„Stawka większa niż życie” – from Poland with love

opublikowano: 2013-10-10 09:02
wolna licencja
poleć artykuł:
45 lat temu miała miejsce telewizyjna premiera serialu „Stawka większa niż życie” – jednej z polskich produkcji wszech czasów. Dziś trudno uwierzyć w to, że zamiast historii o J-23 Teatr Telewizji chciał zekranizować przygody radzieckiego bohatera…
REKLAMA

W dniach 10-11 marca 2000 roku we wrocławskim Teatrze Lalek miała miejsce niezwykła impreza: niemal przez 24 godziny prawie 200 osób brało udział w Pierwszych Otwartych Mistrzostwach Polski w Nieustającym Oglądaniu „Stawki większej niż życie”. Po ostatnim odcinku, w którym generał Willmann wypowiada słowa „wszyscy jesteśmy zmęczeni”, z ust publiczności wydobyło się chóralne „My też!”.

Stanisław Mikulski (fot. Beax, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 2.5 Polska).

Wydarzenie to ilustruje fenomen dzieła Andrzeja Zbycha, który pojawił się w połowie lat sześćdziesiątych i trwa do dziś. Nie ma chyba osoby, która na stwierdzenie: „Najlepsze kasztany są na placu Pigalle” nie odpowiedziałby: „Zuzanna lubi je tylko jesienią”. Każdy kojarzy cytat „Nie ze mną te numery, Brunner” choć w rzeczywistości takie sformułowanie w serialu nigdy nie padło - w odcinku 14 pt. „Edyta” Kloss wypowiada słowa „Takie sztuczki nie ze mną, Brunner” i to powiedzenie przeszło do języka potocznego.

Być jak James Bond

„Należy czerpać tematykę z historii wojny i okupacji, wspólnej walki z hitleryzmem polskiego i radzieckiego żołnierza oraz partyzanta z okresu narodzin władzy ludowej” – tak brzmiał jeden z akapitów Ustawy o Kinematografii z 1960 roku – dokumentu, który miał przeszkodzić w dalszym rozwoju Polskiej Szkoły Filmowej. Słowa te twórcy filmowi wzięli sobie do serca - widać to nie tylko w filmach, ale także w serialach. „Czterej pancerni i pies” (na podstawie książki Janusza Przymanowskiego) oraz „Stawka większa niż życie” to właśnie telewizyjne dzieci tamtego okresu.

Pomysł na realizację serialu o polskim agencie działającym w strukturach III Rzeszy pojawił się w 1964 roku. Wtedy to dyrektor Teatru Telewizji zwrócił się z prośbą do Janusza Morgensterna o adaptację książki pt. „Baron von Goldstein”, napisanej przez radzieckiego pisarza Jurija Dolda-Mychajłykowa. Reżyser zgodził się zrealizować spektakl dla Teatru Sensacji, ale postawił warunki: sam wybierze autora scenariusza, a bohaterem nie będzie Rosjanin, tylko Polak.

Morgenstern zaprosił do współpracy Zbigniewa Safjana – cenionego scenarzystę, z którym współpracował w tym czasie przy filmie „Potem nastąpi cisza”. Ten z kolei poprosił o pomoc Andrzeja Szypulskiego i pod wspólnym pseudonimem „Andrzej Zbych” napisali historię agenta J-23. Szypulski, który w Londynie widział filmy o Jamesie Bondzie, zainspirował się nimi – postawił na obraz pełen sensacji i akcji, z których bohater zawsze wychodzi obronną ręką. Rolę Hansa Klossa powierzono Stanisławowi Mikulskiemu, choć początkowo przeznaczona była dla Ignacego Gogolewskiego. 28 stycznia 1965 roku o godzinie 20.15 w odcinku pt. „Wróg jest wszędzie” widzowie po raz pierwszy zobaczyli na małym ekranie agenta J-23. I od razu go pokochali.

REKLAMA

„Stawka większa niż życie”: Kloss pod kołdrą

„Jest szlachetny, piekielnie odważny, przystojny i wszystko mu się udaje” – pisał o nowym kultowym bohaterze Jerzy Siewierski. Wtórowali mu inni recenzenci, a także publiczność. Kiedy przygody Hansa Klossa leciały w telewizji, ulice pustoszały. W wywiadzie dla radia Stanisław Mikulski zwierzył się, że dostawał listy miłosne od zakochanych fanek, w których często pojawiały się propozycje matrymonialne. Kiedy pojawiła się pogłoska, że Kloss w ostatnim odcinku ma zginąć, publiczność rozpaczała. Jak opisuje tę historię Andrzej Szypulski:

Słyszałem opowieść, że po emisji przedostatniego odcinka Włodzimierz Sokorski, szef Radiokomitetu, pojechał na spotkanie przedwyborcze na Śląsk. Zwieźli górników na mityng, a oni pytają Sokorskiego, czy to prawda, że Kloss zginie za miesiąc. Bo jak zginie, to oni na Sokorskiego nie zagłosują. No i Sokorski zaraz po powrocie dał pieniądze na cały serial.

Warto jednak zaznaczyć, że w tym samym wywiadzie Safjan po usłyszeniu tej historii z ust kolegi dodaje: „ja bym w to nie wierzył”.

Janusz Morgenstern (fot. Sławek, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 2.0).

Pierwszy odcinek telewizyjnego spektaklu wyreżyserował Morgenstern, następne, po tym jak ten postanowił wrócić do prac przy filmie „Potem nastąpi cisza” – Andrzej Konic. Często podkreśla się rolę Konica, który nadał ostateczny kształt spektaklowi. „Udowodnił, że możliwa jest wersja sensacyjnych widowisk bez uciekania się do pomocy taśmy” – zaznaczyła w swojej recenzji dla czasopisma „Ekran” Janina Zdanowicz. Mimo ogólnego zachwytu zdarzały się również odcinki słabsze. Do takich należy zaliczyć epizod „Ostatnia broń Führera”, któremu w recenzjach zarzucano wtórność, a także małe prawdopodobieństwo wydarzeń przedstawionych w odcinku.

REKLAMA

Epizody kręcone były na żywo, w efekcie czego na planie dochodziło czasem do zabawnych sytuacji. Po latach Safjan wspominał: „Stasio Mikulski w jednej scenie leżał w łóżku. Nie było czasu się przebrać, więc leżał w mundurze pod kołdrą i pilnował, żeby pierzyna sięgała pod samą brodę.”

Kloss kontra „Święty”

Teatr Sensacji cieszył się ogromną popularnością – nic więc dziwnego, że zdecydowano się zrealizować przygody J-23 w formie serialu, jako alternatywę dla „Bonanzy”, „Dr Kildare” czy „Świętego”. Pomysł na przedstawienie przygód Klossa w taki sposób pojawił się już w 1966 roku. Epizody kręcono m.in. w Łodzi, Warszawie, Wrocławiu, Sopocie, Gdyni i Olsztynie. Okres zdjęciowy trwał od marca 1967 roku do października 1968 roku. Do pracy przy serialu powrócił Janusz Morgenstern, który zrealizował dziewięć odcinków, tyle samo nakręcił Konic. W 1969 roku dwanaście epizodów (w zestawach dwuodcinkowych) wprowadzono do kin. O tym, który odcinek zostanie przeniesiony do serialu decydował Morgenstern wspólnie ze scenarzystami:

Ustaliłem obsadę, poprosiłem Jerzego Matuszkiewicza o napisanie muzyki. Najczęściej wybierałem także scenariusze odcinków, które chciałem realizować. (…) Niektóre części teatralnych widowisk były bardzo kameralne, a kręcąc serial chcieliśmy wyjść z atelier, zwiększyć tempo opowiadania. Dlatego powstawały zupełnie nowe odcinki.

Brunner i jego kwiatki

To, co niewątpliwie stanowiło o sukcesie „Stawki” to niezapomniane kreacje aktorskie. Marek Hendrykowski zaznacza, że w obsadzie znaleźli się nie tylko debiutanci (Krzysztof Materna), ale także znani i cenieni wówczas aktorzy, jak chociażby Zbigniew Sawan, Jan Ciecierski, Tadeusz Białoszczyński czy Lena Wilczyńska. „Ich liczba, ale także to, iż pojawiają się zaledwie w jednym odcinku i na krótko sprawia, że widz ulega nieodpartemu wrażeniu bogactwa” – podkreśla Hendrykowski. Z kolei Mieczysław Wajnberger, kierownik produkcji serialu w wywiadzie dla „Głosu Robotniczego” z 1969 roku wypowiedział się:

REKLAMA
W filmie wystąpiło około 700 aktorów z całej Polski. Wszyscy o znanych i cenionych nazwiskach. Szczególnie mocno „wyeksploatowaliśmy” środowisko teatralne Łodzi, Krakowa, Wrocławia, Gdańska. Podejrzewam, że nie ma chyba w Łodzi aktora, który by nie zagrał w naszym filmie.

Zdarzały się jednak sytuacje, w których ci sami aktorzy pojawiali się w różnych rolach. Tak było chociażby w przypadku Leszka Herdegena, który w odcinku 11 pt. „Hasło” zagrał niemieckiego porucznika von Vormanna, natomiast w epizodzie 13 („Bez instrukcji”) pojawił się jako brytyjski pułkownik Nichols.

Aktorem, który – obok Mikulskiego - najczęściej kojarzony jest ze „Stawką”, jest Emil Karewicz. Początkowo miał zagrać tylko w jednym epizodzie serialu, stworzył jednak tak charakterystyczną postać, że postanowiono przedłużyć z nim kontrakt. Aktor opowiadał o swojej najsłynniejszej roli:

Już w trakcie realizacji scenariusza twórcy serialu nanosili zmiany i stopniowo Brunner wypierał różnych innych, wcześniej wymyślonych przeciwników Klossa. W końcu jako Brunner wystąpiłem w pięciu odcinkach. I gdzie tu sprawiedliwość? Tantiemy spływają tylko z pięciu epizodów, a konsekwencje ponosiłem takie same jak Kloss […] Miałem zagrać wrednego gestapowca. Ale on przecież też pewnie gdzieś miał żonę, dzieci, kwiatki w ogródku. Postanowiłem tę postać uprawdopodobnić, pokazać, że to też jest jakiś człowiek.

Karewicz nie mógł uciec od roli Brunera. W wywiadzie udzielonym dla szczecińskiego dodatku „Gazety Wyborczej” aktor wspominał zabawną anegdotkę:

Kiedyś po przedstawieniu w Olsztynie zaproszono nasz cały zespół na uroczystą kolację odbywającą się na leśnej polanie. Las obstawiony był umyślnymi panami w czarnych melonikach. Kiedy przyjechaliśmy, towarzystwo już było bardzo „podlane”. Jeden z dygnitarzy przywitał nas słowami: „Serdecznie witamy naszych kochanych artystów, a szczególnie towarzysza Brunnera”. A ja mu na to: „Nie wiedziałem, że znajduję tu kumpli z NSDAP.
REKLAMA

Popularność dawała się we znaki także Stanisławowi Mikulskiemu, który przyznał, że nawet kilkanaście lat po premierze serialu nie mógł się nigdzie pokazywać, gdyż natychmiast był „demaskowany i wytykany”, zwłaszcza przez młodych wielbicieli „Stawki”, którzy biegali za nim i straszyli Brunerem. Mikulskiemu doskwierało również, że każdy reżyser widział w nim tylko agenta J-23. Po latach aktor wspomniał:

Chodziłem po reżyserach, żebrałem i nic. No, prawie nic. Dali mi zagrać Pana Samochodzika, czyli kolejną pozytywną postać typu Wujek Dobra Rada. Nie o taka rolę mi chodziło. Zagrać szmatę. Słabego faceta, który się ześwinił. Pijaka, złodzieja, cwaniaczka. Albo agenta obcego wywiadu, którego na końcu łapią […] „Panie Stanisławie, taką scenę mam, że pan wysiada z pociągu, a bohater filmu mówi do żony: «O, patrz, Kloss idzie»”. Na tej zasadzie zagrałem samego siebie u Kondratiuka w Dziewczynach do wzięcia, u Szmagiera w 07, zgłoś się, u Łomnickiego w Domu. I zacząłem zdawać sobie sprawę, że coś jest nie tak. No bo czy to normalne, że popularny aktor zamiast dostawać nowe role, ciągle wysiada z pociągu jako Kloss?

Popularność Klossa była tak wielka, że zdecydowano się nawet na wydanie jego przygód w formie komiksu. Publikowany był w latach 1971-1973 i 1983-1988 nakładem wydawnictwa „Sport i Turystyka”. Jak zauważa Bogdan Bernacki, autor książki o „Stawce większej niż życie”, na przykładzie komiksów można pokazać wzrost inflacji w Polsce – pierwsze numery kosztowały 8 złotych (komiksy z serii pierwszej), ceny następnych zaś stale wzrastały – za pierwsze numery serii drugiej należało zapłacić 20 zł, podczas gdy za ostatnie – 110 zł. W 2001 roku wydawnictwo Muza wydało reedycję serii pierwszej, którą promował sam Stanisław Mikulski. Na fali popularności serialu pojawiły się także książki z przygodami Hansa Klossa.

REKLAMA

„To była dobrze wykonana robota…”

„Stawka większa niż życie” zdobyła popularność nie tylko w Polsce. Wyświetlana była również w Czechosłowacji (jako „Kapitán Kloss – S nasazením života”) i Szwecji (gdzie serial cieszył się większą popularnością niż transmitowane w tym samym czasie Mistrzostwa Świata w hokeju na lodzie). Widzowie pokochali „Stawkę” także na Bałkanach – w Albanii powtarzano nawet dowcip: „Wymień po kolei dni tygodnia” „Poniedziałek, wtorek, środa, Kloss, piątek…”. Safjan tak wspominał swój pobyt w Rumunii: „Pojechałem w połowie lat 70. do Timisoary w Rumunii. Na ulicach pusto. Co się dzieje? Z jakiegoś okna usłyszałem znajomą muzyczkę - zaczyna się [Stawka]”. Z kolei w NRD serial puszczano pod tytułem „Sekunden entscheiden”, ale pominięto tam odcinek „Bez instrukcji”, ze względu na poruszany w nim temat alianckich nalotów bombowych. Mimo okrojenia fabuły „Stawka” cieszyła się tam ogromną popularnością, a Janusz Morgenstern wspominał, że kiedy pojechał wspólnie ze Stanisławem Mikulskim do NRD przyjęto ich jak prezydentów: „Jechaliśmy otwartym samochodem po ulicach miasta, a po bokach stał tłum z pochodniami i wiwatował na naszą cześć”.

Mimo kontrowersji wokół serialu, które narosły w latach dziewięćdziesiątych, jego fenomen trwa do dziś. Efektem są chociażby takie imprezy jak wspomniane Mistrzostwa Polski w Nieustającym Oglądaniu „Stawki większej niż życie”, podczas których odbywał się konkurs wiedzy o przygodach agenta J-23. Uczestnicy musieli odpowiedzieć na takie pytania jak: „Gdzie Skowronek schował meldunek?”, „Jak miała na imię córka prof. von Henninga?”, „Co było sygnałem dla Janka, że wszystko w porządku?” W testach podczas eliminacji rozwiązujący mieli do wyboru jedną z trzech odpowiedzi, w finale natomiast pojawiły się dwa pytania otwarte: „Podaj treść pożegnalnego listu Klossa do Stedtkego” oraz „Napisz nazwiska gestapowców, którzy skrywali się za nieistniejącym gruppenführerem Wolfem”. Zwycięzca przyznał, że do konkursu przygotowywał się ponad dwa tygodnie, a kasety ze wszystkimi odcinkami pożyczył od kolegi.

Popularność dzieła Andrzeja Zbycha będzie trwała jeszcze przed długie lata. Żadne inne produkcje o tematyce sensacyjno-wojennej nie są w stanie jej zastąpić – ani te nawiązujące do serialu bezpośrednio (jak film Vegi „Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć”) ani te oparte na nowym scenariuszu, jak chociażby „Szpiedzy w Warszawie” czy „Tajemnica twierdzy szyfrów”. Morgenstern, Konic oraz duet Safjan-Szypulski stworzyli bohatera, który nie był postacią martyrologiczną, ale mężczyzną, któremu zawsze wszystko się udaje, mimo wielu przeszkód pokonuje wrogów, a kobiety (i publiczność) go kochają. Taki sukces trudno powtórzyć. Z pewnością jeszcze wiele pokoleń będzie powtarzało: „Najlepsze kasztany są na placu Pigalle”.

Bibliografia:

  • Bernacki Bogdan, Stawka większa niż życie. Serial wszech czasów, wyd. Adamantan, Warszawa 2003;
  • Hendrykowski Marek, Morgenstern, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2012;
  • Lubelski Tadeusz, Historia filmu polskiego. Twórcy, filmy, konteksty, wyd. Videograf II, Katowice 2009;
  • Klub Miłośników Stawki większej niż życie, [dostęp:28.09.2013 r.]
  • Marszałek Rafał, Film fabularny, [w:] Historia filmu polskiego, tom VI: 1968-1972, red. Rafał Marszałek, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1994;
  • Podgajna Ewa, Przesłuchanie Brunnera. Rozmowa z Emilem Karewiczem, „Gazeta Wyborcza Szczecin” 2004, nr 159 (9.07), s.6;
  • Serial fabularny Stawka większa niż życie w bazie Filmpolski.pl, [dostęp: 28.09.2013 rok];
  • Spektakl telewizyjny Stawka większa niż życie w bazie Filmpolski.pl, [dostęp: 29.09.2013 r.];
  • Śmiałowski Piotr, Opowiadałem zawsze o wydarzeniach z mojej biografii. Z Januszem Morgensternem rozmawia Piotr Śmiałowski, „Kino” 2007, nr 11, s.48-52;
  • Talko Leszek K., Kloss to nie Jagiełło, „Gazeta Wyborcza” 2000, nr 47 (25.02), s.17-18;
  • Zdanowicz Janina, Szansa porucznika Klossa, „Ekran” 1965, nr 25, s.15.

Zobacz też:

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Agata Łysakowska-Trzoss
Doktorantka na Wydziale Historycznym oraz studentka filmoznawstwa na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się historią życia codziennego, rozwojem miast w XIX wieku oraz historią filmu. Miłośniczka kultury hiszpańskiej i katalońskiej oraz wielbicielka filmów z Audrey Hepburn. Choć panicznie boi się latać samolotami, marzy o podróży do Ameryki Południowej.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone