomii nie można analizować tylko w kategoriach mechanizmów rynkowych. Pozwala to, a nawet nakazuje, brać pod uwagę również zachowania nieracjonalne z punktu widzenia zasad gospodarki rynkowej. Bo też racjonalność ekonomiczna na pewno nie była dominującą cechą społeczeństw przedpaństwowych, a więc i „przedrynkowych”. „Mechanizmy ekonomii, działające w kalifatach arabskich, u Franków czy w królestwach angielskich, nie mogły funkcjonować na Północy, gdzie organizacje polityczne były nadal rudymentarne, znajdujące się na poziomie wykluczającym stosowanie zaawansowanych instrumentów polityki rynkowej” (Duczko 2005, s. 207). Dlatego badań nad skarbami złomu srebrnego nie można ograniczać li tylko do dominujących w polskiej numizmatyce rozważań na temat jego funkcji praktyczno-gospodarczych, sprowadzając wszystko do dających się logicznie zinterpretować przejawów „podaży”, „popytu”, „jakości surowca”, „cyklu produkcyjnego” itp. Analizując obieg i wyłączanie z obiegu wyrobów kruszcowych, trzeba uwzględniać ich funkcję polityczną oraz ważną w społeczeństwach tradycyjnych rolę zachowań rytualno-magicznych, które były immanentną częścią zabiegów „oswajania” otaczającego świata i zwiększania bezpieczeństwa kontaktów z „obcymi”. Ta uwaga nie oznacza, bynajmniej, ignorowania procesu stopniowego urynkowienia i upieniężnienia wczesnych państw, którego tempo zależało od siły, jaką dysponował centralny ośrodek władzy politycznej.

REKLAMA

Jeżeli przez rynek rozumiemy masowy udział członków danego społeczeństwa w gospodarce o uregulowanych zasadach wymiany, gdzie wartość każdego towaru i usługi można oszacować przez odniesienie do społecznie zobiektywizowanej miary w postaci pieniądza (przedmiotowego, ważonego lub monetarnego), to przed końcem X w. na ziemiach polskich i w Skandynawii trudno by szukać centralnej władzy, na tyle silnej i dysponującej na tyle efektywną infrastrukturą kontroli społecznej, aby mogła narzucić systematyczne przestrzeganie jakichkolwiek standardów metrologicznych, co wymagałoby egzekwowania przez kontrolę administracyjną. Pomiędzy gospodarką rynkową a upolitycznioną redystrybucją mieści się wiele możliwości pośrednich, które każdorazowo powinny zostać rozważone w konkretnym kontekście historycznym.

Początkowo to nie kontrola rynku, lecz kontrola politycznie strategicznego obiegu srebra była szczególnym celem władców wczesnośredniowiecznych bijących monety, na których umieszczano ich wizerunki i/lub symbole obowiązującej religii. Do początku X w. nawet w Europie Zachodniej „monety były symbolami władzy i identyfikacji” władców, którzy przy ich pomocy sygnalizowali swoją dominującą pozycję (Schofield 2007, s. 219). Podobnie pierwsze emisje Przemyślidów, Piastów, Rurykowiczów czy Skjoldungów miały znaczenie głownie prestiżowo-propagandowe i musiały być wręcz dofinansowywane ze skarbca monarszego. Chodziło bowiem nie o stworzenie systemu gospodarki pieniężnej z przydatną w codziennej praktyce gradacją nominałów, lecz o nadanie srebru jednolitej formy symbolizującej władzę centralną z jej pretensjami do wyłączności, z chrześcijańską ideologią i z personifikacją w osobie króla/księcia. Bicie własnej monety zgodnej z kontynentalnymi standardami „denara” było też dla organizatorów nowych państw

manifestacją ich pozycji geopolitycznej.

Monety importowane, które w dużych ilościach zaczęły napływać na ziemie polskie w ostatniej ćwierci X w., mogły pełnić funkcję promocyjną w poddaniu wymiany pewnej kontroli, ale wyraźnej interwencji monetarnej na rynku wewnętrznym w Polsce dokonał dopiero Bolesław II Śmiały/Szczodry. „Dopiero jednak we wczesnym dwunastym wieku, duża skala produkowania imitacji [wykonanych z dobrego srebra] pokazuje, że monety zaczęły być traktowane również jako środek wymiany” (Bogucki 2011, s. 146, por. też 2012b; 2012c; 2012d).

Celem zmasowanej akcji menniczej centralnego ośrodka władzy państwowej w drugiej połowie XI w. było poddanie obrotu kruszców scentralizowanej kontroli, która była przeliczalna nie tylko na zyski fiskalne, ale i polityczne. Wzorem innych władców Bolesław II Śmiały zaczął płacić za usługi materialne, militarne i polityczne oraz pobierać należne mu „podatki” w monetach, tj. jednostkach „gwarantowanych” przez państwo, a nie w symbolicznych wartościach wynikających z tradycji. Srebro przestało być wówczas regulatorem porządku społecznego, stając się środkiem konsumpcji, tezauryzacji i regulowania zobowiązań płatniczych. To państwo, a nie lokalne zwyczaje, nadawało mu społecznie znaczącą formę, której narzucało wartość nieadekwatną do faktycznej zawartości kruszcu (por. Suchodolski 1994, s. 40). Masowa produkcja przez królewskie mennice planowo „psutych” monet była ważnym źródłem dochodu władców, z których król Bolesław II brał przykład.

Tekst jest fragmentem książki Przemysława Urbańczyka „Zanim Polska została Polską”:

Przemysław Urbańczyk
„Zanim Polska została Polską”
cena:
Wydawca:
Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika
Rok wydania:
2015
Okładka:
miękka
Liczba stron:
444
Format:
158 x 228 mm
ISBN:
978-83-231-3399-5
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Przemysław Urbańczyk
Mediewista archeolog, profesor zwyczajny Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Członek Komitetu Narodowego do Spraw Współpracy z Europejską Fundacją Nauki (ESF) PAN oraz członek Komitetu Nauk Pra- i Protohistorycznych PAN. Opublikował ponad 240 tekstów z zakresu historii i archeologii wczesnego średniowiecza Polski, Europy Środkowo-Wschodniej, Skandynawii i wysp północnego Atlantyku.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone